21.|| Miłość to obustronny miecz.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MUZYKA: Vancouver Sleep Clinic - Someone to Stay (Official Audio)

KANAŁ NA YOUTUBE: Vancouver Sleep Clinic

LINK: https://youtu.be/xNVZ4fzkSu8

[BARDZO POLECAM TYCH TWÓRCÓW NA GÓRZE ヾ(⌐■_■)ノ♪]

30/07/2019

====================

Złe przeczucia nie były czymś obcym w życiu (h/c) włosej. Zwłaszcza w trakcie jej wędrówki z grupą młodych bohaterów. Dlatego tylko ona wiedziała czemu nie chciała nawet rozważyć powodu swojego niepokoju przed wejściem na potężny okręt. Znajomy zapach słonej wody wymieszany z zapachem zakonserwowanej żywności wypełniał nozdrza zielarki. Opierając się o burtę statku obserwowała obijające się o niego błękitne fale. Nie dostała odpowiedzi na swoją wiadomość, pomimo tego, że królewski ptak pocztowy jest w stanie bez trudu znaleźć ją w każdym zakątku królestwa. Może byłaby spokojniejsza gdyby wraz z brakiem listu od fielotowłosego nie pojawił się także ich transport, a tu proszę. Statek czekał w porcie specjalnie na nich by móc dowieźć ich do celu.

„(L/N)? Wszystko w porządku? Wyglądasz na niezadowoloną!" Głowa dziewczyny obróciła się w stronę jej czerwonowłosego towarzysza, który tak jak ona oparł swoje ramiona na drewnianej balustradzie.

„To nic takiego, Kirishima... Po prostu znowu mam złe przeczucia, ale chyba jestem przewrażliwiona po całym ataku złoczyńców. Doszukuję się dziury w całym." Odparła, uśmiechając się nikle by nie zaniepokoić swojego przyjaciela. „Chciałabym, żeby już nie spotykały nas takie przykre wypadki. Do tego niech cała akcja ze złoczyńcami wreszcie dobiegnie końca..."

„Wtedy wszyscy wrócimy do domu." Zasmucony wzrok młodego smoka nie umknął wyostrzonej w ostatnim czasie uwadze dziewczyny obok. „Ja i Bakugō wrócimy do naszej krainy, Todoroki do swojego królestwa, Tokoyami do mrocznej puszczy, a ty i Midoriya znowu zawitacie w Musutafu..."

„..." Nie mogła znaleźć odpowiednich słów by odpowiedzieć na jego stwierdzenie.

Racja, jeśli pokonają ostatecznie All For One ich przygoda dobiegnie końca. Towarzyszy grupie rozwijających się, młodych bohaterów, którzy będą chcieli skupić się na swoich karierach. A po co kontynuować wędrówkę, która nie ma celu jeśli mają ważniejsze rzeczy do roboty? Przecież sama miała dużo do załatwienia. Lecznica nie mogła zostać bez opieki, kiedy Recovery Girl stawała się coraz starsza. Ktoś musiał pomagać ludziom w mieście.

'Ale jak będę mogła patrzeć w przyszłość bez nikogo obok mnie?'

Parę miesięcy temu mogłaby umrzeć ze szczęścia na wieść o powrocie do domu i wróceniu do spokojnego życia. Jednak teraz, po poznaniu tych niesamowitych postaci, nie chciała żeby cokolwiek się zakończyło. Może jest to samolubne, a nawet dziecinne, ale wizja jej życia bez tej kolorowej gromadki nie była przyjemna. W ogóle.

„Wiesz, tak naprawdę zawdzięczam Lidze Złoczeńców poznanie was wszystkich, nie ważne jak absurdalnie to brzmi. Gdyby się nie pojawili, nie mogłabym stać tu i teraz, mogąc nazywać cię moim przyjacielem." Wyprostowała się, jedną ręką przeczesując (h/c) loki na głowie by skupić swoje spojrzenia na czerwonookim chłopaku. „Nie odpuszczę wam tak łatwo, zerwanie kontaktu po tym wszystkim co przeszliśmy nie byłoby męskie!"

„Miałem nadzieję, że też tak uważasz, (L/N)!" Nic nie mogło opisać radości zielarki, gdy na twarzy jej towarzysza zawitał szczery, pogodny uśmiech. Ten, który potrafił rozświetlić nawet najgorszy mrok wokół.

„Oi, jeśli wpadniesz do wody z chęcią popatrzę jak się topisz, przeklęta kobieto." (Y/N) przewróciła oczami słysząc za sobą znajomy, męski głos. Jedynie jasnowłosy był w stanie przywitać ją tak 'cudowną' wiązanką słów.

„Bakugō, mówienie takich rzeczy do kobiety nie jest bohaterskie!" Blondyn przewrócił oczami na słowa swojego smoczego znajomego, kompletnie ignorując jego upomnienie. „Ech... Pójdę sprawdzić co u reszty. Jeśli będzie coś robił, głośno krzycz!"

„HUH?! CHCESZ ZDECHNĄĆ PIEPRZONY JASZCZURZE!?" Bitewne okrzyki Katsuki'ego zwróciły uwagę lekko przerażonej załogi statku, jednak po szybkiej reakcji (h/c) włosej wrócili do swoich zajęć. „Tch."

„Zachowuj się! Musimy docenić taką przysługę od króla! Mało kto od tak udziela pomocy takich wymiarów." Skarciła swojego znajomego, ponownie wracając do obserwacji delikatnie wzburzonej wody. Ku zdziwieniu zielarki nie otrzymała w odpowiedzi kolejnej dawki wrzasku, a jedynie poirytowanego chłopaka opierającego się plecami o burtę tuż obok niej. „Nie zostanę nazwana przeklętą za naruszanie twojej godności?"

„Bardzo śmieszne." Warknął w odpowiedzi, krzyżując ręce na wytatuowanym torsie. „Może wyjaśnisz czemu wyglądasz jakby ktoś zmiażdżył te twoje cholerne ziółka?"

Zamrugała kilkukrotnie, próbując przetworzyć informacje dopływające do jej mózgu. TEN Katsuki Bakugō, który nie liczył się z nikim na swojej drodze, uważając ich za zbędny balast, właśnie pyta o zepsute samopoczucie swojej znajomej?

„Jeśli się nie mylę, właśnie przeżywasz rozwój postaci, Bakugō!" Zielarka zaśmiała się pod nosem na widok pulsującej na jego czole żyłki irytacji, jednak postanowiła dłużej nie trzymać go w niepewności. „Mam złe przeczucia, Katsuki. Tak jak wtedy, przed porwaniem. Coś nie gra w tym wszystkim."

„Oczywiście, że nie! Ten laluś nie odpowiedział na pieprzony list, a wysłał statek." Odburknął, kierując swoje spojrzenie na prawie bezchmurne niebo, przecinane przez nieliczne białe kłębuszki niczym z waty. „Ale wolisz siedzieć na miejscu, kiedy ten zniekształcony dziwak znowu mobilizuje swoją gromadkę nieudaczników? To jedyne co możemy zrobić."

„Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu... Nie chciałabym znowu przeżyć czegoś takiego..." Intensywne, czerwone tęczówki kątem oka obserwowały spokojną ekspresję dziewczyny obok gdy wyprostowała swoje plecy, wciąż nie odrywając wzroku od horyzontu przed nimi. „Dopiero po czasie zaczynam rozumieć co mogło się stać. Mogliśmy tam zginąć, od tak. Bez szansy na obronę, na zrobienie czegokolwiek. Nie mogłabym znieść myśli, że przeze mnie stałaby ci się krzywda, Katsuki..."

Wzrok jasnowłosego znacząco złagodniał, gdy wpatrywał się w skonfundowane oblicze zielarki. Te wszystkie emocje, które dusiła w środku musiały powoli przyćmiewać jej myślenie. Po mimo tego co spotkało ją po drodze, nadal była tą samą (Y/N). Która nie umiała trzymać języka za zębami, prowokowała innych, a co ważniejsze przyciągała poważne kłopoty. Udało mu się usłyszeć fragment rozmowy dziewczyny z All Might'em, wyłapał z niej tylko krótki urywek o jej mocy. O tym, że All For One może chcieć wykorzystać ją do złych celów jeśli nie powstrzymają w porę jego działań. Sam Bakugō nie miał pojęcia co tak właściwie stało się podczas tamtego pojedynku. Jaka moc mogła doprowadzić do jej śmierci przy jednym użyciu?

„Hę!? Lekceważysz mnie? Nie potrzebuję ochrony, sam daję sobie radę!" Odpowiedział, jak zwykle unosząc się swoją dumą, której do tej pory nie umiał opanować.

„Nie o to mi chodziło! Nie rozumiesz-„

„Jedyną osobą, która nic nie rozumie jesteś ty, kobieto. Nie dopuszczę, żeby taka sytuacja kiedykolwiek miała miejsce. Tylko idiota popełnia te same błędy dwa razy. Dlatego przestań nad tym kontemplować do cholery...!" Kliknął językiem w poirytowaniu, odpinając od jednego ze swoich naszyjników czerwony gwizdek by zawiesić go na drobnym sznurku. „Jeśli znowu jakiś pieprzony słabeusz go rozbije, nie dostaniesz kolejnego, jasne brzydulo!?"

Stanowczym ruchem nałożył amulet na szyję dziewczyny, z uwagą notując jak ta przygląda się dziwnie znajomemu kawałkowi biżuterii dumnie zwisającym na jej karku. Uniosła go do góry by móc dokładnie go zbadać.

„Mam małe déjà vu... Tym razem do tego nie dopuszczę, obiecuję." Westchnął ciężko, mając nadzieję, że jej obietnica tym razem dojdzie do skutku.

„Nie masz innego wyjścia, brzydulo."

Przyjemne ciarki pojawiły się na jego plecach, gdy filigranowa dłoń zielarki dotknęła jednego z wytatuowanych ramion. Wreszcie uśmiechała się do niego szczerze, nie próbując przykryć swojego zdenerwowania oraz niepokoju. Przynajmniej na moment mógł napawać się jej radosną ekspresją, odciągniętą od wszelakich nieprzyjemności. Z trudem powstrzymywał swoje wewnętrzne pragnienia by nie wystraszyć tej niewinnej dziewczyny, jednak od czasu tego pamiętnego momentu w lesie, gdy pozwoliła temu mieszańcowi skraść pocałunek z jej ust... Do tego potem zachowywali się jakby zupełnie nic się nie wydarzyło! Przecież... Sam robił dokładnie to samo. Posuwał się o krok za daleko by potem mieć nadzieję, że zielarka nie zacznie go unikać lub wystraszy się jego działań. Ale jak zabierze ją dla siebie, kiedy nie będzie miała pojęcia o jego prawdziwych intencjach? Spoglądając na jej sylwetkę, kliknął językiem w niezadowoleniu na tyle cicho by nie zwrócić tym uwagi dziewczyny obok.

'Wreszcie musze zabrać się do tego na poważnie.'

------------------------------------------------

Grupa bohaterów spędzała większość swojego czasu na przesiadywaniu pod pokładem grając w karty lub czytając książki. Kto by się spodziewał, że młoda wiedźma okaże się mistrzynią hazardu? Na pewno nie Iida, który niestety przegrał już kilkanaście rund z rzędu, nadal nie mogąc rozgryźć taktyki szatynki. Reszta zawodników w ciszy podśmiewała się ze zdesperowanego ciemnowłosego rycerza, w spokoju bawiąc się grą.

„Przepraszam..." Do pomieszczenia weszła kobieta w średnim wieku. W rękach niosła drewnianą tacę, na której leżały ułożone na stosie naczynia do picia oraz karafka nieznanej, błyszczącej cieczy. „Przyniosłam coś do picia, Król powiedział, że to ulubiony napój panny (L/N)."

Zdziwiona zielarka przytaknęła w ciszy, dziękując kobiecie, która rozlała napój do naczyń podając każdemu z bohaterów by po chwili wyjść z pomieszczenia. Racja, zanim odjechała przeprowadzała z młodym królem dyskusję o ich ulubionych rzeczach. Nie sądziła, że zapamięta coś tak drobnego jak jej ulubiony napitek. W końcu to błahostka. Niewiele myśląc przyłożyła naczynie do ust, delektując się bliskim jej smakiem. Śladem za nią podążył każdy z grupy, od razu wypijając do dna zawartość swoich kubków, a przynajmniej na to wyglądało.

„Ciekawe jak długo potrwa podróż... Stolica musi być ogromna, prawda?" Zapytała rozmarzona Uraraka, poprawiając charakterystyczny różowy kapelusz na swojej głowie.

„Mhm! Do tego jest tam wszystko czego chcesz! Tak naprawdę można spędzić całe życie nie wychylając się zza murów miasta!" Odpowiedział młody szlachcic, poprawiając czarne oprawki na swoim nosie. „Jednak sam cesarz rzadko zaprasza kogoś osobiście, to niesamowite, że to nas wybrał!"

„Racja, tylko szkoda, że ma to związek z następnym krokiem w działaniu przeciw Lidzę Złoczyńców, kero." (Y/N) przytaknęła na słowa zielonowłosej towarzyszki, która skupiała się na tali kart przed jej ciemnymi oczami. Uśmiechnęła się lekko, kładąc na środku kombinację z największą ilością punktów. „Wygrałam, ribbit!"

„Jak to możliwe!?"

Beztroskie chwile przerwało nagłe uderzenie przez które wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu bohaterowie spadli ze swoich dotychczasowych miejsc. Roztrzęsiona (h/c) włosa podniosła się z podłogi, poprawiając swoje roztrzepane ubranie.

'Nikt nie mówił nic o postoju...!'

To ściskające uczucie w żołądku powoli doprowadzało ją do szału. To wszystko nie zapowiadało się dobrze. Instynktownie ukryła czerwony gwizdek pod swoją koszulą, mając nadzieję, że tym razem go nie straci. Jakby na znak w drzwiach pojawiła się ta sama kobieta, która wcześniej podała im napój.

„Bardzo przepraszamy za niedogodności, ale musimy zabrać panienkę (Y/N) na ląd." Wyjaśniła, zachowując przy tym pełną powagę, jakby w ogóle nie mówiła nic niedorzecznego.

„H-huh? Dlaczego tylko (L/N)? C-co się z nią stanie?" Midoriya zmarszczył brwi wyczuwając nieuchronny konflikt.

„Zostanie osądzona za swoje występki przez samego króla. Wy odpłyniecie prosto do stolicy, pozwalając rozprawie spokojnie przebiec."

„O czym pieprzysz, starucho!? Jakie 'występki'!?" Jasnowłosy chłopak wraz z resztą grupy stanęli przed zszokowaną (e/c) oką, która nie była w stanie zrozumieć co właściwie się dzieje. „Lepiej żeby to był tylko cholerny żart!"

„Ucisz się." Momentalnie wszyscy upadli na podłogę nie mogąc poruszyć nawet małym palcem. Między sparaliżowanymi sylwetkami swoich przyjaciół stała przerażona (L/N), próbując znaleźć rozwiązanie z trudnej sytuacji. „To sprawa między Królestwem, a panienką (Y/N). Została oskarżona o kradzież indywidualności, musi ponieść konsekwencję."

„K-kradzież...?" Wymamrotała cicho otrzymując przytaknięcie od kobiety naprzeciwko. „P-przecież ja nie..."

„Jeśli poddasz się uczciwemu osądzeniu bez żadnych sprzeczek i przekrętów, twoim przyjaciołom nie stanie się krzywda i bez problemu dotrą do celu podróży. Chyba nie chciałabyś być dla nich tak wielkim obciążeniem, w końcu mają ważną misję."

Słowa kobiety rozrywały na strzępy resztki zdrowego rozsądku zielarki. Nie miała pojęcia co takiego mogła zrobić by zostać osądzoną o taki czyn. Kiedy miała to zrobić? Jak? Jednak widok jej przyjaciół walczących z silnym urokiem był jeszcze gorszy. Przełknęła stojące w jej gardle powietrze, zbierając się na odwagę by podążyć za kobietą, posyłając swoim przyjaciołom ostatnie spojrzenie.

„Wszystko będzie dobrze, musicie płynąć... Poradzę sobie." Wyszeptała nim drzwi zamknęły się tuż przed jej twarzą. „Nic im nie będzie...?"

„Paraliż będzie się utrzymywał przez następne 8 godzin, wystarczająco długo by odpłynęli na tyle daleko aby nie móc wrócić. Nie ma żadnych skutków ubocznych, co najwyżej trochę zdrętwieją im mięśnie." Odparła bezwiednie jej porywaczka, prowadząc zielarkę na główny pokład z którego roztaczał się egzotyczny widok. Od razu rozpoznała znajomy port, pomimo jego nocnego krajobrazu.

„Dlaczego ja nie jestem sparaliżowana...?" Nie mogła powstrzymać ciekawskiego pytania, wyślizgującego się z pomiędzy jej warg.

„Moja indywidualność pozwala mi na sparaliżowanie kilku osób na raz na znaczący okres czasu, o ile wypiją coś przygotowanego przeze mnie. Na szczęście mogę decydować kogo ma dotknąć, a kogo nie."

W innej sytuacji przysłuchiwałaby się temu z nieukrywaną ciekawością, może nawet dopytywała o inne aspekty tej mocy. Jednak teraz nie mogła myśleć o niczym innym niż swojej domniemanej winie. Od razu po zejściu z pokładu jej nadgarstki zostały związane kawałkiem grubej liny na tyle ciasno by nie mogła w żadnym wypadku wydostać się z uwięzi. W ciszy postępowała z każdą wydaną instrukcją, w obawie, że jeden zły ruch może przysporzyć kłopotów jej przyjaciołom. Co jeśli coś im zrobią? Jeśli nie dotrzymają obietnicy? Co jeśli wszystko pójdzie na marne? Przecież tu nie chodzi tylko o nią, teraz najważniejszą misją jest powstrzymanie All For One. All Might nie jest w stanie walczyć, dlatego bezbronni ludzie będą skazani na pewną śmierć. A wszystko przez nią.

Z nieukrywaną rozpaczą obserwowała jak okręt odbija od brzegu, powoli odpływając w dalszą podróż. W tym samym czasie została usadzona na koniu jednego ze strażników kierując się na nieuniknione spotkanie w tak przyjaznym jej niegdyś miejscy. Urocze budynki, które kiedyś podziwiała, skąpane w mroku nocy wydawały się chłodne i przerażające. A uspokajająca cisza na dworze zamieniła się w napięte oczekiwanie na to co będzie.

„Mówiłam, obcokrajowcy to same kłopoty!"

„Na jej miejscu zakryłabym twarz ze wstydu!"

„Udawać pomocną duszyczkę tylko po to, żeby wbić nóż w plecy! Trzeba mieć tupet!"

Oburzone głosy pokojówek docierały do jej uszu. Co takiego zrobiła? Przecież chciała tylko pomóc! Pociągnęła nosem próbując powstrzymać łzy w kącikach oczu przed spłynięciem po zaczerwienionych policzkach. Jak te osoby, które wcześniej dosłownie nienawidziły swojego władcy za to nad czym nie miał żadnej kontroli, mogły od tak stać się jego najwierniejszymi wyznawczyniami! Czerpiąc na cudzym nieszczęściu, niedopowiedzeniach i fałszywych osądach. Kto może być tak podły?

„Czy to nie...?"

„O Boże! To kolczyk królowej!"

„Toż to okropne!"

Zimne korytarze, wypełnione luksusowymi meblami czy arcydziełami, były tak puste. Wręcz oziębłe. Jak ktoś mógł zachować zdrowe zmysły przebywając między marmurowymi kolumnami i portretami dawno zmarłych osób. Potykając się o swoje stopy, zielarka wreszcie dotarła do celu. Sala tronowa. Ogromne drzwi przez, które przeszła zamknęły się uniemożliwiając ciekawskim pokojówkom zajrzenie do środka. (h/c) została postawiona przed ogromnym tronem niczym zwierzę wydane na rzeź. Jednak jedyne co ją niepokoiło to znudzone spojrzenie, tak przyjaznych niegdyś oczu naprzeciw niej.

„(L/N) (Y/N)."

Głos Shinsō rozbrzmiewał obijając się echem o bogato ozdobione ściany. Sposób w jaki wypowiedział jej imię był tak nieprzyjemny, że ciarki mimowolnie przebiegły wzdłuż pleców zielarki. Widzenie go w takim stanie rozrywało ją od środka. Był tak znudzony, obojętny, bezwzględny... Choć w głębi zamglonych fioletowych tęczówek dostrzegła odrobinę smutku i współczucia. Miała nadzieję, że to wszystko to tylko głupi żart, czy nawet koszmar, który zaraz się zakończy.

„Dostałaś się do pałacu w trakcie wewnętrznego kryzysu. Wykorzystałaś to by wkupić się w łaski, a następnie uciec bez przyznania się do popełnionego czynu."

Nie mogła w to uwierzyć. Nawet Hitoshi ma ją za winną. Powoli nagromadzone łzy w kącikach jej oczy zaczęły spływać wzdłuż twarzy dziewczyny by spotkać się z kamienną posadzką. Okropne uczucie ściskało jej żołądek, nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Surowy fioletowowłosy nie okazywał ani odrobiny emocji, nie zwracając uwagi na opłakany stan, niegdyś tak bliskiej mu przyjaciółki.

„Pozbawiłaś Kapitan Straży jej indywidualność, przez co doprowadziłaś ją do skraju życia i śmierci. Naraziłaś nas na niebezpieczeństwo, zakpiłaś z naszych dobrych intencji i zdradziłaś zaufanie władcy."

„C-co...? Gdzie jest?! C-czy mo-"

„Wystarczy. To nie jest teraz twoje zmartwienie."

Od kiedy same słowa potrafiły tak bardzo boleć? Patrząc na młodą lekarkę z trudem powstrzymywał się przed spuszczeniem swojego wzroku, odesłaniem jej z powrotem, uspokojeniem jej drżącej sylwetki. Chciałby móc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Szok na twarzy dziewczyny, gdy przerwał jej wypowiedź sprawiał mu ogromny ból. Upadła na kolana, nie mogąc wypowiedzieć nawet słowa. Liczył na to, że zacznie się bronić, że wstanie i zaprzeczy temu wszystkiemu. Ale zielarka wpatrywała się w podłogę, kręcąc głową. Po raz kolejny krzywdzi bliską mu osobę. Hitoshi skupił swoje spojrzenie na fioletowej ozdobie.

'Spełniłaś obietnicę, (Y/N).'

Ten gorzki smak nie mógł opuścić jego ust od kiedy dowiedział się o domniemanej zdradzie dziewczyny. Im więcej słuchał, tym bardziej realne stawały się jej pobudki. Chciał wierzyć, że to wszystko kłamstwo, że wcale nie jest winna zniknięciu czyjegoś daru. Pragnął jak najszybciej to wyjaśnić, jednak członkowie szlachty naciskali na przeprowadzenie wyroku. Od razu zakładali ją za winną. A teraz kiedy jest tak rozbita, bezradna... Nie jest w stanie się obronić. Nie może zrobić nic. Zgodziła się na przybycie by ratować swoich przyjaciół, więc czemu zdradziła jego? Jakim cudem tamta grupa była dla niej ważniejsza? Nie wystarczyło, że zostawiła go tutaj samego by do nich wrócić? Dlaczego nie mogła traktować go tak samo? Jedyne czego chciał to bliska osoba, która nie będzie mieć go za złoczyńcę... Czy to zbyt wiele?

„Posunęłaś się do okropnej rzeczy, pozbawienia kogoś mocy. Czy jesteś w stanie wytłumaczyć swoje działanie?"

„W-wtedy nie miałam jeszcze pojęcia o tej mocy! Dowiedziałam się o tym dopiero niedawno, przysięgam! Nigdy w życiu nie mogłabym tego zrobić!"

„Jesteś w stanie zwrócić jej dar?"

Na Sali zapadła cisza. Jedynym co ją przerywało były ciche pociągnięcia nosem (h/c) włosej dziewczyny na środku pokoju. Po chwili ukłoniła się najniżej jak potrafiła, wlepiając swoje zaczerwienione oczy w marmurowa podłogę.

„N-nie. Obawiam się, ż-że moja moc potrafi usunąć na stałe inne i-indywidualności."

Towarzyszący temu szlachcice podnieśli się w oburzeniu, słysząc odpowiedź oskarżonej. Od razu dostrzegli, że jej niefortunna umiejętność może zagrażać dobrym interesom każdego człowieka.

„Skoro tak, nie mam innego wyjścia." Wśród wysokich ścian rozbrzmiewał cichy stukot podeszw o podłogę, które powoli zbliżały się do zielarki. Jednym płynnym ruchem pozbawił ją cennej ozdoby sprawiając, że spojrzała na niego ze zdziwieniem. „Okaleczyłaś niewinną osobę, prawie doprowadzając do tragedii. Zdradziłaś zaufanie władcy narażając go na niebezpieczeństwo. Zostaniesz w lochach do końca życia, (L/N) (Y/N)."

W ułamku sekundy zdezorientowane, bezwiedne ciało (e/c) okiej zostało podniesione do góry by następnie skierować się w stronę podziemnego więzienia. Młody władca w ciszy obserwował niezmienną ekspresję dziewczyny. Nie płakała, nie krzyczała, nie wyrywała się. Ona była przerażona. To bolesne uczucie wzrosło do swojego limitu, gdy spojrzał na fioletowy kolczyk w swojej dłoni. Skoro była winna, dlaczego jego serce nie chciało tego zaakceptować? Czemu pragnął za nią pobiec i zamknąć w szczelnym uścisku znajomą sylwetkę? Jak mógł... Zakochać się akurat w niej?

'Pamietaj, Hitoshi. Jeśli kiedyś będziesz musiał wybrać między swoim szczęściem, a szczęściem ludu... Musisz być dobrym władcą i pomóc swoim podwładnym.'

Przecież postępuje właściwie. Ta indywidualność jest niebezpieczna, potrafi usunąć czyjś dar! Musi być pod stałą kontrolą. A jednak... Coś było nie tak. Czegoś brakowało. A może to ta znajoma niegdyś pustka, która ponownie go opanowała. Zapomniał, że szczęśliwe zakończenie nie tyczy się jego.

------------------------------------------------

Zimne, wilgotne i ciemne pomieszczenie nie było najprzyjemniejszym miejscem do spędzanie reszty swojego życia. Mimo tego (h/c) włosa zdawała się nie mieć wyboru. Cały szok powoli mijał, ustępując miejsca realizacji sytuacji. Teraz nie może nic zrobić. Została skazana za coś na co nie miała wpływu. Za coś o czym nie miała pojęcia.

'Coś co zrobiłam by uratować mu życie.'

Jego oschłe słowa, pozbawione jakiejkolwiek troski czy ogólnie emocji. Zapomniała, że ten chłopak jest władcą dobrze prosperującego królestwa. Bezwzględny, dbający tylko o dobro swojego kraju. Dlaczego postawił ją w takiej sytuacji? Czy nie mogli porozmawiać normalnie? Czemu wplątał w to jej przyjaciół? Nie wierzył, że pojawi się tutaj bez szantażu? Jak mógł tak bardzo w nią zwątpić?

'Shinsō, przecież mieliśmy być przyjaciółmi... To wszystko moja wina.'

Gdyby tamtej nocy nie użyczyła siły od Kapitan, może teraz nie doszłoby do tego. Co jeśli przez to, ta przyjazna kobieta właśnie umierała w cierpieniach? Nikt nie jest w stanie jej pomóc tak dobrze jak ona. Jeśli jest na skraju życia i śmierci, zwykłe metody nie pomogą. Po raz kolejny przysparzała tylko kłopotów. Krzywdzi wszystkich wokół swoją mocą... Czy tak czuła się jej matka w oczekiwaniu na wyrok? Poczucie winy oraz niesprawiedliwości przyćmiewało strach i rozpacz. Zielarka westchnęła ciężko ukrywając swoja zapłakaną twarz w dłoniach.

„Oi, przeklęta kobieto. Sprężaj się!"

Gwałtownie obróciła głowę w stronę drewnianych drzwi od swojej celi. Za małą szczeliną z kratami widniała znajoma twarz jej przyjaciela, który bez trudu otworzył wrota pękiem kluczy.

„Im szybciej tym lepiej-„

Gdy tylko drzwi stanęły otworem, zielarka rzuciła się na jasnowłosego. Na początku miał zamiar odsunąć ją od siebie, ale po zobaczeniu w jak opłakanym jest stanie oraz jak bardzo drżą jej ręce nie mógł tego zrobić. Gdyby tylko wiedziała jak wielką odczuwał ulgę trzymając ją w swoich ramionach. Po raz kolejny ktoś prawie zabrał mu ją z przed nosa, a do tego w ciągu kilku godzin doprowadził ją do takiego stanu.

„J-jakim cudem, Bakugō...? Przecież t-ty też byłeś sparaliżowany..!" Zacisnęła swoje dłonie na krwistym materiale jego peleryny, kiedy próbowała uspokoić galopujące od adrenaliny bicie swojego serca. Katsuki tu był, już wszystko będzie dobrze.

„Tch, nie jestem tak głupi jak wy. Z resztą nie lubię tego ścierwa. Powinnaś wiedzieć na czym polega improwizacja." Wyjaśnił, otrzymując w odpowiedzi zdziwione spojrzenie młodej zielarki. Zmarszczył brwi widząc jej zapłakane oczy, wycierając kciukiem wciąż spływające łzy. „Zabieram cię stąd, natychmiast. Nie wiem co ten gnojek zrobił, ale nie ujdzie mu to płazem."

Uciec? Ale co z resztą? W końcu są na statku, w każdej chwili może stać im się krzywda! (h/c) włosa nie byłaby w stanie wybaczyć sobie kolejnej skrzywdzonej przez nią osoby. Do tego nie mogła opuścić tego miejsca w taki sposób. Traktowała Hitoshi'ego jak swojego przyjaciela, nie chciała utwierdzać go w błędnym założeniu o swojej zdradzie. Robił wszystko co uważał za stosowne, nawet jeśli czuła się skrzywdzona przez jego zachowanie, chciała udowodnić mu swoją niewinność.

„Nie mogę stąd odejść, jeszcze nie."

„O czym ty pieprzysz!? Już nabawiłaś się syndromu sztokholmskiego!? Przecież to cholerne więzienie, idiotko!" Szkarłatne tęczówki pokazywały jak wiele złości i desperacji buzuje w chłopaku przed nią. Jeden zły ruch i znowu może ją stracić. Jak mogła w ogóle rozważać pozostanie tutaj!? „Kompletnie cię powaliło!"

„Posłuchaj mnie, Katsuki!" Podniosła swój ton głosu, chcąc zmusić go do skupienia się. „Mam plan, w którym musisz mi pomóc. Nie mogę zostawić tego miejsca w tym stanie, nie jestem w stanie zostawić Hitoshi'ego z myślą, że uważa mnie za zdrajczynie."

'Czemu tak bardzo ci na nim zależy?'

Chciał na nią nawrzeszczeć, przerzucić sobie przez ramię i opuścić to przeklęte miejsce. Jak mogła być tak lekkomyślna!? Jak może tak bardzo ryzykować dla tego pożal się boże króla? Co takiego zrobił!? To Katsuki zawsze jest obok, to on jej pomaga, tylko on zasługuje na takie miejsce w sercu dziewczyny. Zacisnął zęby na samą myśl o swoim rywalu, który tak bardzo skrzywdził zielarkę.

„Proszę, muszę to zrobić!" Ale ten błagalny ton jej głosu. Może i nienawidził tego lalusia, ale bardziej zależało mu na (Y/N). I zrobi wszystko by ją uszczęśliwić.

„Mów i nie narzekaj jak coś się nie uda."

Natychmiast przystąpiła do tłumaczenia swojego planu. Oczywiście wszystkie ewentualne wady zostały natychmiast skorygowane przez agresywnego blondyna, ale w ostateczności zaakceptował wersję z największą szansą powodzenia. W duchu dziękowali Bogu, że nikt nie zajrzał do celi. Pewnie nie sądzą, że dziewczyna jej pokroju jest w stanie uciec. Dwójka bohaterów skierowała się do wnętrza pałacu, unikając wszelkiego kontaktu z obsługą posiadłości.

„Tyle wody wystarczy? Musze zanieść to do pokoju Kapitan."

„Będzie w sam raz!"

Podążając za jedną z pokojówek, ukrywali się w ogromnych pomieszczeniach. (e/c) oka dziękowała w duchu za tak wiele zbędnych mebli oraz marmurowych kolumn ułatwiających kamuflaż. Po kilku minutach drogi dotarli do białych drzwi jednej z sypialni. Poczekali na wyjście pokojówki nim wśliznęli się do środka pomieszczenia. Na łóżku leżała znajoma dla dziewczyny postać. Twarz kobiety malowała się w ogromnym grymasie spowodowanym gorączką.

„Jesteś pewna, że to zadziała, przeklęta kobieto?" Jasnowłosy stanął przy drzwiach wypatrując kogoś przechodzącego obok pomieszczenia.

„Mam taką nadzieję... Jeśli się nie uda, użyjemy plany B." Odparła spinając swoje (h/c) włosy by nie przeszkadzały w pracy przy pacjentce. 

YO TU ROZDZIALIK KOCHANI!

'Czemu tak wcześnie, Yuru?' - Ah, cóż, odpowiedź na to pytanie jest prosta. Jako iż rok szkolny, zbliża się nieubłaganie, postanowiłam, że co tydzień będę wstawiać jeden rozdział! Czyli w następny wtorek spodziewajcie się kolejnego rozdziału!

Chcę wam jakoś umilić to oczekiwanie! 

Według moich obliczeń ostatni rozdział fabuły pojawi się tydzień przed zakończeniem roku szkolnego. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, będę miała dla was kolejną niespodziankę!

Jak już część z was wie, mam też Twitter! Zapraszam serdecznie - @yuwugina

=======================

INFORMACYJNA YURU:

W sumie ostatnio dostaje trochę wiadomości od osób, które chcą abym doradziła im z ich książkami. Nie jestem jakimś specem i rzadka zdarza mi się promować książki osób, z którymi rozmawiałam prawdę mówiąc. 

Jeśli ktoś z was chciałby posłuchać mojej rady, śmiało zapraszam, postaram się zawsze odpowiedzieć i pomóc! 

=======================

Najlepszy kometarz poprzedniej cześci jest niezwykle godny swojego miejsca, a należy do...

_Agent_G_


Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że chciało ci się to rozpisywać! Jednak nie zmienia to tego, iż jestem także w szoku jak rzeczywiście udało ci się ująć typy relacji jakie chciałam stworzyć. Może miałabym obiekcję w kilku drobnych miejscach, ale mimo tego jestem Z-A-C-H-W-Y-C-O-N-A!

Mam nadzieję, że się podobało!

~Yurugina ʕ•ᴥ•ʔ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro