11.|| Urodzony do bycia złoczyńcą.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Muzyka: ★Nightcore - Ocean Eyes {Billie Eilish (Young Bombs Remix)}

Kanał na YouTube: TONightCore™

Link: https://youtu.be/bs06D1nrbOE

-------------------------------

CZĘŚĆ DODANA DNIA: 26.01.2019

Grupa razem z dwójką nowych towarzyszy, w tym ogromnym smokiem ruszyła w stronę miejsca, w którym miało odbyć się tajemnicze szkolenie. Przez większość czasu podróżowali gęstymi lasami lub opuszczonymi ścieżkami, dlatego ukrycie wielkiego jaszczura nie było specjalnym problemem, jednak jedyną drogą dostania się do tamtego miejsca na czas było przepłynięcie wzdłuż długiej rzeki, a by to zrobić musieli dostać się do portowego miasta.

„Nie możemy zostawić Kirishimy, przecież to nasz kompan!" Zaprotestowała (h/c) włosa, przytulając się do pyska mitycznego stworzenia. Jej towarzysze spojrzeli po sobie by następnie spojrzeć na klnącego pod nosem blondyna.

„Kacchan, nie powiedziałeś jej tego?" Zapytał zielonowłosy, zwracając tym uwagę młodej zielarki.

„A po cholerę było jej to potrzebne, hę!?" Odwarczał szkarłatnooki, krzyżując swoje ręce na torsie.

„O czym wy mówicie...?" (Y/N) przekrzywiła głowę w bok, czując jak w magiczny sposób z jej uścisku znika masywny pysk zwierzęcia by zostać zastąpiony mniejszym 'stworkiem'. „Huh...?"

„To nie męskie z mojej strony! Nie powiedziałem ci jeszcze, że jestem człowiekiem, który przybiera smoczą formę!" Oznajmił chłopak, który teraz był w uścisku dziewczyny.

„... HĘ!?" Natychmiast odsunęła się od chłopaka, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Zaczęła dokładnie się mu przyglądać, bawiąc się przy tym jego policzkami. „Mogliście wspomnieć coś wcześniej! Dlaczego zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia?!"

„Nie było dobrej okazji, (L/N)-chan." Odpowiedział czerwonowłosy, brzmiąc odrobinę niewyraźnie przez uścisk na jego policzkach.

Lekarka spojrzała na niego dokładniej. Jego karmazynowe włosy dosłownie stały na jego głowie, przypominając jej swego rodzaju kolce, które od razu skojarzyła z łuskami grzbietowymi jego smoczej formy. Jego twarz zdobił ogromny uśmiech ukazujący ostre zęby, a w czerwonych oczach dostrzegła iskierki czystej radości. Nie nosił koszulki, a jedyną osłoną jego torsu był ciemnoczerwony szal owinięty wokół jego szyi i skórzana kamizelka w szarym odcieniu. Jego nadgarstki okrywały skórzane ochraniacze z drobnymi ćwiekami. Do tego nosił zwyczajne spodnie w kolorze podobnym do kamizelki przepasane tym samym materiałem, który nosił na szyi. Jego strój wykańczały skórzane buty do kolan zrobione w tym samym stylu co karwasze.

„Teraz możemy spokojnie iść do miasta! A potem na obóz! Reszta musi już na nasz czekać!" Oznajmił Kirishima, owijając jedno ramię wokół szyi rozzłoszczonego Bakugō.

Reszta drużyny tylko lekko rozbawionym wzrokiem obserwowała sprzeczkę dwójki przyjaciół, brzmiącą jak stara małżeńska kłótnia, by następnie ruszyć do miasteczka, które o tej porze tętniło życiem.

„Myślę, że najlepiej będzie jeśli się rozdzielimy. Tak szybciej znajdziemy przewoźnika." Oznajmił Midoriya, dokładnie przyglądając się portowi.

„Przepraszam, Izuku?" (e/c)oka nieśmiało podniosłą rękę, powodując że ciepłe spojrzenie zielonych tęczówek skierowało się na jej sylwetkę. „Nie chciałabym przeszkadzać w twoim planie, ale czy mogłabym wybrać się na targ? Potrzebuję kilku rzeczy do lekarstw, a skoro jesteśmy w mieście mogłabym zrobić zapasy."

„To nie będzie żaden problem, (Y/N). Tylko uważaj na siebie, może ktoś powinien z tobą iść?" Odparł zamyślony, rozważając najlepszą alternatywę wyboru.

„Nie, nie. Miasteczko jest małe i wiem jak dotrzeć na targ i z powrotem. Nie zajmie to dużo czasu i nie ma sensu tak się rozdrabniać." Zielonowłosy przytaknął na jej słowa, choć nadal nie czuł się przekonany co do jej pomysłu. W końcu to zawsze ją dopada największe niebezpieczeństwo.

„Jestem stanowczo przeciw." Oznajmili razem Todoroki oraz Tokoyami, otrzymując w odpowiedzi gromiące spojrzenie od (h/c) włosej. „Zawsze jakoś wplątujesz się w kłopoty nawet gdy jesteśmy obok, to zbyt ryzykowne." Dokończył młody książę.

„Ale wy jesteście uparci..." Westchnęła ciężko, domyślając się, że pomimo sprzeciwów, ktoś i tak czy siak udałby się za nią. Obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę targu. „Teraz albo nigdy!"

„Pójdę za nią." Brązowowłosa wiedźma ruszyła za wzburzoną dziewczyną, próbując wytłumaczyć jej, że to tylko dlatego, że się o nią troszczą.

„Traktujecie mnie jak jajko, nie mam już 5 lat! Poproszę trzy takie, o i pięć z tego gatunku!" (e/c) oka, energicznie kursowała między stoiskami, tłumacząc swojej towarzyszce budującą się w niej frustrację. „Nie, nie ten jest przesuszony, nie będę płacić za taką jakoś! Chodzi mi o zasadę Ochaco, nie uczę się walki by być chowana pod kloszem."

„Naprawdę tylko się martwimy, nie uważamy cię za słabą. Jeśli miałabym być szczera, to powiedziałabym, że podziwiam cię tak jak Deku!" Młoda wiedźma obserwowała jak jej przyjaciółka marszczy brwi, choć nie miała bladego pojęcia czy to z powodu jej słów czy wyglądu specyfiku, który kupowała.

„Bardzo doceniam twoje słowa, ale do mnie przemawiają czyny! A cena za to to czyste zdzierstwo, w sąsiednim mieście było dwa razy tańsze!" I w ten sposób dziewczyna wdała się w zagorzałą kłótnię z właścicielem straganu.

Po gorliwej kłótni i obfitych zakupach obie dziewczyny siadły na schodach przed miejskim ratuszem obserwując błękitną wodę i kolorowe budynki, które ją otaczały. Szatynka spojrzała na (h/c) włosą wgryzając się w swoje jabłko.

„Mam pytanie, (Y/N)..." Zaczęła niepewnie obserwując jak twarz dziewczyny obraca się w jej kierunku. „Skoro już nie musisz uciekać przed tym ustawionym małżeństwem, dlaczego jeszcze nie wróciłaś do domu? Nie zrozum mnie źle! Bardzo się cieszę, że zostałaś, ale po prostu zastanawia mnie dlaczego."

„Bo tylko z wami uda mi się spełnić moje największe marzenie!" Odpowiedziała bez wahania, wgryzając się w swój czerwony owoc.

„Marzenie?" Uraraka przekrzywiła delikatnie głowę, dając (Y/N) do zrozumienia, że nie ma pojęcia o co może chodzić.

„Od zawsze chciałam opuścić wioskę i pomagać ludziom w całej krainie jako objazdowa lekarka! Może nie w takich okolicznościach, chciałam zostać w wiosce do osiągnięcia dojrzałości, ale to był niezły kop do przodu, teraz mogę się spełniać!" Wyjaśniła dokładniej, obgryzając owoc do samego końca.

„To niesamowicie altruistyczne marzenie!" Dodała szatynka, także kończąc swoją przekąskę.

„Mhm, ale muszę mieć trochę swobody aby je spełnić. Na razie skupię się na ćwiczeniu moich umiejętności." Zielarka wstała z kamiennego schodka i ruszyła w stronę miejsca ich spotkania z przyjaciółmi. „Chodźmy, zaraz Iida-kun będzie nam wpajać maniery o byciu na czas na miejscu!"

Obie dziewczyny ruszyły w stronę przystani, jednak w pewnym momencie coś rozproszyło jedną z nich. (e/c) oka zauważyła grupę dostojników stojących obok wejścia do pewnego budynku. Po dokładnym przyjrzeniu się miejscu, zrozumiała, że jest to miejscowy lekarz, który z tego co słyszała wśród ludzi na targu wyjechał z miasta na ślub swojej kuzynki. W głowie dziewczyny od razu pojawiła się myśl o tym, że podróżni mogą szukać pomocy medyka. Przytaknęła sama do siebie i podeszła do grupy nieznajomych.

„(Y/N)...?"

„Przepraszam, szukacie Państwo lekarza?" Grupka składała się z trójki dostojników, dwóch mężczyzn oraz kobiety, którzy nosili jednakowe stroje z fioletowym herbem na torsie.

„Tak, mam pilne polecenia od naszego władcy. Wiesz może gdzie znajdziemy lekarza, jest nam potrzebny natychmiast." Oznajmiła kobieta, w której oczach można było dostrzec desperację oraz nutę strachu.

„Nie mam pojęcia gdzie znajdziecie tego lekarza, ale ja też jestem medykiem. W prawdzie ledwo po ukończeniu szkolenia, ale mam już dużo doświadczenia z różnymi schorzeniami!" Oznajmiła dumnie, przyglądając się niepewnym spojrzeniom grupki.

„(Y/N) co ty robisz? Miałyśmy iść na miejsce spotkania...!" Powiedziała szatynka, która dopiero dobiegła do swojej towarzyszki.

„Za moment pójdziemy, Ochaco. Tylko chwilka." (h/c)włosa uśmiechnęła się uspokajająco, nie zwracając uwagi na niepewny wyraz twarzy młodej wiedźmy.

„Nie jest trochę za młoda? Skąd mamy mieć pewność, że nie zrobi więcej szkody niż pożytku?"

„W tej sytuacji nie mamy innego wyjścia. Albo ona albo możemy czekać na egzekucję kiedy wrócimy z pustymi rękami."

„Król jest w naprawdę złym stanie, ale czy ona da radę do niego dotrzeć?"

„Zawsze lepiej spróbować..."

„Dobrze, jesteś naszą ostatnią nadzieją dziewczyno." Oznajmiła kobieta, która wydawała się być przywódcą całej gromadki. „Nasz władca jest ciężko chory i pilnie potrzebuje medyka, jednak nikt na naszej wyspie nie jest w stanie mu pomóc. Jesteś pewna, że chcesz się tego podjąć? Będziesz musiała popłynąć z nami bez żadnego towarzysza."

„Hę!? To jakieś szaleństwo! (Y/N) nie daj się nabrać. Oni mogą chcieć cię porwać." Chociaż argumenty szatynki były wyjątkowo trafne została uciszona gestem dłoni.

„Dlaczego nie mogę wziąć towarzysza?" Zielarka skierowała pytanie do kapitan drużyny, która po porozumiewawczym skinieniu głową z resztą zespołu odpowiedziała na jej pytanie.

„Stan naszego pana nie jest wynikiem jakiejś choroby, a zamachu, który przeprowadził nasz nadworny medyk. Z tego powodu zamek został zamknięty, ale żaden z naszych medyków nie był w stanie nic zrobić. Dlatego zostaliśmy wysłani na misję przez kanclerza aby znaleźć kogoś bezstronnego w konflikcie, kto mógłby być w stanie uleczyć króla." Wyjaśniła kobieta, obserwując zmianę ekspresji na twarzy dziewczyny. „Nie wiemy czy uda nam się wprowadzić choć jedną osobę, a co dopiero z obstawą. Naprawdę nie mamy złych zamiarów. Możemy się wylegitymować, a jeśli uda ci się go uleczyć otrzymasz tytuł szlachecki, ogromną nagrodę oraz możliwość wstąpienia do rodziny królewskiej!"

„Nagroda nie jest ważna, zrobię to!" (Y/N) odparła prawie bez wahania, słysząc w tle niedowierzenia swojej przyjaciółki. „Będzie dobrze, Ochaco! To kolejny krok by spełnić moje marzenie!"

„To niebezpieczna decyzja! Przecież nikt nie zgodzi się na twój samotny wyjazd." Odpowiedziała szatynka.

„Przekonam ich! Ale najpierw pójdziecie z nami i wylegitymujecie się. Tak się składa, że jest z nami ktoś kto jest w stanie stwierdzić autentyczność tego o czym mówicie."

Kapitan drużyny przytaknęła i razem wyruszyli na miejsce spotkania gdzie reszta towarzyszy czekała z niecierpliwością. Jak przewidziała, po usłyszeniu jej historii spotkała się z przytłaczającym sprzeciwem ze wszystkich możliwych stron. Wtedy poprosiła gości o wylegitymowanie się, a ci ukazali wszystkie dokumenty i herby.

„Faktycznie... To herb rodu, który mieszka na niedalekiej wyspie. Dokumenty też są prawdziwe, ale to nie zmienia faktu, że nie ma mowy o tym, żebyś popłynęła tam sama." Oznajmił młody książę, oddając wszystkie papiery ich właścicielom.

„Będę pod ich ścisłą ochroną! Z resztą wy nie macie na to czasu, w końcu musicie dotrzeć na szkolenie w określonym terminie, każda minuta jest ważna." Dziewczyna nadal nie dawała za wygraną, mocno trzymając się przy swoim.

„Odłączenie się od grupy jest niepotrzebne, jak potem będziesz mogła nas znaleźć, ribbit?" Zapytała Asui-san, nie chcąc zostawiać dziewczyny samej z zupełnie obcymi żołnierzami.

„To będzie ich zapłata. Odwiozą mnie prosto na miejsce spotkania jeśli odpowiednio wypełnię swoje zadanie."

„A jeśli nie wypełnisz?" Zapytał Shōto, krzyżując swoje ręce na torsie.

„Wypełnię. Leczenie to jedyna umiejętność, którą jestem w stanie zaoferować bez wahania, bo wiem, że robię to dobrze. W ten sposób nie będę już musiała mieć opiekunki za każdym razem gdy gdzieś pójdę."

„Ale (Y/N)-chan-„ Midoriyę powstrzymała ręka na jego ramieniu. „Tokoyami...?"

„Jeśli (L/N)-san uważa, że poradzi sobie z tym zadaniem, nie możemy jej przeszkadzać i patrzeć tylko na to jak jest wygodniej dla nas. Ja wierzę, że sobie poradzi." Oznajmił spoglądając zamyślonym spojrzeniem na dziewczynę.

'W końcu marzy o tym, żeby pomagać innym w ten sposób. Jak mógłbym podcinać jej skrzydła?'

„Dziękuję, Tokoyami-kun." Odparła z delikatnym uśmiechem, ciesząc się ze wsparcia chociaż jednego przyjaciela.

„No dobrze, (Y/N)-chan... Ale pamiętaj, że musisz na siebie uważać." Izuku spojrzał na uradowaną dziewczynę po czym westchną ciężko, ignorując wszystkie złe przeczucia, które momentalnie go uderzyły.

„Musimy wyruszać jak najszybciej, statek już czeka."

(Y/N) pożegnała się z całą swoją drużyną i oddała im część wcześniej przygotowanych zapasów medykamentów i opatrunków na wszelki wypadek. Oczywiście nie obyło się bez prób przekonania jej do pozostania w grupie, jednak dziewczyna grzecznie odmówiła i wsiadła na statek z królewskimi flagami, machając swoim towarzyszom na pożegnanie.

„Oi, brzydulo!" Zielarka już miała ochotę wydrzeć się na agresywnego blondyna, jednak po chwili zobaczyła jak ten rzuca jej drobny przedmiot, który z trudem złapała. „Zagwiżdż jeśli jednak stchórzysz!"

„W twoich snach, Bakugō!" Odkrzyknęła, przyglądając się drobnemu gwizdkowi, który prawdopodobnie mógł w każdym momencie powiadomić Kirishimę o nagłej sytuacji. „Do zobaczenia na szkoleniu!"

-------------------------------------

https://youtu.be/ZTX1N9MNu8s

Muzyka: Nightcore - Broken Souls

Kanał na YouTube: TONightCore™

Link: https://youtu.be/ZTX1N9MNu8s

Zielarka z zachwytem obserwowała błękitną wodę uderzającą o drewniany statek. Nigdy wcześniej nie miała szansy podróżować przez bezkresne wody, obserwując niezwykłe odbłyski światła w tafli czystej wody. Z tego co jej powiedziano, podróż miała zakończyć się następnego ranka, więc będzie miała trochę czasu na podziwianie tego widoku.

„Przepraszam, Pani kapitan?" (e/c) oka nieśmiało podeszła do znajomej kobiety, która siedziała na dziobie okrętu, rozglądając się wokół. „Mogłabyś opowiedzieć mi coś o królu?"

„Już zabierasz się do pracy? Chyba się polubimy." Odparła obracając się w stronę dziewczyny. „Nazywa się Shinsō Hitoshi, a do tego jest w twoim wieku."

„I już został władcą!?" Zdziwienie dziewczyny osiągało coraz to nowsze poziomy.

„Dlatego wydaje się być też łatwym celem dla zamachowca. Jest niesamowicie inteligentny, ale nie pozwala się do siebie zbliżyć. Wielu nie podobało się, że objął tron. A ten atak... Został zatruty substancją, której nie znamy w naszej krainie, dlatego wszyscy jesteśmy bezradni. Do tego nie pozwolił zbliżyć się ani jednemu medykowi z naszej krainy."

„Co? Dlaczego?"

„Nasz kraj jest malutki, obejmuje tylko kilka pomniejszych wysepek. Sprawia to, ze nie mamy także ogromnej ilości poddanych, a jednak jesteśmy jedną z potężnych jednostek w całej unii królestw. Wszystko dzięki reformom jakie wprowadził król. Jednak nie każdy jest za zmianami. Wcześniej było u nas pełno szemranych interesów, ustawianych wyborów na przedstawicieli różnych stanowisk, korupcji i innego partactwa. Wszyscy, którzy dopuścili się takich czynów zostali natychmiastowo usunięci ze swoich stanowisk i pozostawieni z niczym, oczywiście, że powstały spiski." Westchnęła ciężko obracając się w kierunku tafli wody. „W każdym gronie może być ktoś kto zechce wykorzystać słaby stan króla i dokończyć zaczęte dzieło. A on, naprawdę troszczy się o poddanych i chce być jak najlepszym władcą. Stara się jak może, jednak ludzie widzą tylko to co chcą."

„Dlatego oddala od siebie wszystkich, którzy mogą mu pomóc?" (Y/N) usiadła obok starszej kobiety obserwując jej zamyśloną ekspresję.

„Zgrywa twardego, ale jednak to młody chłopak. Pomimo swojej inteligencji, nie zawsze jest w stanie stwierdzić czy może zaufać danej osobie. Dlatego nie pozwala się do siebie zbliżyć w żaden z możliwych sposobów. Z tego powodu..." Spojrzała na dziewczynę z uśmiechem, jakby dumnej matki, która ukrywa pod nim wiele przeżyć, niekoniecznie dobrych. „Liczę, że uda ci się do niego dotrzeć. Jesteś jedyną deską ratunku, ale z jakiegoś powodu jestem w stanie stwierdzić czystość twoich zamiarów od razu po spojrzeniu ci w oczy. Nie masz tam żądzy zarobku czy krzty chciwości. Chciałabym aby i król to w tobie dostrzegł, choć to może być dość skomplikowane."

„Postaram się zrobić co w mojej mocy!"

„Miejmy nadzieję, że to wystarczy..."

[TIME SKIP – PRZYJAZD NA WYSPĘ]

Gdy statek zacumował, młodą zielarkę przywitał widok ślicznych domków oraz egzotycznej roślinności, która rosła praktycznie na każdym rogu. Sama przystań była ślicznym budynkiem z ozdobnej cegły w kolorze pastelowej żółci, a na jej ścianie rósł swego rodzaju bluszcz z pięknymi białymi kwiatami. Całe miasteczko miało podobną zabudowę, a na wzgórzu, które górowało nad wioską znajdował się przepiękny zamek z flagą na każdej wieży.

„Czas jechać, panienko." Z rozmyślań wyrwał ją głos kapitan, która wskazała jej skinięciem głowy by podążała za nią. „Pojedziesz ze mną, dobrze?"

„Żaden problem." Z lekką pomocą, zielarka wsiadła na konia i ruszyła z całą karawaną do zamku.

Gdy galopowali przez ulicę miasta, wszyscy schodzili im z drogi przy okazji wiwatując na ich widok. Dziewczyna nie mogła przestać zachwycać się nowa krainą, która wyglądała tak bajecznie oraz egzotycznie. Nigdy wcześniej nie widziała takich gatunków roślin. Po parunastu minutach drogi dotarli pod zamkowe wrota, które otworzyły się prawie natychmiast po ich przybyciu.

„Myślę, że powinnam od razu udać się do króla, żeby sprawdzić jego stan." Oznajmiła (Y/N) zeskakując z konia, po czym poprawiła gwizdek, który zawiesiła na łańcuszku tworząc z niego wisiorek.

„Oczywiście, ale pozwól, że najpierw dam ci małą wskazówkę. Nie odpowiadaj na żadne jego pytania." Powiedziała starsza kobieta wprowadzając dziewczynę do zamku, podróżując między korytarzami. Oczywiście każdy ich krok śledzony był przez ciekawską służbę, która dostrzegła nietypowego przybysza.

„Hę? Przecież wtedy nie będzie miał pojęcia kim jestem! Nie będę miała szans, żeby się do niego zbliżyć!"

„Prawdopodobieństwo i tak jest niskie." Kapitan zatrzymała się przed ogromnymi, mahoniowymi drzwiami, pokazując gestem dłoni na wejście. „To tutaj. Śmiało, jestem ciekawa co z tego wyniknie."

(e/c) oka wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi od razu zamykając je za sobą. Pierwsze co rzuciło się jej w oczy była wielkość pomieszczenia. Było co najmniej dwa razy większe niż cały jej dom! Większość ścian była pokryta biblioteczkami z pięknie oprawionymi księgami. Ogromne okna były zasłonięte ciemnymi zasłonami wpuszczając jedynie odrobinę światła słonecznego. Obok jednego z nich stało masywne biurko pełne idealnie ułożonych stosów dokumentów oraz książek. Na końcu dostrzegła łóżko z wielkim baldachimem i jedwabną pościelą. Stamtąd właśnie, zmęczone fioletowe oczy, przyglądały się każdemu jej ruchowi.

„Kim jesteś?" Zapytał lekko ochrypły głos

„Jestem (Y/N)-„

Tyle wystarczyło by dziewczyna zupełnie straciła panowanie nad swoim ciałem, a z transu wybudziła się dopiero za drzwiami pomieszczenia. Zamrugała kilkukrotnie nie rozumiejąc co mogło się wydarzyć.

„Mówiłam, żebyś nie odpowiadała na jego pytania." Odparła ze śmiechem, kapitan. „Jego indywidualność, brainwashing, pozwala mu kontrolować osobę, która odpowie mu na jakiekolwiek pytanie."

„Niesamowite... Ale mogłaś powiedzieć mi o tym wcześniej! Takie drobne wskazówki bez wyjaśnień, nie za wiele mi pomagają!" Zielarka westchnęła cicho, słysząc bardziej donośny śmiech kobiety. „Czy wiesz może gdzie będę mogła znaleźć zapiski z jego dokumentacji medycznej? Musze wiedzieć czy nie ma uczulenia na jakieś produkty."

„Za mną proszę." Oznajmiła prowadząc ją w głąb majestatycznego pałacu. „To biuro byłego medyka, wszystko jest. Jak skończysz będę czekać pod pokojem króla, wzywaj mnie w każdym momencie."

„Dziękuję..."

(Y/N) weszła do pomieszczenia. Wszędzie panował ład, a wszelkie dokumenty były posegregowane chronologicznie. Na parapecie rosła znajoma jej roślina, rącznik pospolity, który tutaj musiał być traktowany jako coś egzotycznego. Wzięła do ręki grubą księgę z aktami szlachcica po czym zasiadła przy drewnianym biurku w centrum komnaty. Otworzyła księgę i powoli zaczęła zagłębiać się w historię jego leczenia.

'Książe Hitoshi, lat 4.

Zimowe przeziębienie, które zostało zażegnane po kilku dniach bez użycia specjalnych leków. Podawanie ciepłego miodu, aby zapobiec rozwojowi choroby.'

Dziewczyna zmarszczyła brwi. Większość zapisków na początku wygląda w ten sposób, jakim więc cudem ta księga jest taka masywna? Im dalej studiowała tym bardziej przerażona się stawała.

'Książe Hitoshi, lat 8.

Podanie w posiłku trucizny I stopnia z naturalnych składników.
 
Skutek: gorączka, omamy, zaczerwienienia na skórze, intensywny kaszel okazjonalnie z krwią.

Status: Wytworzenie surowicy zajmuje około jednego dnia.Przeżywalność: Organizm jest w stanie wytrzymać tydzień w skrajnych warunkach.'

'Książe Hitoshi, lat 12.

Podanie w winie chemicznej trucizny V stopnia.
 Skutek: gorączka, krwiste wymioty, śpiączka, paraliż.

Status: Wytworzenie odtrutki zajmuje 3 dni. Przeżywalność: Organizm wytrzymuje do 4 dni w skrajnych warunkach.'

Im starszy był, tym gorsze świństwa dostawał. Dziewczyna słyszała o uodparnianiu królewskich dzieci na trucizny, ale nie sądziła, że do tego stopnia. Jak można tak skrzywdzić swoje dziecko? Przecież ego organizm, mógł nie wytrzymać, on był tylko dzieckiem!

„Przecież to co dostawał jest gorsze niż trutka na szczury..." Wymamrotała, nie mogąc powstrzymać swoich zeszklonych oczu przed uronieniem kilku kropel łez na papier.

Wytarła swoje oczy i sprawdziła to po co tu przyszła, starając się odsunąć od siebie wszystkie myśli o okrutnym procesie, którzy przechodził przez lata. Odłożyła księgę na miejsce, gdy upewniła się, że wszystko co ma ze sobą nie przysporzy żadnej szkody. Wyszła na zewnątrz kierując się w stronę komnaty król, jednak pewne szepty wytrąciły ją z równowagi.

„Król od razu wyrzucił ją z pokoju! Jest przerażający, boję się nawet dostarczać mu jedzenie!"

„Jego indywidualność jest perfekcyjna dla złoczyńcy, nie zdziwiłoby mnie gdyby jednym został!"

„Doprowadzi nasz kraj do ruiny, pewnie ma jakieś układy z bandytami, o ile sam nimi nie dowodzi!"

Kiedy tylko jej wzrok spotkał się z pokojówkami, te natychmiast odeszły wracając do swoich obowiązków. Spojrzenie dziewczyny wyrażało jedynie dezaprobatę za ich zachowanie. Jak mogą mówić tak o osobie dzięki, której wszyscy ci ludzie w miasteczku żyją tak szczęśliwie i beztrosko?

„Skończyłaś?" Z jej rozmyślań wyrwał ją znajomy głos kapitan, która stała oparta o drzwi wejściowe do komnaty króla. „Zgaduję, że czytałaś kartotekę, hm?"

„Celny strzał... Nie jestem w stanie opisać tego jak bardzo źle musiał się czuć. Nie potrafię nawet tego ocenić słowami, a ci ludzie... Oni nadal nie traktują go należycie pomimo tego co dla nich robi." Oznajmiła kładąc dłoń na ciemnych drzwiach. „Czasem naprawdę nie rozumiem ludzi, gryźć rękę, która cię karmi? Kto jest tak głupi..."

„Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, nie każdy jest zadowolony z faktu, że 'wyklęty' królewicz urzęduje na tronie. Nawet jeśli robi to lepiej niż którykolwiek z jego poprzedników." Kobieta westchnęła ciężko, spoglądając kątem oka na dziewczynę, która czułym spojrzeniem wpatrywała się w wejście. „Może odpoczniesz? Dopiero co przyjechałaś, a już bierzesz się do pracy."

„Chciałabym zobaczyć go jeszcze jeden raz zanim pójdę dobrze?" Kapitan przytaknęła i wpuściła (h/c) włosą do środka.

„Znowu czegoś chcesz? Powiedziałem już, żebyś się wynosiła." Oznajmił szorstki głos, jednak tym razem dziewczyna milczała i powoli podeszła do szlachcica.

Bez słowa podeszła do jego łóżka przyglądając się jego obliczu. Miał niezwykle bladą, z powodu osłabienia, cerę. Podkrążone oczy o niezwykłym odcieniu fioletu oraz rozmierzwione włosy w tym samym kolorze. Z tego co mogła zobaczyć miał na sobie zwykłą białą koszulę, a resztę jego ubioru zasłaniała kołdra, którą był przykryty.

„Ile obiecali ci za moje uleczenie?" Jego znudzony ton, przerwał dość silny kaszel. Na sam widok biednego chłopaka, czuła jak jej serce się ściska.

Dziewczyna zajęła miejsce na podłodze, po czym zaczęła rozkładać swoje rzeczy. Każdy jej krok był obserwowany przez znudzone spojrzenie chłopaka, jakby wiedział co wydarzy się potem. Jednak odrobinkę jego zainteresowania wzbudził fakt, iż dziewczyna dokładnie pokazywała mu każdy składnik, którego używa i nawet sama konsumowała każdy z nich, aby pokazać mu ich nieszkodliwość. Kiedy skończyła pichcić specyfik, wzięła do ręki ołówek i napisała mu wiadomość na kartce papieru, którą położyła na szafce nocnej razem z medykamentem. Następnie ukłoniła się i wyszła z pokoju.

Chłopak na początku postanowił zignorować jej próby wpojenia w niego lekarstwa, jednak jedna myśl nie dawała mu spokoju. Nigdy wcześniej kapitan straży nie powiedziała nikomu o jego darze, dlatego zawsze udawało mu się ich wyprowadzać ze swojego pokoju. Coś musiało być powodem przez który wyjawiła tej dziewczynie tajemnicę jego indywidualności. Sięgnął po specyfik i otworzył złożoną na pół karteczkę.

'Nie jestem w stanie jeszcze poznać sposobu, żeby w pełni ci pomóc, ale to powinno uśmierzyć ból, chociaż do rana. Mam nadzieję, że jest mała szansa, że jutro powiesz mi więcej o swoich objawach. Nazywam się (L/N) (Y/N), miło cię poznać.'

Zmarszczył brwi czytając krótką wiadomość, po czym zmiął w dłoni kartkę wyrzucając ją w byle jakie miejsce. Spojrzał na lekarstwo, w końcu próbowała wszystkiego co dodała obserwowała każdy jej ruch. Po chwili zawahania westchnął i wypił do dna zawartość buteleczki. Lekarstwo nie miało ani przyjemnego ani złego smaku, było neutralne. Na początku nie odczuwał znacznej różnicy, ale po kilku minutach czuł jak wszelki ból zostaje zneutralizowany, przynajmniej do stopnia, w którym mógł wreszcie zasnąć. 


==========================

Rozdzialik! 

Dzisiaj odrobinkę wcześniej niż zazwyczaj~! Bo wczoraj się mocno przestraszyłam, gdyż tyż iż mój komputer postanowił się zaciąć w środku pisania rozdziału i zrestatrować. Gdy się włączył zobaczyłam, że moja książka zniknęła i nie da się jej otworzyć... MAM NAPISANE 4 ROZDZIAŁY W PRZÓD. UMIERAŁAM TAM. Na szczęście trochę zabawy w narzędzia dla nerdów i odzyskałam plik... I zrobiła 6 kopii na każdym urządzeniu oraz przenośniku danych jakie mam. 

----------------------------

Zapytanka od Yuru: 

Tu dość specyficzne pytanie... Jakie ja mogę wymyśleć nagrody do konkursu? Bo nie mam bladego pojęcia ;-; Mam już wszystko oprócz nagród, co wy chcielibyście dostać w nagrodę za konkurs? Planuję zrobić trzy miejsca, co nie... Nie mam pomysłu TwT 

-------------------------

A dziś, najlepszy komentarz poprzednej części jest autorstwa...  

MikaNamis!

Zgadzam się z tym w 100%! Katsuki potrzebuje troski i wiary w niego! Ten brutal przeżywa w środku niezłe rozterki, w których jest zupełnie sam. Należy mu się wszystko co najlepsze! <3 

Mam nadzieję, że się podobało! 

~Yurugina ʕ•ᴥ•ʔ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro