Dabi|| Let's fight for our stolen happiness.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Well it fucked me up when I fell for you 
I shouldn't have let me fall for you 
The world is ending on the news 
But here in my head I'm drunk on you 
My love, my love, unrequited 
My love, my love, undecided"

15/04/2020

Minęło wiele miesięcy od kiedy podróż młodocianych bohaterów dobiegła końca. Każdy z nich otrzymał szacowny tytuł oraz licencje by pełnoprawnie stać się bohaterami. Mimo tego (h/c) włosa dziewczyna nie potrafiła skupić się na swojej pracy, gdy wszędzie w mieście, jak i w królestwie, porozwieszane były listy gończe za jednym ze zbiegłych przestępców. Tamtego dnia, po zakończonym pojedynku z All for One'm, wszyscy złoczyńcy zostali pochwyceni i mieli zostać osądzeni za swoje czyny według nowych zasad podpisanych przez cesarza Nezu. Tylko jednemu z nich udało się zbiec – tylko Dabi nie chciał poddać się sprawiedliwości. Dlatego zielarka nie mogła spokojnie zasnąć. Nie była w stanie go spotkać, nie miała pojęcia gdzie może być, co się z nim dzieje. Z drugiej strony, była wdzięczna, że udało mu się uniknąć kary za te czyny. 

'Gdzie jesteś Dabi?' 

Zawsze gdy przechodziła obok jednego z plakatów, przystawała na moment by przyjrzeć się dokładniej jego dość dobrze odwzorowanej podobiźnie. Wzdychając cicho, wróciła do swojej wędrówki ku głównemu rynkowi w mieście. Chciałaby go spotkać, zrozumieć jego powody. Szczerze mówić od początku miała zamiar wstawić się u władcy o ułaskawienie go oraz oddanie pod jej ścisłą opiekę. Taka prośba była ogromnym kłopotem, ale była gotowa poświęcić wszystko co mogła by wydostać mężczyznę z trudnej sytuacji. A teraz, gdy nagroda za jego złapanie wynosiła tyle co mały majątek?

 „Nie mogę uwierzyć, że jeden z tych ścierw zwiał! Takiego piromana w życiu nie powinni wypuszczać z klatki!" W powietrzu rozbrzmiewał rozgoryczały głos jednego z upijających się w gospodzie łowców. 

„Jak tylko go zobaczę to najpierw *hic* powystrzelam mu kolana, a dopiero potem zaprowadzę do więzienia!" 

Młoda lekarka przewróciła oczami słysząc te puste groźby. Jeśli już pierwszy uciekałby, gdy tylko spostrzegłby w pobliżu niebieskookiego. Zwykłe, nieudolne pogróżki były jednak w stanie wzbudzić jej niepokój. Oczywiście, razem z bandą przemądrzałych idiotów polują na niego także prawdziwi bohaterzy oraz podziemne herosów. Z każdym dniem mógł zostać pochwycony, złapany i osądzony okrutniej niż reszta jego współpracowników, którzy poddali się osądowi tamtego dnia. 

„Oneechan, (Y/N)-neechan!" Obracając się w stronę słabego dziewczęcego głosu, poczuła zaciskające się wokół jej ud rączki. Spoglądając w dół, uśmiechnęła się na widok czupryny srebrnych włosów oraz wystającego z pomiędzy nich rogu. „Kōta znowu mi dokucza!"

„Dzień dobry, Erichii. Znowu? To już chyba trzeci raz w tym tygodniu." Mała dziewczynka przytaknęła chowając się starszą dziewczyną, gdy w oddali dało się słyszeć zbliżające kroki. „Schowaj się za mną i nie wychodź, zrobimy mu mały żart!" 

Jasnowłosa przytaknęła, ukrywając się jak najlepiej mogła gdy ciemnowłosy chłopak wbiegł na główny rynek rozglądając się wokół. Gdy tylko spostrzegł znajomą zielarkę od razu podbiegł w jej stronę, dumnie mierząc się z nią wzrokiem. 

„Oi, panno od roślinek, widziałaś Eri?" Ah, nic się nie zmienił od czasu ostatniego obozu. Przynajmniej na zewnątrz pozostawił swoją oschłą osłonę. „Huh? Ale przed chwilą jakiś mężczyzna poszedł z nią w stronę głównej bramy. Ktoś miał ją odebrać?" Udając zamyślenie, złapała za swój podbródek w duszy śmiejąc się na widok miny malca. 

„HA!? Nie, nikt nie- Gdzie poszli!? Czemu nie zareagowałaś?! To obcy facet!" Na twarzy młodego chłopca ewidentnie widać było ogromny niepokój, kiedy zaczął panicznie rozglądać się wokół. 

„Aizawa mówił, że bawi się dziś z tobą. Myślałam, że wysłał kogoś, żeby ją odebrać. W końcu wiesz ile ma pracy z nowymi rocznikami." Wręcz mogła usłyszeć jak gwałtownie biło serce ciemnowłosego, może to z powodu strachu o przyjaciółkę, a może ze strachu przed pro hero. „Nie mów mi, że znowu uciekła, bo jej dokuczałeś...!" 

Ta mina była bezcenna, słyszała cichy śmiech jasnowłosej tuż za jej plecami, kiedy chłopak zaczął niezdarnie tłumaczyć, że nie chciał niczego złego i że przyzna się do wszystkiego Aizawie tylko teraz muszą natychmiast ruszyć do straży i powiadomić ich o porwaniu. 

„J-ja nie chciałem, po prostu ona tak łatwo nabiera się na moje żarty! Musimy szybko pójść do Eraserhead'a! Pomoże ją znaleźć, nie stój tak-„

„Oh, a któż to?" Lekko podśmiechując się pod nosem, zielarka odstąpiła na bok ukazując tak samo roześmianą dziewczynkę za sobą.

„W-wy...! To wszystko uknułyście?!" Na twarzy młodzieńca pojawił się delikatny odcień różu kiedy zdał sobie sprawę z tego co naprawdę się stało.

„Nie powinieneś doprowadzać dziewczyny do płaczu, Kōta. Kto wie co może się stać Erichii, jest bardzo delikatna i powinieneś ją chronić, nie dokuczać." Ciemnowłosy unikał wzroku (e/c) tęczówek, wciąż nie mogąc pozbyć się zaróżowienia ze swoich policzków. „Myślę, że dostał nauczkę. Bawcie się bezpiecznie, dobrze?"

„Jeszcze się zemszczę, Oneesan!" Nie zwlekając dłużej, złapał za drobną dłoń swojej przyjaciółki, zostawiając młodą lekarkę samą sobie na rynku.

Z lekkim uśmiechem obserwowała dwójkę młodocianych, tak podobnych do niej oraz jej przyjaciela z dziecięcych lat. Tak samo jak ona, żadne z nich nie miało już swoich biologicznych rodziców – ale w przeciwieństwie do Dabi'ego, oboje trafili pod dobrą opiekę. Może gdyby wtedy, podczas pożaru, była w stanie zatrzymać go przy sobie... Może wtedy zaznałby lepszego życia niż obecne. Mogłaby pokazać mu dobrą drogę, nie tą, która opiera się na przestępstwach. Chciałaby móc naprawić to wszystko, zrobić to czego nie było jej dane.

'No nic... Teraz mam inne rzeczy do zrobienia, nie mogę się rozpraszać. Pacjenci nie zaczekają.'

Skarciła się w myślach za swoje rozkojarzenie, ponownie ruszając w stronę swojego dotychczasowego celu – świątyni. Jedna z jej starszych pacjentek zażyczyła sobie konkretnie wody ze studni przy kaplicy. Minęło wiele tygodni od kiedy ostatnio odwiedzała to święte miejsce, a ta pora była idealna by to zrobić. Nikogo tam nie było, wszyscy mieszkańcy pracowali. Dlatego też cieszyła się spokojną samotnością przechodząc przez kilka krwiście czerwonych bram tori. Sam budynek miał wiele, wiele, wiele lat. Stąd jego niezwykle egzotyczna, w porównaniu do reszty zabudowań, stylistyka. Podchodząc do głównego wejścia, wyjęła z kieszeni kilka monet, wrzucając je do specjalnego pomieszczenia by po kilkukrotnym klaśnięciu oddać się modlitwie.

'Kamisama, jeśli patrzysz na mnie w tym momencie, zechciej wysłuchać mojej prośby. Pozwól mi zobaczyć mojego przyjaciela z dzieciństwa, choćby na moment.'

Otworzyła oczy, wyrzucając z głowy wszystkie ze swoich niedorzecznych myśli. Jakim cudem mogłaby go zobaczyć? Nie powinien nawet zbliżać się, do któregokolwiek miasta jeśli nie chce być złapany! Obserwowała swoje odbicie w tafli krystalicznie czystej wody, by chwilę potem spuścić do niej wiadro.

„Od kiedy stałaś się taka pobożna, huh?"

Ten głos – tak szorstki, a zarazem pałający dozą lekko odczuwalnego ciepła. Wstrzymała dech obracając się na pięcie by zobaczyć sylwetkę mężczyzny opartego o jeden z filarów świątyni. Tak samo rozczochrane włosy, te same rozległe blizny oraz tak samo głębokie błękitne oczy skupione na sylwetce dziewczyny. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. On? Tutaj? Przecież to samobójstwo! W każdej chwili ktoś może tu przyjść!

„Nawet nie zamierzasz się przywitać?" Znajomy uśmieszek wkradł się na jego twarz gdy zielarka nie potrafiła sklecić najprostszego zdania, zbyt zszokowana jego widokiem.

Obserwował ją od kilku tygodni, wyczekując idealnej okazji by wreszcie się ujawnić. Jednak zwiększona nagroda za złapanie go oraz dość spora populacja miasteczka skutecznie utrudniały mu jakiekolwiek ruch. Jedynie ta odludna świątynia okazała się wystarczająco bezpieczna by mógł wyjść z ukrycia.

„D-dabi... Nie możesz tu być, jeśli ktoś cię zobaczy zaraz zawiadomi straż!" Dziewczyna przed nim plątała się w swojej wypowiedzi, kiedy panicznie rozglądała się wokół upewniając się, że nikt nie zbliża się do świątyni. „Musisz ucie-..."

Spotkała się twarzą w twarz ze starszym mężczyzną, który przybliżył się do niej gdy nerwowo wyglądała jakiegokolwiek zagrożenia. Powietrze stanęło jej w płucach, gdy czuła ciepły oddech ciemnowłosego na swoich ustach. (e/c) tęczówki spotkały się z błękitnymi odpowiednikami. Chciała zadać tak wiele pytań, a mimo tego jedno łagodne spojrzenie wystarczyło by stała oniemiała.

„Wiesz ile tygodni czekałem, żeby z tobą porozmawiać? Nie psuj tego, nikogo tu nie ma i nie będzie w najbliższym czasie." Dłoń jasnookiego powolnym ruchem przejechała po zarumienionym policzku dziewczyny, obserwując jak ta z zaskoczenia nabiera powietrza, wciąż jednak nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.

„Dabi... Wytłumacz mi to. Co tu robisz? Dlaczego uciekłeś?" Kładąc swoją dłoń na jego większym odpowiednikowi, nie mogła powstrzymać pełnego konsternacji spojrzenia. Jest tak wiele odpowiedzi, które musi poznać zanim zrobi cokolwiek. „Czy ty nadal chcesz być złoczyńcą...?"

Widział ten strach, to zranienie w jej oczach. Nie bała się jego, bała o niego. Wzdychając ciężko, odsunął się od dziewczyny, która wciąż kurczowo trzymała się jego dłoni. Swoją wolną ręką, przejechał przez rozmierzwione, ciemne włosy, zastanawiając się jak ułożyć to wszystko w spójną historię.

„To już nie moja działka, (Y/N). Nie widzę się w więzieniu, nie po tym wszystkim. Nawet jeśli nie ma teraz wyroków śmierci, gnicie w zamkowych lochach mi nie odpowiada. Może wcześniej zgodziłbym się na takie rozwiązanie tej zagwozdki..." Z powrotem spojrzał na (h/c) włosą, która przysłuchując się wyjaśnieniom zacisnęła swój uścisk na jego dłoni. Tak jakby nie chciała go puścić. „Nie kiedy cię znalazłem, (Y/N). Minęło tak wiele lat, a ty wreszcie jesteś tuż obok, jak mógłbym zostawić cię samą na kolejne bóg wie ile?"

„Ale teraz ściga cię całe królestwo, ba, nie tylko u nas jesteś najbardziej poszukiwanym przestępcą! Ludzie mają cię za tego jedynego, który nie potrafił zejść ze ścieżki zła!" Nie oburzał ją sam fakt ucieczki ciemnowłosego, a raczej jej konsekwencje. Ludzie mają go za potwora, który grasuje na niewinnych przechodniów by ich okraść, a następnie spalić na popiół. „Też chciałam cię zobaczyć, też myślałam o tym co będzie... Ale teraz mają cię za potwora, Dabi. Jak mam im wytłumaczyć, że nim nie jesteś?"

W ciszy przyglądał się roztrzęsionej zielarce, która spuściła wzrok na swoje buty. Uśmiechając się nikle, sięgnął ku jej twarzy by delikatnie pochwycić jej podbródek, zmuszając do spojrzenia w oczy. To jedyna osoba, która broniłaby go do ostatniej chwili, doskonale o tym wiedział. Tylko ona widziała w nim kogoś więcej, niż pospolitego bandziora. Znała go lepiej niż ktokolwiek inny, nawet jeśli ich znajomość miała tak długi czas przerwy.

„Kto powiedział, że potrzebuje ich błogosławieństwa? Wystarczy mi tylko to, że ty jesteś po mojej stronie, (Y/N). Nie potrzebuję tych pijaków, obłudników i partaczy." Nieukrywane zaskoczenie wpłynęło na jego twarz, gdy spojrzenie dziewczyny złagodniało, a ona sama wyśliznęła się z uścisku by następnie położyć swoje dłonie na jego ramionach.

„Wiem jak wielką urazę żywisz do ludzi, rozumiem ją doskonale. Ale ja nie mogę być centrum twojego świata, są osoby godne twojej uwagi – ci, których będziesz mógł nazwać przyjaciółmi. Kocham niektórych z nich, nawet jeśli mają swoje wady. Musisz znowu zacząć ufać innym, choć odrobinę." Tym razem nadeszła jego kolej by odwrócić spojrzenie, zarówno w zamyśleniu jak i lekkim zawstydzeniu. „Dlatego chcę, żeby choć część z nich mogła patrzeć na ciebie bez nagonki tego okropnego 'bandziora' za jakiego teraz cię mają."

„Huh... Czyli zależy ci na mnie, co?" Ten ochrypły śmiech był muzyką dla uszu dziewczyny, gdy czuła jak niewinny rumieniec z powrotem zalewa jej policzki. „Dobrze, na to liczyłem."

„To chyba oczywiste..." Wymamrotała cicho, jakby próbując stłumić buzujące w jej wnętrzu uczucia. Jednak dla mężczyzny była jak otwarta księga, której czytanie sprawiało tylko i jedynie przyjemność. Mimo tego, chciał mieć pewność. Chciał wiedzieć czy to o czym mówi jest tym samym co sam odczuwał w jej stosunku.

„W takim razie... Co takiego do mnie czujesz, (Y/N)?"

Nie mógł się napatrzeć na tę rozchwianą ekspresję, gdy wplątał jedną ze swoich dłoni w miękkie, (h/c) włosy kobiety przed nim. Była tak zagubiona oraz zawstydzona. Ledwo udało mu się powstrzymać śmiech, gdy nagle spoważniała. Oczywiście chciał usłyszeć wszystko co ma do powiedzenia, liczył, że odpowie dobrze na dość proste pytanie.

„Cóż... Jesteś dla mnie kimś ważnym." Odpowiedziała po chwili krótkiego zastanowienia.

„A dokładniej?" Ciemnowłosy nie chciał tracić nadziei, doskonale zdawał sobie sprawę, że (e/c) oka unikała konfrontacji w takich sytuacjach jak ognia i dopóki nie zacznie naciskać, nie powie mu całej prawdy.

„W-więc... No tak... Dokładnie..."

(L/N) myślała, że nie przeżyje tego zamachu na jej zdrowie. Tego typu pytanie przyprawiało ją o nie mały zawał, nie ważne, że doskonale znała na nie odpowiedź. Była zakochana w swoim przyjacielu z dzieciństwa, nie ważne jak wiele razy próbowała wyprzeć ten fakt. Jej serce nie kłamało, niekontrolowanie podskakując gdy tylko ujrzała choć cień szansy by móc go zobaczyć. Więc czemu teraz brakuje jej odwagi? Akurat w takim momencie?

'Gdybym tylko mogła...'

Spojrzenie lekarki powoli zjeżdżało w dół twarzy mężczyzny, by zatrzymać się na jego skażonych blizną ustach. Wplątując swoje dłonie w ciemne loki jasnookiego, przybliżyła się do jego twarzy poprzez stanie na palcach by po chwili złączyć ich usta. Z początku zaskoczony ciemnowłosy, od razu odwzajemnił gest, owijając swoją wolną rękę wokół tali (e/c) okiej. Ich wargi współpracowały w niesamowitej harmonii, gdy niewinny z początku pocałunek przeradzał się w coraz bardziej intensywną pieszczotę. Oboje chcieli by ta chwila mogła trwać wiecznie, by mogli bez przeszkód trzymać się w swoich ramionach.

„Nareszcie się przyznałaś." Odsunął się od dziewczyny by chwilę potem obdarować ją swoim słynnym uśmieszkiem, kiedy ta zalewała się ogromnym rumieńcem. „Nie ważne jak bardzo chciałbym teraz z tobą zostać, nie mogę narazić się na złapanie."

„Gdzie będziesz? Wyruszasz w podróż?" Instynktownie przyłożyła swoją mniejszą dłoń na odpowiednik mężczyzny jakby bojąc się, że znowu zniknie i nie będzie mogła go odnaleźć.

„Pamiętasz te starą posiadłość, którą ci pokazywałem? Nadal nie ma tam żadnej żywej duszy, a do tego praktycznie nikt o niej nie pamięta." Odpowiedział, splątując razem ich palce by następnie spojrzeć prosto w oczy zielarki. „Spotkajmy się tam, będę czekał. To jedyne bezpieczne miejsce w okolicy."

„Dostane się tam jak najszybciej, obiecuję." Nie mogła powstrzymać swojego niepokoju – w tej chwili wdała się w relację z mężczyzną, którego poszukuje cała kraina. Mimo tego nie żałowała ani jednego ze swoich uczynków. „Bądź bezpieczny, Dabi. Błagam nie daj się złapać..."

Wtuliła się w sylwetkę mężczyzny, który po kilku sekundach zaskoczenia odwzajemnił uścisk, podśmiechując się pod nosem. Tęsknił za trzymaniem jej tak blisko siebie, czuł jakby znów wrócili do czasów kiedy byli dziećmi, wtedy wszystko było prostsze. Ku swojemu niezadowoleniu wypuścił (e/c) oką z uścisku by ucałować jej czoło. Ten drobny gest ponownie rozpalił szaleńczy rumieniec na twarzy jego wybranki, jednak nie mógł delektować się tym obrazem.

„Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, że to ja uciekłem cesarskim strażnikom, co?" Po ostatnim wymienieniu spojrzeń, powoli odstąpił kilka kroków do tyłu. „Pośpiesz się, wiesz, że nie lubię czekać."

Z tymi słowami obrócił się na pięcie, by po ostatnim spojrzeniu na dziewczynę zniknąć za ścianą świątyni. (h/c) włosa mimowolnie ruszyła za nim, jednak po dotarciu w miejsce jego ostatniego przebywania spotkała się z pustką. Wzdychając ciężko wróciła do swoich poprzednich zajęć planując swój najbliższy wypad. Niestety, nie zdawała sobie sprawy z pary nieznajomych tęczówek dokładnie obserwujący każdy jej ruch.

-------------------------------------------------------

Dziwnie znajome miasto z dziecięcych lat zielarki praktycznie w ogóle się nie zmieniło. Tętniło życiem, energią oraz wesołymi śmiechami mieszkańców. Po brukowych ulicach biegały dzieci bawiące się ze sobą w berka, a przy studni ich matki rozmawiały oraz plotkowały o najświeższych wydarzeniach. Jednym z tych nietypowych wydarzeń był przyjazd nieznajomej zielarki, która była kojarzona jako okoliczna bohaterka. Wieści oraz dekret od cesarza rozeszły się po królestwie w ciągu kilku dni, a ich zbieżność była tak zgodna, że nikt nie miał wątpliwości co do tożsamości bohaterki.

„Niesamowite, że ta dziewczyna najpierw jako jedyna przeżyła ten pożar! To musiał być znak od Boga, że jest wyjątkowa."

„Nie jest łatwo zyskać przychylność cesarza, a do tego nakłoniła go do tego nowego prawa."

„Skoro walczyła z całą armią złoczyńców jej moc musi być naprawdę potężna."

Głosy zaskoczonych oraz dość zaniepokojonych kobiet, nie sprawiały dziewczynie zakłopotania. Brnęła na przód próbując znaleźć upragnione miejsce, gdzie ukrywał się wybranek jej serca. Mimo swojego pośpiechu, przystanęła na moment, gdy kątem oka dostrzegła znajomą dzielnicę. Mimowolnie zaczęła kierować się uliczkami, odświeżając w pamięci miejsca, które niegdyś były jej ulubionym miejscem do zabaw. Po krótkim marszu stanęła twarzą w twarz z zupełnie nieznanym budynkiem.

'PRYWATNY DOM DZIECKA IM. MŁODOCIANYCH BOHATERÓW Z MUSUTAFU'

Z nieukrywanym szokiem przyglądała się drewnianej tabliczce przy wejściu, nie mogąc przyjąć do wiadomości tak niezwykłego faktu. Jej przemyślenia przerwał dźwięk otwierających się drzwi.

„Czy mogę w czymś- O NA WSPANIAŁEGO ALL MIGHT'A! (L/N) (Y/N)?!" Zza drewnianych wrót wyśliznął się niski mężczyzna ubrany w bardzo gruby puchowy płaszcz, żółte skórzane buty oraz specyficzny szklany hełm.

„Space Hero Thirteen! Co ty tu robisz?" Zaciekawiona dziewczyna przyglądała się z uwagą jak drobny mężczyzna zamyka za sobą drzwi podchodząc do niej bliżej.

„Po uspokojeniu się sytuacji w stolicy zostałem wysłany przez samego Nezu specjalnie do tego miejsca. Powiedział, że wybudowany tutaj dom dziecka potrzebuje głównego opiekuna i ja nadam się do tego idealnie." Oświadczył heros, a zielarka mogła odczytać po jego oczach, że szeroko się uśmiechał. „Moim priorytetem jest nauczanie dzieci o nowym, bardziej pokojowym prawie."

„Niesamowite... Ale skąd wzięło się to imię? Czy to nie jest zbyt przesadzone...?" Zapytała cicho, ponownie skupiając wzrok na tabliczce informatycznej.

„Dzieci były zachwycone kiedy dowiedziały się, że ich ulubiona bohaterka pochodzi z tego domu dziecka i chciały nadać mu twoje imię. Jednak po usłyszeniu całej historii o waszych przygodach zgodzili się na taki konsensus." Wyjaśnił, poprawiając lekko przekrzywiony, drewniany znak.

„Opowiadacie o nas dzieciom...?"

„ Zrobiliście coś niezwykłego! Wasza postawa, która nie promuje używania indywidualności by szerzyć przemoc bardzo inspiruje dzieciaki." Pro bohater spojrzał na dziewczynę, kładąc jedną ze swoich dłoni na jej ramieniu. „Pewnie wiesz, że nawet w takim miejscu bywa ciężko. Dlatego taki promyczek nadziei jaki im dajesz, jest czymś niesamowicie ważnym. Dajesz im nadzieje na lepsze życie w przyszłości."

(Y/N) przytaknęła na słowa mężczyzny wpatrując się w odnowiony budynek. Nie wyglądał praktycznie w ogóle tak samo jak jej dawny dom, ale czemu się dziwić? Spłonął doszczętnie kilka lat temu. Jednak, może to i dobrze. Dzięki tej ogromnej różnicy mogła patrzeć na to miejsce jak na nowy dom dla wielu okradzionych ze szczęścia dzieciaków. Może, któreś z nich także znajdzie dzięki niemu swoje nowe życie.

„Jeśli będziesz dłużej w okolicy, daj mi znać. Dzieciaki na pewno bardzo chętnie będą chciały cię poznać."

„Na pewno nie odpuszczę takiej okazji."

Po kilku minutach rozmowy z bohaterem pożegnała się ruszając w dalszą drogę ku swojemu celowi. Odetchnęła z ulgą widząc jak powoli się ściemnia. Podróżując między różnego rodzaju uliczkami szukała znajomego wyjścia, które tak wiele razy służyło do jej nocnych wypadów. Wreszcie trafiła do znajomo wyglądającej alejki, która tak jak wszystkie inne była oblepiona listami gończymi za ciemnowłosym mężczyzną. Kilka metrów dalej spotkała się z wysokim żywopłotem sygnalizującym koniec drogi, jednak dobrze wiedziała, że był on jedynie głównym wejściem do sekretnej kryjówki. Z lekkim trudem przecisnęła się przez przeszkodę stając twarzą w twarz z leśną gęstwiną przez, którą przecinała drobna ścieżka.

'Teraz tylko mieć nadzieję, że nigdzie się nie pomyliłam...'

W oddali mogła już dostrzec lekko pokiereszowany budynek, dlatego przyśpieszyła tempa swojego marszu. Kilka chwil potem spotkała się twarzą w twarz z opuszczoną, majestatyczną willą. Z lekki oporem otworzyła zardzewiałą bramę by wejść na teren posesji. Ogromna winorośli pochłonęła większą część zewnętrznych ścian budynku, a kamienna ścieżka prowadząca do frontowych drzwi była praktycznie niewidoczna z powodu wysokiej trawy. Po kilku próbach poddała się przy próbie otworzenia frontowych drzwi, dostrzegając wydeptaną z boku ścieżkę. Uśmiechając się delikatnie dotarła do otwartego na oścież okna przez, które bez problemu weszła.

„Dabi...? Jesteś tu?" Drewniana podłoga głośno skrzypiała pod wpływem każdego z kroków dziewczyny, która nostalgicznie przyglądała się wnętrzu budynku.

Kompletnie nic się nie zmieniło. Te same ogromne schody, identyczne zarośnięte winoroślą pomieszczenia oraz dziury w podłodze sprawiały, że mimowolnie zaczęła odczuwać nostalgię. Tak wiele razy bawili się tutaj, ukrywali przed całym światem. To była ich tajna baza, w której nie byli pospolitymi sierotami – byli panami swojego własnego losu.

„Nic się nie zmieniło..."

„To chyba jedyne co zostało takie jak kiedyś."

Szybko obróciła się na pięcie by spotkać sylwetkę jasnookiego opierająca się o jedną ze ścian za nią. Odetchnęła z ulgą w ciszy dziękując w duchu, że naprawdę zastała go w środku. Spoglądając łagodnym spojrzeniem w błękitne tęczówki przytaknęła na stwierdzenie mężczyzny, nim podeszłą do niego owijając swoje ramiona wokół jego sylwetki.

„Nie jest jedyne, w końcu znowu jesteśmy razem."

Ten niewinny, pełen akceptacji uśmiech roztapiał jego spowite lodem serce na nowo za każdym razem gdy go ujrzał. Znowu była obok, przyszłą go zobaczyć, odwzajemniła jego uczucie. O czy innym mógłby marzyć? Jego szorstka dłoń spoczywała na gładkim policzku (h/c) włosej, napawając się jej ciepłem. Ona była jedynym co liczyło się w jego życiu, był gotowy zrobić wszystko by mogła być szczęśliwa u jego boku.

„Zawsze łapiesz mnie za słówka, (Y/N)." Wplątując swoją dłoń w (h/c) loki, przybliżył się do twarzy zielarki by dosłownie na kilka chwil połączyć ich usta w krótkim pocałunku. „A jednak wciąż robisz co mówię."

Chciałby po raz kolejny oddać się smakowi słodkich ust ukochanej, jednak w duchu bał się, że nie będzie w stanie przestać chcieć więcej, nawet gdy dziewczyna błagałaby żeby przestał. Nigdy nie powiedziałby o tym głośno, ale po tamtym niefortunnym pierwszym spotkaniu bał się, że wyrządził nieodwracalną krzywdę. Nie chciał aby odbierała jego dotyk jako coś traumatycznego. Dlatego powstrzymywał się jak najlepiej umiał, w końcu to ona była tą jedyną.

„Tak działa miłość." Gdy mówiła te słowa łącząc je z tak pełnym radości spojrzeniem był pewny, że jego serce eksploduje. „Ty masz wszystko czego mi trzeba, Dabi."

„Huh... Masz małe wymagania, jedyne co mam to pierwsze miejsce na liście poszukiwanych przestępców." Zielarka z zaskoczeniem obserwowała jak zwyczajny uśmieszek znika bezpowrotnie z jego twarzy, gdy powoli się odsunął. „Pamiętasz jak mówiłem o tym miejscu? Jak obiecywałem, że kupię ten dom i będziemy żyli tu jak królowie... To żałosne..."

Od razu mogła wyczuć to gorzkie uczucie w głosie ciemnowłosego, gdy nie mógł nawet spojrzeć jej w oczy. Żałował tego jak potoczyło się jego życie, chciałby móc patrzeć na siebie z dumą, a jedyne co widział w lustrze to były kryminalista, ciągnący w dół narodową bohaterkę. Nawet jeśli tak bardzo ją pokochał, jakby złapali ją przy nim... Skończyłaby tak samo.

„Nawet teraz nie potrafię przestać być tym samym egoistą co za czasów Shigaraki'ego. Ściągam cię do mojego poziomu, bo nie potrafię pogodzić się z tobą u boku kogoś innego." Wkładając rękę do kieszeni zacisną drobny lniany woreczek, który zawierał tak bardzo istotny dla niego przedmiot. „Powinnaś odejść, nie ważne jak bardzo tego nie chcę. Jeśli dowiedzą się, że- Ouch!„

Kobieta nie dała mu dokończyć swojej wypowiedzi szczypiąc poparzony policzek mężczyzny na tyle mocno by zaczął go masować gdy tylko uścisk zelżał. Mimo tego nie spodziewał się następnego kroku zielarki. Łapiąc za kołnierz jego płaszcza obniżał go na tyle by móc bez problemu ponownie złączyć ich usta w pocałunku. Po kilku sekundach ciemnowłosy odwzajemnił gest, kładąc swoje dłonie na biodrach (h/c) włosej.

„Sama decyduję o tym co wybieram. Nie jestem w niczym od ciebie lepsza, Dabi. Ja jestem człowiekiem, ty jesteś człowiekiem. Po prostu podjęliśmy trochę inne decyzje w życiu..." Wyszeptała cicho, obydwoma dłońmi przejeżdżając przez rozmierzwione włosy mężczyzny, gdy wpatrywała się w hipnotyzujące, niebieskie tęczówki. „Też jestem egoistą, chcę zostać z tobą. Nawet jeśli to będzie utrudniać ci ucieczkę, chcę być obok."

„O czym ty-„

„Odeszłam z lecznicy. Teraz nie ma nic co trzymałoby mnie w miejscu." Były złoczyńca nie spodziewał się tego wyznania. W niedowierzaniu wpatrywał się w uśmiechniętą lekarkę przed nim. „Mówiłam ci, że chcę być podróżującym medykiem. A jeśli do tego będę mogła mieć cię dla siebie... Nie potrafiłabym odmówić takiej sytuacji."

Błękitne tęczówki po raz kolejny zeszkliły się w tak niezwykły sposób. Pokazywał on jak wiele emocji buzuje w ciele mężczyzny, jedynie tym razem to jego niepohamowane szczęście było jego powodem. Po raz kolejny utwierdził się w przekonaniu, że to ta pierwsza i jedyna w jego życiu. Wiedział, że nie znajdzie lepszego momentu niż ten, dlatego wyciągnął z kieszeni drobny, srebrny pierścionek by następnie wsunąć go na palec zdziwionej (h/c) włosej.

„(Y/N)... Wyjdź za mnie. W końcu już kiedyś się zgodziłaś, to była tylko kwestia czasu kiedy upomnę się o tę obietnicę."

Zielarka czuła jak oddech staje w jej gardle, gdy przyglądała się biżuterii na swoim palcu. Ten niesamowity rumieniec na policzkach także dawał się we znaki biednej dziewczynie walczącej ze swoim zawstydzeniem. Pamiętała o tym wydarzeniu sprzed lat, jednak nie sądziła, że mężczyzna będzie traktował je tak poważnie. Mimo tego wtuliła się w tors ciemnowłosego by chwilę potem przyłożyć swoje czoło do jego, napawając się tą niewinną bliskością.

„To chyba jedyne co mogę zrobić, prawda? W końcu obietnic się dotrzymuje."

Gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały, nie mogli oderwać od siebie wzroku. Jakby sam kontakt wzrokowy wystarczał by doskonale rozumieli o czym mowa. Łagodne (e/c) tęczówki wpatrywały się w lekko przymrużone błękitne odpowiedniki, gdy usta mężczyzny wpiły się w wargi zielarki. Pocałunek był długi oraz pełen nieukrywanej ulgi obu stron. Ich usta współgrały w niesamowitej harmonii, jakby były przeznaczone tylko i wyłącznie dla siebie nawzajem. Gdy mężczyzna odsunął się do tyłu, spotkał się z zamglonym spojrzeniem swojej partnerki przez, które mógł zwariować.

„(Y/N) czy ja..." Zaczął niepewnie, obserwując każdą najdrobniejszą reakcje swojej wybranki.

„Jestem twoją narzeczoną... Oczywiście, że możesz..." Wyszeptała cicho, owijając swoje dłonie wokół szyi ciemnowłosego by móc bez trudu ukryć swoją twarz po tak zawstydzającej deklaracji.

Z tymi słowami, ucałował jej policzek by następnie ostrożnie owinąć nogi dziewczyny wokół swojej tali.

-------------------------------------------------------

Młoda zielarka wciąż pogrążona w pół śnie nie zdawała sobie sprawy, że jej wybranek od dłuższego czasu przeczesuje rozczochrane (h/c) loki. Nadal nie był w stanie uwierzyć, że to wszystko nie było zwyczajnym snem. Tak ważna dla niego osoba jest tak blisko i odwzajemnia jego uczucie. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat widział drobne światełko dla swojej przyszłości. Zapominał na chwilę o całym pościgu za nim, nawet jeśli było to głupim pomysłem.

„To tutaj! Rozdzielić się i przeszukać teren! Uważajcie na niego, może być nieobliczalny!"

Ciemnowłosy natychmiast podniósł się z miejsca w ukryciu wyglądając z okna by zobaczyć przed wejściem do budynku cesarskie straże. Od razu zrozumiał, że zablokowali każdą możliwą drogę ucieczki. Z niepokojem spojrzał na wybudzająca się lekarkę, która ukrywając się pod pościelą spojrzała na niego z zapytaniem. Słyszał zbliżające się kroki, nie mógł pozwolić by (Y/N) była pociągnięta do odpowiedzialności za jego czyny. Nie mógł pozwolić by ją złapali.

„Dabi, co się-„

„Nie wychodź stąd, nie ważne co. Pamiętaj, nie ważne co się stanie, kocham cię (Y/N)." Po krótkim pocałunku w głowę, wyszedł z pomieszczeni zostawiając zaniepokojoną dziewczynę w samotności.

„Ja ciebie też..."

Słysząc nieznajome głosy dochodzące z zewnątrz, powoli wychyliła się by spojrzeć przez okno i widok, który zobaczyła zmroził jej krew w żyłach. Po raz pierwszy cesarski herb na torsach żołnierzy wywołał w niej strach. Zwłaszcza kiedy widziała, jak jeden z nich zakuwa jej wybranka w metalowe kajdany, a ten nie stawia oporu. Po raz ostatni ich tęczówki spotkały się w zaciętej bitwie wypełnionej strachem. Błękitne ślepia wyrażały gorycz oraz żal, przepraszały także za taki tok sytuacji, nim został zmuszony do wejścia do jednego z portali, znikając bez śladu.

„J-jakim cudem!?" Wyszeptała cicho, gdy próbowała powstrzymać się od płaczu. Dopiero teraz zrozumiałą dlaczego nie próbował walczyć.

Nie chciał aby ją znaleźli, ponieważ gdyby była uwikłana w ten proces także skończyłaby w więzieniu i została by wyklnięta przez wszystkich ludzi, którzy teraz dosłownie biją jej pokłony. Nie chciał by cierpiała, dlatego bez oporów przyjął należącą mu się karę. W ten sposób próbował uratować ją przed tym wszystkim.

Nie wziął jednak pod uwagę tego, że (h/c) włosa nie miała zamiaru siedzieć i patrzeć na jego wyrok.

[TIME SKIP – KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ]

Kilkadziesiąt par oczu wpatrywało się w mężczyznę z nieukrywanym obrzydzeniem oraz pogardą, gdy został wprowadzony na salę sądową by wreszcie został wydany ostateczny wyrok w jego sprawie. Nie obchodziła go kara, wiedział, że najprawdopodobniej skończy w więzieniu do końca życia. Jedynym co zaprzątało jego myśli była (Y/N), która do tej pory nie skontaktowała się z nim w żaden sposób. Co jeśli też była pochwycona? Co jeśli spotkało ją coś złego? Wszyscy znają jej zasługi i moce, była idealnym celem porwania dla okupu.

„Po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z kimś, kto nawet po zakazie dokonywania wyroków śmierci nie poddał się karze za swe podłe uczynki. Zamiast tego dopuścił się ucieczki i ukrywał się przez kilkanaście miesięcy, możliwe, że wciąż siejąc spustoszenie." Starszy mężczyzna poprawił swoje okulary, nie odwracając wzroku od aktu oskarżenie w swojej dłoni. „Biorąc pod uwagę wszystkie z tych okoliczności, wnoszę o dożywotnie osadzenie tego przestępcy w królewskich lochach."

„Czy wszyscy lordowie popierają wyrok?" Myszopodobny władca skierował swoje spojrzenie na panów ziemskich po swojej prawej by otrzymać jednoznaczne przytaknięcia z ich strony. „Czy ktokolwiek z obecnych na tej Sali ma wystarczające powody by sprzeciwić się temu wyrokowi?"

Błękitne tęczówki instynktownie skierowały się w stronę pojedynczej ręki wzniesionej wysoko w górę. Nie tylko on był zdziwiony, gdy każdy na widowni przyglądał się (h/c) dziewczynie, która ośmieliła się sprzeciwić temu wyrokowi.

„(L/N) (Y/N), wystąp proszę." Zielarka przytaknęła, wstając ze swojego miejsca by powolnym krokiem skierować się przed oblicze cesarza by następnie delikatnie się przed nim ukłonić. „Cóż sprawia, że wstawiasz się, że tym karanym?"

„Chciałabym prosić o ułaskawienie go oraz pozostawienie pod moim ścisłym patronatem. Widzę w nim szansę na lepsze życie niż to, na które został skazany przez los, który niegdyś z nim dzieliłam." Pomimo podniesionego na Sali głosu oporu, nie odwróciła się nawet na moment od cesarza, który wydawał się zamyślony nad jej opinią.

„Bardzo szanuję twoją postać jako obiecująca pro bohaterkę, która zdążyła zadebiutować w walce z największym z naszych współczesnych przeciwników. Mimo tego, nie mogę pozwolić temu mężczyźnie na odejście stąd bez kary. Skrzywdził wiele osób oraz różnorako łamał prawo. Niestety musze odmówić."

„Z całym szacunkiem, jednak nie zgadzam się z Pańską decyzją, cesarzu." Odważne słowa zielarki ponownie wzbudziły oburzenie na Sali, jednak stała w miejscu nie wzruszona żadnym z nich. „Powód moich własnych krzywd został bezpośrednio zainicjowany decyzją tego sądu. Wtedy zostali mi odebrani moi rodzice, którzy bezpodstawnie zostali uznani za zagrożenie dla innych bohaterów. W ten sposób zostałam pozostawiona sama na tym świecie. Dlatego chcę ubiegać się o amnestię dla tego więźnia jako zadośćuczynienie za tamten wyrok. By moje dziecko mogło mieć to czego nie mieli jego właśni rodzice."

Były przestępca z niedowierzaniem wpatrywał się w (h/c) włosą, która delikatnie uśmiechała się w jego kierunku. Wzrok mężczyzny kursował między jej twarzą oraz brzuchem, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Nie zwracał uwagi na poruszenie w Sali, teraz chciał tylko uściskać dziewczynę i powiedzieć jak bardzo cieszy się z tej niecodziennej wiadomości.

„Biorąc pod uwagę te okoliczności, jestem w stanie udzielić amnezji. Jednak jest to spowodowane żalem za tamten niefortunny obrót zdarzeń oraz moim szacunkiem do ciebie, panienko (Y/N). Za zwolnienie go, zostaniesz zobowiązana do przyjęcia tej samej kary za każdy jego występek od dnia dzisiejszego do końca twojego życia. Czy akceptujesz moje warunki?" Cesarz Nezu ześlizgnął się ze swojego tronu, by stanąć przed (e/c) oką.

„Tak, akceptuje każdy z nich i dziękuję za spełnienie mojej prośby."

„W takim razie, oświadczam, iż ten więzień zostaje ułaskawiony dzięki wstawiennictwie (L/N) (Y/N). Jeśli ktokolwiek podważa jej autorytet oraz posiada swe własne powody by sprzeciwić się mojemu słowu, powinien teraz zabrać głos!" W Sali zapadła grobowa cisza, którą przerywało jedynie skrobanie piórem o papier, gdy główny oskarżyciel zapisywał dokładną treść wyroku gotową do przypieczętowania przez władcę. Sam Nezu, pochwycił jedną z dłoni dziewczyny, delikatnie całując jej grzbiet. „Wyrok zostaje zatwierdzony! A tobie, panienko (Y/N), życzę szczęścia oraz gratuluję. Mam nadzieję, że będę godny by spotkać dziedzica twojego rodu."

„Będziesz pierwszą osobą, którą poinformuje, Panie."

Rozmowy ucichły gdy myszopodobny mężczyzna przybił pod wyrokiem swoją pieczęć by następnie opuścić salę, ale nie przed rozkazaniem natychmiastowego wypuszczenia więźnia. Gdy tylko w pomieszczeniu rozległ się odgłos uderzającego o siebie metalu, (h/c) włosa została zamknięta w szczelnym uścisku przez ciemnowłosego mężczyznę.

„Jak ty w ogóle...?! Nie masz pojęcia jak tęskniłem, (Y/N)." Tłum zdążył opuścić pomieszczenie, gdy zielarka zacisnęła swoje własne kończyny wokół barków swojego ukochanego. „Jestem wolnym człowiekiem, nikt nie będzie mnie ścigał... A do tego niedługo będę ojcem..."

„Nie mogłam zostawić mojego przyszłego męża... Teraz możemy zacząć wszystko od nowa. Ty, ja i nasze maleństwo..."

-------------------------------------------------------

„Bardzo energiczne z niej dziecko..."

Kto by się spodziewał, że cesarz będzie sprawiał komukolwiek odwiedziny? Na pewno nie zwykły człowiek mieszkający w okolicy domu młodego małżeństwa. Myszopodobny władca stał się ulubionym pluszakiem trzy letniej dziewczynki o (h/c) włosach i błękitnych oczach. Nie potrafiła odczepić się od policzków monarchy rozciągając je we wszystkie możliwe strony ku przerażeniu jego doradców.

„Faktycznie miewa za dużo energii, ale bardzo się do ciebie przywiązała, Nezu-sama." Zielarka postawiła na stole przygotowaną herbatę, a następnie zabrać swoją córkę z kolan monarchy. „(D/N), wujek musi trochę odpocząć."

Dziewczynka przytaknęła, grzecznie siadając na kolanach swojej matki by chwilę potem zanurzyć usta w jednym z przygotowanych przez kobietę ciastek. (Y/N) przewróciła oczami, przymykając oko na bezprawną kradzież ciastka w biały dzień. W końcu to niecodzienna okazja.

„Robicie tutaj przytulne gniazdko." Przytaknęła na słowa mężczyzny, który rozglądał się wokół częściowo wyremontowanego dworku.

„Robimy co możemy, żeby jakoś wykorzystać ten prezent ślubny. Nie sądziłam, że Pro Hero posunął się tak daleko..." Zaśmiała się nerwowo, na wspomnienie przyjaznego uśmiechu All Might'a oraz Midnight, gdy wręczali im pęk kluczy wyjaśniając dokładną lokację ich przyszłego domu. „Przepraszam na chwilę, (D/N) bądź miła dla wujka."

„Dobrze, okaasan!"

Kierując się po świeżo odnowionych schodach, zielarka dotarła do pokoju na górze spotykając się z widokiem ciemnowłosego pracującego przy naprawie zniszczonej przez lata podłogi. Nigdy nie sądziła, że ten dom kiedykolwiek stanie się ich własnością. A teraz, składając monetę do monety powoli remontowali dwór swoich marzeń by stworzyć dobre miejsce dla swojej córki.

„Dabi, powinieneś zejść się przywitać." Owinęła swoje ręce wokół mężczyzny, tuląc go od tyłu tym samym skutecznie przeszkadzając mu w pracy.

„Może nie uwierzysz, ale spotkanie z kimś, kto miał skazać cię na dożywocie, nie wydaje się najprzyjemniejsze." Westchnął ciężko, obracając się w uścisku by móc samemu położyć swoje ręce na biodrach kobiety i ucałować jej głowę. „Mam jeszcze dużo pracy."

„Jesteś pod moim patronatem, więc zrobisz to o co proszę." Przewrócił oczami słysząc te samą kwestię, którą mówiła przy każdej możliwej okazji, nawet jeśli nie zawsze miała rację.

„Panienko (Y/N)!" Oboje zwrócili się w stronę jednego z posłańców stojących w drzwiach pokoju, byli zaalarmowani jego zaniepokojonym głosem. „(D/N) zmusiła cesarza do bycia jej konikiem i nie chce zejść z jego pleców!"

„To ma po tobie." Powiedział ciemnowłosy wypuszczając swoją wybrankę z opiekuńczego uścisku, tylko po to by otrzymać pocałunek w policzek.

„Ale to ty będziesz próbował ją zdjąć. Traktuje go jak przytulankę."

„W ten sposób wyląduję w więzieniu, tym razem nawet ty nie pomożesz."  

Kolejne zakończenie już bryluje, jeszcze tylko cztery przed nami! Pamiętajcie, systematyczność to nie jest znany mi termin! 

Oczywiście, nie byłabym sobą nie wykorzystując tej okazji do reklamy opublonowanej kilka chwil wcześniej książki z Kimetsu no Yaiba!

《eye-catcher.》kny!various x reader PL

➤ kimetsu no yaiba universe with some changes, traditional; 
➤ reverse harem (male/female bnha!characters x female!reader);
➤manga spoilers warning;

Mam nadzieję, że się tam spotkamy!

@yurugina

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro