Zemsta Piper

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Piper

Podsłuchiwałam rozmowę Jessie z Colette.

- Nie pozwolę, żeby ta szmata Jessie poszła dziś do Śniegohotelu na Wigilię! – powiedziałam. – I chyba mam pomysł jak temu zapobiec. – i pobiegłam do hotelu Pana .

Gdy byłam przy jego gabinecie, zapukałam w drzwi.

- Proszę! – odrzekł.

- Dzień dobry, tu Piper, córka Supercella.

- Co cię tu sprowadza? – zapytał mnie.

- Bo widzi pan...Pan zaprosił wszystkich na kolację wigilijną.

- No tak, bo miałem taki rozkaz.

- Ale pan pewnie słyszał, że jest tu taka Jessie, mała dziewczynka, która mieszka z mamą, robotową opiekunką i mają warsztat, w którym konstruują roboty.

- Tak, wiem, a więc o co chodzi?

- Otóż oni wszyscy są biedni, teraz mało zarabiają, mają pełno długów, czasami nie mają w co się ubrać, ani co zjeść, a w ich kamienicy jest bardzo zimno.

- Aha. No i co tym mi sugerujesz?

- Żeby nie przyjąć ich dzisiaj do hotelu na kolację.

- Ale przecież muszę to zrobić, mam taki rozkaz!

- Wiem, ale gdy pan przyjmie prawie bezdomne osoby to źle wpłynie to na opinię hotelu. A pan chyba nie chce go stracić, prawda?

- Tak, Piper, zgadzam się z tobą, ale muszę ich wpuścić, tak zażądał Supercell.

- Wiem, ale ja jestem jego córką i na pewno zgodzi się z moim pomysłem. To jak będzie?

- Dobrze. Poproszę Galea by wywiesił na rynek główny Brawl City listę osób, które mogą przyjść dziś na Wigilię.

- Dziękuję, panu, że posłuchał pan mojej rady. Do widzenia i wesołych świąt! – powiedziałam.

- Wesołych świąt. – odrzekł Pan P.

- I co szmato, niestety nie pójdziesz dziś do hotelu, jednak los ci się nie uśmiechnął. – myślałam, tak jakbym mówiła to do Jessie.


Pov. Jessie

Gdy Colette odeszła, postanowiłam pójść na rynek w centrum miasta by kupić jakieś świąteczne dekoracje. Miałam na szczęście kilka złotych, więc coś mogłam kupić.

Na rynku oczywiście było pełno ludzi i a w środku stała ogromna choinka. Nagle zobaczyłam znowu Colette.

- O, hej Colette! Znowu się spotykamy. – powiedziałam.

- Oooo, hejka, ty też tutaj? – spytała.

- Tak, postanowiłam kupić jakieś dekoracje.

- Aha, ja kupiłam Spikowi szalik! Oczywiście on sam jest na nim namalowany.

- Dobra, to ja idę coś kupić. Pa!

- Pa, pa Jessie! – odrzekła Colette, założyła swoje słuchawki i znów coś tam zaczęła śpiewać.


Gdy kupiłam już jakieś tanie dekoracje, zauważyłam jak Gale przyczepia kartkę do tablic z ogłoszeniem. Wszyscy się wokół niej zebrali i krzyczeli, że tam jest napisane ich imię. Gdy tłum już się rozszedł, też poszłam przed tą tablicę by zobaczyć co na niej pisze i o co w ogóle chodzi. Okazało się, że to lista brawlerów, którzy przyjdą na Wigilię do hotelu Pana P. Znalazłam nazwiska rodziny Nity, była tam też napisana Colette, Piper, Shelly, Spike, Bibi, nawet Penny wraz z załogą i wiele innych brawlerów. Szukałam mojego nazwiska, ale nigdzie go nie było. Nagle zauważyłam imię i nazwisko mojego brata „Colt Junker". Czyli mój brat mógł tam iść. Ale mojego, mamy i Nani nazwiska nie było! Czy to oznacza, że...my nie możemy tam pójść? Ale dlaczego?! Przecież na ulotce było napisane, że zapraszają wszystkich! To dlaczego nie naszą rodzinę, oprócz Colta?!

- Widzisz Jessie? Jednak to nie będą udane święta. Ale oczywiście tylko dla ciebie. – rzekła Piper, która stała przy tablicy z Bibi i Emz. – Bo my przynajmniej idziemy dziś do hotelu! A ty będziesz jadła marny barszcz tylko przy swoim malutkim stoliczku w zimnym domu. Albo i na podłodze, bo nie wiem czy w ogóle masz jakiś stół. – i wszystkie wybuchły śmiechem.

Rozpłakałam się i biegłam w stronę domu.

- O, biedna Jessie, chce płakać, biedactwo! – mówiła Bibi.


Pov. Nita

Poszłam na rynek główny i kupiłam gorącą czekoladę. A dlaczego ja? Ponieważ mój misiek Bruce zjadł nam pierogi z grzybami na Wigilię. Wszyscy się zezłościli na Brucea i związku z tym, że to moje zwierzę, musiałam wszystkim kupić gorącą czekoladę. Bruce powinien to zrobić! On zjadł te pierogi, nie ja! Niedługo go za to okatrupię. A więc kupiłam te kakao, tfu, znaczy te gorące czekolady. Kupiłam też jedną dla siebie, więc zaczęłam pić ją na miejscu. Nagle zauważyłam Colette, która też ją kupiła. Potem usiadła koło mnie i słuchała coś w słuchawkach. Nagle na cały głos zaczęła się drzeć.

- MeDiA ExPErT jEsT CoOL, nA ŚWiĘtA cENy w dóóóóóóóóóóóółłłłł. – śpiewała.

- Colette. OGAR. – powiedziałam.

- Sorka Nita. – odparła.

Nagle zobaczyłyśmy biegnącą Jessie, która chyba płakała.

- A tej co się stało? – zaniepokoiłam się.

- To ty nie wiesz? – spytała Colette. – Rodzina Jessie ma bardzo ciężki kryzys. Mają mega dużo długów, mało pieniędzy, wszyscy się z nich śmieją i nawet czasem nie mają co zjeść.

- Jeju, to prawda?! – krzyknęłam. – Dlaczego nic nie mówiła?!! Przecież ja, Leon, Bea i nasi rodzice by pomogli jej rodzinie!

I wtedy przypomniało mi się jak rano Jessie prosiła mnie o 50 zł. Pewnie, żeby coś kupić na święta, bo nie miała kasy! Jaka byłam głupia. Dlaczego jej tego wcześniej nie dałam?! Niby obiecałam, że dam jej w Śniegohotelu. Ale tak naprawdę w ogóle bym tego nie zrobiła! I tak to 50 zł przeznaczyłam na gorące czekolady. Jestem beznadziejna! Zawsze mówię, żeby każdemu pomagać, a tak naprawdę nie pomogłam własnej najlepszej przyjaciółce, która mnie prosiła o jedną rzecz! I to jeszcze w Wigilię! Zawiodłam nią. Zawiodłam jej rodzinę. Zawiodłam święta. W oczach miałam łzy.

- Nita, nie smutaj się, musimy dogonić Jessie i sprawdzić co się jej stało! – rzekła Colette.

- Dobrze, chodźmy! – powiedziałam i pobiegłyśmy za Jessie.

- Jessie, stój! – krzyczałam.

Stanęła.

- Colette powiedziała mi o twojej sytuacji i przepraszam, że nie dałam ci 50 zł, o które mnie prosiłaś. – mówiłam.

- Nie, spokojnie, nie szkodzi. – odparła moja rudowłosa przyjaciółka.

- Ale to dlaczego płaczesz? – spytała Colette.

- Bo niby Pan P zaprosił wszystkich na Wigilię, a tak naprawdę Gale wywiesił na tablicę ogłoszeniową kartkę gdzie pisało kto może tam przyjść. I mojego, mamy i Nani imienia tam nie było, był tylko Colt z naszej rodziny. Na pewno mnie tam nie ma, ponieważ jestem biedna! – rzekła Jessie.

- Ugh, jak tak można! Jest dziś Wigilia! Każdy ma prawo przyjść do hotelu, nieważne czy jest bogaty czy nie! – krzyczałam.

- Nita, Gale jest moim tatą, a on pracuje w tym hotelu. Może pójdę do niego i przekonam go by Jessie z rodziną też tam poszła? A on przekona wtedy Pana P. – powiedziała Colette.

- Świetny pomysł! Dobra, Jessie, choć do mojego domu, tam się ogrzejesz, bo jest ci pewnie bardzo zimno. – odparłam.

- Dzięki, dziewczyny. Od razu jest mi lepiej. – powiedziała.


Colette pobiegła do hotelu, a ja poszłam z Jessie do mojego domu.


-----------------------------------------------------------------------------------------

Dobra, wymyśliłam skin do Colette:

Mikołajkowa Colette xd

Wiem, że art brzydki.


Za trzy dni Wigilia! Postaram się w tym czasie zakończyć książkę, żeby była na czas przed świętami.

Pytanie do Was: Macie już choinkę?

Bye!🎄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro