8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Resztę dnia spędziłem na zwiedzaniu obozu. O dwudziestej pierwszej wróciłem do namiotu i poszedłem spać.

Następny dzień zapowiadał się na emocjonujący. I taki był.
O godzinie ósmej zostałem obudzony przez pewną łowczynie.

-Bakugo! Proszę wstań! Mój ojciec chce się z tobą widzieć- powiedziała i zaczęła potrząsać moim ramieniem.

-Daj mi spokój- warknąłem- to nie może poczekać?

-Nie.

Westchnąłem rozdrażniony, ale posłusznie wstałem. Popatrzyłem na Urarakę niezbyt przyjemnym wzrokiem, ale ona go unikała.

-Możesz wyjść? Chyba, że chcesz oglądać jak się przebieram- fuknąłem, a dziewczyna szybko wyszła z namiotu.

Może i nie byłem miły, ale no cóż. Mnie się nie budzi. Kiedy się ubrałem i ogólnie ogarnąłem wyszedłem i ruszyłem za łowczynią.

Weszliśmy do namiotu. Na kanapie siedział przywódca, a kiedy mnie zobaczył, wskazał na krzesło naprzeciwko niego.

-Witaj Bakugo. Przepraszam, że kazałem cię obudzić, ale wolałem to z tobą przedyskutować teraz.

-Rozumiem. Nie mam Panu tego za złe- mruknąłem, ale mój głos brzmiał jakbym był ostro wkurwiony.

Chyba mam zły humor.

-Więc tak.. Zauważyłem, że po twojej przemowie, łowcy zaczęli inaczej myśleć o twojej rasie. Chciałbym i oni także, bliżej was poznać. Proponuję, żebyście zostali jeszcze dwa tygodnie w obozie. Jeśli nie masz nic przeciwko to będziecie pomagać nam w różnych obowiązkach, także poznając nasze tradycje i zachowania. Każdy z was będzie mieć "opiekuna" i będzie z nim pracował. Zgadzasz się?- był to dobry pomysł.

Może nawet tak się do nas przekonają, że znowu tak jak kiedyś podpiszemy rozejm.

-Zgadzam się- uścinąłem mu rękę, a on uśmiechnął się do mnie.

-Bardzo się cieszę. Twoim "opiekunem" będzie Kate Williams- zaczął, ale stojąca obok Uraraka mu przerwała- ojcze.. Przecież wiesz, że ona nienawidzi wampirów. To będzie dla niej utrapienie.

-Wiem o tym, ale może się do nich przekona. Nie wszystkie są takie same- odparł, a jego wzrok znowu skierował się na mnie- jest ona przyjaciółką Uraraki. Jej matka została zamordowana przez wampira, kiedy ta miała dwanaście lat. Od tamtej chwili was nienawidzi. Ma tylko ojca i młodszą siostrę. Myślę, że zmienisz jej zdanie na ten temat- zakończył, a ja dziękując się z nim pożegnałem.

Musiałem iść pod namiot numer osiemnaście, więc tam się skierowałem. Zapukałem, a po chwili przede mną stanęła ładna, dosyć wysoka brunetka o niebieskich oczach. Zmierzyła mnie wzrokiem, który zatrzymał się na moich kłach. Obojętny wyraz twarzy, zastąpił zły.

-Czego potworze?- warknęła, a ja popatrzyłem na nią, czując, że za chwilę wybuchnę.

-Mówi ta, która sama nim jest. Twoja rodzina zabija, takie bestie jak ja sama się nią stając. Więc lepiej te swoje przezwiska zachowaj dla siebie, jeśli mamy normalnie współpracować przez następne dwa tygodnie- wycharczałem, a kiedy zobaczyłem, że z jej oczu znika, taka wielka nienawiść, sam się uspokoiłem.

-To ciebie przywódca mi przydzielił?- spytała chłodnym głosem, a ja jedynie kiwnąłem głową.

-Ugh dobra. Kate Williams- wyciągnęła rękę przed siebie, którą uścisnąłem.

Szybko ją zabrała.

-A ty? Jak się nazywasz?

-Katsuki Bakugo.

-Okej. Chodź za mną.

Zaczęła iść w kierunku drzew w lesie.

-Jesteś w stanie wyrwać drzewo z korzeni?

Nie odpowiedziałem nic, tylko wziąłem się do pracy. Położyłem ręce w dole drzewa i pociągnąłem mocno do góry. Wyrwał się bez problemu. Dziewczyna patrzyła na to oniemiała, ale szybko się otrząsnęła, a na jej twarz powrócił chłodny wyraz twarzy.

Resztę dnia pomagałem jej w cięciu drewna, niesieniu ciężkich rzeczy i różne takie. Między nami cały czas była cisza, co trochę mnie irytowało. Nawet słyszałem jak czasami szepcze sobie pod nosem: "nie wierzę, pracuje z potworem" albo "mam ochotę go zabić". Po takich zdaniach ciężko było mi opanować złość, ale jakoś dałem radę.

Nastąpił wieczór i już miałem iść spać, kiedy usłyszałem krzyk. Podbiegła do mnie Kate. Była cała czerwona, a jej oczy ledwo powstrzymywały łzy, które chciały się wydostać na zewnątrz.

-Widziałeś moją siostrę? Ma siedem lat, brązowe włosy jak ja, a dzisiaj miała na sobie niebieskie ogrodniczki.

-Nie. Nie widziałem- mruknąłem, a dziewczyna smutno westchnęła i poszła szukać dalej.

Mógłbym wejść do namiotu i mieć to gdzieś, ale mam uczucia, więc także zacząłem ją szukać. Tylko, że ja poszedłem do lasu. Zagłębiłem się w nim, i przez dobry słuch usłyszałem głos dziewczynki.

Szybko pobiegłem do źródła dźwięku. To co zobaczyłem, wywołało u mnie taką złość, że opanowanie zniknęło, bezpowrotnie. Wampir, klęczał przed dziewczynką i zbliżał się kłami do jej szyi. Kiedy zobaczyłem przerażenie na jej twarzy, otrząsnąłem się i ruszyłem na mężczyznę, który niczego się nie spodziewał przez co runął na ziemię. Zaczął się wyrywać, ale go obezwładniłem. Brunetka miała w rączkach srebrną linę, przeciw wampirom, którą mi podała. Na jej twarzy powróciły wszystkie kolory, i zniknął strach z czego byłem bardzo szczęśliwy. Zawiązałem ręce i nogi blondynowi. Nie mógł wykonać żadnego ruchu, bo każde potarcie skóry powodowało z liną powodowało ostre, bolesne pieczenie.

Spokojny, uklęknąłem przy dziewczynce.

-Hej. Mam na imię Kacchan. A ty?- spytałem ciepłym głosem.

-Emily. Dziękuję, że mnie uratowałeś- szepnęła, a ja się szczerze uśmiechnąłem.

-Jesteś wampirem?- bardziej stwierdziła, niż zapytała. Skinąłem głową.

-Czyli nie wszystkie wampiry to krwiożercze bestie- mruknęła, a ja potwierdzająco pokiwałem głową. Jej mała rączka, znalazła się na moim policzku- masz piękne oczy, wiesz? Na początku wydają się przerażające, ale tak naprawdę są niesamowite.

-Dziękuję. Ty także masz piękne- szepnąłem- a teraz powiedz mi jak się znalazłaś w tym lesie o tej godzinie?

-Moja siostra ma dzisiaj urodziny i chciałam jej zerwać lilię. Słyszałam, że wieczorem są jeszcze piękniejsze. Ale po drodze spotkałam wampira. Nawet nie umiałam się obronić, chociaż miałam linę. Zawiodłam siostrzyczkę- po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

-To nie jest prawda. Byłaś bardzo odważna i na pewno twojej siostrze zrobi się naprawdę miło, że chciałaś takie coś dla niej zrobić. Mam pomysł. Ze mną jesteś bezpieczna, więc chodźmy po te kwiatki- odparłem, a na twarzy Emily pojawił się szeroki uśmiech.

Zaprowadziła mnie w miejsce, gdzie one są, zerwaliśmy je i wyszliśmy z lasu. Brunetka była na moich rękach, i lekko się we mnie wtulała. Oczywiście koło mnie szedł wampir, który na szczęście wiedział, że ze mną nie ma szans i się poddał.

Kiedy Kate nas zobaczyła, podbiegła do nas z widoczną ulgą na twarzy.

-Jak dobrze, że jesteś cała- powiedziała i wzięła Emily na ręce- co się stało?- z tym zwróciła się do mnie.

Opowiedziałem jej wszystko, a ona poprosiła mnie żebyśmy spotkali się za dwadzieścia minut koło ogniska. Zaniosła siostrę do namiotu i po jakimś czasie wróciła
.
-Bardzo ci dziękuję za uratowanie mojej siostry. I dziękuję, że pomogłeś jej zerwać te kwiaty. Nie wiem jak ci się odwdzięczyć. Jest coś co bym mogła dla ciebie zrobić?- spytała.

-Jest jedna rzecz. Zmień zdanie o wampirach. Nie wszystkie to krwiożercze bestie.

-Już zmieniłam- szepnęła i mówiąc "dobranoc" poszła do swojego namiotu. Zrobiłem to samo, od razu kładąc się spać. To był emocjonujący dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro