• Rozdział 13 •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nagumo

Obudziłem się o trzeciej w nocy. Stwierdziłem, że nie opłaca mi się już iść spać, bo za godzinę idę roznosić tow... Znaczy... Idę biegać! Tak. Za godzinę idę biegać. Nie opłaca mi się kłaść na godzinę, poza tym, nie obudziłbym się. Napisałem do przyjaciela, gdzie mam się udać, żeby wszystko dostarczyć. Odpisał mi kilka minut później rozpiskę z adresami i kto ma co dostać.

Wstałem powoli z łóżka, wziąłem szare dresy i zamknąłem się w łazience. Umyłem zęby, przebrałem się z piżamy i wyszedłem z niej. Ubrałem czarną bluzę z kapturem i po cichu wziąłem torebeczki z proszkiem z plecaka do kieszeni. Założyłem słuchawki i wyszedłem po cichu z pokoju. Już po chwili byłem na chodniku i zacząłem biec. Oddech miałem nierówny, a powietrze nieprzyjemnie piekło mnie w gardle. Odetchnąłem urywanym oddechem i biegłem dalej, nie mogłem się zatrzymać, kurwa, nie teraz.

Żebra dawały o sobie znać. Zdusiłem to w sobie i biegłem dalej. Jakbym uciekał. Uciekałem. Uciekałem od jebanego bólu. Od tego pierdolonego cierpienia.

Cierpiałem.

Cierpiałem cholernie bardzo, ale nie mogłem tego pokazać, bo to przecież ja! Nagumo Haruya, który nie może się czuć źle!

Kłamałem.

Kłamałem w chuj bardzo i z każdym kłamstwem byłem coraz bardziej na dnie, bo przecież to ja, Nagumo Haruya, muszę się wszystkim podporządkować!

Uciekałem.

Uciekałem od wszystkiego, bo bałem się konsekwencji. Uciekałem od odpowiedzialności, uciekałem od bólu, od cierpienia, od prawdy. To wszystko było tak pojebane... Bo to przecież ja, Nagumo Haruya, nie może być normalnie!

Pierwszy towar dostarczony. Nie było problemu z dogadaniem się, bo po prostu się wymienialiśmy. Nic więcej. Bez zbędnych słów. Ucisk dłoni albo przybicie piątki i tak dalej... Żadnej filozofii.

Drugi. Krótka wymiana zdań po koreańsku i uścisk dłoni.

Trzeci. Wymiana na szybko i piątka.

Zostało trochę... Schowałem resztę i ruszyłem w drogę powrotną do hotelu. Ale tutaj już bardziej truchtałem, bo żebra dawały o sobie znać, ból był niemiłosierny. Nie mogłem oddychać, bo każdy oddech wiązał się z bólem i męką.

Co się dzieje?..

W końcu stanąłem pod hotelem. Wszedłem do środka i do pokoju. Oparłem się o ścianę i zsunąłem się po niej ma podłogę. Oddech przyspieszył. Było źle, w cholerę.

Zaszlochałem. I tym jednym szlochem zdołałem obudzić Kiyamę. Podniósł się do siadu, przetarł zaspane oczy i rozejrzał się po pokoju, a gdy natrafił wzorkiem na mnie, od razu zerwał się z łóżka i podbiegł do mnie. Przytulił mnie szczelnie, a ja pozwoliłem sobie szlochać.

— Co się dzieje?.. — Usłyszałem zaspany głos Suzuno i jeszcze bardziej zaszlochałem. — Nagumo?

Poczułem jak Hiroto powoli się odsuwa, a jego miejsce zajmuje mój chłopak. Już po chwili byłem przez niego przytulany i uspokajany, ale nawet w jego objęciach ból żeber nie zniknął.

Płakałem.

Płakałem bardzo mocno, bo nie byłem w stanie znieść bólu jaki się we mnie stworzył. To było za ciężkie do udźwignięcia...

Wyłem.

Wyłem cholernie bardzo i nie mogłem przestać, bo każdy oddech sprawiał mi dodatkową dawkę bólu, który był niemiłosierny...

Rozpadałem się.

Rozpadałem się zbyt szybko, zbyt bardzo. Każdy dzień był kolejnym zerwanym plastrem z mojego serca...

Cholernie niszczący ból z każdym dniem i za każdym razem.

Wtuliłem się mocniej w mojego chłopaka i zamknąłem oczy wraz z ostatnim szlochem. Potem już tylko ból. Wtuliłem się w niego jeszcze bardziej. Odetchnąłem i poczułem jak dłonie Suzuno pocierają moje plecy i ramiona. Uspokajał mnie i ogrzewał. Był kochany...

— Już csiii... — szepnął i pocałował mnie w czoło.

— B-boli... — wykrztusiłem.

Dopiero teraz zauważyłem, że Hera, Afuro i Mido też wstali. Suzuno pomógł mi usiąść na łóżku i zdjąć bluzę, po tym, jak powiedziałem mu, że to właśnie żebra mnie bolą. Spojrzałem na nie i zauważając, że są jeszcze bardziej sine, przeklnąłem pod nosem. Zacisnąłem oczy. Czułem jak ból mnie przeszywa.

Potem czułem jak ręce Suzuno smarują moje żebra i jak jego szept przerywa ciszę.

— Spokojnie, nic się nie dzieje... — wyszeptał. — Zaraz będzie lepiej.

— Gdzie byłeś? — spytał Kiyama. — Od dzisiaj nie będziesz codziennie biegał, to wymaga wysiłku. Nie podołasz temu. Martwimy się o Ciebie, Nagu.

— A-ale... — wyjąkałem. Jak ja będę roznosił towar?! — Ja...

— Chociaż co dwa, co trzy dni, Haruya. Inaczej będzie jeszcze gorzej — powiedział Hiro i usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem. — Nie chcemy, żeby coś Ci się stało.

Niechętnie pokiwałem głową. Musiałem o tym powiadomić przyjaciela i to jak najszybciej.

Fuusuke skończył smarować moje żebra. Obwiązał moją talię bandażem i pomógł nałożyć mi bluzę. Midorikawa od razu mnie przytulił i rzucił się na mnie z pretensjami.

— Jak mogłeś być taki nieodpowiedzialny, debilu?! — spytał z wyrzutem. — Nigdy więcej masz tak nie robić!

— Rozpierdolił bym Ci łeb za to, ale tego nie zrobię, bo Fuusu mnie zajebie — mruknął Terumi.

Widziałem na twarzach ich wszystkich zmartwienie.

Oni się martwią? O mnie?..

Przymknąłem oczy, kiedy ramiona Suzuno objęły mnie delikatnie. Zupełnie tak, jakby bał się, że mnie rozpierdoli.

A przecież ja już dawno byłem rozpierdolony...

Uśmiechnąłem się i wtuliłem się w niego mocno.

— Weźmiesz teraz szybko prysznic, dasz radę? — zapytał Hiroto.

— Dam — potwierdziłem i skinąłem głową.

Zniknąłem za drzwiami łazienki i szybko się odświeżyłem. Odetchnąłem cicho, wkładając na siebie czarne dresy i czerwoną bluzę z kapturem. Poprawiłem włosy i wyszedłem z łazienki. Wszyscy już powoli wstawali, a ja podszedłem do łóżka i położyłem się twarzą do poduszek. Zamknąłem oczy i westchnąłem. Poczułem jak ktoś ostrożnie wtula się w mój bok. Suzu... Objąłem go ramieniem i przysunąłem bliżej. Pocałowałem go w czoło. Uśmiechnął się.

— Już lepiej? — zapytał, patrząc mi w oczy.

— Tak. — Skinąłem głową. — Kocham Cię, Śnieżynko.

— A ja Ciebie, Tulipanie — odpowiedział, całując mnie krótko w usta i chowając twarz w zagłębienie mojej szyji.

Wyglądał bezbronnie. Był bezbronny. Był zwykłym nastolatkiem, który chciał miłości, a ja nie mogłem mu jej dać. Bo wybrałem jakiegoś zjeba z internetu. Gdybym wtedy wiedział, że to wszystko tak się potoczy... Nie złamałbym go. Nigdy w życiu. Nie chciałem go złamać. Wolałabym zginąć niż sprawić, żeby on cierpiał. Ale nie wiem co wtedy mnie napędzało do tego, żeby to właśnie jego złamać i sprawić, że będę znienawidzony. Bo wracając do Tokio nie miałem gdzie wracać. Bo nikt nie chciał mojego powrotu.

Nikt nie chciał powrotu Nagumo Haruya'i...

---------------------------------------------------------

Hejkaaa! W końcu przychodzę do Was z rozdziałem! Lecę robić okładkę nowej książki.
Mam nadzieję, że będzie lepsza niż te obecne ze specialu dla Julki bądź Władzy, które zrobiłam sama.
Dajcie znać czy rozdział się podobał!

Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! ❤️⚽🔥🧊

(1000 słów ♥️)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro