12
(Dziewiętnasty lipca, środa)
[Izuku]
Minął tydzień odkąd tu jesteśmy. W naszym świecie to dopiero kilka godzin naszej nieobecności. A my przez ten tydzień zdążyliśmy się okropnie zżyć. W tym momencie nie wyobrażam sobie dnia bez widzenia się z moim diabłem.
Aktualnie leżymy na polanie. A raczej Kacchan leży na trawie a ja siedzę na nim okrakiem.
A moje myśli coraz bardziej nakłaniają mnie do grzechu. Jego wygląd, jego zachowanie...
Kocham go bardzo mocno. A jego piękne mięśnie na które nie potrafię się napatrzeć tylko prowadzą mnie ścieżką do stracenia czystości.
Aktualnie siedzę na jego biodrach i przyglądam się tym robionym oczkom, które bacznie obserwują moje całe ciało.
Dam sobie rękę uciąć, że nie tylko moje myśli prowadzą w złą stronę w tym momencie. Jednak wiem, że Katsuki nie zainicjuje nic. Sam mi powiedział o tym, że to będę ją musiał zrobić, bo on nie chcę być winowajcą moich grzechów. Jak dla Diabła to jest okropne poświęcenie. On powinien mnie do nich prowadzić, a nie jeszcze ostrzegać.
-Kacchan...- Szepnąłem cicho nachylając się nad nim. Zetknąłem nasze czoła ze sobą i zanurzyłem dłonie w jego włosy.
-Tak Aniołku.
-Kocham cię.- Szepnąłem, czując jego dłonie na moich biodrach.
-Też cię kocham Aniołku.
Chcę tak bardzo zgrzeszyć... Pragnę tego.
Połączyłem nasze usta w pocałunku, a Diabeł od razu przejął inicjatywę.
Chcę więcej... Chcę czuć jego dotyk tak bardzo...
-Deku...
-Chcę więcej.- Mruknąłem niezadowolony, że przestał.
-Z grzeszysz.
-Jeżeli naniesiesz mi skazę to nie zgrzeszę.- Powiedziałem przypominając sobie ten fakt.
-Wiesz, że to bolesne i będziesz podatny na działanie diabłów?
-Jestem podatny tylko na Twoje działanie.
-Wiesz o co mi chodzi.- Westchnął. - Możemy to zrobić, ale wiesz...
-Zgrzeszę i pewnie spłodzimy dziecko.- Mruknąłem cicho.- Dziecko które narodzi się człowiekiem. Zdaję sobie sprawę.
-Więc jesteś tego pewny?
-Nigdy pewny nie będę.- Przyznałem.- Ale chcę...
-Niegrzeczny Anioł.- Zaśmiał się cicho, zmieniając nas pozycjami.
Teraz to ja leżałem pod nim. Nogi zawinąłem odruchowo na jego biodrach, a on zaczął całować i gryść moją szyję.
Ciche pomruki wydobywały się z moich ust, a blondyn nie przestawał. Nawet nie chciałem by przestał.
Pocałunkami zaczął zjeżdżać coraz niżej. Zaczął zdejmować moje ubranie, aż szata zakrywała mi jedynie kroczę i tyłek.
-Nghm...
-Słodki...- Szepnął cicho zaciskając w palcach mojego sutka.
-Ah... Kacchan...
-Jesteś pewny, że tego chcesz? Możemy jeszcze przerwać.- Zapytał spokojnie, jednak ja pokręciłem przecząco głową.
-Tylko, że... Nie wiem jak to się robi...
-To ja cię nauczę.- Oznajmił z zadziornym uśmiechem.
Już po chwili, leżałem pod nim zupełnie nagi. Moją twarz, oprócz licznych piegów pokrywała także soczysta czerwona barwa, co blondyn oczywiście musiał mi wypomnieć i śmiać się, że przypominam truskawkę.
Jednak teraz gdy właśnie patrzyłem jak zdejmuje z siebie czarną szatę i także zostaję nagi, nie potrafiłem się złościć a tymbardziej oderwać wzroku od jego ciała. Idealnie zarysowane mięśnie, piękne tatuaże... I jego...
-Co tak zaniemówiłeś Aniołku.- Zaśmiał się cicho.
-Obserwuję twoje piękne ciało...- Szepnąłem.
-Jesteś krok od stracenia czystości. Zdajesz sobie z tego sprawę?
-Dla ciebie zrobię wszystko.- Przyznałem, podnosząc się i uwieszając mu na szyi.- Jesteś moim Diabłem.
-Mmm...- Mruknął całując mnie. A moje dłonie powędrowały do jego krocza.- Niecierpliwe stworzenie z ciebie.
-Marudzisz Kacchan?- Zapytałem z uśmiechem na twarzy.
-Nie.
W ten sposób zgrzeszyłem. Grzeszyłem bardzo długo i namiętnie bez chwili przerwy.
Wiłem się pod dotykiem samego wnuka Szatana bite pięć godzin, a moje jęki roznosiły się po calutkim Raju.
Z resztą, Katsuki wcale lepszy nie był. Jego całkiem donośne sapanie i ciche pojękiwanie także roznosiło się po tym świecie.
Ale jedno jest pewne.
Poczułem to od razu...
Niedługo na świat przyjdzie Boże dziecko.
******
Właśnie się obudziłem. Leżałem na kanapie w domu dzieci stworzyciela. Nie mam pojęcia jak się tu dostałem, bo w końcu po tym jak upojnie spędziłem kilka ładnych godzin z blondynem, film mi się urwał. No i jestem na dziewięćdziesiąt procent pewny, że to właśnie diabeł mnie tu przyniósł, oraz ubrał i umył... Tyle, że to nie moje ubrania.
-Katsuki...- Powiedziałem dość cicho z racji bólu i zaschnietego gardła.
-Jestem słońce.- Usłyszałem za swoimi plecami. A gdy tylko się odwróciłem to również ujrzałem tylko do połowy ubranego Diabła. Niósł w ręce szklankę z złotym napojem.
-Dziekuję...
-Nie mów za dużo. Masz zdarte gardło.- Westchnął siadając obok.- Za kilka minut ci przejdzie, jeśli to wypijesz.
-Co to..?
-Nektar Bogów. Zapewnia on zdrowie i młodość. Moja matka piję go w tak kurewsko dużych ilościach, że na pamięć znam jego cholerny skład.
-Kacchan...- Chrząknąłem cicho, po odczekaniu kilku minutach od wypicia napoju.
-Tak?
-Wiesz... Czuję w sobie... Czuję, że będziemy...
-Mieć dziecko?
-Yhm...
-Domyśliłem się, skoro robiliśmy to bez gumy.- Westchnął cicho.- I to na polanie.
-Nie mów mi więcej o tym.- Wystrzegłem go, odwracając głowę.
-Przydałoby się zobaczyć z...- Zaczął mówić i jak na zawołanie z portalu wleciał do nas biały gołąb z listem w łapkach.- Idealnie.
Kolejne zaproszenie, przyniesione przez wysłanników Wszechmocnego. Szybko zawarliśmy podpisy, wykonane z naszych krwii i przenieśliśmy się do miejsca w którym zastaliśmy trzy osobistości.
Oburzenie Szatana i Archanioła biło po oczach gdy zauważyli, jak Katsuki obejmuje mnie od tyłu.
-Katsuki. Izuku... Wiecie dlaczego was wzywam. Racja?
-Domyślamy się.- Odpowiedział Kacchan.
-Za równo dziewięć miesięcy narodzi wam się dziecko.
-Co kurwa?!- Warknął Szatan od którego wściekłość wręcz biła po oczach. Archanioł jedynie złapał się za skronie.
-Dziecko które nosi Izuku urodzi się jako człowiek z magicznymi właściwościami. Ono naniesie zmiany w świecie ludzkim. A wy zajmiecie się naszymi światami.
-W jaki sposób nasze dziecko ma zmienić świat ludzi?
-Dzięki niemu, narodzi się pokolenie nadludzi.
-Mam pytanie...- Szepnąłem cicho, czując uważny wzrok wielkiej trójcy.- Skoro nasze dziecko będzie człowiekiem... To my się nie będziemy mogli nim zająć prawda..?
-Zajmiecie się nim. W końcu każdy diabeł jak i anioł potrafi przybrać ludzką formę.
-A ty już znasz historię? To co się wydarzy... Ty wszystko zaplanowałeś prawda?- Powiedział Katsuki a Wszechmocny się zaśmiał.
-Tak. Znam wasza historię, ale jej nie zdradzę nikomu.
-Kurwa... Starcu powiedz chociaż czy kurwa ten pierdolony nieudacznik rozpierdoli moje piekło.- Wywarczał Szatan wskazując na mojego partnera.
-Nie mów tak na Katsukiego!- Krzyknąłem wściekły.- Czemu wy wszyscy tak się na niego uparliście i wyzywacie?!
-Czy ty śmiesz na mnie podnosić głos..?- Zapytał lekko zaintrygowany AFO.
-A żebyś wiedział. Katsuki nie jest nieudacznikiem! Nie masz prawa go kurwa wyzywać.- Syknąłem.
-Deku/ Izuku.- Skarcili mnie od razu. Katsuki razem z OFA od razu zdeka zszokowani skarcili mnie za moje słownictwo.
-Mam gdzieś. Jedno bluźnierstwo w tę czy we wtę. Wystarczająco nagrzeszyłem. To już nic nie zmieni.
-Deku uspokój się. Pamiętaj, że...
-Jestem aniołem. Tak wiem, nie chciałem nim być.
-Tak jak ja nie chciałem być Diabłem. Izuku uspokój się.- Nakazał mi blondyn. A ja chcąc czy nie, się go posłuchałem.
-A więc...- Westchnął Stworzyciel.- Niedługo narodzi wam się dziecko. Córka którą spłodziliście zmieni świat ludzi.
-Córka?- Powtórzyliśmy po nim.
-Tak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro