1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak zimno...
Zaraz... Gdzie ja jestem, do cholery?!

Nie umiałam sobie przypomnieć jak się tu dostałam, a po dłuższym zastanowieniu... Nie umiałam nawet stwierdzić skąd pochodzę. Nie byłam w stanie stwierdzić gdzie jestem...
Widziałam tylko mrok... I czułam przenikliwy chłód.
Nie wiem, ile czasu spędziłam, aż usłyszałam pęknięcie. Lód wokół mnie zaczął pękać.
Zaraz, lód?!
Ciemność została zastąpiona przez oślepiające światło. Byłam... Wolna? Jedyne co czułam to to, jak ktoś wziął mnie na ręce i uciekał. Po chwili przyzwyczaiłam się do światła i byłam w stanie przyjrzeć się mojemu wybawcy. Była to dziewczyna... Ale ta twarz wyglądała mi bardzo znajomo...
Akali?!
"Zaraz... Skąd ja znam jej imię? Może mieszkałam tu wcześniej?" - pojawiały się myśli w mojej głowie.
Po dłuższym zastanowieniu zaczęłam przypominać sobie więcej faktów o otaczającym mnie świecie, m.in. to, że nazywa się on Runeterra i że Akali pewnie zaprowadzi mnie do swojego zakonu... Tylko nie pamiętałam jego nazwy... Chyba Kinkou? Jednak nie umiałam sobie przypomnieć czemu tak wiele wiem o tym świecie.
Po chwili Akali przestała uciekać i wrzuciła mnie na drewnianą łódkę. Zagwizdała, a łódka gwałtownie przyspieszyła. Dziwne, bo nie przypominałam sobie by ta dziewczyna miała władzę nad wodą.
- Haha, jak dobrze mieć przyjaciół wśród Mastajów! A, właśnie, jak się nazywasz dziewczyno? Spokojnie, nic złego jeśli nie pamiętasz, nowym czasami zdarza się amnezja.
- N... Nowym? - mruknęłam niepewnie.
Nie wiedziałam czemu, ale mój głos brzmiał... Dziwnie. Jakoś inaczej. Nie umiałam sobie przypomnieć jak brzmiał wcześniej, ale wiedziałam że był inny.
- Ahh... Podczas specjalnych wydarzeń nowi ludzie dostają się do naszego świata, a my musimy ich odratować. Nic więcej nie potrzebujesz wiedzieć. To przedstawisz mi się czy nie pamiętasz?
Nie umiałam tego wytłumaczyć, ale ton głosu Akali mi do niej nie pasował. Jakby coś... W nią wstąpiło. Nie chciałam denerwować jej bardziej, więc po prostu po chwili zastanowienia odpowiedziałam:
- Jestem... Aiko.
Przynajmniej to pamiętałam. Szkoda że była to jedyna informacja z mojego życia którą wiedziałam.
- Akali. - mruknęła.
- Wiem. - odpowiedziałam niemalże bez namysłu.
- Z jakiegoś powodu większość nowych wie. W dupie to mam dlaczego, i tak odpowiadają że nie znają powodu.
Reszta wędrówki minęła nam w ciszy.
Po jakiejś godzinie, podczas której próbowałam sobie przypomnieć jakąkolwiek rzecz dotyczącą mojego życia, łódka zatrzymała się.
- Tutaj wysiadasz. - mruknęła dziewczyna. - A, i w Ionii raczej szanujemy nowych, ale jakbyś chciała trochę poćwiczyć - Wyciągnęła jednego ze swoich kunaiów - to teraz masz czym.
- Dziękuję. - powiedziałam i wzięłam broń do ręki.
Dziewczyna wskazała palcem na wąwóz między skałami.
- Jeśli będziesz szła w tamtym kierunku prosto, dojdziesz do gospody, gdzie przyjmujemy nowych. A teraz wracam na front, nie mogę marnować czasu!
Akali znowu zagwizdała, a jej łódka gwałtownie przyspieszyła.
- Czekaj! - krzyknęłam.
Dziewczyna nie odpowiedziała, była już zbyt daleko.
Westchnęłam cicho i udałam się w kierunku wskazanym przez dziewczynę, przyglądając się widokom.
Cholera, Ionia była przepiękna. Otaczające mnie góry były majestatyczne, a wąwóz do którego weszłam był przepełniony tyloma rodzajami roślin, a każda z nich była na swój sposób wyjątkowa i wyróżniająca się.
Niestety nie było dane mi długo podziwiać krajobrazów Ionii. Po jakichś 10 minutach pieszego marszu dotarłam na polanę na której zbudowano wioskę. Oczywiście w ioniańskim stylu, przez co budynki zdawały się być integralną częścią natury.
Jednak ledwo rozejrzałam się po wiosce, podeszła do mnie jakaś starsza kobieta.
- Witaj, dziecko! Przyprowadził cię tu jeden z Bohaterów, prawda? Chodź, moje dziecko, nakarmię cię. U mnie jest więcej takich jak ty, może odpowiedzą ci na kilka pytań? - powiedziała i wskazała gestem dom trochę większy i minimalnie wyróżniający się od innych.
- Takich... Jak ja? W jakim sensie? - powiedziałam idąc w stronę kobiety.
- Też nie są stąd. Próbowałam zrozumieć ich opowieści, jednak wasz świat jest dla mnie niepojęty myślą. I taki abstrakcyjny!
- Zaprowadź mnie do nich! - krzyknęłam podniecona.
Inny świat? Coś zaczęło mi świtać, że faktycznie tu nie mieszkałam. Ale co się stało, że się tu przeniosłam?
Starsza pani zaśmiała się serdecznie i zaprowadziła mnie do siebie. Podała mi zupę i gestem wskazała na chłopaka.
- Koło niego jest wolne miejsce, dziecko. Może on coś ci powie, wydawał się wiele pamiętać o waszym świecie!
- Dobrze, dziękuję za wszystko! - powiedziałam i ukłoniłam się nisko. Kobieta popatrzyła na mnie dziwnie ale nie przejmowałam się tym. Wzięłam jedzenie z jej rąk i udałam się w stronę chłopaka.
- Jesteś tu nowa, co? - mruknął, kiedy podeszłam do stołu. - Jestem Dymitr jak coś. - Wstał i podał mi rękę.
- Aiko. - odpowiedziałam, podając mu rękę wcześniej odkładając zupę.
- A więc Japonka, tak? - powiedział do mnie kiedy siadaliśmy do stołu.
- Czekaj ja... Skądś znam to słowo...
- Ahh, nie pamiętasz. Spokojnie, to normalne. Chyba jestem jedyną osobą która od razu pamiętała wszystko z mojego poprzedniego życia. Ale spokojnie, z czasem sobie przypomnisz.
- A może... Zanim sobie przypomnę... Czy mógłbyś mi wytłumaczyć dokładnie o co chodzi z tą Japonką?
Chłopak opowiedział mi o Japonii i o jego mieszkańcach (i z tego co się dowiedziałam, w tym mnie), a im dłużej mi mówił, tym bardziej brzmiało mi to znajomo.
Jakby faktycznie mówił o moim kraju. Albo przynajmniej o stereotypach.
Potem rzucił kilka zasad tego jak działał świat w którym się narodziłam (a przynajmniej tak wynikało z jego opowieści).
- Dobra, ale może dość o naszym świecie, i tak to sobie przypomnisz. Może chcesz wiedzieć jak i po co właściwie tu jesteś? Albo przynajmniej jak mi się wydaje...
- Dawaj. - powiedziałam, przełykając zupę.
- A więc, jak już wcześniej wspominałem, wśród ludzi w naszym wieku popularne były gry komputerowe.
- Tak, pamiętam czym były gry komputerowe. Jako jedna z niewielu rzeczy z tamtego świata.
- Dobra Aiko, nie przerywaj! A więc, jedna z dość popularnych gier, League of Legends, miała swoje uniwersum. I właśnie się w nim znajdujemy. To stąd tyle wiemy o tym świecie. Bo ty też wiesz o tym świecie dość dużo, prawda?
- Tak.
- Ale wracając. Cholera wie jak, coś nas tu przeniosło. Lekko zmodyfikowało nasze ciało i umysł, żebyśmy byli w stanie tu przetrwać i komunikować się ludźmi z tego świata. Cholera, ten język brzmi tak dziwnie w moich ustach zwłaszcza, kiedy pamiętam jak pięknie brzmiał rosyjski... A nie umiem wymówić aktualnie ani słowa w moim ojczystym języku...
To stąd miałam to dziwne wrażenie że mój głos brzmi dziwnie! Mówiłam w innym języku!
- Jedyne co pamiętam z ostatnich chwil mojego życia - kontynuował chłopak - to to że zginąłem w wypadku samochodowym. I obudziłem się tutaj. W środku bitwy, zostałem wyciągnięty przez Zeda i zaprowadzony tutaj.
- Zaraz, czy to znaczy że ja też prawdopodobnie umarłam?!
- W tamtym świecie raczej tak. Chociaż cholera wie, dowiesz się jak sobie przypomnisz. Ale z tego co zauważyłem, z tego świata nie ma powrotu. Albo tu zostajesz jako jeden z tych... Tfu! Bohaterów, albo żyjesz jako zwykły mieszkaniec i podróżujesz sobie po świecie Runeterry i go zwiedzasz. Tak długo jak frakcje się nie biją jesteś tu nietykalna. Ale z drugiej strony, słyszałem że jak frakcje się nie biją, nie pojawiają się nowi ludzie z naszego świata.
- Zaraz, o co właściwie walczą ci Bohaterowie? Widziałam jak Akali zachowywała się dziwnie, ledwo mnie zostawiła i od razu popłynęła walczyć na froncie.
- Spokojnie Aiko. Wszystko Ci zaraz wyjaśnię. Otóż, niedawno w Runeterze pojawił się artefakt, zwany Klejnotem Runeterry. Nie wiem, kiedy się pojawił, i jak długo ludzie będą o niego walczyć. Nikt, oprócz Bohaterów nie wie, co daje zdobycie go, ale niemalże każda dominująca frakcja się na niego rzuciła, a z nimi Bohaterowie, jakby kontrowani przez jakąś odgórną siłę... Jak marionetki. Przywiązani do swojego regionu. Wiedziałaś że w takiej chwili nawet Varus i Zed walczą dla Ionii?
- Zaraz, jeśli dobrze pamiętam to...
- Właśnie! Oni są ostatnimi osobami które pomagałyby temu regionowi! Ale są jakoś z nim związani, dlatego im służą. Ale wracając do działania tej śmiesznej wojny. Z tego co mi się wydaje Bohaterowie mają 2 zadania: zabijać ludzi przeciwnej frakcji i ratować nas, podróżników z innego świata. Inaczej nie myślę że ci ludzie by nam tak chętnie pomagali.
Słuchałam chłopaka w milczeniu, dojadając moją zupę. Była bardzo smaczna, swoją drogą.
- A tak właściwie... Wydaje mi się że wiem, dlaczego tu jesteśmy.
- No?
- Ktoś na górze potrzebuje nowych marionetek, żeby walczyły dla niego o Klejnot. Jeśli wystarczająco dużo będziesz ćwiczyć, jest szansa że obudzisz w sobie magię, którą ktoś w ciebie wtłoczył wraz z jakąś emocją. Jeśli ulegniesz emocji, zostaniesz zmieniona w kolejnego Bohatera. Kolejną marionetkę. Dlatego proszę cię Aiko, uważaj. Straciłem już dwójkę przyjaciół bo dali zawładnąć swojej emocji nad nimi. Aktualnie walczą jako Xayah i Rakan. Nie chcę tracić więcej osób. Jest nas tu aktualnie koło dziesiątki i każdy już nad tym zapanował. W ich przypadku problem skończył się wręcz gdy odzyskali wspomnienia, więc w twoim przypadku powinno być podobnie.
- Przecież... Mam dziwne wrażenie że Xayah i Rakan istnieją już całkiem długo... Ile ty tu siedzisz?
- Może miesiąc? Nie wiem. Ale owszem, też miałem mgliste przekonanie że takie postacie już istniały. Może ktoś na górze potrzebował wymienić kukiełki? Może starzy "aktorzy" nie pasowali do ciał które zostały im dane? Nie obchodzi mnie to, w jakie postacie się zmienili i dlaczego, obchodzi mnie to że ich straciłem! I żaden człowiek który wszedł do tego domu nie stanie się marionetką Aiko, rozumiesz?!
- Ja... Doskonale cię rozumiem.
Nie wróciliśmy już do tego tematu. Chłopak opowiedział mi jeszcze o kilku rzeczach i zasadach panujących w tym świecie i wytłumaczył gdzie mam się udać jeśli chodzi o nocleg.
Tak więc pożegnałam się z Dymitrem i udałam się do człowieka, który miał odpowiadać za zapewnienie nowym noclegu. Oczywiście i ten dom wyglądał jak
- Dzień dobry, jestem tu nowa, wręcz przyjechałam dzisiaj. Słyszałam że takim jak ja oferuje się tu nocleg... Czy to prawda? - powiedziałam z gigantyczną niezręcznością w głosie.
- Wybacz dziewczyno... Naszym poszło lepiej niż się spodziewaliśmy i aktualnie nie mamy miejsca w naszym hoteliku... Najserdeczniej przepraszamy za niedogonienia, kolejne mieszkanie powinno być zbudowane za maksymalnie tydzień. A póki co, możemy ci zaoferować moje mieszkanie na skraju lasu... Pasuje ci? Oczywiście ten domek jest w bardzo dobrym stanie, chodź, pokażę ci.
- Okej? - Popatrzyłam na niego dziwnie. Coś mi mówiło że ten mężczyzna kręci, ale przecież nie będę kłócić się z kimś kto oferuje mi darmowy dach nad głową!
Wyruszyliśmy więc na skraj polany. Po chwili moim oczom ukazała się mała drewniana chatka, znacznie bardziej prymitywna jeśli chodzi o architekturę. Mężczyzna oprowadził mnie, pokazał gdzie co jest i zasugerował mi parę rzeczy do roboty, jeśli akurat nie będzie chciało mi się iść do miasta. Jednym z nich był trening, co jeszcze bardziej upewniło podejrzenia dotyczące tego mężczyzny.
Reszta dnia minęła mi na szukaniu różnych rzeczy w domku i okolicy.
***
Co... Się dzieje?
Gdzie ja jestem?
Dlaczego tak boli?
Dlaczego... Moje dłonie są czerwone?
Dlaczego... Mam nóż w piersi?
Gdzie jesteś, morderco?! Jeszcze żyję!
Dokończ swoją sprawę, daj mi się zemścić!
Ale... Dlaczego moje gardło nie wydaje dźwięku?
Dlaczego... Moje ciało się nie rusza?
Zapłacisz za to... Muszę tylko przypomnieć sobie jak wyglądasz!
***
Dzień po dniu... Ten sam sen. Za każdym razem, budziłam się w tym samym miejscu, z nożem wbitym w pierś. Sparaliżowana. Zawsze po obudzeniu miałam ochotę wyciągnąć kunai dany mi przez Akali, wybiec i go znaleźć. Ale za każdym razem, kiedy dochodziłam do drzwi, opamiętywałam się. Dymitr mówił, że oni tego chcą.
A potem zapominałam, co tak właściwie mi się śniło. Zostawała tylko cząstka narastającej złości i żądzy zemsty.
***
Dziś... Dziś jest inaczej.
Mogę wstać. Wyjąć nóż. Zakończyć ten ból.
Mogę gonić mojego oprawcę.
Muszę gonić mojego oprawcę.
Słyszę jego kroki, ale ja jestem szybsza.
Widzę jego twarz.
Nie widzę jego twarzy. Dlaczego jest niewyraźna?
To nieważne, teraz tylko go zabić!
Dlaczego... On nie umiera?
Dlaczego... Jest silniejszy?
Moje ciało wciąż się nie rusza.
Muszę być silniejsza, muszę go zabić.
***
Przegrałam.
Przypomniałam sobie już prawie wszystko... Oprócz twarzy tego mordercy. Coś mówiło mi, że żebym przypomniała sobie i jego, muszę być silniejsza.
Mój gniew był tak silny, że poszłam do pobliskiego lasku i zaczęłam uderzać nożem danym mi przez Akali w drzewa. Uderzałam najmocniej jak mogłam, musiałam ćwiczyć, żeby wyrządzić temu człowiekowi jak największą krzywdę.
Było to cholernie nieskuteczne. Dlatego byłam taka słaba.
Wymyśliłam, że przyczepię tego kunaia do patyka, tworząc prowizoryczną wlocznię. Walka nią była dla mnie dużo bardziej intuicyjna, jednak patyk był cholernie krzywy, a wbicie kunaia w moją pseudo-włócznię bez użycia sznura sprawiało, że wypadał on przy mocniejszym uderzeniu.
Nagle, jakby na moje nieme żądanie, z lasu wybiegł lisek, który w pysku trzymał kij od miotły i sznur z domu tamtego mężczyzny.
- Dziękuję. - wyszeptałam i postąpiłam do pracy.
Zrobiłam w kiju dziurę na rękojeść sztyletu, włożyłam go tam i obwiązałam mocno sznurem, żeby nie wyleciał. Konstrukcja była zadziwiająco stabilna.
Ćwiczyłam coraz bardziej wymyślne zamachy włócznią, a lisek pomagał mi, podrzucając kawałki drewna w powietrze, żebym mogła w nie celować.
Nie wiem ile czasu minęło, zanim ocknęłam się, co właśnie zrobiłam. Rzuciłam włócznię i uciekłam z lasu w stronę gospody...
A lisek podążał za mną.
***
Nie jestem w stanie stwierdzić ile chłopak na mnie wrzeszczał. Po jakimś czasie zostaliśmy nawet wygonieni z gospody. Na szczęście chłopak po chwili ochłonął.
- Ahh... Musimy być spokojni. Zacznijmy powoli, zniszcz tą broń. I zrób coś żeby ta ruda kreatura za tobą nie biegała!
- Dobrze, to chodź ze mną, zaprowadzę cię do tego miejsca. - powiedziałam i chwyciłam go za rękę, po czym zaczęłam ciągnąć.
Ale chłopak z jakiegoś powodu się opierał.
- Ej, dlaczego nie idziesz? - powiedziałam i popatrzyłam się na Dimitra.
Jego nogi były unieruchomione przez piasek.
- Jest... Za późno Aiko. - powiedział patrząc na swoje nogi. - Miło było cię znać, Kukiełko.
- Nie, nie może być za późno!
W momencie wykrzyczenia tych słów wizja przed moimi oczami zaczęła się zamazywać. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a po chwili nie byłam już przed gospodą miłej starszej pani.
Rozejrzałam się dokładniej. Byłam w miejscu, który wyglądał na... Dom jakiejś wyższej istoty. Umiejscowiony w chmurach. Jednak nie mogłam przyjrzeć się budynkowi, gdyż zasłaniała go kobieta, przyodziana w białe szaty. Jednak w oczy najbardziej rzucały się ogromne, białe skrzydła i to, że trzymała w ręce moją włócznię, którą podała mi do rąk.
- To chyba twoje. - powiedziała.
Kiedy chwyciłam ten kawałek, przypomniało mi się wszystko dotyczące mojego poprzedniego życia. Kim byłam, gdzie się uczyłam...
I jak się tu przeniosłam.
Nasz dom został napadnięty przez złodzieja. Myślał, że nikogo nie ma w domu, jednak ja zwyczajnie nie miałam ochoty wychodzić do sklepu, zresztą i tak miałam naukę. Złodziej nie wiedział jak zareagować na moją obecność więc wziął nóż z kuchni i chciał mnie pchnąć. Jednak przed pchnięciem pojawiła się Ona. Powiedziała, że zabierze mnie do lepszego świata gdzie mogę stać się lepsza i silniejsza niż kiedykolwiek.
Czy to ten moment?
- Witaj, Aiko. - powiedziała melodyjnym głosem. - Twoja droga była zawiła i ciężka, ale cieszę się, że w końcu tu dotarłaś. Niestety, twoje moce są wyjątkowo shurimskie... Shurima nie walczy o Klejnot, więc przydzielę cię do nas.
Anielica na chwilę umilkła i podeszła do mnie. Położyła palec na moim czole, a mnie w tym momencie sparaliżowało.
- Arso - zaczęła, a ja poczułam dziwne mrowienie z tyłu głowy - mieszkanko małego miasta w Shurimie, które zostało zniszczone przez Wyniesionego Xeratha. Pragnęłaś zemsty na nim, jednak wiedziałaś że nie masz odpowiednich umiejętności. Podążyłaś więc do Ionii wraz ze swoim nieodwiernym towarzyszem, małym liskiem, gdzie Irelia i Karma nauczyły cię wykorzystywać twoje pustynne moce, niezwykłą aurę twojego liska oraz usprawniły twoją walkę włócznią. Z tego powodu postanowiłaś zostać w Ionii, poznać ten region lepiej i walczyć za niego gdy to konieczne. A, właśnie, Arso, jak nazywa się twój lis?
Moją głowę opuściły wszystkie moje poprzednie wspomnienia. Stałam się Arsą. Było jednak jedno wspomnienie, które jeszcze nie uleciało z mojej głowy. Zdanie Dimitra. Musiałam powiedzieć je na głos nie mogłam go zapomnieć!
- Ku... ki... - zaczęłam dukać końcówkę zdania, którą jeszcze pamiętałam.
Zaraz, co ja chciałam powiedzieć?
- A więc niech będzie Kuki. - powiedziała Anielica. - A teraz idź Arso, walcz, by zdobyć Klejnot Runeterry dla swojego regionu! Inni wytłumaczą ci, jakie macie zadania i co masz robić, a teraz leć! - Po wypowiedzeniu tych słów kobieta puściła palec.
W momencie, w którym to zrobiła, poczułam, jak moje ciało zaczyna się zmieniać. Moje włosy stały się rude i kręcone, a strój był bardziej przystosowany do walki. Również moja włócznia nie była już prowizoryczna, a oprócz tego, przy jej grocie, pojawił się wyrzeźbiony lisek. To, co trzymałam w ręku było prawdziwym bitewnym arcydziełem.
Kiedy transformacja dobiegła końca, znowu mogłam się ruszać. Od razu podążyłam w miejsce, skąd wydawało mi się przyszłam. I faktycznie, za moimi plecami był portal, który prowadził mnie z powrotem do domu.
Do Ionii.
- Jeśli przyniesiesz mi Klejnot - dodała cicho Anielica - spełnię jedno marzenie Aiko.
Nie umiałam zrozumieć dlaczego, ale pragnęłam dla Aiko jak najlepiej. Nawet nie znałam żadnej osoby o tym imieniu, ale czułam że jest ona bardzo ważna.
"Muszę zdobyć ten Klejnot" - pomyślałam przechodząc przez portal.

Zaraz...
Ale kim ja...
Kim ja jestem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro