"Pierwszy raz czułam coś takiego."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

🐾

To był dla wszystkich trudny wieczór. Nie pamiętam, jak znalazłam się w łóżku i jakim cudem się przebrałam. Nie byłam świadoma tego, co się dzieje. Dopiero nad ranem jako tako wiedziałam co się dzieje. Nie wiem o której zasnęłam, ale byłam nie wyspana. Ta noc musiała być ciężka, jak się potem okazało, nie tylko dla mnie.
Gdy się obudziłam, doznałam szoku. Wille spał oparty o łóżko. Siedział na podłodze i tylko jego głowa spoczywała niedaleko mojej dłoni. Nie wiem co mnie pod kusiło, ale pogłaskałam go po włosach. Robiłam to tak delikatnie, że nie miał prawa nic poczuć. Na moje nieszczęście wyczuł to i złapał moją dłoń. Przestraszyłam się trochę. Wille, gdy tylko zobaczył do kogo należy dłoń, nieco poluźnił uścisk. Spojrzał mi w oczy, a potem przyłożył moją rękę do swojego policzka. Zatraciłam się w jego oczach. Miały taki piękny kolor.
W końcu puścił moją rękę i chciał wyjść. Nie chciałam zostawać sama. Złapałam go za koszulkę i mocno trzymałam. Widziałam zdziwienie na jego twarzy. Widocznie nie spodziewał się, że będę chciała, żeby został.
W końcu straciłam siłę trzymać materiał. Puściłam go, a moja ręka opadła na materac. Wille stał jeszcze w jednym miejscu kilka minut. W końcu odwrócił się i wyszedł. Tak po prostu.
Zawiedziona usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi pod brodę. Siedziałam tak, aż nie poczułam jak materac się ugina. Przestraszona spojrzałam w tamtą stronę. Obok mnie siedział Wille. Wrócił! Nie mogę w to uwierzyć. Myślałam, że jak poszedł to mam sobie radzić dalej sama. Tak było zawsze. A on wrócił.

-Spokojnie. Nigdzie Ci nie zniknę, ani nie zostawię. Obiecuję.

Po tych słowach objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i nie chciałam się od niego odrywać. Wille głodzi moje plecy i głaskał mnie po głowie. Pierwszy raz czułam coś takiego. Coś...niezwykłego. Siedzieliśmy tak, aż do pokoju ktoś nie wszedł. Otworzyłam zamknięte do tej pory oczy i zesztywniałam. W drzwiach stał nie znany mi mężczyzna. Przykleiłam się do chłopaka jeszcze bardziej. Ten tylko posadził mnie sobie na kolanach i okrył kocem, leżącym na podłodze. Chyba tym kocem ktoś przykrył Willa w nocy, jak czuwał przy moim łóżku.

"Nigdzie Ci nie zniknę ani nie zostawię. Obiecuję."

Te słowa ciągle chodziły mi po głowie. Właśnie złożył mi obietnicę i jej dotrzymał. Nie zostawił mnie. Może nie o to konkretnie mu chodziło, ale ja to odebrałam właśnie tak, że w takich momentach będzie obok mnie i nie zostawi czy odda. Nie do końca wierzyłam w jego słowa, ale sposób w jaki to mówił i jego zachowanie jest dla mnie wystarczającym potwierdzeniem. Jak na razie w jego obecności czuje się najlepiej.

-Czego?

Moje refleksje przerwał jego głos. Słychać było, że jest zły. Przestraszyłam się, przez co zaczęłam się trząść. On szybko to wyłapał i zareagował. Chwycił mnie tak jak Nik wczoraj i wstał razem ze mną. Ucałował w czubek głowy i zaczął kołysać mnie jak małe dziecko. Niemowlakiem może nie byłam, ale podobało mi się to. Jego zapach i dotyk mnie uspokajał. I w taki sposób zasnęłam na rękach Williama.

Byłem wściekły! Bruno był wczoraj u tych kretynów i wyjaśniał im to wszystko, a oni co?! Wchodzą tu jak do siebie. Gdyby jeszcze zapukał, to może nie byłbym taki zły. Na litość! Przecież Wera trzęsie się jak galareta.
Złapałem za koc i przykryłem nim ją. W nocy któryś z chłopaków musiał mnie przykryć. Po wczorajszym wieczorze nie chcieliśmy by była sama. Z dobre pół godziny kłóciliśmy się o to, kto ma z nią zostać. W czasie, kiedy oni dawali argumenty, dlaczego to właśnie on powinien pójść, ja to po prostu zrobiłem. Kiedy spała wyglądała uroczo. Tak spokojnie i niewinnie. Usiadłem na podłodze, a ręce i głowę oparłem na materacu. W końcu zasnąłem.
Po przykryciu jej, myślałem co zrobić dalej, żeby ją uspokoić. Nagle wpadłem na świetny pomysł. Wykorzystałem to, że siedziała na moich kolanach i miała ręce oplecione wokół mojej szyi. Wstałem razem z nią, uprzednio trzymając ją pod pupę.

-Gadaj czego chcesz, zanim stracę cierpliwość.

Oznajmiłem całkiem spokojnie. Cały czas kołysałem Werkę. Chyba trafiłem w dziesiątkę, bo po kilku minutach słyszałem tylko jej miarowy oddech.

-Sz-szef k-kazał prze-ekazać, że prz-przyjechała Pa-Panienka Klara.

Połowy nie zrozumiałem. Dowiedziałem się tylko tyle, że ta wariatka tu jest. Minąłem chłopaka i ruszyłem w stronę salonu. Oczywiście cały czas miałem Werę na rękach. Obiecałem, że jej nie zostawię i tak będzie.
Wpadłem do pomieszczenia jak burza. Wszystkie pary oczu od razu skierowały się w moją stronę. Wszystkie były zdziwione. Nie dziwię się.

-Aleks. Po trzymaj ją chwilkę. Wiem, że to nie rzecz, żeby przekazywać ją sobie z rąk do rąk, ale wolę mieć wolne ręce.

Aleks wykonał moje polecenie. Weronika nie była rzeczą, wiem to. Tylko że jak Klara jest w tym pomieszczeniu, to od razu ciśnienie mi skacze. Nie chcę zrobić krzywdy młodej. Aleks usiadł z nią na fotelu i tylko głaskał ją po głowie. Któryś poprawił koc i wszyscy wrócili na swoje miejsca.
Spokojnie Wille.

-Słucham, co byś chciała?

Zapytałem na pozór spokojnie i łagodnie. Coś było nie tak. Ochrona ją tu wpuściła, a to już nie wróży nic dobrego. Nawet tata siedział z szokiem wymalowanym na twarzy.

-Jestem w ciąży.

Co kurwa!? Ona w ciąży za mną?! Kpina! Prawda byliśmy razem, ale nigdy nawet nie doszło do niczego innego jak przytulas czy całus w policzek. Nigdy nawet nie całowaliśmy się tak na prawdę, a ona wyjeżdża mi z czymś takim. Zdradzała mnie, ale to już wiem.

-Zrobimy test na ojcostwo. Wtedy Ci uwierzę.

Zbladła. Czyli nie jest już tego taka pewna. Spojrzałem po braciach. Każdy wiedział, że kłamie. Szkoda tylko, że tata o tym nie wiedział. Jak tylko nasze spojrzenia się spotkały wiedziałem, że chciał się na mnie wydrzeć, ale nie mógł. Obudził by wtedy Werę, ta bała by się go jeszcze bardziej.
Klara odchrząknęła i spojrzała na mnie. Czekałem co będzie dalej. Czułem się jak w komedii, gdzie gram główną rolę.

-Jestem pewna, że to dziecko jest twoje.

-Świetnie. Skoro jesteś tego pewna, to nie masz czego się bać i zrobimy ten test.

Wzruszyłem ramionami i poszedłem do siebie się ogarnąć. Wziąłem szybki prysznic i się przebrałem. Wróciłem do salonu, a tam cudny widok. Tata ze szklanką whisky w ręce. Klarę wyprowadzają nasi ludzie. Chłopaki skupieni są na Weronice, a ona śpi w najlepsze. I tak powinno być.
Nawet wiem, co się tu stało. Po moim wyjściu Chris albo Bruno pod puścili ją. Skłamali, że nie mogę mieć dzieci, a ta się wystraszyła konsekwencji i powiedziała prawdę. Ojciec pije z własnej głupoty. Głupio mu, że uwierzył jej, a nie mi.
Kiedy mnie zauważyli zasypali mnie ogromem pytań. W miarę możliwości wszystko im powiedziałem. W końcu wszyscy uznaliśmy, że nie chce nam się gotować i coś zamówimy. Dzisiaj wybierał Aleks.

♠️

Nie wiem co sobie myślałem. Uwierzyłem tamtej dziewczynie, a nie poparłem własnego syna. Okropny ze mnie ojciec. Zdenerwowałem się, że chciał zrobić test na ojcostwo, a sam nie byłem lepszy.
Kiedy Wille wrócił do nas, chciałem go przeprosić, ale chłopaki go okrążyli. Przeproszę go później.

-Aleks, dzisiaj ty wybierasz jedzenie.

Dopiero teraz zauważyłem, że Aleks ma na kolanach Weronikę. Moją Tesore. Ze mnie na prawdę jest okropny rodzic. Nie wiem nawet gdzie jest moja córka.
Aleks chciał coś zamówić do jedzenia, ale nie miał jak. Wera tak mocno go trzymała, że nie był w stanie się ruszyć. Chciałem ją od niego zabrać, ale uprzedził mnie Wille. Przez to, że chłopaki przekładali ją z rąk do rąk, Wera się obudziła. Zdezorientowana patrzyła wokół siebie. Wyglądała słodko taka zaspana.
Najbardziej zdziwiło mnie to, że nie przestraszyła się, kiedy zobaczyła, że jest na rękach Willa. Zamiast tego położyła brodę na jego ramieniu. Nie była spięta tylko spokojna.

-Coś ty jej podał?

Wszyscy zgromadzeni spojrzeli na mnie. Dopiero teraz zrozumieli sens mojego pytania. Każdy wyczekiwał odpowiedzi z niecierpliwością. Chłopak popatrzył się na nas z politowaniem.

-Werka, podałem Ci coś?

Zapytał dziewczyny, widocznie nie przekonany co do tego czy mu uwierzymy. Dziewczyna jednak podniosła głowę i po kręcił nią przecząco.

-Widzicie. Nic jej nie dałem. No połóż główkę. Po kołysze Cię, ale nie zaśnij. Zgoda?

Drugą część wypowiedzi skierował do dziewczynki. Zgodziła się z nim. Przytuliła policzek do jego szyi, a on z uśmiechem zaczął chodzić po salonie, tak jak usypia się małe dzieci. Wyglądali słodko. Ukradkiem podszedłem do komody, gdzie był aparat. Moim hobby było robienie zdjęć, dlatego mieliśmy w domu lustrzankę.
Wyłączyłem flesz, aby jej nie przestraszyć. Poczekałem, aż Wille dojdzie z nią do okna. Uchwyciłem dobry kadr i zrobiłem zdjęcie. Wyszło cudnie. Schowałem aparat i ruszyłem w stronę sypialni. Mam dzisiaj dwa ważne spotkania. Chętnie posiedział bym z swoimi dziećmi, ale ktoś musi pracować.
Po godzinie usłyszałem pukanie do drzwi. Mocnym i pewnym głosem zaprosiłem tego ktosia. W drzwiach stanęła moja mała tesora. Przez tą godzinę chyba dużo się działo. Weronika ubrana była w błękitną, delikatną sukienkę na krótki rękaw. Na to miała różowy sweter, a na nogach miała czarne baletki. Nie powiem, wyglądała obłędnie wręcz pięknie.
Uśmiechnąłem się pod nosem i wskazałem gestem ręki, aby weszła. Dziewczyna uczyniła moją prośbę uprzednio zamykając drzwi. Już wczoraj zaopatrzyłem się w kartki i długopis. Po mimo swojego wieku dziewczyna nic jeszcze nie powiedziała. Jeszcze! To dobry znak. Pewnie jeszcze potrzebuje czasu.
Zdziwiłem się, kiedy zamiast stanąć w bezpiecznej odległości stanęła krok ode mnie. Ucieszyło mnie to. A jeszcze bardziej to co zdarzyło się później...

🐾

Było mi dobrze. Czułam się bezpiecznie, czyli tak jak nigdy się nie czułam. Obudziłam się w momencie, kiedy poczułam, jak ktoś przekłada mnie z rąk do rąk. Poczułam się trochę jak rzecz. W pierwszym momencie przeraziłam się, że to ktoś obcy, ale po perfumach rozpoznałam Willa. Ciekawe jest to, że każdego rozpoznaję po zapachu. Ten Willa był delikatny, ale męski. Połączenie lawendy i takich typowych męskich perfum dawało wrażenie lekkości, bezpieczeństwa i spokoju.
Nie chciałam jeszcze, żeby mnie puścił więc położyłam brodę na jego ramieniu i bardziej się wtuliłam. Nie uszło to uwadze innych. Jedni patrzyli na nas z zazdrością, a inni ze szczęściem.

-Coś ty jej podał?

Ethan zapytał ze spokojem Willa.

-Werka, podałem Ci coś?

Podniosłam głowę i patrząc się w ścianę zaprzeczyłam. Ciekawe co będzie dalej. Od wczoraj zaczęłam czuć się nieco swobodniej w towarzystwie Ethana i chłopców.

-Widzicie. Nic jej nie dałem. No połóż główkę. Po kołysze Cię, ale nie zaśnij. Zgoda?

W tym momencie jestem najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Co prawda nie okazałam tego otwarcie, ale tak było. Przytuliłam policzek do jego szyi zgadzając się z nim. Wille zgodnie z tym co powiedział zaczął chodzić po salonie i "usypiać" jak to się robi z niemowlętami. Nie wiem ile tak chodziliśmy, ale nasz czas czułości przerwał dzwonek do drzwi.

-To pewnie jedzenie. Otworzę.

Chris poszedł, a wtedy Wille zwrócił się do mnie.

-Myszko, może pójdziesz się przebrać z piżamy. Co ty na to?

Nie mówił tego złośliwie, tylko czule. Miał rację. Cały dzień w piżamie się nie chodzi. Chłopak w trakcie moich rozmyśleń dotarł do pokoju. Postawił mnie na podłodze i podszedł do drzwi, których wcześniej tu nie zauważyłam. Gestem ręki pokazał abym podeszła. Uczyniłam to bez wahania. Moim oczom ukazała się średniej wielkości garderoba. Zdziwiło mnie to, że na półkach były moje ubrania. Z wyjaśnieniem mi sytuacji przybył William.

-Na mnie nie patrz. Nie wiem kto cię rozpakował. Spakować w domu dziecka, spakował Cię tata. A co dalej nie wiem.

Podniósł ręce w geście obrony i opuścił pomieszczenie, abym mogła w spokoju się ubrać. Wybrałam sukienkę. Lubiłam w nich chodzić. Wtedy zawsze przypominała mi się Vi.
Wyszłam z garderoby. W pokoju byli wszyscy. Chris siedział na podłodze obok drzwi, Aleks stał oparty o tą samą ścianę, Nik leżał na łóżku, Bruno na podłodze, a Wille siedział na parapecie. Byli ubrani tak samo, komiczny widok. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Spojrzeli na mnie zdziwieni. Pierwszy raz widzieli u mnie coś innego niż strach czy obojętność. Co oni mi zrobili.

-Przepraszam, ale jesteście ubrani tak samo i wygląda to komicznie.

Pierwszy raz od lat się odezwałam. Powiedziałam coś innego niż tylko "przepraszam". Wszyscy wymienili spojrzenia. Ci co siedzieli czy leżeli, wstali.

-Wera się odezwała. Ona mówi! Słyszeliście to, prawda?!

Chris chyba doznał dużego szoku. Za dużego. Aleks uderzył go w tył głowy ręką. Cofnęłam się o krok i w coś uderzyłam. Za mną stał Nik. Uśmiechał się promiennie. Rozłożył ręce i cierpliwie czekał, aż się do niego przytulę. Niepewnie objęłam go. On bardzo delikatnie objął mnie jedną ręką, a drugą głaskał mnie po głowie. Lubiłam jak tak robili.

-Idź to taty. Powiedz mu, że śniadanio-obiad czeka na stole.

Kiwnęłam głową i po otrzymaniu mapy ruszyłam korytarzem. Znalazłam wskazane drzwi i zapukałam. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Po otrzymaniu zgody weszłam do środka. Ethan siedział za masywnym biurkiem. Wyglądał jak szef mafii. Wyrzuciłam tę myśl z głowy. Gestem ręki pokazał, abym do niego podeszła. Zamknęłam drzwi i pewnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Stanęłam krok od niego, co zdziwiło nawet mnie. Uśmiechnęłam się lekko i powiedziałam to co kazał Nik...

-Nik kazał przekazać, że śniadanio-obiad jest na stole.

Nie za jąkałam się! Sukces.

-Oczywiście, już id....chwila. Ty mi to właśnie przekazałaś werbalnie?!

Jego mina była bez cenna.

-Tak.

I znowu coś powiedziałam. Miłe uczucie, nie powiem.
Ethan chyba cieszył się bardziej ode mnie. Wstał i... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro