12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wtorek, 17 kwietnia 2012r.

Otwieram oczy, patrzę na zegarek: 9:30. Długo spałam jak na mnie... Dziwię się... Wczoraj po przyjeździe ze szpitala coś zjadłam, ponieważ Jenifer nalegała, wypiłam herbatę z cytryną. Potem Jenifer dała mi jakąś tabletkę... Była chyba nasenna... I spałam aż do teraz...

Wstaję z łóżka. Ubieram bluzkę na długi rękaw i leginsy. Dopiero teraz dociera do mnie to co stało się wczoraj... Po przebudzeniu nie pamiętałam o tym co stało się wczoraj z mamą. Dziwne... To chyba przez tą tabletkę... Musiała być bardzo uspokajająca.

Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie myślę o tym...

Idę w stronę kuchni. Tak myślę, że od paru dni moje życie toczy się tak: łóżko, kuchnia, szpital...

Słyszę jakieś głosy. Ktoś głośno rozmawia...

Otwieram drzwi i widzę... Laurę!

Tata, Jenifer i Laura rozmawiają o czymś. Widzę złość na twarzy taty.

- Ekhem! - chrząkam i dopiero teraz mnie zauważają. Podchodzę do nich.

Ciotka patrzy na mnie z lekkim współczuciem... A bynajmniej tak mi się wydaje... Ona bardzo dobrze umie udawać.

- Co oba tu robi?? - pytam ze wściekłością.

- Przyszłam wytłumaczyć wam tą całą sprawę, ale twój ojciec nie da mi dojść do słowa! - mówi z podniesionym głosem. W tym momencie przypomniała mi mamę... Są bardzo do siebie podobne pod względem charakteru.

- To... Wy porozmawiajcie, a ja pójdę... Będę w salonie. - mówi Jenifer. Głaska tatę po ramieniu i odchodzi.

- Może usiądź... - przedłuża Laura.

- Nie! Gadaj i wynoś się! - mówi stanowczo tata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro