35.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Czwartek, 3 maja 2012r.  

 Nadszedł ten dzień... Dzień pogrzebu. Wiem, że dzisiaj będzie ostatni raz kiedy zobaczę mamę. Już nigdy więcej nie ujrzę jej twarzy.   

 Ostatnie trzy dni były zupełnie wyjęte z życiorysu. Spałam do godziny 12:00, potem leżałam i patrzałam w sufit. Nie chciałam nic jeść. Wieczorem z wielką niechęcią myłam się, ubierałam i jechaliśmy na różaniec. Widzieć swoją mamę leżącą w trumnie to najgorsze co może być.
Mam już wszystkiego dość. Myślę nawet o tym aby się zabić. Wtedy będę z mamą. Ale potem myślę, że mam dla kogo żyć. Przecież jest jeszcze tata i Jen, którzy bardzo mnie kochają. No i Hania... Ona mnie bardzo potrzebuje. Ostatnio dużo gadałyśmy. Pocieszała mnie tak jak ja kiedyś ją. I to się nazywa prawdziwa przyjaciółka.

Jest dopiero 4:50, a ja nie mogę już spać. Chciałbym aby już było po wszystkim.   

  8:30
Postanawiam w końcu wstać. Idę do łazienki. Biorę prysznic, czeszę włosy.
Będąc już gotowa, owijam się w ręcznik i idę do pokoju znaleźć coś do ubrania.
Okazuje się, że w pokoju jest Jen, która prasuje mi sukienkę. Jaka ona kochana. Co ja bym bez niej zrobiła?!   

- Hej. - wita mnie, gdy zauważyła, że weszłam. 

- Hej... - odpowiadam od niechcenia. 

- Jak się czujesz? - kończy prasowanie i przytula mnie.

 - Bez zmian. - odpowiadam ze łzami w oczach. 

- Mam dla ciebie sukienkę. - zmienia temat. 

- Dziękuję. Możesz iść. Poradzę sobie. - wiem, że jestem dla niej nie miła, ale nie potrafię inaczej. 

Chcę teraz być sama. Nie umiem z nikim rozmawiać.

Wkładam na siebie czarną sukienkę z koronką do kolan i czarne buty. Patrzę w lustro. Wyglądam strasznie. Po nie przespanych nocach i ciągłym płaczu mam opuchniętą twarz i oczy, ale nie zależy mi teraz na wyglądzie. 

Jenifer próbuje mnie przekonać abym coś zjadła... Nie mogę nic przełknąć. Widocznie tata też nic nie zjadł bo jego talerz jest w nienaruszonym stanie.   

Gdy wszyscy są już gotowi wsiadamy do auta. Mój telefon wibruje.  

Hanna: Trzymaj się kochana <3

Hazel: Postaram się... :'(

Jak dobrze, że mam takie wielkie wsparcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro