Zjednoczeni w śmierci (III): Ponieważ cię kochałem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na górze wideo, stanowiące moim zdaniem znakomity akcent na zakończenie, z piosenką " Because you loved me " Celine Dion, opowiadające, jak Artur i Morgana będąc ze sobą w 1 sezonie wpłynęli na siebie i uczynili się nawzajem osobami, którymi się stali, bez względu na swoje późniejsze losy. ( Chyba wszyscy się zgodzą, że to Morgana była w sezonie 1 - jak nazywa ją angielska wiki - " moralnym kompasem " Artura - i wielu szlachetnych czynów dokonał wówczas pod jej perswazją. To dzięki dziej uwidoczniły się jego pokłady wrażliwości i stał się prawym oraz szlachetnym i bezinteresownym człowiekiem. To w pierwszej kolejności - o ironio! - Morganie, Camelot zawdzięcza swojego Dawnego i Przyszłego Króla. )



To niesamowite uczucie kończyć jakąś książkę! Dziękuję Wam za wspólną przygodę i prześledzenie ze mną niektórych serialowych wydarzeń w połączeniu z wątkami AU.

Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się spopularyzować ArMor na wattpadzie. Irytowało mnie, że ludzie traktują ich jak rodzeństwo, zapominając o romantycznym wątku - bo ta dwójka wcale nie traktowała się platonicznie na początku serialu! Napisałem te shoty, by przypomnieć o tym i ich wspólnych scenach, które nie są żadną nadinterpretacją ani teorią spiskową, tylko kanonem.

( Nawet scenarzyści tak twierdzą. " My Lady, My Champion ", było w istocie zawoalowanym  " God, I LOVE YOU ". Shipperzy Arwen i Merthura, protestujcie jak chcecie, ale Artur JĄ KOCHAŁ ! )

Jeśli ktoś kiedyś napisze coś o Morganie - szczególnie w połączeniu z Arturem ;) - niech tylko mnie powiadomi, chętnie wpadnę poczytać!

Miło byłoby przeczytać coś o Ardredzie - nie umiem o nich pisać, bo po prostu za bardzo widzę Mordreda jako syna Artura i Morgany, no ale jak ktoś postanowi zrobić shlashową opowieść o nich, to również może liczyć na moje komentarze, bo uważam, że mają świetny potencjał, jako pairing AU !

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i gwiazdki ! Ci, którzy nie piszą nawet nie wiedzą jak bardzo to motywuje.


Szczególnie dziękuję tutaj:

@lilperrie - muszę Cię wymienić, bo mało kto poza Tobą dodawał gwiazdki w wakacje. Utwierdzało mnie to w przekonaniu, by regularnie dodawać rozdziały! Bez Twoich głosów w lipcu i sierpniu, publikowanie trwałoby dłużej...

@FannyBrawne99 - za dyskusje na temat serialu i wymiany poglądów na różne tematy dotyczące epoki arturiańskiej! Jak dotąd nikt z moich znajomych nie oglądał Merlina ( ani w podstawówce, ani w gimnazjum, ani teraz w liceum ), a mój brat patrzy na serial w kompletnie inny sposób ode mnie, więc nazbierało mi się parę rzeczy do wyrzucenia z siebie i miło, że ktoś mnie wysłuchał!   ( Trzymam kciuki za Twoją dalszą twórczość! )

@Oliwi306  - fajnie trafić na choć jedną osobę, która czuje Artura&Morganę jak ja! Dzięki za komentarze i Twoje Fandomowe Talksy, których czytanie NAPRAWDĘ poprawia humor!

Za komentarze dziękuję też  @kilamiangel oraz @tilliana01.


A teraz - po tym nieznośnie długim wstępie - zapraszam do przeczytania ostatniej części historii...



Ciemność ustąpiła miejsca światłu, ale gdy Artur wytężył wzrok stwierdził, że nie potrafi dokładnie powiedzieć, gdzie się znajduje. Podłoga i ściany wokół zarazem były i nie były wcale ścianami i podłogą. Światło nie było światłem... Oddychał, ale zarazem nie oddychał.

Obrócił się i wtedy zobaczył   j ą. Siedziała parę metrów od niego, ale w przeciwieństwie do niego otaczał ją mrok.

Przełknął ślinę i postąpił krok naprzód.

- Morgano...

Spojrzała na niego z nienawiścią, grymas cierpienia wykrzywił jej twarz.

- Odejdź. Zostaw mnie w spokoju!

Westchnął i chwilę milczał.

- Gdzie jesteśmy? - spytał w końcu.

Uśmiechnęła się gorzko patrząc gdzieś w bok.

- Nie żyjemy.

Chłopakiem ogarnął chłód, mimo, że przecież wiedział, co się z nim stało.

- A więc... to zaświaty?

- Nie. Przedsionek. Nasz czas nie nadszedł.

- Co? Skąd wiesz?

- Po prostu wiem. Jestem Najwyższą Kapłanką. Pewne rzeczy same do mnie przychodzą. Trafiliśmy gdzieś, gdzie przeczekamy, a potem... świat się o nas upomni. Wrócimy.

- Czemu?

- Zapewne pochowano nas w miejscu wypełnionym magią. Być może na wyspie na Jeziorze Avalon albo w jakimś innym. W każdym razie - stwierdziła, rzucając Arturowi kolejne pełne zawiści spojrzenie - to nie koniec, Arturze!

Nie wiedział, czy może się tu rozpłakać, ale łzy zapiekły go pod powiekami.

- Nie? A nie uważasz, że dość tej wojny?! Zginęliśmy, Morgano. Przez siebie nawzajem! Nie powinno nas to czegoś nauczyć? Że nie powinniśmy dłużej  walczyć?

Zbliżył się i wyciągnął dłoń. Morgana przyjrzała mu się nieufnie.

- Ty mnie odrzuciłeś pierwszy, Arturze!

- Mylisz się! Nie wiedziałem, co przeżywasz! Aż do dnia, w którym zabrałaś ojcu koronę... - pokręcił głową. - Próbowałem się z tobą pojednać. Wiele razy...

- Nie mogło być o tym mowy, bo nie zaakceptowałeś tego, kim jestem! - krzyknęła ze złością, ale jej głos zadrżał.

- Zrozumiałbym, gdybyś mi powiedziała - odparł łagodnie. - Podobnie jak zrozumiałbym dlaczego pragniesz korony... Gdybyś przyszła do mnie po poznaniu prawdy, wymyślilibyśmy coś! Podzielilibyśmy Camelot! Albo naprawdę oddałbym ci tron... Należał się tobie, bo jesteś starsza! Czemu musiałaś zrobić ten przeklęty zamach stanu?! To się wymknęło spod kontroli. Jako książę nie mogłem, ot tak, na to pozwolić. Poddani liczyli na mnie!

- Ja na ciebie liczyłam... - wyszeptała z tłumioną rozpaczą. - Liczyłam, że jesteś lepszy niż twój ojciec. Ale nie robiłeś  n i c , by pomóc przerwać jego szaleństwo!

- To był mój błąd. Ale nigdy nie chciałem cię zranić - oznajmił. Zawahał się i spytał:

- Wiesz, czemu? Ponieważ cię kochałem! Gdy leżałaś nieprzytomna te sześć lat temu, po upadku w swoje dwudzieste siódme urodziny, myślałem, że gdybym mógł coś zrobić... poświęciłbym nawet swoją sukcesję, byś mogła się obudzić! Zrobiłbym wszystko, o co byś mnie poprosiła!

Dziewczyna podniosła się na nogi. Przez chwilę wpatrywała się w swojego rozmówcę w oszołomieniu.

- Wciąż cię kocham, Morgano - powiedział Artur. - Nie ma znaczenia, ile złego uczyniłaś. Uczucia nie wybierają... nie jestem w stanie ich zmienić.

- A Ginewra? - zaszydziła.

Artur przełknął ślinę. Gwen... jej uśmiech, jej dobroć, jej ciepło... Teraz to wszystko było jak odległe wspomnienie.

- Gwen kiedyś umrze, ale trafi w zaświaty, nie tutaj. Los znów zetknął mnie z tobą. To ty byłaś pierwsza, Morgano. I ty byłaś mi przeznaczona. Teraz widzę, że to zawsze byłaś ty, nie ona.

Dziewczyna otwarła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie umiała znaleźć słów.

Artur ponownie wyciągnął rękę.

- A ty? Naprawdę mnie nienawidzisz? Wiem, że zawiodłem wielokrotnie, ale czy kiedykolwiek bezpośrednio cię zraniłem lub poniżyłem?

Zadrżała, a potem jej piękną twarz zalały łzy.

- Oczywiście, że nie! Ja też cię kochałam! Wiesz dobrze, że tu nigdy nie chodziło tylko o miłość!

- I może dlatego tak błądziliśmy? Morgano, naprawdę chcesz pozostać w ciemności nawet po śmierci? Toczyć wojnę w kolejnym życiu, gdy wrócimy na świat? Proszę, spróbuj mi wybaczyć! Nie musisz być dłużej sama...

Niemal zgięła się wpół od ciężar psychicznego bólu. Ostatnie trzy lata włożyła tak wiele wysiłku, by nienawidzić Artura... Tego, który zabrał jej tron, przez którego musiała błąkać się po lasach, przez którego inny tyran lękający się magii, wrzucił ją i jej smoczycę do zimnej wyschniętej studni i pastwił się nad nimi miesiącami... Ale wiedziała, że Artur mówi szczerze i naprawdę byłby gotów jej pomóc, gdyby tylko dała mu do zrozumienia, że go potrzebuje... Zmarnowała swoje życie.

Usiłując pozbierać resztki sił, chwyciła w końcu dłoń chłopaka. I wtedy niespodziewanie złotobrązowe światło otaczające przestrzeń po stronie Artura zaczęło przenikać również na jej stronę, rozpraszając mrok.

Młodzieniec ujął jej twarz w dłonie.

- Wybaczysz mi?

- A ty mnie? - spytała.

- Zawsze.

Pochylił się i pocałował ją. Zarzuciła mu ręce na szyję, przyciągając do siebie mocniej i czuła, że jego światło przenika do niej. Kiedy odsunęli się od siebie, przekonała się, że ciemne pozostały jej tylko włosy. Czerń opuściła ją zupełnie; miała teraz na sobie srebrzystobiałą suknię, symbolizująca czystość duszy.

Uśmiechnęła się do Artura niepewnie, ale zaraz potem zamrugała oczami, by odgonić łzy.

- Morgano?

- Co z tego, że mamy siebie nawzajem? To już nie wróci nam Mordreda! Skrzywdziliśmy go, Arturze. I siebie też... nie przyznałeś się Utherowi, że jesteś jego ojcem, ale ja też w swojej dumie niczego nie wyznałam! Gdybym to zrobiła... Uther ożeniłby cię ze mną. Tak bardzo wyparł ze świadomości fakt, że jestem jego córką, że nie wahałby się ani chwili. Miałabym zostać królową, a Mordred byłby księciem... nigdy nie pojawiłby się powód, bym toczyła z tobą wojnę.

Chłopak spuścił wzrok, jego oblicze zasnuł cień.

- Urodzenie w królewskiej rodzinie to przekleństwo... Oboje to odczuliśmy, ale Mordred padł tego zupełną ofiarą... I zginął z mojej ręki. To ja go zabiłem, Morgano - wyznał.

Spojrzał na nią z wahaniem, ale była po prostu smutna.

- To ma jakieś znaczenie? Nawet gdyby nas przeżył, byłby dalej złamany i pełen żalu. Zniszczyliśmy go, Arturze...

- Zasłużył na lepszych rodziców - powiedział Artur zmienionym głosem. - Gdybym tylko mógł jeszcze raz zostać jego ojcem...

Morgana ponownie zaszlochała, wtulając głowę w jego bark. I wtedy coś usłyszeli... Delikatny dźwięk, coś jakby... szczebiotanie albo gaworzenie dziecka.

Odwrócili się do tyłu i wtedy zorientowali się, że nie są już w bezkresie. Byli w komnacie. Wyglądała niemal jak pokój Morgany sprzed lat, ale nie byli pewni, bo w końcu minęło tyle czasu... Ich wzrok przykuła jednak przede wszystkim stojąca w kącie złota kołyska.

Morgana wstrzymała oddech, a potem jak w transie zaczęła się ku niej kierować. Drżała i sprawiała wrażenie, jakby miała się przewrócić, więc Artur podtrzymał ją ramieniem, gdy pochyliła się nad kołyską, by delikatnie wyjąć noworodka.

Mordred rzucił jej zaciekawione spojrzenie szarych tęczówek, a potem nagle rozluźnił się i zasnął rozkosznie na rękach matki.

Prze dobrą minutę - o ile w tym miejscu istniał czas - Artur i Morgana wstrzymywali oddechy, jakby w obawie, że ich mały książę zniknie. Dziewczyna w końcu podniosła wzrok na towarzysza.

- Jesteśmy razem - wyszeptała na wpół do siebie, na wpół do Artura, przytulając niemowlę.

Chłopak przymknął oczy, przyciskając policzek do jej policzka.

- I tak ma być.



Rozdział był zainspirowany sceną z " Pamiętników wampirów "z 5x11, gdzie Stefan używając swojej wampirycznej mocy, zmienia wspomnienia umierającej Katherine o dniu, w którym wróciła do domu i zastała rodzinę zabitą. Wymazuje z jej umysłu widok ciał jej rodziców, a po wszystkim Katherine widzi w kołysce swoją utraconą córeczkę. ( Plus Stefan i Katherine jak ArMor byli raz kochankami, raz wrogami, więc chyba podobny kontekst ;) .)

https://youtu.be/nqASw6iCRtU





Skoro już jesteśmy przy TVD, to macie jeszcze ciekawe i bardzo wzruszające wideo z YT, w którym zestawiono ze sobą losy Morgany i Mordreda oraz Katherine i Nadii, gdzie obu kobietom odebrano ich dzieci po narodzeniu, ale przeznaczenie postawiło je ponownie na ich drodze :).

https://youtu.be/G88Sht48tao



Mam nadzieję, że zakończenie się Wam podobało! Jeszcze raz dziękuję za wspólną podróż po uniwersum Merlina i legend arturiańskich!

Piszcie w komentarzach, jeśli chcecie o czymś porozmawiać!

Na razie!

JAMIE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro