3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstałam wcześnie do wylotu zostały tylko 5 godzin. Ale kiedy wyszłam z pokoju wszyscy byli na nogach oprócz mnie i Marka. Wróciłam do pokoju wzięłam ubrania i poszłam do łazienki by się przebrać. Na zewnątrz panowała burza. Kiedy skończyłam się przebierać zeszłam na dół. Ciocia przygotowywała śniadanie. Mama i tata się wogóle nie uśmiechali. Tylko kuzynki były szczęśliwe że wracają do domu. Wzięłam piłkę do nogi. Kiedy miałam iść grać ciocia zawoła mnie na śniadanie.
- Margaret możesz obudzić Marka? Bo prześpi śniadanie. - czemu zawsze ja?
Poszłam na górę. Mark sobie słodko spał.
- MARK ZARAZ SIĘ SPÓŹNIMY NA TRENING! - ostatnim razem był mecz to teraz trening. Aż spadł na ziemię z łóżka.
- Czy możesz przestać mnie straszyć!
- Wiesz to jest jedyny sposób na obudzenie Cię. Ubierz się i zejdź na dół śniadanie na stole.
Na tą komendę odrazu się poderwał. Ja poszłam na dół. Właśnie ciocia zawołała nas do stołu. Mark w ostatniej chwili zdążył. Po śniadaniu zostały 3 godziny do wylotu. Tata dał Błyskawicy środki uspakające ponieważ on wyjeżdża z nami. Nie przeżyłby be ze mnie. Miałam tylko do spakowania stary notes dziadka, starą piłke do nogi i rękawice bramkarskie dziadka kiedy grał w Japońskiej reprezentacji. Wzięłam swoją walizkę na dół. Przed domem czekała taksówka. Ostatni raz pożegnałam się z rodzicami i bratem. Pojechaliśmy na lotnisko. Nie było tam dużo ludzi. Wsiedliśmy do samolotu. Ja siadłam przy oknie a Sofia koło mnie. Kiedy przylecieliśmy w Rzymie było ciemno. Wsiedliśmy do taksówki. Kiedy podjechaliśmy pod dom wysiadłyśmy z taksówki. Co ja mówię to nie jest dom to wielka willa z basenem. Zapomniałam wspomnieć że moja ciocia jest bardzo bogata. Wujka nie mam bo zginął w katastrofie lotniczej. Nagle drzwi otworzył nam jakiś pan:
- Witamy w domu pani Bjergsen
Wziął nasze bagaże i Błyskawice, który był ciągle osowiały. Ciocia mi wytłumaczyła że mają kamerdynera, służącą i gospodynie. Z Sofią poszłyśmy na górę, ona pokazała mi mój pokój. Był w kolorach różowych chociaż był trzy razy większy od mojego pokoju w Japonii. Wyglądał trochę jak hangar.
- I co myślisz?
- Szczerze? - spytałam niepewnie
- Jasne
- Dla mnie trochę zbyt dziewczęcy.
Roześmiała się
- Jesteś jedyna w swoim rodzaju i jeszcze jedno możesz przyjść do mojego pokoju po kolacji?
- Nie ma sprawy
Kamerdyner przyniósł moje bagaże. Rozpakowałam połowę swoich rzeczy kiedy nagle gospodyni zawołała nas na kolacje. Po zjedzeniu poszłam razem z Sofią do jej pokoju. Zamknęła drzwi.
- Co teraz usłyszysz nie może się nikt dowiedzieć. Rozumiesz? - zaczęła
- Jasne
- Moja mama nigdy się nami nie zajmowała zawsze musiałyśmy sobie radzić same. Tylko imprezowała i mężczyźni ją kręcili. Nigdy nie było jej w domu bo była na tych imprezach albo na wyjazdach z pracy. Tak naprawdę ona jest strasznie nieodpowiedzialna. Nie wiem jak twoja mama się zgodziła żebyś tu przyjechała.
- Dzięki że mi powiedziałaś nie martw się nikomu nie powiem. Mam tylko jedno pytanie co na to wszystko Zita?
- Ona jest zapatrzona w mamę chce być taka jak ona.
- Nie przejmuj się damy sobie razem radę. Ja idę spać. Dobranoc.
- Dobranoc
Wyszłam faktycznie ciocia się gdzieś szykowała. Umyłam się i poszłam spać.
Obudziłam się późnym rankiem. Ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni miałam przygotowane śniadanie. Zjadłam je. Wzięłam piłke. Sofia siedziała w salonie i oglądała bajki.
- Sofia gdzie jest tu boisko?
- W parku obok domu.
- Dzięki
Wybiegłam z domu i odrazu udałam się do parku. Na boisku grał jakiś chłopak. Nagle wykonał niesamowity strzał, nie wytrzymałam.
- To było niesamowite. Gdzie nauczyłeś się tak strzelać? Jestem Margaret Evans.
- W Porto Corsa. Fidio Aldena.
- Zagramy? - pokazałam na piłke
- Ty umiesz grać w piłke? - zdziwił się
- Tak
Graliśmy bardzo długo. Polubiłam tego chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro