,,Finał w Akademii Królewskiej część druga"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez pierwsze pół meczu było ciężko. Mark wogóle nie mógł się skupić na niczym. To mnie trochę denerwowało ale nie tylko mnie.

Odrazu zaczęliśmy atak. Wygram to dla mojej rodziny i Orpheusza. Chce aby wiedzieli że po opuszczeniu nie zwalniam tempa. Kevin podał do mnie i wykonałam mój strzał histasu.
- ANIOŁ ŚMIERCI! - piłka poleciała na bramkę ale on obronił swoją paradą.
- Takim słabym strzałem nie przebijesz się przez moją tarczę mocy - powiedział biorąc piłkę do rąk.
- Ja się dopiero rozgrzewam - powiedziałam z wyższością i się do niego odwróciłam.
Moje strzały polegały na strzale z daleka ale w tej technice było idealnie widać że trzeba strzelić z bliska. Trzeba znaleźć inny sposób na niego. Królewscy znowu zaczęli atakować. Przeszli przez linie obrony ja nie zdążyłam się cofnąć. Jude podał do Daniela i strzelił Strzałem gniewu. Mark na pewno to obroni ale nieczysto trafił w piłkę. Jak to możliwe!? Jedynie poprzeczka nas uratowała. Królewscy mieli rzut rożny. David strzelił na bramkę główkując ale piłka Markowi wyślizgnęła się z rąk. Na całe szczęście udało mi się wykopać piłkę. Podałam prosto do ofensywy. Jakimś cudem Axel zdążył i zablokował Jude'a wślizgiem ale przy okazji go chyba raniąc. Widziałam że nie mógł już wytrzymać przy tym nie skupieniu Marka. Ja też nie mogłam z tym wytrzymać. Jude na chwile zszedł z boiska ale mógł grać dalej
- Smoczy Cios! - strzelił Kevin
- Boski Strzał! - i ja strzeliłam
- Ogniste Tornado! - strzelił Axel
Nic to nie dało. Nie mogliśmy się przebić.
Królewscy zaczęli kontratak. Nagle Jude zagwizdał na palcach a przed niego wybiegli David i Daniel. Przez to jego gwizdanie przywołał kilka pingwinów i kopnął do tej dwójki a oni znowu ją kopnęli ale już na bramkę.
- Królewski pingwin! - krzyknął do tego Jude.
- Numer dwa! - i dopowiedzieli tamci dwaj.
Nawet Boska Ręka mojego brata nie dała jej rady. Pingwiny przeszły przez nią bez problemu. Po jego golu usłyszeliśmy gwizdek kończący pierwszą połowę. Zeszliśmy z boiska. Mark nadal nie chciał powiedzieć co go trapiło a wiem że na pewno miało to związek z jego grą. Nagle Axel do mnie podszedł.
- Wiem co zrobimy - powiedział Axel - Ty strzelisz Boskim Strzałem a ja zrobię resztę. - chyba wiem co on kombinuję.
- Zgoda - odpowiedziałam mu. - ale co dokładnie kombinujesz.
- Chyba już rozgryzłem jego taktykę - tylko tyle mi powiedział a ja skinęłam głową.
Po chwili zakręciło mi się w głowie. No tak muszę zażyć lekarstwo. Podeszłam do mojej torby. Wyciągłam pudełko z tabletkami i popiłam wodą.
Wspomnienie
- Dobry wieczór - weszłam do restauracji pana Hilmana.
- O to ty - powiedział czyszcząc blat.
- Mogę z panem porozmawiać? - zapytałam.
- Tak - odpowiedział a ja usiadłam.
- Chodzi o jutrzejszy mecz - zaczęłam.
Teraźniejszość
Pan Hilman musiał się wkońcu o tym dowiedzieć. Przecież mogli pomyśleć że biorę doping.

Zaczęła się druga połowa. Królewscy zaczynali. Mam dobre przeczucia co do planu Axela. Miejmy nadzieję że to zadziała musimy zremisować a przecież jesteśmy już jedną bramką w tyle. Nie mogą nam też więcej strzelić. Mam nadzieję że Mark się podniesie. Bo naprawdę nie ma teraz czasu na takie załamywanki. Mam też nadzieję że te tabletki mi wystarczą do końca tego meczu. Królewscy zaczęli od nowa atak. Wszyscy obrońcy zaczęli szczelnie kryć ale kiedy wkońcu się przebili. Strzelili Zabójczą Formacją. Mark tego nie obronił ale nagle Bobby rzucił się i obronił twarz. Odrazu wszyscy do niego podbiegli. Ja tak samo.
- Żyjesz? - zapytałam a Mark pomógł mu siedzieć.
- Widzę pingwiny - powiedział. Chyba za mocno oberwał.
- Co Ci strzeliło do głowy? - zapytał Mark.
- Gdybym tego nie obronił strzał z Zabójczej Formacji dałby im drugą bramkę. - powiedział i się lekko skrzywił. - Powiedz Mark czy teraz już należe do jedenastki Raimona? - czyli po prostu tą obroną chciał pokazać że jest oddany wobec nas i nas już nie zdradzi.
- Oczywiście. Zawsze do niej należałeś - powiedział Mark.
- To dobrze - odpowiedział Bobby i przez ból się lekko uśmiechnął.
Później znieśli go z boiska. Nagle jakaś piłka poleciała w stronę Marka.
- Ogniste Tornado! - krzyknął Axel i wykonał swój strzał histasu prosto w stronę Marka.
No tak płomienie wokół piłki to kogo innego można się spodziewać. Jedyne co mnie zdziwiło że naprawdę oberwał Mark. Axel nigdy się tak nie zachowywał i dlaczego ja nie mogłam w niego strzelić! Mark popatrzył się na niego zakłopotany.
- Włożyłem w ten strzał całe swoje serce. - powiedział ostro ale nadal nie wiem czemu to ja nie mogłam go walnąć!
- Jak mam to rozumieć? - zapytał skołowany Mark.
- Nie ma znaczenia co się dzieje za boiskiem jasne? Gdy zabrzmi gwizdek, koncentruj się tylko na grze - no to chłopakowi puściły nerwy.
Zmieniając temat Axel nadal nie zastosował swojego planu. Po chwili Mark wstał a ja wróciłam na pozycję. Za Bobiego wszedł Jim. Po chwili wszyscy byli na swoich pozycjach. Wznowili grę od rzutu z autu dla tych maniaków pingwinów. Jude przejął piłkę i razem z Davidem strzelili na bramkę. Myślałam że i tym razem Evans puści ale nie obronił to piękną obroną histasu. Nie wierzę że to powiedziałam. Przynajmniej nie przepuścił i wrócił do swojej formy. Zaczęliśmy biegnąć do ataku. Axel kiwnął do mnie głową na znak i podał mi piłkę.
- Boski Strzał! - strzeliłam.
- Tarcza mocy! - King wykonał swoją technikę ale w tym momencie Axel doskoczył do piłki.
- Ogniste Tornado! - zaczął się siłować i po chwili zdobył gola.
Nareszcie! Przy okazji stworzyliśmy nowy strzał. Przybyliśmy sobie piątke.
- Nazwę to Strzałem Tornad - powiedział Willy wymądzrając się.
- To chyba nie jest za dobra nazwa - powiedziała Cat.
Nie zwróciłam nawet na nią uwagi. Cała drużyna cieszyła się z naszego gola. Zaczęliśmy od nowa grać. Walka była zacięta. Żadna drużyna nie przepuszczała. Królewscy znowu zaczęli atak i strzelili Pingwinami ale na całe szczęście tym razem Mark obronił ten strzał. Zaczęliśmy atak z nową nadzieją. Strzeliliśmy Zrzutem Inazumy i zadziałało. Wyszliśmy na prowadzenie! W tej samej chwili zadzwonił gwizdek na koniec meczu. Wszyscy się nie mogliśmy w to uwierzyć ale udało się!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro