,,Królewscy nadchodzą!"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Energia mnie roznosi! Ruchy odpalać podeszwy! Pokażemy im co się nauczyliśmy! - Oni się czego kolwiek nauczyli?
- Przecież z nich zostanie tylko mokra plama jeśli zagrają z Królewskimi. - powiedziałam do Axela. On pokiwał głową zgadzając się ze mną.
- Ale kapitanie o to chodzi że... - powiedział ten wieli i gruby - bo ja... musze na siusiu! - Ta drużyna to chyba jeden wielki żart naprawde.
- Stój Jack nie teraz! - krzyknoł mój brat za nim.
Założyłam ręce za głowe.
- Noi co teraz Evans nawet z nim masz tylko 9 zawodników. - powiedziała czterooka mucha. - Potrzebujesz całej jedynastki aby mieć pełen skład. - popatrzył się lekko w naszą strone. Ja szybko odwróciłam wzrok.
- Mark! - usłyszał głos Hikari - Nie zgadniesz Willy i Jeremy chcą dołączyć do drużyny! - krzykneła
- Na sportowców to oni nie wyglądają - powiedział brązowołsy.
- No fakt - odpowiedział mu pinki pay.
- To jest Willy Glass i Jeremy Tyler. - popchneła ich przed Marka.
- We własnej osobie. - powiedział ten w okularach. - Miło mi
- Cześć Willy, Jeremy. - powiedział Mark
Porozglądał się po całej swojej osi.
- Świetnie. Widze że jesteśmy ostatni kto dołącza do drużyny. - powiedział Jeremy. - Z przyjemnością zasilimy wasz skład ale pod jednym warunkiem.
- Warunkiem? - zdziwił się mój brat.
- No przecież mówi. - poiwedział Willy. - Ja musze kociecznie grać z numerem 10 a on z numerem 2 na koszulce.
Chłopaki westchnęli.
- Musimy brać tych gości? - spytał chłopak przpominający wiewiórke.
- Już lepsi niż żaden. Prawda? - powiedział liliput
- Co ty mi tu imputujesz? - spytał Willy poprawiając okulary.
- Spoko chłopaki będziecie grać z 10 i 2. - powiedział mój brat. Chłopaki patrzyli na niego zdziwieni.
- CO!? - powiedzili na raz
- Jak to? Nie wierze. On chyba żartuje. - powiedziała wiewiórka.
- Wcale nie! - powiedział Mark. Chłopaki upadli na ziemie.
- Będziemy motorem tej drużyny. Pokonamy każdego. - powiedział Willy, znowu poprawiając okulary.
Na boisko wbiegł trener Raimona.
- Panie Evans! Panie Evans! - krzyczał podbiegając - Dlaczego nie gracie?
- Yyy... chodzi o to że Jack poszedł na chwile do kibelka, dlatego... - zaczoł się tłumaczyć się Mark. Szczerze kiepsko mu to wychodziło. Na całe szczęście trener mu przerwał bo nie wiem do czago by to doszło.
- Nie możemy naszym gością dłużej czekać. Zaczynajcie. - powiedział cały zestresowany. Nie wiem czemu wydawał mi się podejrzany.
- Yy... Tak jest! Zrozumiałem! - powiedział Mark.
Cała drużyna poszła szukać tego całego Jacka.
- Hej Daniel dlaczego mamy grać przeciwko tym niedojdą. Nie rozumiem tego. - powiedział ten chłopak co na początku gadał z Judem
- Dlatego bo nasz trener jest bardzo zinteresowany dwoma uczniami z tutejszej szkoły i chce zobaczyć ich w akcji. Oto cała filozofia. - odpowiedział mu drugi.
- Ooo ciakwe o kogo chodzi. - popatrzył się na Juda. Nieznosze ich.
- Jeszcze ich nie ma. - powiedział Jude.
- Nie ma!? Czyli przyjechaliśmy tutaj, nie mając pewności czy koleszkowie zgrają w meczu? To strata czasu. - napierzył się jeden.
- Spokojnie niedługo się pojawią. Badź cierpliwy - odpowiedział Jude.
- A tak wogóle to co z nimi zrobimy podbierzemy ich i wcielimy do naszej drużyny? - zapytał
- O tym zadecyduje nasz trener. My tylko wypełniamy rozkazy. Pamiętaj o tym. Przegrana nie wchodzi w gre. - powiedział Jude i znowu lekko się popatrzył w naszą strone. Ja miałam odwrócony wzrok.
Wkońcu przyszła cała jedynastka Raimona. Ustawili się na przeciwko Królewskich w lini. Tak samo zrobili Królewscy.
- Pora rozpocząć mecz towarzyski pomiędzy Akademią Królewską i Gimnazjum Raimona. Kapitanowie pora na rzut monetą. - Jude, główny kapitan Akademii Królewskiej zaczął gdzieś iść. - He? Panie Sharp, losowanie.
- Wszystko mi jedno niech rywal wybiera. - i tak po poprostu sobie poszedł. Naprawde ich nieznosze.
Komentator: To mogło zaboleć! Czy Królewscy czują się tak pewnie że lekceważą rywala!
Ppf kolejny żółtodziób jako komentator.
Sędzia zagwizdał na początek meczu. Raimon zaczoł. Chociaż to było bez znaczenia każdy przecież wiedział że oni to przegrają. Raimon ruszył do przodu.
- Widać że Królewscy się tylko z nimi bawią. - powiedziałam do siebie szeptem. W tej samej chwili zobaczyłam detektywa.
Byli pod samą bramką. Napastnik Raimona strzelił ale bramkarz obronił to. Wiedziałam że tak będzie.
- Hej Jude ja zrobiłem swoje teraz twoja kolej - powiedział bramkarz Królewskich. Wykopał piłke do niego a on ją przejoł.
- Jasne nie ma sprawy. - odpowiedział mu popatrzył się w strone Marka - Jesteście gotowi na prawdziwą gre?
- No pewnie. Jak zawsze. - podał piłke do Daniela
- Dajesz
Kopnoł ją i piłka wpadła do bramki z nie wiarygodną siłą. Wszyscy byli pod negatywnym wrażeniem nawet ja.
Time skip 45 min później
Padał kolejny gol za golem a Raimon nie mógł nic z tym zrobić. Byli nie źle zmęczeni a to dopiero pierwsza połowa. Sędzia zagwizdał na koniec pierwszej połowy.
Komentator: Koniec pierwszej połowy jest 10 do 0 dla Królewskich. Raimon nie przeprowadzili ani jednej skutecznej akcji.
- Co jest na co ci goście czekają. - niecierpliwił się Rey Dark.
- Spokojnie zobaczymy ich w drugiej połowie. - powiedział Jude do niego
- Panowie zmiana stron. Rozpoczynamy drugą połowe! - krzyknoł sędzia
Wszyscy zawodnicy ustawili się na boisku. Sędzia zagwizdał na początek drugiej połowy. Zaczynali Królewscy.
- A teraz zabójcza formacja. Skoro nie chcą wyjść to ich do tego zmusimy! - wykopał piłke do chłopaka z opaską na oku.
- ZABÓJCZA FORMACJA! - wykonali swoją technike Królewscy. Mark nie mógł tego obronić i  w skutek tego wpadł do bramki. Nie wiem czemu coś mnie ciągło na boisko ale wiedziałam że nie mogę.
- Nie przestawajcie dopóki nie pojawią się na boisku. - powiedział Jude. Popatrzyłam się na boisko.
Królewscy atakowali Raimona. To nie był już mecz towarzyski to była bitwa. Po kilkunastu minutach mieli 14 bramek. Wszyscy zawodnicy Raimona leżeli nie mogąc się podnieść na murawie. Ja chciałam zagrać ale nie mogłam. Obiecałam to sobie że już nigdy nie zagram w piłke. Nagle Jude stanoł prosto przed bramką Marka.
- Pokażcie się, dobrze radze. Bo inaczej... - pokazał palcowym pistoletem na mojego brata - Widzicie tego gościa? Będziemy go maltretować aż padnie ze zmęczenia! - to mnie mocno zabolało. Wiedziałam od początku meczu że o nas chodziło ale nie myślałam że posuną się do czegoś takiego. Walili ciągle w twarz Marka. Mocno mnie to bolało ale po prostu nie mogłam.
Jude podał do Daniela.
- STRZAŁ GNIEWU! - mój brat siłował się chwile z piłką ale wkońcy piłka wpadła do bramki a on z nią.
Komentator: Co za pech Evans prawie obronił ten strzał ale on był tak silny że wrzucił bramkarza do siatki a to oznacza że Królewscy prowadzą 19 golami. Czy Raimon się jeszcze podniosą!? Tylko Glass i Tyler czymają się jeszcze na nogach.
Nagle ta dwójka coś krzykneła i uciekła z boiska. Ściągając koszulke w biegu akurat przy nas ją zrzucili.
Komentator: Uciekli z boiska. Asy drużyny Raimon ściągli koszulke i poprostu zdezerterowali. Jedynastka Raimona musi kończyć mecz w 9.
- Żałosny widok. - powiedział Jude.
- Poddajcie się - powiedział Daniel
- Nigdy w życiu nie uda wam się strzelić nam gola więc odpuście sobie. - powiedział jeszcze jeden z Królewskich.
Zaśmieli się.
- Czy to już koniec? - zapytał jeden z chłopaków stojących niedaleko nas
- Ale upokorzenie nawet nie strzelili jednej bramki. - powiedział drugi.
- To naprawde tylko banda patałachów. - powiedział ten sam, który się pytał.
Może zagram ten ostatni raz...
- Nie prawda. - nagle powiedział mój brat i zaczoł się powoli podnosić. - To jeszcze nie koniec. Walczmy. Jeszcze nie wszystko stracone.
- Jeszcze Ci mało! - krzyknoł jakiś gracz Królewskich. Zaczeli od nowa kopać piłką w twarz Marka. Popatrzyłam się na koszulke z numerem 2.
- Ten jedyny raz... - Najwyżej już nigdy nie stane na boisku... Wziełam koszulke i przebrałam się w strój Raimona. Miałam tylko korki z Opherusza. Axel zrobił to samo.
Komentator: GOOL! Królewsy prowadzą już 20 bramkami do 0.
Zaczeliśmy iść na boisko. Słyszeliśmy ,,Hej kto to jest?" albo ,,Pierwszy raz ich widze".
- Hej zaraz przecież to... - ktoś zaczoł ale nie skończył.
Komentator: Nowi uczniowie Raimona, którzy mają świetną technikę. Widziałem Ich w zeszłym roku w Turnieju Strefy Futbolu! To Axel Blaze i Margaret Evans!
Szliśmy w stronę boiska podejmowałam ryzyko grać z moim kolanem.
Komentator: Ale dlaczego mają koszulki Raimona i wkraczają na boisko. CO SIĘ TUTAJ DZIEJE!?
Nagle przybiegł trener Raimona i sędzia.
- Chwileczke nie jesteście członkami tej drużyny!
- Spokojnie nie mam z tym problemu niech zagrają. - zatrzymał go ręką Jude.
- Yyy... yyy... W tak-w takim razie skoro Królewscy nie mają nic przeciwko zgadzamy się na zmiane zawodników. - powieedział sędzia.
- Cześć Axel, Margaret. Szybko się namyśliście. - powiedział Mark. Ledwo stojąc na nogach. Podtrzymaliśmy go.
- Trzymasz się? - zapytał Axel
- Tak, mogliście się pojawić nie co wcześniej. - powiedział Mark.
Nagle zawodnicy Raimona zaczeli wstawać.
Komentator: Prosze państwa Raimon zyskują świeżą krew. Tylko czy im coś to da?
- Nareszcie. Właśnie na to czekaliśmy - powiedział Jude
- A więc to oni. To o nich chodziło. - powiedział gracz Królewski.
Zczoł Raimon ale Królewscy szybko przechwycili piłke.
- Do dzieła Zabójcza Formacja. - powiedział Jude.
- ZABÓJCZA FORMACJA! - wykonali znowu swoją technike.
Czyli tak się bawimy
- Dobra - powiedział Axel
Zaczeliśmy biegnąć na bramke Królewskich.
Komentator: Co!? Co oni robią!? Dlaczego Blaze i Evans zostawili Evansa samego!? Biegną w przeciwnym kierunku niż leci piłka!
- Co jest!? - Jude nie rozumiał co się dzieje.
Komentator: Czyżby też chcieli uciec z boiska jak Ci tchórze Willy i Jeremy!?
Mark zatrzymał strzał swoją Boską Ręką. Nawet ja byłam pod wrażeniem chociaż już jej używałam.
- Margaret! Axel! Wasza kolej - wykopał piłke prosto do Axela.
- OGNISTE TORNADO! - wykonał swój strzał.
Bramkarz przygotowywał się do obrony ale piłke skręciła i poleciała do mnie.
- BOSKI STRZAŁ! - wykonałam swoją technike i piłka odrazu wpadła do bramki. Wszyscy patrzyli się na to i byli pod wrażeniem.
Komentator: GOOL! NARESZCIE NARESZCIE! JEDYNASTKA RAIMONA STRZELIŁA GOLA! DRUŻYNIE KRÓLEWSKICH!
Cały Raimon się cieszył z tego gola. Normalnie jak małe dzieci. Chociaż to nie zepsuło ich reputacji.
- To nam wystarczy. Zebraliśmy już wszystkie potrzebne nam dane. Axel i Margaret jako napastnicy są po prostu doskonali. Ich forma jest tak świetna jak dawniej. - powiedział Rey Dark pod nosem.
- Dostałem informacje że Królewscy postanowili oddać mecz walkowerem! Ogłaszam koniec spotkania! - powiedział sędzia.
Komentator: Co jest grane!? jeśli Królewscy się wycofali to znaczy że Raimon wygrał mecz! Wygraliśmy mecz!
Królewscy odjechali. Kiedy wszystko się uspokoiło. Cała drużyna Raimona nas okrążyła.
- Tak się ciesze się pojawiliście - powiedział mój brat i podał ręke - To narodziny klubu piłkarskiego Raimon. Witajcie wśród członków drużyny. - on wyciągnoł bardziej ręke. Ściągłam koszulke Raimona. Pod nią miałam jeszcze jedną. Axel zrobił to samo. - Mam nadzieje że będziecie... - daliśmy mu koszulki na ręce - He?
- Nie liczcie na nic więcej. - powiedziałam.
Odwróciliśmy się i zaczeliśmy odchodzić.
- Hej dokąd się wybieracie. Dziękujemy wam że nam pomogliście.
Poszliśmy do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro