„Legendarna jedynastka"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałam oparta o barierki przy wierzy Inazumy i wpatrywałam się w zachodzące słońce. Błyskawica bawił się z Pikachu. Mecz finałowy był dwa dni temu. Chłopaki nie mogli przestać o tym gadać. Wróciłam od pana Hilmana. Postawił nam jedzenie w swojej knajpce. Wkońcu wygraliśmy z Królewskimi Mark został pomóc panu Hilmanowi a ja stoje w moim ukochanym miejscu i patrzę na mój ukochany widok.
- Gratulacje Margaret - usłyszałam znajomy głos i się do niego odwróciłam.
- Taiyou - uśmiechnęłam się.

https://youtu.be/y-vmhUs-iNw

- Dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnął się
- Mhm - Pikachu wskoczył mi na ramię.
- Kto to? - pogłaskał go po głowie.
- Trudno narazie stwierdzić ale nazywa się Pikachu - odpowiedziałam mu a on go pogłaskał po głowie. Pikachu zrobił tylko swoje pika - Narazie stwierdzono 3 takie pokemony.
- Rozumiem. Piękny widok - popatrzył się na zachodzące słońce i na chwilę zamknął oczy ale po chwili je otworzył - Z twoją nogą już wszystko w porządku? - popatrzył się na mnie i lekko uśmiechnął.
- No pewnie, nie widziałeś naszej pięknej bramki? - zrobiłam swoją dumną minę. Zaśmiał się cicho.
- Masz piłkę? - zapytał wkładając ręce do kieszeni bluzy.
- Powinnam mieć. Przyszłam tu wogóle na trening ale zapatrzyłam się na słońce - podeszłam do mojej torby i wyciągłam piłke do nożnej - Mam a dlaczego pytasz? - popatrzyłam się na niego a Pikachu zeskoczył z mojego ramienia.
- A po co ja mogę się pytać? Chce się zmierzyć z Wilczym Napastnikiem i zobaczymy czy faktycznie też dobrze Cię nazywają boginią zwycięstwa. - założył ręce na klatce piersiowej i zrobił chytrą minę.
- To jest wyzwanie? - zapytałam chwytając piłkę w obydwie ręce.
- Możesz też to tak nazywać - uśmiechnął się. Jednak pod względem wyglądu wdał się w tatę.
- To chodź na boisko nad rzeką - odpowiedziałam a Błyskawica się podniósł po chwili Pikachu wskoczył na moje ramie. Wzięłam też torbę i poszliśmy w wspomniane wcześniej miejsce.

Time skip 3 godziny później

Siedziałam ciężko oddychając na ziemi.
- Co zmęczona? - zaśmiał się chociaż był w takim samym stanie jak ja.
- Bardzo śmieszne. - napiłam się wody. - Powinnam wracać. Mama się pewnie o mnie martwi.
- Odprowadzić Cię? - on najpierw wstał i pomógł mi wstać.
- Nie, dam radę - popatrzyłam się na Błyskawice i Pikachu. Tak słodko spali wtuleni w siebie.
Ale muszę przyznać że mój brat ma świetną technikę ciekawa jestem jak faktycznie radzi sobie w prawdziwym meczu jako pomocnik.

Time skip 2 dni później

- My mamy z nimi grać? - wskazałam na grupę seniorów i popatrzyłam się na mojego brata.
- To było moje marzenie z nimi zagrać - odpowiedział mi mój brat.
- Legenda powraca po ponad 40 latach - skomentował Nathan do Marka.
- Nie mogę się doczekać gwizdka. - powiedział Bobby. Czy tylko ja nie czuję passy do tego meczu?
Błyskawica i Pikachu siedzieli obok ławki dla trenera i menadżerek. Teraz nie wiem czemu nie chcą mnie odpuścić na krok. Detektyw Smith zgodził się sędziować ten mecz. Coś czuję że to będzie porażka. Nie no wiem że to legendarna Jedenastka Inazumy ale minęło 40 lat. Chwila to ile trener ma lat. Po chwili pojawili się kolejni. Chwila to nauczyciel socjologii z naszej szkoły. Nawet lokaj Nelly okazał się członkiem tej drużyny. Dużo o nich słyszałam ale nie wiem czy ich form jest taka jak byli w naszym wieku. Po chwili podszedł do mnie Axel.
- Może przetesujemy nasz nowy ruch? - powiedział. Chyba wiem o który mu chodzi.
Po meczu z Królewskimi chcieliśmy go dopracować.
- Pewnie. Tylko czy myślisz że oni dadzą radę go obronić? - podparłam sobie boki rękami.
- Właśnie o to mi chodzi jeśli oni go zatrzymają to znaczy że nie jest gotowy - powiedział i popatrzył się na tą grupę seniorów.
- Rozumiem - skinęłam głową i poszłam na swoją pozycję środkowego napastnika.
Zaczął się mecz. Od pierwszych minut widziałam że to porażka i nie tylko ja. Powoli cały optymizm do tego meczu im uciekał. Nawet strzelili sobie sami samobója. Ciągle przejmowaliśmy od nich piłki. Nawet jeden niski się wkurzył że Mark obronił bo trzeba ustępować starszym. Kiedy wkońcu Mark wygłosił swoją przemowę zaczęłiśmy od nowa grać ale i tak to my w większości atakowaliśmy.
- Margaret! - krzyknął Axel i piętką podał do mnie. Przejęłam piłkę.
Wykonałam swój boski strzał.
- Boski! - piłka poleciała do Axela.
- Ogień! - Axel wykonał swoje Ogniste Tornado
I tym oto sposobem zdobyliśmy drugiego gola. Na całe szczęście te dwa dni trenigu się opłaciły. Wszyscy z tej Jedenastki zaczęłi grupkami gadać. Ja nie mogę. Dopiero trener ich zmotywował i zaczęli grać jak dawniej. To mi się podoba. Nawet strzelili nam bramkę. Znowu my atakowaliśmy.
- Wilcze Tornado! - wykonałam swoją technikę histasu.
Ale trener wykonał Boską Rękę zdecydowanie lepiej niż Mark czy ja i obronił mój stary strzał. Wszyscy z mojej drużyny byli pod wrażeniem. Tak samo jak za drugim razem atakowaliśmy i wykonałam swojego Anioła Śmierci . Tylko tym razem strzeliłam. Kiedy oni atakowali od nowa wykonali technikę histasu. [Dwóch graczy biegnie do piłki z tą samą prędkością i odległością od niej. Potem uderzają ją razem, a ona leci do góry. Jeden z nich strzela z góry a drugi z dołu. Podczas kopnięcia piłka zaczyna płonąć i wyrastają z niej ogniste skrzydła. Na końcu oczywiście leci do bramki]. Chwila już gdzieś ją widziałam. Strzelili nam a Mark odrazu podbiegł do detektywa i przekonał go aby dał nam czas.
- Chłopaki do mnie! - krzyknął kiedy dostał pozwolenie. Znowu ta sama dyskryminacja
Kiedy zebraliśmy się w grupę a Pikachu wskoczył na moje ramie, Mark wyciągnął zeszyt dziadka.
- To jest właśnie ten ruch. Słynny Ognisty Kogut. - powiedział Mark trzymając zeszyt.
- Nie mieli lepszej nazwy? - skomentował Steve a Pikachu go poparł swoim pika. Podrapałam pokemona pod bródką.
- To właśnie na to wpadłeś? - zapytał Kevin trzymając ręce na klatce piersiowej.
- Mhm - odparł Mark odwracając głowę do Kevina - Mieliśmy szczęście zobaczyć ten atak na żywo. Musimy go opanować.
- Ale kto konkretnie? - zapytał Max i mój brat odwrócił do niego głowę.
- Ten ruch wymaga sporo prędkości zium zium i skoku bim bam bom więc... eee - zaczął się zastanawiać.
- Znowu to samo - powiedziałam
- Racja - zgodziła się ze mną Silvia.
- Prędkośc i wysokość tak? - wtrącił się Nathan pokazując na siebie - Do tego potrzeba lekkoatlety. 
- Mhm - zgodził się z nim Mark - Czyli ty jesteś pierwszy Nathan a Margaret powinna wykończyć ten ruch - powiedział mój brat i popatrzył się na mnie.
- Mhm - zgodziłam się z nim. Pierwszy raz w życiu.
Wznowiliśmy od nowa mecz.
- Zaczynamy! - krzyknął Mark - Nathan! Margaret! Dacię radę!
- Jasne! - krzyknęliśmy w tym samym momencie.
Zaczęliśmy próbować ale za każdym razem lądowaliśmy na ziemi.
- Spokojnie jestem pewien że wam się uda! - krzyknął do nas Mark, chyba tym chciał nas zmotywować.
Kiedy oni przęjeli piłke wykonali od nowa Ognistego Koguta. Mark próbował to zatrzymać Boską Ręką ale i tak piłka wpadła.
- Kluczem jest odległość między nimi - powiedział Jim stojąc obok bramki. Odwróciliśmy z Nathanem głowy w jego stronę. Po chwili on do nas podszedł. - Musicie skoczyć do piłki w tej samej odległości inaczej nic nie wyjdzie - dziwnie się czuję przy nich niska
- Genialne - powiedział krótko Nathan.
- To miało by sens - powiedziałam chwytając podbróek w palce.
- Dobry jesteś Jim - podszedł do naszej trójki Mark z piłką.
Zaczęliśmy grę od nowa.
- Próbujemy jeszcze raz naprzód! - krzyknął do nas Mark
- Dobra - odpowiedzieliśmy mu z Nathanem.
I faktycznie tym razem nam wyszło jak zrobiliśmy tak jak Jim nam mówił. Udało nam się i strzeliliśmy tym samym wygrywając mecz! Wszyscy później rozmawiali podekscytowani wkońcu następny mecz to finały mistrzów!

https://youtu.be/AT9PfyzpMDU


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro