„Musisz być ostrożna i uważać na siebie. Zrozumiałaś?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po wygranym mecczu wkońcu się spotkałam tatę. Dawno się nie widzieliśmy. Wiedziałam że teraz wkońcu dowiem się prawdy o tym wszystkim i może wkońcu dowiem się o co chodzi dlaczego jestem w to wszystko wplątana i dlaczego Rey Dark chce mnie tak bardzo zabić albo po prostu mnie się pozbyć ze świata piłki.
- Otōsan. Ōku no jikan ga keika shimashita. (Tata dużo czasu mineło). - powiedziałam poważnie ale jednak lekko się uśmiechnęłam.
- Mhm. Może pójdziemy w bardziej ustronę miejsce. - pokiwałam głową i poszłam za nim a Błyskawica odrazu przy mojej nodze.
Poszliśmy pod wieże Inazumy. On się oparł o barierki i zaczął opowiadać.

- Nie wiem od czego zacząć. - od początku - To zaczeło się nie długo przed waszymi narodzinami. Wasza mama była w 7 miesiącu ciąży. Grałem w japońskim klubem piłkarskim. Kiedy nagle zaczeli mnie szpiegować ludzie Draka. Podobno miałem dane, które mogą oczernić Reya Darka i to była prawda. Grozili mnie i mojej rodzninie. Kiedy mieliście mniej niż rok musiałem wyjechać do Włoch nie tylko z powodu że dostałem propozycje grania we włoskim klubem piłkarskim ale też musiałem się ukryć bo mnie prześladowali i mogło się wam coś stać. Dlatego powiedziałem waszej mamie żeby wam powiedziała że zginołem w katastrofie lotniczej nie chciałem was w to wszystko mieszać ale jednak wiedział że wy możecie być najbardziej jemu pomocni. Skoro chciał was wtopić w projekt Z. Sam nie wiem co to jest. Jeszcze do tego nie dotarliśmy - to wszystko było dla mnie za dużo. Nie wiedziałam totalnie co o tym myśleć.
- Czyli teraz musimy wszystko zrobić aby go pokonać i odkryć co to jest projekt Z. - powiedziałam opierając się o barierki i patrząc się na zachód słońca. Zawiał lekki ciepły wiatr.
- Dokładnie. Nie mów nic Markowi o niczym. Już i tak Rey Dark wplątał go w to wszystko przez wypadek na meczu z Królewskimi. Chociaż uwierz że twój brat wie więcej niż Ci się wydaje - powiedział i odwrócił głowę w moją stronę.
- Rozumiem - odpowiedziałam dalej się patrząc na zachód - Nie rozumiem tylko jedenej rzeczy dlaczego on tak potrafi bezpodstawnie sprawiać ból.
- Tego to ja też nie rozumiem. Tylko on jeden wie co się dzieje w jego sercu - popatrzył się od nowa w tym samym kierunku co ja - ale wiem jedno. On się nie cofnie przed niczym. Musisz być ostrożna i uważać na siebie. Zrozumiałaś? - ja pokiwałam jedynie potakująco głową.
- Rozumiem - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. - Taiyou też o wszystkim wie?
- Tak - odpowiedział krótko. - on też chcę was chronić. Nawet nie wiesz jak bardzo czekał na wasze narodziny. Poza tym strasznie chciał młodszą siostrę - uśmiechnął się w moim kierunku lekko. Ja odwzajemniłam uśmiech.
- Teraz ma własną rodzinę - powiedziałam zamykając na chwilę oczy.
- Mhm - popatrzył się zachód - a ty musisz dać z siebie w finale. Zrozumiano?
- Tak jest kapitanie - zasalutowałam a on się roześmiał.

~ wieczorem tego samego dnia ~

Znowu miałam swoją fazę na to że umrę i nie mogłam o tym myśleć a jeśli to się nie uda? Po cichu płakałam. Mark trenował z oponą. Po chwili weszła moja mama.
- Dzwonił lekarz. Wszystko odbędzie się po Strefie Footballu - gdy tylko zobaczyła że płacze odrazu mnie przytuliła. - Wszystko będzie dobrze kochanie.
Wtuliłam się po prostu w nią i nadal płakałam. Ona już nie wiedziała co zrobić.
- Tam, gdzie w morze wbiega wiatr. Czeka rzeka niosąc brzemię lat. Śpij, kochanie, w świetle gwiazd. W tej rzeki falach wszystko masz. - zaczęła mi śpiewać tak jak byłam mała. Często mi to śpiewała jako kołysankę. Raz po włosku raz po japońsku. Wkońcu mam geny japońskie i włoskie. - Odpowiedzi znajdziesz tu. Ścieżkę życia wśród meandrów stu. Lecz ostrożnie nurkuj w toń bo wiry tam zdradliwe są.
Powoli zaczęłam się uspokojać. Głaskałam Błyskawice, który leżał mi na kolanach.
- Co noc wód magiczny nurtu dźwięk, usłyszy ten, kto tego chce. Czy stać Cię, by pokonać lęk? Wiedzieć to, co ta rzeka wie? Już się uspokoiłam całkiem i wtuliłam się w nią spokojnie zasypiając.
- Tam, gdzie w morze wbiega wiatr. Czeka matka niosąc brzemię lat. Chodź, kochanie, drogę znasz. Gdy nie masz nic, to wszystko masz - całkowicie zasnęłam.

~ następny dzień przed treningiem a po lekcjach ~

Ja, Axel, Jude i Mark siedzieliśmy całą czwórką w domku klubowy. Siedziałam na krześle głaskając Pikachu na kolanach. Skoro trojaczki przebili Boską Rękę to musimy znaleźć jakiś inny sposób na ich zatrzymanie. Poza tym siedzieliśmy w przygnębiającej atmosferze. Po chwili do środka wszedł Bobby i Erick.
- Hej wszystkim - przywitał się Erick.
- Ooo co to za grobowa atmosfera? - zapytał w lekkim szoku Bobby. Mark tylko walnął głową o stół. - Jest aż tak źle?
- Jude powiedz. Tylko ty jedyny wyglądasz teraz na optymiste. Jakie ma szanse Boska Ręka w stosunku do strzałów Zeusa? - nagle odezwał się Axel.
- Naprawdę nie wiem panowie. - dyskryminacja. Nie daruje Ci tego czterooka mucho - Nie umiem tego określić. Jeszcze na dodatek ich strzały są zdecydowanie silniejsze od strzałów Kirkwooda.
- Właśnie ale nie zapominaj Mark że obrona Ci pomoże - powiedział Mark.
- Gdy tak dalej pójdzie to nie będę zasługiwał na miano kapitana. - powiedział zdołowany Mark.
- Nawet tak nie mów - pocieszył go Bobby. - a notes dziadka? Tam napewno coś jest.
Po chwili Mark zaczął odrazu szukać i znalazł. Ręke Majina. Nie znałam tego ruchu. Po chwili cały zespół wszedł a Mark odrazu zmienił nastawienie i po chwili wybiegł z nimi trenować.

~wieczorem~

Wyszłam z łazienki wycierając włosy ręcznikiem. Po chwili podeszła do mnie mama z jakąś kopertą.
- Margaret twój tata prosił abym Ci to dała. To od dziadka - od dziadka!? Zaskoczyło mnie to ale wzięłam to.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro