,,Pierwszy turniej Strefy Footballu i porażka"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Time skip 4 miesiące później
Szłam szkolnym korytarzem na znienawidzoną fizyke, kiedy jakaś dziewczyna na mnie wpadała. Wkońcu nie ja na kogoś wpadłam. Mój narazie największy sukces w życiu. Może kiedyś wkońcy się nie spóźnie. Wyglądała tak szczerze na kujonke. Spadły jej książki
- Przepraszam - powiedziała i zaczęła zbierać z ziemi książki. Wstała i popatrzyła się na mnie - Nie wierze to naprawde ty! - zrobiła takie oczy jakbyśmy były IBFF od kilku lat i dopiero po długiej rozłące się spotkałyśmy. Przynajmniej ja tak to odczułam.
Nierozumiałam wogóle o co jej chodzi.
- My się znamy? Chyba mnie z kimś pomyliłaś. - powiedziałam zakłopotana. Pokiwała na głową na to pierwsze a dopiero odpowiedziała na drugie:
- Kto by Cię nie znał. Jesteś legendą włoskiej piłki nożnej... - i w tym miejscu jej przerwałam
- Legendą to za dużo powiedziane. Ja tylko grałam we włoskim klubie piłkarskim i tyle. - już miałam iść dalej. Kiedy ona zaczeła mnie wypytywać o Opherusza. Na całe szczęście to jest przerwa obiadowa.
- Byłam na wszystkich twoich meczach - o psychofanka się znalazła. A ja myślałam że chociaż w Japonii będe miała spokój - Grałaś najlepiej ze wszystkich. Dlaczego właściwie odeszłaś i przeprowdziłaś się do Japonii?
- Nie twoja sprawa. - powiedziałam - Nie wścipiaj nosa w nie swoje sprawy.
W tej samej chwili przyszedł Nike moje wybawienie.
- Hej Endou trener chce abyśmy się spotkali w budynku klubu piłkarskiego. Ma coś ważnego nam do powiedzenia. - powiedział. Żegnaj fizyko. Uwielbiam Cię trenerze. Pierwszy raz.
- Już ide. - odpowiedziałam cała uradowana bo nie musiałam gadać już z tą kujonkom.
Ona chciała coś powiedzieć ale nie zdążyła bo ja już poszłam. Wyszłam ze szkoły razem z Nike i poszliśmy w strone domu klubowego. Prawie wszyscy się na mnie patrzyli i szeptali coś. Nie przejmowałam się tym za bardzo. Doszliśmy do budynku. Weszliśmy. Cała drużyna tam już była.
- Jak zawsze musimy czekać na jaśnie panią. - rzucił w moją strone Marvin. Nic mu nie odpowiedziałam. W tej samej chwili przyszedł trener. Stanoł na swoim miejscu.
- Skoro już wszyscy są. - popatrzył się na mnie. - Za dwa tygodnie zaczynają się rozgrywki strefy footballu. - Super! - Jako my pierwsi mamy mecz z Liceum Czarnej Magii. Nie będziecie mieć ostatnich lekcji aż do zakończeniu turnieju. - ŻEGNAJ FIZYKO I MATMO!!! - Wydłużam wam treningi do dwóch godzin codzienie. Zaraz przyjde. - w tej samej chwili trener poszedł. Wszyscy popatrzyli się na mnie.
- Odrazu mówie to nie był mój pomysł - zaczełam się bronić.
- No ja nie wiem. Po osatnim... - zaczoł bramkarz
- To wiem. - podrpałam się z tyłu głowy - Ale to naprawde nie był mój pomysł. - gwałtownie zaprzeczyłam
- No dobra wierzymy Ci. - powiedział Dankel. Po chwili przyszedł trener z tą dziewczyną na którą się dzisiaj natknełam.
- To jest Dmono Nik. - powiedział trener - Od dzisiaj jest nową menadżerką naszej drużyny.
Patrzyłam się ciągle na nią ze zdziwieniem. Ona tylko się uśmiechneła.
Dużo trenowaliśmy aż nastał turniej strefy footballu. Zaczeły się rozgrywki strefy footballu. Wygraliśmy mecz z liceum Czarnej Magii tak samo z liceum Mechatronikukm. Dostaliśmy się do pół finału regionu.
Time skip Prawie koniec pół finału w turnieju strefy footballu.
- Podaj do mnie! - krzyknełam do jednego z trojaczków Murdock. Miałam lepszą okazje do strzału.
- Ani mi się śni - odkrzyknoł do mnie i dalej biegnoł na poczworzone krycie
- Osioł - powiedziałam do siebie
Komentator: Napastnik kirkooda przygotowywuje się do strzału czy to będzie szansa dla nich.
- ODWROTNE TORNADO - wykonał swój strzał histasu ale hibił
Komentator: O hibił stracona szansa dla kirkooda. Palmantieri w natarciu czy kirkood się jeszcze podniosą?
Dobra nie ma co liczyć na tych pajaców sama się tym zajme. Wróciłam na obrone. Jeden z napastników Palmantieri przygotowywał się do strzału. Miałam mało czasu.
- DIAMENTOWY.... - nie zdążył
- PRZEJŚCIE WILKA - wykonałam swoją technike obroną
Narazie tylko Endou sprawia że ten mecz nie jest pośmiewiskiem.
On miał racje. Zostało 5 min do końca meczu.
- Dankel! - podałam piłke do niego
Ruszyłam do przodu.
- Nick! - podał do niego
- Margaret! - podał do mnie
Obrońcy mnie otoczyli. Nie przedostane się dołem więc musze górą. Wyrzuciłam piłke do góry.
- Gdzie ona celuje? - nie mogli uwieżyć obrońcy już myśleli że to będzie idealna okazja do przejęcia piłiki ale się mylyli doskoczyłam do niej i zrobiłam to na co czekałam cały mecz:
- WILCZE TORNADO - wykonałam swoją technike histasu. Piłka wpadła z łatwością do siatki. Bramkarz tego nie obronił. Sędzia odgwizdał koniec meczu. Cała drużyna rzuciła się na mnie oprócz trojaczków Murdock. Stali ze wściekłymi minami.
Komentator: Kirkood wygrywa pół finał i dostaje się do finału regionu!!!. Krzyknoł komentator. Podaliśmy sobie ręce z kapitanem z przeciwnej drużyny i zeszliśmy z boiska. Kiedy poszliśmy do szatni zaczeła się rutynowa kłótnia po meczowa czyli:
- Dlaczego nie podawaliście do Margaret piłki? - zaczoł tym razem Dankel
- To jest pierwszoroczna. Pewnie większość by przestrzeliła albo by hibiła. - odegrał się jeden z trojaczków Murdock
- Przecież jedyna bramka jaką nam sie udało strzelić była jej dziełem. - dostawił się Nick. Ja tylko szłam z tyłu i przysłuchiwałam się tej beznadziejnej kłótni, która zaraz wiem jak się skończy. Nagle podszedł do mnie trener i zapytał:
- Margaret możemy chwile porozmawiać?
- Jasne trenerze. - odpowiedziałam
- W jakim zespole wcześniej grałaś? Nikomu nie powiem ale musze to wiedzieć
- We Włoszech.
- Naprawde i jakie miałaś pozycje?
- Wszystkie? nawet bramkarz Libero i byłam pierwszym kapitanem a o coś chodzi?
- Dobrze. Chodź za mną. - powiedział trener. Poszliśmy do szatni. Chłopaki na całe szczęście się jeszcze nie przebrali. Pewnie dopiero teraz skończyli się kłócić.
- Chce wam przedstawić nowego ajc strajkera i libero kirkooda - Chwila Co? - i też nowego kapitana. - czemu zawsze musze się o wszystkim dowiadywać ostatnia. Stałam z założonymi rękami z tyłu.
- Chwile a co ze mną? - powiedział Thomas - i co ona takiego zrobiła? - zwycięstwo
- Doprowadziła już jedną drużyne do zwycięstwa w mistrzostwach to i nas doprowadzi.
Chciało mi się śmiać z jego wściekłej miny. Trener wyszedł.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknoł Thomas - ledwo co przychodzisz a już zachowywujesz się jak by byałaś najlepszymi zawodnikiem. - chwycił mnie za koszulke
- Ja też się dopiero dowiedziałam przed chwilą. - próbowałam się uwolnić.
- Zostaw ją! - próbował go uspokoić Nike.
Póścił mnie i wyszedł z szatni. Wziełam swoje rzeczy i poszłam się przebrać do łazienki. Chłopaki się już przebrali.
- Thomas jeszcze nie wrócił? - zapytała
- Nie. Tak samo wyszła ta dwójka.
Wygraliśmy finał z przewagą 4 - 0. Dosziliśmy aż do pół finału strefy footballu. Niestety w dzień naszego meczu...
- Gdzie jest trener - niecierpliwił się Hito - powinień już tu dawno być.
Czekaliśmy w szatni na trenera ale on nadal nie przychodził. Ja stałam oparta o ściane z założonymi rękami i opierałam stope o nią. Denerwowałam się bo zaraz musieliśmy wychodzić na murawe a trenera nadal nie było.
- A ty coś powiesz kapitanie? - zapytał się mnie Thomas. Chociaż kapitanie powiedział sarkastycznie.
- Wiem tyle samo ile ty. - odburknełam mu.
W tej samej chwili zadzwonił mi telefon. Wszyscy popatrzyli się w kierunku mojej torby. Podeszłam do niej i wyciągłam telefon. Odebrałam go. Zapanowała gwałtowna cisza.
- Halo? - zapytałam
- Endou Margarettõ? - usłyszałam ze słuchawki
- Tak a o co chodzi? - zpytałam troche z przerażeniem
-Jestem lekarzem z głównego szpitala w Tokio. Wasz trener miał zawał. Jest w szpitalu i ma operacje. - powiedział lekarz
- C-CO!? - krzyknełam
Cała drużyna się na mnie popatrzyła.
- Dobrze zaraz będe. - powiedziałam i się rozłączył. Schowałam telefon do torby.
- Kto to? - zapytał Haruto
- Musimy oddać mecz valkoverm. - powiedziałam
- Co czemu?! - wkurzył się jeden z trojaczków
- Trener miał zawał i ma teraz operacje. - powiedziałam smutnym głosem.
Wszysscy byli zszokowani tym co powiedziałam. - Pójde powiedzieć że oddajemy mecz walkowerem. - powiedziałam i już miałam wychodzić kiedu.
- Czekaj przecież możemy rozegrać mecz bez trenera! - wkurzył się Marvin - piesek trenera się znalazł - rzuciłam mu ostre spojrzenie.
- Ty chyba nie czytałeś zasad turnieju. - powiedziałam do niego
- Co?...
- Każda drużyna, która nie ma trenera jest z miejsca dyzkfalifikowana tak samo musi mieć trenera na mecz. - powiedziałam
- CO!? - krzykneli wszyscy
Wyszłam i zgłosiłam mecz walkowerem. Tak łatwo przegraliśmy najważniejszy mecz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro