,,Przerażające cybrorgi"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pow. Mark
Wyszłem z szatni i zobaczyłem Thomasa.
- Raz udało się wam nas pokonać ale dzisiaj nie macie z nami szans. - zawołałem do niego.
- Obliczyłem wasze prawdopodobieństwo waszej porażki - odpowiedział mi
- Ach tak? - zapytałem pewny siebie - I co Ci wyszło?
- Aż mi was żal - odpowiedział bez uczuć ale jednak groźnie.

Pow. Margaret
- Czyli wkońcu nie wypracowaliście żadnego nowego ruchu, prawda? Więc jak zamieracie wygrać ten mecz? - nadal mi coś w tym Winters nie pasowało. Tak samo miałam wrażenie że ktoś nas obserwuje. Musimy być czujni podczas tego meczu bo nie wiadomo co może się stać. Skoro Dark ma wszystkich pod władzą.
- Straciliśmy możliwość zaskoczenia nowymi ruchami! - odwrócił się do nas przodem i złożył palce w pięść - Ale wynik zależy od pracy zespołowej! Więc gdy połączymy nasze siły to mamy szanse na zwycięstwo! - podniósł energicznie pięść do góry- Więc dajmy z siebie wszystko!
- Tak! - wszyscy mu odkrzykneli. Czasami mi się tęskni i to bardzo za byciem kapitanem.
Poszliśmy się rozgrzewać.
- Drużyny na miejsca! - krzyknął sędzia.
Komentator: Dzisiaj gimnazjum Raimona zagra swój drugi mecz w turnieju strefy footballu! Ich przeciwnikami będzie Liceum Mechatronikum! To bez wątpienia najdziwniejsza szkoła o której słyszałem!
Stanełam na pozycji środkowego napastnika. Axel był po mojej lewej stronie. Graliśmy już z nimi kiedyś albo przynajmniej tylko ja. Nagle sędzia zagwizdał i mecz się zaczął. Axel podał do mnie i odrazu ruszyliśmy do ataku. Podałam do Kevina a on zaczął szarżować. Nagle przed nami pojawili się gracze Mechatronikum ale gdy koło nich przebiegliśmy to oni nawet na milimetr się nie ruszyli.
- Formacja obrony gama 3 - zaczął coś gadać bramkarz.
Kurde nie mogę wymyśleć na niego żadnego przezwiska. O! już wiem! Toster! W tym samym czasie dostałam piłkę. Nagle przede mną wyrósł mur z graczy. Nie mam szans a przedarcie się chociaż gdybym miała czas na myślenie to coś bym wymyśliła.
- Margaret podaj! - krzyknął do mnie Axel.
Podałam do niego ale z nim powtórzyła się ta sama sytuacja. Nawet nie mieliśmy czasu na oddech.
- Axel podaj! - krzyknął Kevin.
On podał do niego a Ofiara Losu strzeliła Smoczym ciosem. Chociaż gdy piłka leciała, przebijała się przez zawodników jak przez mur który wyzwalał z niej całą energie. Toster zatrzymał to jedną ręką.
- Ale jak to? - zadał pytanie retoryczne cały zdziwiony Axel
- To nie możliwe - powiedział Ofiara Losu.
Można się było tego po nim spodziewać ale widziałam że to nie zasługa. To przez tą formację albo to ustawienie.
- Tak jak się spodziewaliśmy. Wasze ataki w pełni pokrywają się z naszymi symulacjami. Możemy dokładnie przewidzieć każdy wasz ruch. - powiedział toster trzymając piłkę w obydwu rękach.
- Że co!? - wkurzył się Kevin. On to o wszystko musi drzeć koty?
- Nie słuchaj go Kevin! Dopiero się rozgrzewamy! Wracają na swoją połowe! Szybko - krzyknął za nami Mark.
- Dobra! - odkrzyknął mu.
Wróciliśmy szybko na swoje pozycje a oni zaczęli kontratak. Nawet nie miałam jak dojść do piłki bo dwójka pomocników albo napastników zawsze mnie chroniła. Dopiero Nathanowi udało się przejąć piłkę. Odrazu prześliśmy do ataku. Nathan podał do Sama ale odrazu zabrali im piłkę. Czy zawsze muszę robić wszystko sama. Wyrwałam się jakoś od tej dwójki i zabrałam piłkę temu gnojkowi. Zaczełam bięgnąć na bramkę szarżując przez boisko. Przecież to nie był mój poziom. Robiłam swoje zwody itp. Czułam zdziwione miny Raimona. Skoro im się nie chce pożądanie dupy ruszyć to ktoś to musi zrobić. I przede mną znowu wyrosła ta dziwna obrona ale pokonała mnie. Roboty od nowa zaczeły natarcie. Wykonali strzał na bramkę ale na szczęście Markowi udało się złapać. Odrazu zaczęli mnie kryć dwójka zawodników a Evans nie miał do nikogo podać. Dopiero Tod i Nathan się wyrwali. Mark podał do Nathana. Zostało 15 minut. Dopiero po kilku sekundach się uwolniłam i ruszyłam na bramkę. Dołączyłam do ataku. Axel strzelił Ognistym Tornadem ale Toster obronił. Razem z Axelem i Kevinem zrobiliśmy dobitkę naszymi Smoczymi Tornadami ale obronił. Przybiegł do nas Jack i strzeliśmy Zrzutem Inazumy ale i to nie pomogło. Widziałam że użył swojej silniejszej techniki ale i tak zatrzymał. Zaczęli od nowa atak i wykonali zmyłke na dwóch na strzał na bramkę na naszą niekorzyść Evans nie obronił. Zaczeliśmy od naszej połowy ale zabrali nam piłkę i podali do bramkarza.
- O nie chyba nie chcą - zawołał mój brat.
Roboty ciągle trzymali piłkę przy sobie a mnie ciągle kryło 2 zawodników.
- Co to ma być tak się nie gra w piłkę! - krzyknął wkurzony piłkoholik. - To nie fair!
Rozumiem! Wiem już co oni planują! Nagle sędzia zagwizdał na koniec pierwszej połowy.
Poszliśmy do szatni. Zaczeło mnie kolano lekko boleć. Muszę sobie założyć opaskę uciskową jeśli chce dotrwać do końca meczu bez żadnej kontuzji.
- Hej Feld! - zawołał do tostera Evans - Dlaczego nie srrzelacie kolejnych bramek? - zapytał. Nowe pytanie dnia. - Przecież na tym polega ta gra.
- Wykonuje polecenie trenera - odparł niewzruszony. Ciężki przypadek z niego.
- Nie ściemniaj - powiedział Mark zaciskając pięści. Stanełam ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.
- Czy strzelimy 20 czy 1 bramkę i tak wygramy. Byle jak najdłużej przetrzymywać piłkę. - powiedział Toster.
- Daj spokój nie możecie grać  jak bezmyślne roboty! - no teraz to już ja się wkurzyłam.
Widziałam minę Axela: no to teraz ma przerąbane.
- Na serio grasz z tymi pierwszkorocznikami? - popatrzył się na mnie a później na Marka - wiemy wszystko o waszej taktykach i technikach. Już przegraliście ten mecz. - wkurwił mnie.
- Ten mecz się jeszcze nie skończył dopóki piłka jest w grze każda drużyna ma równe szanse! - Evans popatrzył mu się prosto w oczy że wściekłością.
- Przestudiowaliśmy wszystkie możliwe scenariusze - powiedział toster.
- Bla bla bla - spapugowałam go - Skąd macie przyjemność z gry skoro już wszystko wiecie? - zapytałam go wprost
- Przyjemność z gry? - powtórzył po mnie.
I Mark zaczął mu tłumaczyć idee piłki nożnej.
Time skip 2 połowa
Mechatronikum zaczeło ale powtarzała się sytuacja z pierwszej połowy. Nagle Mark zaczął biegnąć na bramkę i strzelił ale Feld obronił. Wymienili się zdaniami.
- Mark wracaj na bramkę! - krzyknął przerażony Bobby.
Roboty wkońcu ruszyli do ataku ale nie na długo przejeliśmy i piłka odrazu poleciała do mnie. Nagle poczułam przeszywający ból w kolanie i stanełam. W tej samej chwili przeciwnik wykorzystał okazję i zaczął biegnąć na bramkę. Cholera! Neil strzelił ale Mark obronił. Roboty mieli strzał rożny ale mieli jakieś zwarcie. Nagle Mark wybiegł z bramki.
- Axel biegniemy razem! - krzyknął Mark do Axela.
Chwila czy oni!
- Mark ale co chcesz zrobić? - zaczął z nim biedz.
- Strzelimy razem! - odkrzyknął mu
- Co? - wydawał się na zdezorientowanego
- Zaufaj mi! - krzyknął.
Wspomnienie
- Marco obronimy to razem! - krzyknełam
- Margaret ale co chcesz zrobić!? - odkrzyknął mi
- Obronimy razem! - wydawał się całkowicie zdezorientowany - Zaufaj mi! - zaczełam biedz razem z nim - Marco teraz! - krzyknełam
Zrobili to samo tylko że zamiast obrony wykonali strzał i to potężny. GOOL!
- Nie źle chłopaki! - krzyknełam do nich.
Pokazali mi kciuka do góry.
I Mark zaczął monolog na temat jak się poprawiliśmy. Strzeliłam następną bramkę swoim Wilczym Pędem. Nagle oderwali sobie te kabelki od głów. Następnie Kevin strzelił ale nie trafił. Nagle coś ich olśniło i zaczęli grać jak należy.
- Na przód Axel! Margaret! Wykończcie to! - krzyknął do nas mój brat i podał nam piłkę.
Strzeliliśmy naszymi Ognistymi Tornadami ale gdy był moment strzału dwójka napastnikówm doskoczyła do nas i starała się nas zatrzymać. Całą czwórką spadliśmy na ziemię. Poczułam przeszywający ból w lewej kostce. Nagle toster ruszył do obrony i wykonał strzał ale Mark go, zatrzymał. W tym samym czasie sędzia zagwizdał na koniec meczu. Nathan pomógł mi wstać a Kevin Axelowi.
- Hej Feld! - zawołał do niego Evans - Może zagramy jeszcze jakiś rewanż? - uśmiechnełam się. - Co ty na to?
- Nie ma sprawy. Z przyjemnością. - podali sobie ręce.
Wygraliśmy!
Cały czas czułam ten ból w kostce.
Time skip następny dzień
- Co powiedział lekarz!? - krzyknął załamany Mark, patrząc na nasze zagipsowane kostki.
- Przepraszam ale nie zagram w pół finale - powiedziałam.
- Ja tak samo a może nawet i dłużej - dopowiedział się do mnie Axel.
Nagle cała drużyna zaczeła nam biadolić. Widziałam że Cat strasznie się przejeła tą kostką Axela.
- NO NIE! - krzyknął na cały głos Evans
- Przepraszamy - powiedzieliśmy razem


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro