,,Spotkanie z pozytywną przeszłością"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstałam o 7.30. Zaraz się spóźnie a to pierwszy dzień w nowej szkole. Szybko ubrałam się w mundurek kirrkooda. Wziełam torbę z książkami i kanapkę do ręki, bo pewnie bym jej nie zdążyłam zjeść w domu. Zazdrościłam Markowi cały tydzień miał na 10 ale on jest w 6 klasie podstawówki a ja w 1 gimnazjum. Wybiegłam z domu kiedy była 7.45. Miałam 15 minut na dojście. Biegłam bardzo szybko żeby tylko się nie spóźnić bo miałam trochę daleko do szkoły. Nagle wpadłam na jakiegoś chłopak i się przewróciłam:
- Mogłabyś trochę bardziej uważać gdzie biegniesz - skarcił mnie białowłosy
- Przepraszam Cię spiesze się do szkoły - Podrapałam się z tyłu po głowie i się szeroko się uśmiechnełam z zakłoptaniem. Wstałam z ziemi.
- Nic się nie stało. Nie spieszysz się do szkoły?
- No tak całkiem zapomniałam! Szkoła! Pa
- Pa - zaśmiał się
Pobiegłam do szkoły. W ostatniej chwili wbiegłam do niej. Nie wiem jakim cudem spóźniłam się tylko kilka minut. Poszukałam mojej klasy i zapukałam do drzwi. Z środka usłyszałam ,,prosze". Weszłam.
- Przepraszam za spóźnie - powiedziałam zdyszana
- Nic nie szkodzi - powiedziała nauczycielka - Chce wam przedstawić nową uczenice. Przedstaw się i powiedz coś o sobie.
- Jestem Endou Margarettõ i gram w piłke nożną.
- Dobrze Endou usiądź koło Triksi - jak nie lubie jak nauczyciele mówią do mnie po nazwisku.
Siadłam koło fioletowłosej dziewczyny. Coś czuje że się nie polubimy. Lekcje mineły bardzo długo. Po lekcjach poszłam się zapisać do klubu piłkarskiego. Weszłam do budynku drużyny. Otworzyłam jedne drzwi i tam był trener.
- Oj nie dobrze dobrze... - mamrotał coś pod nosem i przeglądał jakieś papiery.
- Czy coś się stało? - zapytałam go
- Nie. - oderwał się od papierów i uśmiechnoł się wymuszenie, to było widać. - Kim jesteś?
- Jestem Endou Margarettõ i chce dołączyć do drużyny. - przedstawiłam się
- Dobrze na jakich pozycjach grasz?
- Na wszystkich, bramkarz, libero ale głównie jestem napastnikiem.
- Dobrze jutro sprawdzimy twoje umiejętości bo dziśaj nie ma sensu ponieważ chłopaki już kończą. Będziesz grała z 10 dobrze? - podał mi strój, bluze i dresy jak ja to nazywam.
- Haj. Dowidzenia. - powiedziałam i wyszłam
- Dowidzenia
Poszłam do domu. Otworzyłam drzwi. Po domu roznosił się zapach ramenu. Błyskawica odrazu do mnie przyszedł.
- Już wróciłaś myślałam że odrazu pójdziesz trenować? - powiedziała mama
- Nie. Przyszłam się tylko przebrać i coś zjeść i idę
- Rozumiem
Poszłam na góre się przebrać. Założyłam dresy z kirkooda i zeszłam na dół. Mama podała mi ramen.
- No widze że rozmawiałaś już z trenerm.
- Tak. A gdzie jest Mark?
- Przed chwilą poszedł do lekarza.
O to mu długo zajmie.
Zjadłam obiad wziełam piłke i wybiegłam z domu. Poszłam pod wieże Inazumy. Dawno tu nie byłam. Uwielbiałam tu przychodzić. To tu się wszystko zaczeło i tu zaczełam grać w piłke. Też grałam troche na boisku nad rzeką i tam poznałam pewnego chłopaka i dziewczyne ale nie moge sobie ich przypomnieć.
- Dawno się nie widzieliśmy - powiedziałam do opony i dotknełam ją - wiesz ten chłopak którego dziś spotkałam przypomina mi chłopaka z dzieciństwa. No dobra trzeba zacząć trening. - czasami gadałam do opony. Dla niektórych mój trening może wyglądać jak męczarnia ale dla mnie to norma. Kopałam opone i starałam się ją od nowa kopnąć ale czasami się nie udawało i pożądnie obrywałam. Ale nigdy się nie poddaje.
Pow. Axel
Ta dziewczyna, którą dziśaj spotkałem strasznie mi przypominała tą dziewczyne z dzieciństwa. Szedłem niedaleko wieży Inazumy kiedy usłyszałem jakieś krzyki. Poszłem to sprawdzić.
Wyszłem po schodach i nie mogłem uwieżyć w to co zobaczyłem. Ta dziewczyna z rana próbowała zatrzymać opone ale nie udało jej się i opona ją odrzuciła na plecy.
- Nic ci się nie stało? - zapytałem się jej a ona się tylko uśmiechneła
- To mój codzienny trening. O znowu się spotykamy. - wstała
- Naprawde? - nie mogłem uwieżyć
- Tak. Przychodze tu od małego. A co?
- I też tak trenujesz od małego?
- Nie tak trenuje od dwóch lat. Może zaczniemy od początku? Jestem Endou Margarettô. - podała mi ręke. ENDOU MARGARETTÕ! To naprawde ona?
- Gouenji Shuuya - uścisnełam jej ręke. Jeśli to naprawde ona.
- Grasz w piłke? Chcesz zagrać możemy pójść na boisko nad rzeką? - spytała się i znowu się uśmiechneła
- Tak. A twój trening?
- Właśnie skończyłam. Możemy iść.
- Jasne czemu nie.
Wzieła starą piłke do nogi. Poszliśmy.
- Masz jakieś strzały histasu? - nagle zapytała
- Pracuje nad jednym - odpowiedziałem
- Ja mam dwa Wilcze Tornado i Pęd Wilka.
Doszliśmy nad boisko. Ona popodrzucała chwile piłke i postawiła na środku.
- Do jednego gola - powiedziała
Pokiwałem na tak. Ruszyłem z piłką. Maragret nagle pojawiła się przede mną i w mngnieniu oka ją przejeła. Ruszyła na bramke ale ja nie poddałem się tak łatwo. Walczyliśmy o piłke długo aż wkońcu ona się przedostała i wykonała swoje Wilcze tornado. Ten jej strzał był podobny do ognistego tornada.
- Świetna gra musisz być świetnym zawodnikiem -powiedziała i się uśmiechneła
- Dzięki ty też jesteś niezła.
- Od tamtego czasu nic się nie zmieniłeś - powiedziała. Popatrzyłem się na nią ze zniezrozumieniem. CZYLI TO NAPRAWDE ONA!?
Uśmiechneła się w taki sam sposób jak wtedy kiedy ostatnim razem się widzieliśmy.
- Endou... - powiedziałem - Dużo czasu mineło.
Pow. Margaret
Jedynie się nie wkurzałam jak on do mnie mówił Endou. Szczerze sama nie wiem czemu. Faktycznie dużo czasu mineło od naszego ostatniego spotkania. I od tamtego momentu:
- Mam powysł może złóżmy przysięge że zawsze będziemy grać w piłkę razem albo osobno. - zaproponowała Tori i wyciągneła ręke do nas.
- Jasne - położyłam moją ręke na jej
- Ja tak samo - i Axel też się dołączył.
- Gouneji! Zagrajmy w piłke! - powiedziałam i się szeroko uśmiechnełam
- Ha

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro