,,Strzał-masakra"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od meczu z Królewskimi minoł cały tydzień a Gimazjum Rqimona miało ustalony następny mecz z Liceum Czarnej Magi. Także dołączył nowy gracz chyba Max Carson a po tym Jeremy słuch zaginoł. Nadal nie chciałam grać ale coś mnie ciągło na boisko dlatego codzienie oglądałam treningi Raimona. Siedziałam na drzewie i ogładałam właśnie trenig Raimona. Z tamtego miejsca wszystko dobrze słyszałam i widziałam a nie było mnie widać. Różowowłosy grał bardzo agresywnie i prawie wszystki faulował. Pewnie chciał się rozwinąć do kolejnego meczu. Biegnoł na bramke cały wkurzony ale trafił w poprzeczke już go nienawidze. Trzech zawodników Raimona do niego podbiegło. Nagle przybiegła Mela porozmawiały chwile a później cała drużyna się zbiegła do nich.
- Znasz jakieś? Co w nich jest takiego strasznego? - zapytał Mark.
Mela zaczeła czytać z jakiegoś notesu.
- Jedna z historii głosi że przeciwko temu gimnazjum wszyscy zawodnicy przeciwnej drużyny się rozchorowali.
- Że co? - zdziwił się niebieskowłosy.
- Rozchorowali się? - powtórzył w czapce.
- A co w tym takoego strasznego? - zapytał Mark - Najprawdopodobniej złapali od kogoś zwykłe przeziębienie.
- Bez żartów! - krzykneła Hikari.
Odrazu się uspokolili.
- Kiedy Ci goście przegrywają mecz. Pojawia się zimny wiatr, który wieje aż mecz zostanie odwołany. - kontynułowała dalej Mela.
Nagle na mojej głowie siadła sobie wiewiórka ale ją zgoniłam bo mnie łaskotała ogonem w nos. Kichnełam. Na całe szczeście nikt tego nie słyszał
- Kiedy rywal próbuje strzelić bramke całej jego drużynie kamienieją nogi. - skończyła czytać.
- Przepraszam ale musze skoczyć na siusiu. - powiedział Jack i poszedł
- Może coś w tym jest - powiedział chłopak w długich fioletowych włosach a chłopaków odrazu przeszły ciarki.
- Nie kupuje tego, a ty kapitanie? - zapytał ten w pomarańczowym afuro.
- Pewnie że nie, to tylko plotki. - powiedział pewnie mój brat
- No nie wiem może zadzwońmy po Margaret i Axeala. - powiedział liliput do wiewiórki.
- Ja teź o tym pomyślałem. - powiedział wiewiórka
- Co wy macie znowu z tymi gośćmi!? - wkurzył się Kevin - Nie traktujcie ich jak bochaterów. To ja zapewnie wygraną w tym meczu. - zachciało mi się śmiać - Jestem bardzo dobrym napastnikiem.
Roześmiałam się. Może byłam złośliwa ale on dobrym napastnikiem. Zakryłam sobie rękom twarz żeby mnie nie usłyszeli i znowu ta sama wiewiórka wlazła mi na głowe.
- To jest właśnie duch walki! Ciągle tylko Axel, Margaret, Axel, Margaret jakby byli jedynymi napastnikami na świecie. - powiedział Steve.
- Wszystko będzie dobrze jeśli wszyscy będziemy dawać z siebie wszystko Prawda? - powiedział ten w czapce.
- Jak najbardziej - zgodził się z nim Mark.
- Ale gdyby Axel i Margaret nam by nie pomogli w naszym ostatnim meczu. Nawet nie bylibyśmy drużyną. Nie zapominajmy o tym. Nie było nas tutaj - zakcętował mocno tutaj ten w afro.
Znowu zaczeła mnie łaskotać ognonem w nos i układać się do snu.
- Hej moja głowa to nie jest twoja dziupla. - powiedziałam do niej szeptem ale ona to zignorowała i dalej się kręciła na mojej głowie.
- Kapitanie poza tym sam powiedziałeś że nie możemy przegrać tego meczu. - zaczoł liliput - A liceum czarnej magii to przerażający przeciwnik. Więc myśle że.... - w tym momencie Mark mu przerwał
- Chłopaki jeśli będziecie wierzyć w te głupie plotki to nic nie osiągniemy.
- Właśnie - poparł go Kevin
- No to ruchy trenujemy! - krzyknoł Mark
- Tak jest! - odkrzykneli mu
Szczerze Raimon przypomina trochę Opherusza na początku. Zaczeli dalej trenować. Po skończonym treningu, próbowałam ściągnąć wiewiórke z mojej głowy i się udało. Nie zauważenie zeszłam z drzewa i ruszyłam w stronę domu. Właśnie wracałam z treningu kiedy nagle ktoś mnie chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się gwałtownie. Za mną stał troche siwy mężczyzna w płaszczu.
- Pamiętasz mnie? - zapytał.
Coś mi się zdaje że gdzieś go już widziałam. Chwila... już wiem!
- Pan detektyw? - zapytałam nie pewnie.
- Tak, Margaret musimy porozmawiać. - powiedział i zaczoł iść w kierunku wieży Inazumy. Nie wiedziałam co zrobić więc poszłam za nim.
- Napewno bardzo dobrze wiesz kim jest Rey Dark. - zaczoł. Pokiwałam głową. - Chciałbym abyś dla nas pracowała. - mega się zdziwiłam.
- Ale w jakim sensie? - zapytałam
- Chciałabym abyś się dowiedziała co się stało 40 lat temu i kto tak naprawdę stoi za tym wszystkim. - powiedział. - Mogę na ciebie liczyć?
- Jasne - odpowiedziałam - Zrobie wszystko co w mojej mocy żeby dojść do prawdy. - zasalutowałam.
- Mam do ciebie jeszcze dwie sprawy. Pierwsza nie może się o tym nikt dowiedzieć i druga dotyczy twojego dziadka... - powiedział ale nie skończył.
- Mojego dziadka?... - powtórzyłam
- Tak, chce żebyś podczas twojego śledztwa brała jego pod uwage. - powiedział.
- Przecież on nie żyje. - zdziwiłam się
- Ale on był trenerem jedynastki inazumy, która 40 lat temu miała wypadek kiedy jechali na mecz finałowy pomiędzy Raimon a Akademią Królewską. Zdarzył się wypadek. - opowiedział mi chociaź bardzo dobrze znam tą historię.
Nagle dostał telefon. Odebrał, powiedział pare słów i się roząłczył.
- Musze iść. Tu masz mój numer. - podał mi jakąś małą karteczke. - Sayōnara. - i poszedł
- Sayōnara - tylko to zdążyłam powiedzieć.
Ja też poszłam znowu w swoją stronę. Wróciłam do domu i poprostu położyłam się na łóżku. Co miałam o tym wszystkim myśleć.
- Mam powysł może złóżmy przysięge że zawsze będziemy grać w piłkę razem albo osobno. - zaproponowała Tori i wyciągneła ręke do nas.
- Jasne - położyłam moją ręke na jej
- Ja tak samo - i Axel też się dołączył.
Czemu ciągle o tym myśle. Siadłam do odrabiania lekcji ale gdy tylko otworzyłam zeszyt do matmy do pokoju wprował Mark z Błyskawicą
- Musisz zobaczyć nasz trening. - powiedział - Kevin próbuje opracować nowy strzał.
W tym samym czasie owczarek niemiecki próbował mi wsadzić swój łeb na kolana. Pogłaskałam go.
- Słuchasz mnie? - zapytał
- Co mówiłeś? - powiedziałam
- Że Musisz zobaczyć nasz trening. - powiedział  jeszcze raz - Kevin próbuje opracować nowy strzał.
- I co mnie to obchodzi. - zaczełam dalej rozwiązywać zadanie, którego kompletnie nie rozumiałam.
Time skip tydzień później
Za cztery dni rozpocznie się mecz pomiędzy Gimnazjum Raimona a Liceum Czarnej Magii.
Znowu siedziałam na drzewie i przyglądałam się treningowi Raimona. Oczywiście cały ten Kevin próbował nowy strzał ale powoli mu się to udawało. Nagle zobaczyłam Axela na moście, który rozmawiał z jakąś dziewczyną. Nagle Kevin udzerzył z dużą siłą piłke i wokół piłki powstała niebieska aura. Za nim pojawił się niebieski smok, który gonił piłke. Wszyscy byli zdziwieni. Mark tak był zaskoczony że nie mógł ruszyć się z miejsca. Piłka wpadła do siatki. Nie byłam pod wrażeniem. Widziałam poprostu lepsze ataki od tego. Cała drużyna się do niego zbiegła i zaczeli rozmawiać jak nazwać ten strzał. Odwróciłam wzrok.
- Hej to przecież Axel! - prawie krzyknoł Mark.
Znowu popatrzyłam się na boisko. Faktycznie Axel szedł w kierunku zbiegowiska.
- Cześć Evans. Postanowiłem grać z wami. - powiedział Axel
Prawie spadłam z gałęzi jak to ułyszałam. KIEDY!? JAK!? GDZIE!? I CZEMU JA O NICZYM NIE WIEM! Byłam zaskoczona mocno.
- Mówisz poważnie!? - ucieszył się mój brat.
- Tak! - krzyknęli
Time skip następny dzień
Nagle zobaczyłam jak Axel za mną idzie. Najbardziej mnie zdziwiło że był w stroju piłkarskim Raimona.
- Czemu przyglądasz się naszym treningom? - nagle zapytał. Odwróciłam głowe.
- Z tego samego powodu co ty. - tylko to odpowiedziałam i już miałam dalej iść ale...
- Evans. Ty poprostu uciekasz. Zawsze kochałaś piłke nożną. Całe dnie przesiadywałaś na boisku. Tak samo podczas rechabilitacji nie podałaś się chociaż twoje kolano tego nie wytrzymywało. I co teraz chcesz to wszystko rzucić w zapomnienie!? - Ja uciekam?
- Zostaw mnie Blaze. - rzuciłam ostro.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro