„Ty debilu!"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"🅳🅴🅲🆈🆉🅹🅰 🅹🆄🅳🅴'🅰"
Trenowaliśmy w centrum treningowym. Jedynie ja z Axelem i Markiem zrobiliśmy sobie przerwę. Po chwili do środka wbiegła zdyszana Celia. Odrazu przestałam pić i nasza trójka popatrzyła się na nią.
- Mecz Królewskich dobiegł końca - powiedziała zdyszana.
- Ile mieli bramek? - zapytał Mark i walnął pięścią w otwartą dłoń Axela, który specjalnie ją nastawił.
- Zgaduje że z 8 - powiedziałam i założyłam ręce za głowę.
- Wynik to 10 do zera - powiedziała Celia.
- Ale jazda - uśmiechnął się szeroko Mark.
- Byłam blisko - nie źle sobie poradzili
- Liceum Zeusa ich wyeliminowało - powiedziała z grobową miną.
Odrazu się na nią wszyscy popatrzyliśmy z szokiem.

- Powiedz że to żart - powiedział w szoku Mark
- Otruł ich ktoś!? - po chwili przyszedł Kevin i Jack - Jakim cudem Królewscy mogli przegrać mecz?
- Przecież to nie możliwe. Nie ma takiej opcji żeby Królewscy nie strzelili żadnej bramki. - powiedział cały przerażony Jack.
W sumie to naprawdę dziwne żeby Królewscy przegrali. Nawet po odejściu Reya Darka.
- Celio co się z nimi stało? - zapytał zszokowany mój brat
- Szkoła Zeusa atakowała raz za razem - zaczęła mówić spuszczając głowę. - Królewscy nawet nie mieli jak zbliżyć się do piłki.
- To jakimś koszmar - powiedział Axel.
- Co robił wtedy Jude!? - krzyknął Mark pytając.
- Mój brat nie wyszedł wtedy na boisko. Nie wyleczył jeszcze swojej kontuzji więc postanowił oszczędzić siły na inne mecze ponieważ szkoły Zeusa nie było w rankingach. - mówiła to wszystko z grobową miną i splotła palce jak do modlitwy.
- Nie ja w to nie wierzę! - krzyknął i wybiegł z centrum treningowego.
- Mark! - krzyknęłam za nim i za nim pobiegłam.
Po nie długim czasie dobiegliśmy do Akademii Królewskiej. Po co tutaj przyszedł. Po chwili poszliśmy na boisko. Ja zostałam w tunelu. Po chwili zobaczyłam Jude który był... załamany. Nigdy go takiego nie widziałam. Mark zaczął z nim rozmawiać. Jak to on. Motywujące gadanie o piłce a później nie wiem jakim cudem znaleźliśmy się w domu Jude'a.
- Ale chawira! - krzyknął na cały głos. - Masz cały taki hangar dla siebie!?
Dobra przyznaje że mu zazdroszczę.
- Tak - odpowiedział tak jakby to była dla niego normalność.
- Zazdroszczę - powiedziałam rozglądając się po pomieszczeniu.

Time skip następny dzień

Wracałam do domu, słuchając na słuchawkach Męskiego Grania 2018 - Początek. Jeszcze do tego chmury ciągle kotłowały się na niebie. Ciągle myślałam o tym meczu to nie możliwe żeby tak Królewscy dali się ograć jeszcze ta ucieczka Reya Darka. Może Zeus i ten psychopata mają coś ze sobą wspólnego ale co. Przecież jak Zeus teraz doszedł tak daleko to napewno musiał grać wcześniej a Rey wtedy jeszcze trenował Akademię. O co w tym wszystkim chodzi. Teraz się skapałam że zgubiłam swojego brata. Znowu. Nawet nie wiem kiedy to się stało. Na początku coś się za mną wlekło a początku się zgubiło. Pikachu siedział mi na ramieniu i spał. Błyskawica truchtł obok mnie.

Pow. Kevin

Wracałem z treningu. Kiedy oni wybiegli skończyliśmy trening. Ja jeszcze zostałem. Musiałem podrasować mój strzał. Przecież ja przy Margaret jestem nikim z moimi strzałami (zgadzam się). Nic dziwnego że jest najlepszym napastnikiem. Może ja po prostu za późno zacząłem. Zawsze jest kilkanaście kroków przede mną. Nagle ją zobaczyłem. Szła wzdłuż ulicy. Wyglądała tak dobrze. Po prostu muszę do niej zagadać. Podeszłem do niej ale nawet mnie nie zauważyła albo specjalnie to zrobiła. Tamto drugie jest bardziej prawdopodobne.
- Ej kurduplu - powiedziałem. Wiedziałem że to ją na maksa wkurzy.
- Co żeś powiedział!? - popatrzyła się na mnie wkurwiona i to mocno.
- Nie ważne. Mam dla ciebie propozycje - schowałem ręce do kieszeni.
- Niby jaką? - popatrzyła się na mnie wkurzona a zwierzaki poszły do domu.
- Co ty na to abyśmy stworzyli razem ruch? - skoro nie mogę jej dorównać osobno to może w taki sposób.
- Nie ma mowy już i tak spowalniasz cały atak - założyła ręce za głowę. - więc zabieraj swoje grabki i łopatki i szoruj do piaskownicy.
Bardzo śmieszne naprawdę. Po prostu boki zrywać.
- Ale gdybyśmy może połączyli siły to dalibyśmy radę raz - powiedziałem ale nagle zaczęło ostro padać.
Ona założyła kaptur.
- Mogę pójść do ciebie? - zapytałem. Nie chciałem nawet wracać. Po co miałem słuchać jak rodzice się kłócą. - Zapomniałem kluczy a mam pustą chatę.
- No dobra węstchnęła ciężko. - odwróciła się napięcie - chodź.
Poszliśmy się do ich domu. Nie za wiele się zmieniło. Zacząłem się rozglądać a ona poszła się przebrać. Nagle na kominku zobaczyłem zdjęcie niemowlaka. Podeszłym i przyglądłem się.

Jaka ona słodka była. Nie wiedziałem że miała takie loczki. Ogólnie jest słodka. Chwila c-co!? Dobra zmieńmy temat.

Pow. Margaret

Nie wierze że się na to zgodziłam ale pewnie by nie dawał mi spokoju. Po chwili usłyszałam ponowne otwieranie drzwi. Zeszłam na dół i zobaczyłam mojego brata, Axela i J-JUDE'A!? CO ON TU ROBI DO JASNEJ CHOLERY!?
- Dobra czemu ta czterooka mucha tu jest!? - pokazałam na Jude'a.
- No zaczęło padać ja ich spotkałem i tak jakoś wyszło - zaczął się tłumaczyć mój brat.
- Dobra nie mam sił do was - poszłam do kuchni i nalałam tym debilom mrożone herbaty.
Oni poszli do naszego pokoju. Po chwili do nich przyszłam z tacą.
- Co robimy? - zapytał Mark.
Axel patrzył się na zdjęcia. Niezauważenie zakryłam zdjęcie z włochami postawiając tace na biórku.
- Czekamy aż przestanie padać - powiedział Axel i wziął herbatę.
- Nie do końca o to mi chodziło - powiedział Mark i też wziął sobie herbatę.
Ja też wzięłam sobie tą mrożonkę i siadłam na łóżku.
- Może zagramy w butelkę? - zaproponował Kevin.
To już przesada. Wzięłam łyk herbaty i odrazu zaprzeczyłam ale wszyscy inni się zgodzili. Pytania i wyzwania były mega durne więc nie będę o tym opowiadać ale na całe szczęście nie zostali na noc bo by było jeszcze gorzej.

Time skip następny dzień

- Słuchajcie to będzie nasz następny przeciwnik w kolejnej rundzie - powiedział mój brat i walnął ręką o tablice do mazaków na której była napisana nazwa szkoły - Technikum Rolnicze!
- Ich szkoła znajduję się w górach a sami zawodnicy trenują w zgodzie z naturą - powiedziała Cat.
Nadal mi coś w niej nie pasowało.
- Ich trener to jedna wielka lama prawda? - zapytał Jack. Ja nawet nie mam takich durnych pomysłów.
- Fajnie by było wrzucić czasem na luz - powiedział Timmy. Zgadzam się z nim.
- Ich największym atutem jest obrona nie do przebicia. Żaden przeciwnik nie strzelił im jeszcze bramki -
- Nawet w eliminacjach? - zapytała zaskoczona Hikari.
- Mhm ani jednej - potwierdziła to.
Wszyscy byli zaskoczeni. To prawda mają nie zniczalną teraz obronę.
- Ich napastnicy nie są dobrzy ale w połączeniu z niezniszczalną obroną zawsze wygrywają każdy mecz - powiedziała.
No to mamy poważny problem.

Time skip dzień meczu

- Zaraz musimy zaczynać mecz - powiedział do nas sędzia.
Dlaczego trener każe nam czekać.
- Przepraszam czy możemy zaczekać? - zapytała Hikari.
- Nie możemy trenerze, trzeba zaczynać - powiedział zniecierpliwiony Nathan.
- Jeszcze nie - powiedział trener ze stoickim spokojem. - Czekamy na jednego zawodnika.
Prychnął zirytowany Kevin.
- Ciągle pan to powtarza. Przecież już wszyscy jesteśmy - założył ręce na klatce piersiowej.
- To nie prawda - zaprzeczył Timmy.
- Gdzie jest Jack!? - krzyknął wkurwiony Kevin.
- Poszedł na siusiu - odpowiedział spokojnie krasnoludek
- Nie chce wypaść z turnieju przez pęcherz Jacka! - krzyknął Todd
Ja stałam z założonymi rękami i się temu wszystkiemu przyglądałam.
- Jack zaraz przyjdzie - uspokoił ich Nathan - Trenerze zaczynajmy - popatrzył się na niego
- Słuchajcie jeśli za 3 minuty nie wyjdziecie na murawę to oddacie mecz walkowerem. Mam nadzieję że to jasne? - powiedział sędzia też tracąc powoli cierpliwość
- CO!? - prawie wszyscy krzyknęli razem.
Przez jeszcze 2 minuty próbowali go przekonywać. Nawet Mark się nie dał przekonać.
- Na kogo my czekamy? Na Lewandowskiego? - zapytał Todd.
To by było mega gdyby Lewandowski to przyszedł.
- A może na Messiego? - dopowiedział Timmy
- No nareszcie - powiedział trener i popatrzył się na wejście.
Wszyscy się popatrzyliśmy w tamtą stronę. Nie to nie możliwe to nie może być prawda. Jude Sharp!?
- CO!? - wszyscy krzyknęliśmy razem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro