3. Kiedy prawie dochodzi do pocałunku.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bohaterowie i Reader są już przyjaciółmi. Od drugiego spotkania minęło już powiedzmy...A niech będą te trzy miesiące. XD

*****************************************

• Boruto Uzumaki

[Imię] siedziała przy stole sztywno jak drut, Boruto za częstymi namowami ojca, postanowił sprawdzić ją do domu. Przyjaźnili się, to fakt, jednak przeprowadzenie młodej Kunoichi do domu Uzumakich wcale do najłatwiejszych nie należało. Najpierw, blondyn musiał nalatać się za nią przez pół Wioski, potem błagać na kolanach, a gdy nawet przekupstwo nie pomogło, zaciągnął ją siłą do swojego domu. Teraz siedziała na przeciwko blondyna i mordowała go spojrzeniem, w międzyczasie także modląc się o jak najszybsze zakończenie tego spotkania.

- [Imię]-San! Nii-san! Pobawimy się? - Himawari złapała dziewczynę za dłoń i pociągnęła na zewnątrz, a znudzony Boruto, poszedł za nimi - Pobawicie się ze mną w królestwo?! - Zapytała radośnie.

- Jasne... - Mruknęła niezbyt zainteresowana - Co mam robić?

- Ty będziesz królową, a Boruto będzie królem! A ja będę... - Zastanowiła się - Hmm...Będę waszym dzieckiem!

Oboje zamrugali zdziwieni i chcieli wycofać się z zabawy, jednak Himawari zagroziła, że poskarży się mamie i skopie tyłek Boruto za pomocą swojego Byakugana. To przekonało blondyna, jednak nie [Imię]. Była nieugięta.

- No dobrze, [Imię]-San, skoro tak stawiasz sprawę. - Wzruszyła ramionami i uaktywniła swojego Byakugana, który dodał jej siły i pchnęła z całej siły Boruto.

Ten wylądował na [Nazwisko] przewracając ich oboje. Uzumaki spojrzał na zszokowaną [kolor]oką, chłopak wręcz dyszał w jej usta.

- B-Baka! Zejdź ze mnie, natychmiast! - Wrzesnęła przestraszona tą sytuacją i zepchnęła z siebie chłopaka. Zrobiła się czerwona niczym wisienka i wyskoczyła przez otwarte okno.

Inojin Yamanaka

- [Imię]-Chan!

[Nazwisko] nie słyszała nawoływania chłopaka, dalej idąc i pogłębiając się w lekturze. Tego dnia były jej urodziny, a Inojin samodzielnie złożył najpiękniejszy bukiet, jaki tylko dał radę zrobić i właśnie biegł by jej go wręczyć.

Yamanaka biegł z zawrotną szybkością, a jedni mieszkańcy rzucali mu rozbawione spojrzenie, a jeszcze inni, pełne zirytowania.

- Wszystkiego najlepszego, [Imię]-Chan! - Krzyknął i niespodziewanie, potknął się o kamień, który wyrósł z ziemi za pośrednictwem Iwabee.

Młody artysta wpadł na dziewczynę i upadli, robiąc dużo kurzu. Nie było ich przez to widać i...To chyba lepiej. Inojin wylądował na dziewczynie, opierając dłonie po bokach jej głowy. Wokół zaczęły spadać płatki kwiatów, a zielone oczy chłopaka, radośnie się świeciły.

- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, [Imię]-Chan.

Uśmiechnął się uroczo i pochylił bardziej. Kiedy jego usta już delikatnie stykały się z jej...

- Jesteście cali brudni.

Nastolatkowie odskoczyli od siebie przestraszeni, a Mitsuki stał i nie wiedział co się dzieje. [Imię] nieco zarumieniona i bardzo zażenowana, wymamrotała pod nosem ciche "Dzięki za życzenia, Inojin." i odeszła. Blondyn natomiast, zamierzał właśnie udusić Mitsuki'ego.

Shikadai Nara.

- Ohayo, Shikadai-Kun. - [Imię] przywitała się z chłopakiem, podczas gdy ten ćwiczył.

- Ohayo. Co cię tutaj sprowadza?

- Po prostu przechodziłam. - Wzruszyła ramionami i schowała dłonie do kieszeni - Co ćwiczysz?

- Manipulacje cieniem. - Po swojej wypowiedzi cieniem lekko popchnął dziewczynę, uśmiechając się przy tym lekko.

- Wow. Fajne. - Pokiwała głową - Da się skopiować tę technikę?

- Nie mam pojęcia. - Złożył pieczęcie - Ale mogę ci lepiej zaprezentować swoje umiejętności. Chcesz?

- Byłoby super! - Odpowiedziała podekscytowana.

- Okej...Zamknij oczy.

Zrobiła tak, jak polecił, a wtedy Shikadai za pomocą manipulacji cienia, przesunął ją do siebie. Zdecydowanie zbyt blisko. Zainteresowana i zaciekawiona [Imię], otworzyła oczy i zrobiła głupią minę. Nara schylił się i spojrzał w jej tęczówki z uśmiechem. Położył dłoń na jej policzku.

- [Imię]-Chan! - Krzyknął Boruto, przerywając dwójce młodych ninja ten magiczny moment, a oni nieco zawstydzeni, odsunęli się od siebie.

Kagura Karatachi

- Trzymaj mnie, bo go zapier... - Nie dokończyła, gdy przerażony mężczyzna uciekł w popłochu - Ugh... - Puściła rękojeści Kiby i spojrzała na Kagurę - To co? Idziemy? - Spytała z szerokim uśmiechem.

Szarowłosy od dnia jej poznania był zdziwiony jej szybkimi zmianami humoru. W jednej chwili potrafiła wywołać u drugiego człowieka przerażenie, a po kilku sekundach, już radośnie do niego uśmiechała. Nie narzekał, był zaszczycony tym, że prawdopodobnie tylko na niego dziewczyna nie wrzeszczy. Była dla Kagury bardzo wyrozumiała, szczególnie jeśli chodziło o rozmowy na temat emocji. Różowooki przeciągnął się lekko, podnosząc dłonie wysoko do góry i właśnie wtedy się zaczęło.

Mężczyzna, który uciekał przed Kunoichi, wrócił jeszcze bardziej przerażony, gdy spotkał jej klona. Uciekając szybciej niż ktokolwiek inny, uderzył [Imię] barkiem, a ona przeszła dwa kroki. Klatki piersiowe obu nastolatków się ze sobą zetknęły, przez co Karatachi poczerwieniał z zawstydzenia. Przez chwilę miał nawet nadzieję na całusa, ale trzeźwo myśląca [Nazwisko], odsunęła się powoli od niego.

- Gomen. - Spojrzała w bok na tego samego debila, który uciekał i ją popchnął. Zmęczony do granic możliwości, pokładał się na ziemi - Zniszczę cię, głupcze!

Niedaleko niej uderzyły dwa pioruny, które natychmiastowo dodały energi mężczyźnie. Kagura obserwował, jak facet uciekał, jednak tym razem przed wściekłą [Imię] we własnej osobie.

Iwabee Yuino

- Iwabee? Co ty tu robisz? - Spytała [Imię], patrząc w bok na ciemnookiego.

- Kakashi-Sama kazał cię przyprowadzić.

- Kakashi...Sama? Po co? - Zmarszczyła brwi, ziewając cicho.

- Nie mam pojęcia, po prostu kazał zawołać i tyle. - Wzruszył ramionami i podszedł do niej nieco bliżej - Wstaniesz sama?

- Hai. - Mruknęła, próbując wstać.

- Ts...Ale z ciebie niemota. - Wyciągnął w jej stronę dłoń i pociągnął ją, nieco za mocno do góry.

Przez przypadek noga dziewczyny wplątała się w zarośla, a on chcąc się asekurować, uwiesiła się na jego karku. Trzymając się go kurczowo, spojrzała w jego oczy. Chłopak w Rinneganach dziewczyny dostrzegł dziwny błysk, jednak od razu znikł, gdy zdała sobie sprawę z tego, jak blisko niego stoi.

- Gomen. Nie chciałam. - Mruknęła odsuwając się do tyłu, a jej druga noga także się zaplątała.

Przechyliła się do tyłu, ale Yuino w odpowiednim momencie złapał ją dłonią w pasie. Scena rodem jak z tandetnego romansidła, choć i tak żadne z nich nie zwracało na to uwagi.

- Dzięki.

- Naprawdę jesteś niemotą. - Westchnął i odplątał jej kostki - Ruszaj się, nie mamy czasu.

- H-Hai...

Mitsuki

[Imię] usiadła pod drzewem, obracając w palcach mały, czerwony kamyczek. Zamknęła oczy i skierowała twarz w stronę słońca, którego niektóre promienie padały na jej twarz, gdy przedostawały się przez liście.

- Ciekawe, co porabia Mitsuki. - Mruknęła do siebie cichutko, ledwo słyszalnie nawet dla niej.

- Siedzę obok ciebie, [Imię]-Chan.

Przestraszona dziewczyna, podniosła dłoń i zamachnęła się, rzucając kamykiem prosto w czoło złotookiego. Złapała się za miejsce, gdzie powinno znajdować się serce i po chwili, biorąc głęboki oddech, opadła do tyłu, zamykając oczy.

- Niedługo będziesz przyczyną mojej śmierci. - Rzekła żałośnie, krzywiąc się nieco - Miałeś mnie już więcej nie straszyć.

- Nie zrobiłem tego specjalnie, pytałaś co robię, więc ci odpowiedziałem. - Wzruszył ramionami, pocierając dłonią czoło.

- Pojawiasz się znikąd, nawet nie musisz się specjalnie starać, żeby wywołać u mnie stan przedzawałowy.

- Za to ty lubisz witać mnie kamykiem w twarz. - Uśmiechnął się, kładąc dłonie na swoich udach - Każdy wita przyjaciół w inny sposób, twój jest bardzo oryginalny.

- Dobijasz. - Wymamrotała.

- W jakim sensie? - Chłopak pochylił się nad nią, zasłaniając jej słońce - Bo chyba nie rozumiem.

- W takim sensie, że... - Otworzyła oczy - Jesteś za b-blisko. - Przełknęła cicho ślinę.

- Według moich doświadczeń, jestem w odpowiedniej odległości. - Przymknął oczy i uśmiechnął się - Nie musisz się o nic martwić.

- Ale... - Już chciała coś powiedzieć, gdy Mitsuki zaczął świrować jej twarz swoim spojrzeniem.

Ucichła, wpatrując się w jego tęczówki z zachwyceniem. Momentami, mieniąc się w słońcu, wyglądem przypominały płynne złoto. I choć wyglądała jak zachipnotyzowana i poniekąd tak się czuła, to gdy białowłosy się do niej przybliżył, w jej głowie zaświeciła się mała, czerwona lampka. Przechyliła głowę w bok i powoli się podniosła.

- Gomen, Mitsuki. - Posłała mu przepraszający uśmiech - Ale muszę już iść do domu.

- Odprowadzę cię. - Kiwnął głową i oboje ruszyli w drogę powrotną do Wioski.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro