Boy in luv

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      Ciemnowłosy chłopak zeskoczył ze swojego motocyklu, zdejmując niemal natychmiast kask. Delikatny, przyjemny wiatr schłodził jego rozgrzane policzki, co odczuwał z niemałą radością, bowiem szybka jazda po ulicach Seulu mocno go kręciła i nie potrafił zapanować nad emocjami, których efektem była zarumieniona twarz. 

Zwilżył językiem wargi, po czym zabezpieczył swoje cudo i zadowolony ruszył w stronę wejścia do wielkiego budynku uczelni. Skłamałby, gdyby powiedział, że ani trochę go to nie fascynowało. Nowe miejsce, inni ludzie, dodatkowo miasto położone daleko od rodzinnej miejscowości. Mały Jimin w końcu zaczyna samodzielne życie, zdany tylko na siebie i własne zdolności. 

Od dawna pragnął się usamodzielnić, więc czytając list z wymarzonej placówki, niemal skakał ze szczęścia. Nie to, by nie przepadał za swoją rodziną. Kochał wszystkich bardzo mocno, jednak był już dorosłym mężczyzną i potrzebował wolności, której doświadczyć mógł tylko z dala od domu.

Przekroczył próg, uśmiechając się od ucha do ucha. Jeszcze nie zaczęły się zajęcia, on jednak już czuł ten artystyczny klimat. Dookoła niego chodzili ludzie, którzy tak jak on, pragnęli oddać się muzyce, nikt już nie spojrzy na niego jak na kretyna twierdząc, że taniec nie może być sensem życia. Tutaj każdy miał podobne marzenie. Te kilka lat będzie przyjemnością.

Wszedł do dość sporej sali, gdzie w ławkach siedzieli już studenci. Przywitał się przy wejściu, na co nieznajomi zgodnie kiwnęli głowami. Nie wszyscy wyglądali na sympatycznych, jednak przecież nie musi lubić się z każdą jednostką. Ważne, że ogólne wrażenie będzie dobre, innej myśli do siebie nie dopuszczał.

Po kilku minutach większość ławek była zajęta, Jimin zaś, rysując w zeszycie, obserwował ukradkiem każdą wchodzącą osobę. Na chwilę zawiesił się, gdy do środka wszedł roześmiany chłopak z pofarbowanymi na jasny fiolet włosami. Nieco za duży sweter osunął się mu, przez co jedno ramię było odsłonięte, co nie uszło bystrym oczom Parka. Rozchylił nieco wargi, dokładnie analizując jego ubiór, figurę, twarz. Tak. Tego chłopaczka kojarzył ze swojego liceum. Był bardzo charakterystyczny i nie sposób pomylić go z kimś innym. W końcu Kim Taehyung już na początku otrzymał miano najpopularniejszej osoby w szkole. Nie trzeba było mieć z nim kontaktu, by wiedzieć co to za jeden. Większej niezdary nie spotkał w życiu, jednak tym, jak i szerokim uśmiechem oraz niewinnością, zyskał sympatię wszystkich. Nie natrafił jeszcze na człowieka, który nie byłby zachwycony tym rozkosznym dzieciakiem i sam Jimin, chociaż nie rozmawiał z nim nigdy, czuł, że nie sposób go nie kochać. Nawet tutaj chyba zyskał grono przyjaciół, a to dopiero pierwszy dzień zajęć.

Miał ochotę go zawołać, by usiadł obok, jednak jasnowłosy zajął już miejsce z grupką roześmianych chłopaków. Park westchnął cicho zrezygnowany, jednak długo nie mógł się nad swoim losem użalać, bowiem ktoś stanął obok jego ławki, uśmiechając się przyjaźnie.

— Wolne? — Wysoki chłopak wskazał na miejsce obok Jimina, a ten szybko skinął głową zadowolony, że w końcu ktoś się do niego odezwał. Nie był nieśmiały, jednak nigdy sam nie musiał zaczynać rozmów, ludzie sami do niego lgnęli, był przecież szkolną elitą i każdy chciał być w jego paczce.

— Jasne, proszę.

— Jung Hoseok. - Nieznajomy usiadł obok i wyciągnął w jego stronę dłoń, którą ciemnowłosy ochoczo uścisnął.

 Park Jimin. Miło mi. Posłał mu swój firmowy uśmiech. 

Hoseok niemal od razu zaczął wypytywać go o czasy szkolne, zamiłowania i profil, który najbardziej go interesował. Okazało się, że oboje chcą skupić się na tańcu, co dało początek pasjonującej rozmowie o ich ulubionych stylach, którą niestety przerwał profesor, zaczynając wykład.



Zajęcia nie były zbyt pasjonujące, jednak Jimin był usatysfakcjonowany. Z torbą na ramieniu udał się w stronę szatni, gdzie dyskutując z nowym kolegą, przebrał się w wygodny strój, następnie wchodząc do przestronnej sali, której ściany pokrywały wielkie lustra. Już czuł w środku przyjemne mrowienie na myśl, że będzie mógł tańczyć do woli i tego dotyczyć będą jego egzaminy. Matematyka, koreański, biologia... Kto by się tym przejmował? Teraz czeka go prawdziwie przyjemne życie, bowiem nauka nowych technik była rozkoszą, nie zaś przykrym obowiązkiem.

Usiadł na podłodze przy ludziach, których kojarzył z wykładu. Część była nieśmiała i z trudem nawiązywała kontakty, więc Jimin z Hoseokiem sami zaczęli do nich zagadywać, by nie czuć się odosobnionymi. Pierwszy dzień był najważniejszy. Potem zaczynają robić się grupki i ciężko będzie złapać kontakt z niektórymi, a warto mieć przyjaciół w większości zgromadzonych. Niekoniecznie trzeba ich lubić, dobrze jednak, gdy oni kochają ciebie. Podczas dość szalonych lat w szkole średniej Jimin zaczął rozumieć wiele spraw i ogarnął, że zgraja popleczników bywa przydatna.

Rozejrzał się dookoła, gdy na chwilę nie był niezbędny w tej konwersacji. Uśmiechnął się sam do siebie, widząc jak reszta wchodzi do pomieszczenia. Niestety nigdzie nie dostrzegł Taehyunga, co nieco go zasmuciło. Chciał go poznać, w końcu pochodzili z tego samego miasta i mogli razem chociażby wracać do rodziców. Podróż trwała kilka godzin, a we dwoje raźniej, bo na pewno świetnie by się dogadali. Byli rozrywkowymi ludźmi, zabawnymi, skorymi do wygłupów i często niepoważnego zachowania. Gdyby nie fakt, że Jimin dołączył do swojej licealnej paczki, to pewnie zostaliby najlepszymi przyjaciółmi. Często chciał zresztą jakoś zacząć rozmowę, ale zawsze coś mu wypadało i o tym zapominał.


***



 Tam są.   Hoseok wskazał na dość sporą lożę, którą zajmowali ludzie z ich roku. Było ich około dwudziestu, czyli na oko połowa, co było niezłym wynikiem, jak na tak spontaniczną akcję.
Ruszyli w stronę czerwonych foteli, na które usiedli, sącząc zimne piwo. Był wieczór, można się zrelaksować i lepiej poznać. Rozmowa o dziwo się kleiła, pogaduszki o sukcesach, planach na przyszłość czy pasjach były niezobowiązujące, a każdy z tu obecnych chciał się czymś pochwalić. Jimin przysłuchiwał się im, czasami wtrącając słówko, jednak nie miał ochoty zbytnio się wychylać. Sączył alkohol, starając się przeanalizować zachowanie każdego by wiedzieć, czy ma do czynienia z ludźmi prostymi w rozpracowaniu, czy skrytymi. Odpowiednie podejście to podstawa, on zaś zdawał sobie z tego sprawę doskonale. W końcu urobił całą szkołę, której uczniowie wznieśli go na wyżyny elit licealnego społeczeństwa, chociaż w zasadzie nic specjalnego nie robił, poza wyglądaniem i byciem fajnym.

Jednego chłopaka już nie lubił, widać było, że będzie chciał sobie wszystkich ustawić, trzeba więc dostatecznie dobrze pokazać mu, że przy Park Jiminie skakania nie będzie i może się tylko dostosować. Brunet może nie należał do osób konfliktowych, był na to zbyt leniwy i szkoda mu było czasu, jednak każdy człowiek musiał znać swoje miejsce, on zaś skory był do pomocy. Miłosierny niczym jakiś bóg, szaleństwo. Aż sam się do siebie uśmiechnął, kątem oka zerkając na Taehyunga, który sączył przez słomkę jakiś owocowy drink z owocami i śmiesznymi parasolkami. Wybierał najładniejsze alkohole, przy nim te dziewczyn wydawały się stonowane, co było całkiem urocze. W szkole też nosił dziwne rzeczy, przez co rzucał się w oczy. Teraz jednak siedział, wpatrując się w ludzi, całkowicie oderwany od rzeczywistości. To pewnie typowe, jednak Park czuł się nieco dziwnie, że dzieciak nie zwracał na niego uwagi. Znali się z widzenia, nie było szans, by w żaden sposób go nie poznał. Dziwne.

 Jimin, idziemy zapalić?  Hoseok wskazał głową palarnię, Park zaś skinął i wstał, zabierając ze sobą piwo. Reszta spojrzała na nich przelotnie, wracając do rozmów.

— Jak ci się podobają nowi znajomi?  Jung oparł się o ścianę, odpalając papierosa. Zaciągnął się porządnie, po chwili wypuszczając strużkę jasnego dymu.

 Bywało gorzej, więc narzekać nie będę. Ocenię ich w ciągu tego tygodnia. A ty poznałeś kogoś interesującego?

W gruncie rzeczy na ten moment tylko ten jeden chłopak wydawał mu się godny uwagi. Był zabawny, strasznie podobny do Jimina, od razu czuł się przy nim luźno i nie musiał się pilnować. Takich ludzi uwielbiał, więc mógł założyć z góry, że się zaprzyjaźnią.

— Wkurza mnie blondyna, jeden koleś też irytuje, ale raczej odbieram ich pozytywnie uśmiechnął się, upijając łyk piwa. — Ciebie polubiłem, poza tym ta różowa landrynka jest słodka. Takie nieogarnięte dziwadło. Rozmawiałem z nim chwilę, idzie się dogadać.

 Mówisz o Taehyungu?  Jimin spojrzał na niego zainteresowany, wypuszczając z płuc dym.

 Tak, chyba tak miał na imię.

 Chodziliśmy razem do liceum, szkolna gwiazdka.

 Czemu nie rozmawiacie, skoro się znacie? Bez sensu.

 Jakoś tak wyszło. Nie miałem kiedy go zagadać...

 Można nadrobić.  Hoseok poruszył zabawnie brwiami i zgasił papierosa, ruszając w stronę głównej sali. Zerknął na Jimina i skinął głową na fioletowowłosego, który wracał właśnie z toalety, a ta była tuż przy palarni. Park puścił mu oczko i szybko zrobił kilka kroków w jego stronę.

 Taehyung!

Chłopak niemal natychmiast się odwrócił, uśmiechając szeroko, jednak po chwili zacisnął wargi, mrugając kilkakrotnie powiekami.

 Tak?

 Cześć. Nie przywitaliśmy się, aż wstyd. Nie wiedziałem, że zaczniesz naukę na tej uczelni, szkoda. Zawsze raźniej byłoby nam we dwóch.  Spojrzał na niego, a jego twarz wyrażała całkowitą pewność siebie.

 Uh... — Pan Landrynka zwilżył wargi językiem, po czym wsunął dłonie do kieszeni spodni, unosząc brew pytająco. Jego twarz w ułamku sekundy stała się dziwna. Wyglądał na odrobinę wytrąconego z równowagi, ale i niezadowolonego.  Przecież się nie znamy, nie wyskakuj od razu z nie wiadomo czym.

Park zamrugał kilkakrotnie, czując się dziwnie. Niemożliwe, by go nie znał, to było po prostu czymś nie do pomyślenia.

 Chodziliśmy do jednej szkoły. Park Jimin, na pewno mnie znasz. Źle się czujesz może?  Zrobił krok w jego stronę. Pewnie to wina alkoholu, to grzeczny chłoptaś, mógł mieć słabą głowę. Kim jednak, ku zaskoczeniu Jimina, odsunął się natychmiast, jakby się go brzydził.

— To ty się źle czujesz. W życiu cię na oczy nie widziałem, jesteś chyba idiotą, nie będę z tobą rozmawiał  mruknął i szubko odszedł, zostawiając bruneta z wytrzeszczonymi oczami. Nie miał pojęcia co się tu wydarzyło, ale bez wątpienia mu się to nie podobało.



Kim szybko się zmył z imprezy, więc Jimin nadal upierał się przy tym, że to przez mieszanie alkoholu. Hoseok nie chciał się z nim kłócić, chyba nawet miał to gdzieś.

Nazajutrz planował wyjaśnienie całej tej sytuacji, czuł się bowiem nieco źle z faktem, iż został tak bezczelnie olany. Na nieszczęście okazja do rozmowy się nie nadarzała, dopiero w czasie przerwy obiadowej dostrzegł chłopaka, który siedział już i zajadał się smakołykami. Uśmiechnął się i ruszył z tacką w stronę jego stolika.

 Mogę się dosiąść? — zapytał, siląc się na naturalny, przyjemnie brzmiący ton. Taehyung przełknął porcję ryżu, po czym, zaszczycając go tylko przelotnym spojrzeniem, mruknął.

— Masz do swojej dyspozycji kilkanaście innych stolików, których nikt nie zajmuje. Rusz tyłek i znajdź sobie miejsce dla siebie, a nie przeszkadzasz mi w jedzeniu.

Jimina aż wcięło. Nigdy nie spodziewał się po Tae tego, że mógłby być wredny. Zazwyczaj emanował słodkością, puchem i urokiem, złośliwość w ogóle nie pasowała do jego ślicznej twarzyczki.

— O co ci chodzi, Tae?

 Nie mów tak na mnie, nie jesteśmy przyjaciółmi  odparł, popijając colę, po czym zaczął zbierać swoje rzeczy ze stolika.  Bliski kontakt z tobą wywołuje we mnie obrzydzenie, więc w sumie chodzi mi tylko o to, że nie mogę już patrzeć na jedzenie. Możesz być z siebie dumny.

 Jesteś strasznie chamski.

 A ty mnie prześladujesz. Przestań się na mnie gapić jak psychopata. Od wczoraj ciągle tak robisz, to nienormalne  odparł i odszedł. Jimin odprowadził go wzrokiem aż do drzwi, niemal wrastając w podłogę. Czemu ten dzieciak go nienawidził?


***



Kolejne dni wcale nie były lepsze. Jimin próbował zrozumieć zachowanie fioletowowłosego, ten jednak unikał go jak ognia, zaś gdy dochodziło do konfrontacji, to cisnął po nim bez jakichkolwiek zahamowań. Nie szczędził złośliwości przy ludziach, nawet przy wykładowcach się nie krępował. Sprawiał, że Park miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Mógłby wprawdzie wdać się w polemikę, jednak naprawdę nie miał nic do tego dzieciaka i nie potrafił być w stosunku do niego chamski. Należał do ludzi, którzy byli ze sobą szczerzy, a on uważał Taehyunga za kochane, chociaż bardzo dziwne stworzonko i doprowadzanie go do płaczu byłoby dla Jimina upokorzeniem, bo co to za radość z obrażenia kogoś, kto mentalnie nadaje się do podstawówki? Poza tym co może o nim powiedzieć? Był ładny, wysoki, całkiem mądry i uzdolniony. Może w tańcu radził sobie średnio, jednak starał się i ciężko pracował. Poza tym tylko w stosunku do Parka był taki, z całą resztą się przyjaźnił, z Hoseokiem nawet kiedyś poszedł na imprezę, więc to nie było normalne. Zaczął nawet zastanawiać się, czy w liceum czegoś złego mu nie zrobił, jednak naprawdę nie było to możliwe. Nie rozmawiali ze sobą, nie mieli tych samych znajomych, wrogów podobnie. Nie byli w jednej klasie, więc rywalizacja też nie wchodziła w grę, dodatkowo działali w innych klubach, które raczej nie miały zatargów. Skąd więc ta niechęć?

Zacisnął dłonie na butelce wody, wgapiając się nieco bez sensu w ławkę. Dzisiaj wyjątkowo miał kiepski humor, bowiem zgubił słuchawki i całą drogę na uczelnię zmuszony był spędzić na słuchaniu starych pań, które narzekały na chore stawy. Było mu niedobrze na wspomnienie niektórych smaczków, plus zajęcia z historii tańca ani trochę go nie interesowały. Może i sam temat był ciekawy, jednak prowadząca była nieco nieogarnięta, strasznie przymulała, nie dało się jej słuchać.

- Tak sobie pomyślałam... Może zrobicie referaty na następne zajęcia? - wypaliła nagle, a wszystkie oczy natychmiast zostały utkwione w jednym punkcie. - W grupkach. Każda opisze jedno zagadnienie, które wylosujecie. Ocena będzie się liczyła do końcowej, więc możecie łatwo podwyższyć sobie średnią.

Jimin uśmiechnął się pod nosem, zerkając na Hoseoka. Nie był to zły pomysł. Egzamin z tego przedmiotu ponoć był rzeźnią, a piąteczka zawsze się przyda w razie, gdyby zwyczajnie sobie nie poradzili. Reszta chyba też nie miała nic przeciwko, więc profesor sięgnęła po ich listę obecności i niespodziewanie zaczęła ich przydzielać samodzielnie.

- Pan Jung Hoseok z panią Park Hyoyeon, Kim Seoyeong z...

Jimin spojrzał ze współczuciem na przyjaciela, który wyglądał tak, jakby zaraz miał się rozpłakać. Nienawidził tej plastikowej dziewczyny, która miała więcej operacji nosa, aniżeli połowa panien w uczelni jako całość. Cóż. Nie zawsze jest tak wesoło...

- Kim Taehyung z Park Jiminem.

Brunet otworzył szerzej oczy i spojrzał na Tae, który prawie podskoczył na krześle, odwracając się natychmiast. Zerknął na równie zszokowanego chłopaka i od razu podniósł rękę.

- Przepraszam bardzo panią profesor. - zaczął, a jego głos był niemalże błagalny. - Nie mogę być w parze z kimś innym?

- A czemuż to nie chce pan napisać referatu z panem Parkiem? Sądzę, że sobie poradzicie.

- Nie jestem w stanie pracować z kimś, kogo poziom intelektualny jest równy temu ameby. - wszyscy zaczęli wpatrywać się to w Jimina, to w Tae, nie wierząc, że landrynka naprawdę to powiedziała. Policzki Parka zaś mocno się zaróżowiły, był po prostu wściekły. - Poza tym nie potrafimy się porozumieć nawet na płaszczyźnie normalnej znajomości, a co dopiero gdy idzie o naukę. Wolałbym się nie ograniczać i napisać to z kimkolwiek innym, naprawdę mi to bez różnicy. Błagam panią, już nawet mogę sam wszystko zrobić, pisać wypracowania na każde zajęcia do końca semestru, tylko niech się pani zlituje i przydzieli mi kogoś na wyższym poziomie, z jakimikolwiek zdolnościami umysłowymi.

Wykładowczyni zamrugała kilkakrotnie, nie bardzo wiedząc jak się odnieść do takich odważnych słów. Spojrzała na niezadowolonego Parka, który miał ochotę się kłócić, jednak ostatkiem sił się powstrzymywał, potem nieco niepewnie zerkając na Tae.

- Panie Kim... Przesadza pan, te słowa są obraźliwe. Naprawdę nie sądzę, że pan Park jest taki, jak pan uważa.

- Nie jest to obraza, a zwyczajne stwierdzenie faktów. Nie jest to jednak istotne. Już wolę nie dostać zaliczenia, niż z nim współpracować, moja duma tego nie zniesie. - odparł, opierając się o krzesło. Skrzyżował ręce na piersi, prezentując nieco ostentacyjnie swój bunt.

- No dobrze... Nie chcę się w to mieszać. Będzie pan z panem Kim Jonginem, a pan Park z Park Shinwoo.

- Dziękuję bardzo. - chłopak od razu się rozpogodził, zaś Jimin miał ochotę wyć do księżyca. Naprawdę starał się być dobrym człowiekiem i dogadać z tym dzieciakiem, jednak skoro on nie potrafi się zachować oraz robi z niego pośmiewisko przy wszystkich, to nie ma szans, by tak to zostawić.


***



- Kim Taehyung! Nie tak! - westchnął nieco sfrustrowany nauczyciel, podchodząc do fioletowowłosego, łapiąc go za biodro. - Do przodu, nie w bok jak dziki borsuk. Elegancko, delikatnie. Robisz to tak, jakbyś chciał kogoś zabić ciosem, nie zaś sprawić, że zrobi mu się gorąco.

Jimin uśmiechnął się pod nosem. Sam wszystko robił perfekcyjnie, więc poprawianie tego złośliwego bachora coraz bardziej go cieszyło. Aktualnie byli w stanie wojny, praktycznie na każdym kroku próbowali sobie dogryźć, a jak nie, to udawali, że nie istnieją. Tak jak Park miał zamiar być miłym i przykładnym uczniem, tak coraz bardziej sam na sobie wymuszał chamskie zachowanie. Zaczął komentować zdolności ruchowe młodszego, na zajęciach związanych z tańcem zawsze coś wtrącił, przez co dzieciak robił się cały czerwony. Kłótnie były standardem, a Tae coraz bardziej zaczynał to do siebie brać. Wcześniej traktował to z przymrużeniem oka, znajdując ciętą ripostę, po jakimś czasie jednak zaczęło go to przerastać i stawał się agresywniejszy, a jego zachowania mniej kontrolowane. Nie spodziewał się kontrataków, przywykł do tego, że tylko on pozwala sobie na więcej.

- Nie jestem tak giętki, by się wyginać jak zaskroniec w krzakach. - mruknął młodszy, próbując odpowiednio wykonać ruch, na co prowadzący pacnął go w głowę dłonią.

- Może zamiast cudownych tekstów w końcu zaprezentujesz chociaż względnie przyzwoite ruchy? Ostatnio idzie ci coraz gorzej. Rozumiem, że nie jesteś z tanecznej specjalizacji, jednak musisz znać podstawy. - odparł, niemal siłą wyginając jego ciało, by w końcu zrobił to dobrze. Taehyung zacisnął swoje różowe usteczka, sycząc z bólu.

- Auć! Nie umiem tak! - jęknął, szybko robiąc krok do tyłu, chcąc uwolnić się od atakującego go nauczyciela.

- Więc się naucz, bo nie zdasz. Obiecuję ci to.

To powiedziawszy odszedł, zostawiając Kima samego. Dzieciak wyglądał na totalnie zagubionego. Zacisnął pięści i odszedł na bok, sięgając po swoją wodę. Upił kilka łyków, po czym stanął obok, próbując nauczyć się tego kroku. Park tylko wzruszył ramionami i posłał pełen pogardy uśmiech przegranemu. Ma za swoje.

Po zajęciach wszyscy udali się do szatni, gdzie zaczęli się ogarniać.

- Coraz bardziej podobają mi się te zajęcia. Zaliczenie ich będzie banalnie proste. Mam nadzieję, że zaczną nam dawać bardziej skomplikowane układy, bo z tym poradzi sobie każdy. - powiedział całkiem głośno, zdejmując swoją przemoczoną koszulkę. Złożył ją, po czym otworzył usta, jakby sobie o czymś przypominając. - Ach, racja. Niektórzy... - mocno zaakcentował te słowo. - ...nie radzą sobie z tak banalnymi ruchami. To takie przykre... - uśmiechnął się, zsuwając i swoje spodnie. Kątem oka obserwował Tae, który zacisnął dłonie na brzegu swojej szafki, przez chwilę w ogóle się nie poruszając, co Park odebrał za swoiste przyzwolenie do dalszej zabawy słowem. - Może gdy grupa nam się pomniejszy, to w końcu zaczniemy robić coś, co nas rozwinie, a nie uwstecznia.

Ktoś w kącie się zaśmiał, reszta była równie ciekawa reakcji tej dwójki. Od tygodni mieli darmowy kabaret, co nawet Jimina nie smuciło, bo sam miał satysfakcję z tej małej zemsty za nazywanie go amebą i niedorozwojem.

- Um... - Park usłyszał ciche westchnięcie młodszego. Spojrzał na niego wyczekująco. - Ja dam radę kiedyś nauczyć się tego ruchu, za to ty z myśleniem już zawsze będziesz miał problemy. Ciało wyćwiczysz, mózg wielkości orzeszka jednak cudem się nie powiększy i nie pomarszczy. Smutne. - mruknął, po czym złapał za swoją torbę i wyszedł, nie zaszczycając nikogo nawet spojrzeniem. Jimin zacisnął wargi, kopiąc przy okazji w szafkę. Ten dzieciak zawsze miał coś do powiedzenia, mała bestia.

***

Kolejne dni minęły Jiminowi bez jakiś niezwykłych zdarzeń. Napisał z kolegą referat, potem ćwiczył, poszedł do kina i na zakupy, a poza tym zwyczajnie leniuchował. Tae trochę przystopował i skupił się na nauce, dając Parkowi trochę odsapnąć. Wszystko było w miarę normalne, co całkiem pozytywnie wpłynęło na samopoczucie Parka.

Siedział właśnie z Jungiem w długiej ławce, notując co jakiś czas ważniejsze terminy. Były to ich ostatnie zajęcia, potem nareszcie zaczynał się weekend, który brunet miał już idealnie zaplanowany. Dzisiaj impreza, jutro miał zamiar wrócić do domu, by odwiedzić stęsknioną mamę, która ciągle do niego wydzwaniała, by marudzić i pojęczeć, że jej źle bez ukochanego synka.

- Koniec na dzisiaj. Udanego weekendu i pamiętajcie o konferencji we wtorek. - zakończył profesor, zbierając swoje książki.

Wszyscy uczynili to samo, wychodząc z sali. Jimin pożegnał się ze znajomymi, po czym ruszył w stronę biblioteki. Niezbyt uśmiechało mu się siedzenie tutaj w piątkowe popołudnie, jednak musiał sprawdzić kilka rzeczy, by jak najszybciej zaliczyć jeden egzamin. Postanowił niektóre sprawdziany ogarnąć w przedterminach, by potem mieć ferie i móc wypocząć, podczas gdy reszta będzie zestresowana wkuwać. Zabrał książki z półek, po czym przysiadł i zaczął spisywać najważniejsze rzeczy wraz z tytułami, wykreślając pewne pozycje z listy. Część będzie musiał zabrać do domu, bo przeczytanie tego zajmie mu kilka dni, a siedzieć tutaj nie miał zamiaru. Skupienie się w miejscu publicznym było trudne, a sama treść wcale nie najprzyjemniejsza.

Spędził tam ze dwie godziny, czym sam siebie zaskoczył. Zerknął na zegarek i szybko zaczął wszystko odkładać na miejsce. Zarzucił torbę na ramię i wyszedł, kierując się w stronę wyjścia. Nagle usłyszał muzykę oraz odgłosy skakania. Zerknął na uchylone drzwi od sali ćwiczeni, zaciekawiony zerknął do środka.

- No, no... - mruknął cicho sam do siebie, opierając się o ścianę tak, by Tae go nie zauważył, co w sumie nie było konieczne, bo chłoptaś był zbyt zajęty tańczeniem, czy raczej próbami. Starał się dobrze wykonać tamten krok z nieszczęsnych zajęć, plus dodatkowo te, które mu nie wychodziły ostatnio. Jimin musiał przyznać, że nie był wcale taki najgorszy, jednak odrobinę za sztywny. Musiało to wynikać ze stresu i słabej wiary we własne zdolności, bo z tego co widział, to raczej był wysportowany. Problem musiał leżeć w psychice.

Delikatny obrót, po czym landrynka opadła na ziemię, łapiąc za wodę. Był zmęczony, na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że spędził tutaj sporo czasu. Jego twarz była czerwonawa, ciało wilgotne i nieco drżało. Biedactwo. Jimin w tym momencie miał ochotę tam wejść i mu pomóc, jednak nie miało to sensu, jeszcze by oberwał, poza tym nie ma co wspierać wrogów nawet, jeśli jakoś nie szczególnie się ich nienawidziło.

Młodszy po kilku minutach zaczął się zbierać, wrzucając wszystko do torby. Zniknął w szatni, Jimin jednak postanowił troszkę go śledzić, więc schował się w bezpiecznej odległości. Gdy ten wyszedł, ruszył za nim cicho i ostrożnie. Miał ochotę się nad nim poznęcać, jednak najlepszy atak jest z zaskoczenia. Wyszli więc z budynku, zmierzając w stronę zapewne domu młodszego. Park w duchu ucieszył się, że tamten był nierozgarnięty. Nawet się nie odwrócił, ukrywanie się chyba było zbędne. Uśmiechnął się sam do siebie i nieco przyśpieszył. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle landrynka złapała się za stojący niedaleko słup, zginając się w pół. Park spojrzał na niego zaskoczony, nie wiedząc jak zareagować.

- Um, Taehyung? Wszystko w porządku? - podszedł do niego, nieco się nachylając. Chłopaczek spojrzał na niego wystraszony, jakby zobaczył ducha. Rozchylił swoje wargi.

- N-nic... - jęknął. Park dopiero z takiej odległości mógł zauważyć, że białka Tae są zaczerwienione, a worki po oczami ukryte pod warstwą podkładu. Dotąd dość opalona twarz wydawała się jakaś szarawa, a on cały jakiś taki osłabiony. Od razu chęć na głupie żarty mu minęła.

- Kiepsko wyglądasz, musisz iść do lekarza... - mruknął, chcąc objąć go i pomóc się wyprostować, jednak Kim szybko się odsunął.

- N-nie podchodź... - wyjąkał, oddychając coraz ciężej, po czym zacisnął dłonie na torbie i szybko ruszył przed siebie. Jimin czuł się dziwnie, więc powoli zaczął iść za nim, sam nie wiedział czemu. Nagle zauważył, że chłopak zaczyna się chwiać, chwilę potem osuwając na chodnik.


***


Wtulił się w poduszkę, czując przyjemne ciepło. Dawno już nie miał okazji tak zwyczajnie poleżeć i pospać. Uśmiechnął się sam do siebie, nie mając nawet ochoty otwierać oczu. Potrzebował tego. Ostatnimi czasy żył na kawie lub energetykach, tabletkach na pobudzenie, byleby tylko nie zawalić i mieć czas na ćwiczenia. Nie chciał oblać, musiał zdawać, bowiem inaczej rodzice przestaną mu pomagać i wyślą na jakieś nudne studia w ich rodzinnym mieście, a przecież nie chciał skończyć w urzędzie, a śpiewać. I tak miał problem z przekonaniem ich, że to dobry pomysł, uważali to bowiem za totalną głupotę, coś bez przyszłości i szans na zarobek. Był jednak dość uparty, więc postawił na swoim, warunkiem jednak dalszego utrzymywania były dobre oceny. Jeden oblany egzamin i jego muzyczna kariera dobiegnie końca.

Naprawdę się nie obijał. Spędzał w tej sali kilka godzin dziennie, w domu ćwiczył do nocy, starając się dostatecznie skupić, jednak jego umysł ciągle nie potrafił tego ogarnąć. Dodatkowo fakt, że był najgorszy sprawiał, że miał ochotę wyć w poduszkę. Bolało go to, że patrzyli na niego z góry, chociaż starał się bardziej niż reszta. Plus był jeszcze Jimin, który bez skrępowania nabijał się z jego słabości.

Chwila... Jimin.

Tae natychmiast otworzył oczy, zrywając się do siadu. W tym momencie przypomniała mu się sytuacja, która miała miejsce po jego próbie. Rozejrzał się dookoła. To nie był jego pokój, to nawet nie jego mieszkanie. O nie. O nie, o nie!

- No nareszcie. Już chciałem cię zawieźć do lekarza.

Kim spojrzał w bok, gdzie na fotelu siedział Jimin z pokaźnym tomiskiem. Brunet odłożył go niemal natychmiast, wstając, a Tae serce podeszło do gardła. Gorzej już być nie mogło. Dlaczego to właśnie on musiał tam być?!

- C-co j-ja tu r-robię? - wyjąkał, czując jak jego policzki robią się czerwone. Park usiadł obok, co jeszcze mocniej go zestresowało. Czuł, że zaraz znowu zemdleje, tym razem nie ze zmęczenia, a przez mini-zawał.

- Zemdlałeś, więc musiałem cię tu zabrać. Lepiej ci? - zapytał, wpatrując się w niego swoimi hipnotyzującymi oczami. Kim mógł tylko skinąć głową, na więcej nie było go stać. Zacisnął wargi, starając się uspokoić i przejść na swój tryb do kontaktów z Parkiem, czyli przemianę w dupka, jednak w tej sytuacji było to trudne.

- Ja... Muszę iść. - mruknął i już miał wstać, jednak starszy złapał go za nadgarstek, zmuszając do spoczynku.

- Nie. Chciałbym z tobą porozmawiać na spokojnie, bo naprawdę mam sporo pytań. - odparł, siadając po turecku naprzeciwko fioletowowłosego.

- Nie chcę... Ja... - zaczął, jednak nie potrafił wydukać niczego sensownego. Park to wykorzystał rzecz jasna, zaczynając.

- Czemu tak mnie nienawidzisz? - spojrzał mu w oczy, czy raczej spojrzałby, gdyby nie wzrok Tae wbity we własne kolana. - Nie wierzę, że mnie nie kojarzysz. W naszej szkole byliśmy najbardziej znanymi osobami, to niemożliwe. Nie pomyliłem się, dlaczego więc tak usilnie zarzucasz mi kłamstwo? Od początku jesteś niemiły, jednak tylko dla mnie. Z innymi żartujesz, a ja nie zrobiłem nic, by sobie zasłużyć na takie traktowanie.

Taehyung poczuł się nieswojo. Nie tak to wszystko miało wyglądać, jednak z dwojga złego takie zachowanie uznał za najbezpieczniejsze. Przecież nie mógł powiedzieć mu w klubie, że go zna, że szaleje na jego punkcie i najchętniej z miejsca zaprosiłby go na randkę. Zacząłby się jąkać, rumienić, a brunet odkryłby prawdę, najpewniej go wyśmiał. Czego jak czego, ale odrzucenia Tae by nie zniósł, więc postanowił udawać, że mu nie zależy, jednak troszkę za daleko to wszystko poszło i w konsekwencji musiał już cały czas być wredny, by nie wyjść na niezrównoważonego psychicznie. Dodatkowo to była dobra ochrona przed wszelkimi rozmowami w przyszłości, podczas których tylko by się kompromitował. Tak jak teraz zresztą. Odbierało mu mowę, gdy ten był dla niego miły, serce waliło mu jak oszalałe, a zgrywanie dupka w jakiś sposób go odstresowało i mógł powiedzieć kilka zdań bez przerw na wdech. Poza tym to wychodziło samo, on nie miał nad tym kontroli... Zły Taehyung włączał się automatycznie w pobliżu obiektu westchnień. Szkoda tylko, że teraz się popsuł.

- J-ja... - zaczął, jednak nie bardzo wiedział co powiedzieć. Przy ludziach miał odwagę i motywację, tutaj czuł się niepewnie, jak bezbronne dziecko. W dodatku widok Parka w domowym wydaniu był na tyle seksowny, że czuł nieprzyjemne gorąco w każdej części ciała. - T-to nie tak...

- A jak? Rozumiem, że niektórych ludzi się nie lubi, ty jednak gardzisz tylko mną. To cholernie niezrozumiałe. Zresztą... Teraz jesteś jakiś inny. Tracisz odwagę będąc ze mną sam na sam?

Jak trafił! Achhhh!

Taehyung zacisnął dłonie na kołdrze, która pachniała Jiminem. To zdecydowanie najbardziej stresująca sytuacja w jego życiu.

- Daj mi spokój... - szepnął, jednak nie było to ani trochę przekonywujące. Raczej płaczliwe i niepewne.

- Nie dam. Mam tego dość, wkurzasz mnie. Nie wyjdziesz stąd, dopóki się nie wytłumaczysz.

- N-nie lubię cię... - mruknął, nie bardzo wiedząc co innego może powiedzieć. Może uda mu się wejść w drugą osobowość? Na bogów! Dajcie mu trochę siły! Przecież przez tyle tygodni mu się udawało!

- Czemu? Poza tym nie przekonuje mnie to, bo brzmisz tak, jakbyś miał ochotę się rozpłakać.

Jimin był coraz bardziej zirytowany. Chłopak tylko się jąkał, nic sensownego nie mówiąc. Gdzie się podział ten cwany dzieciak, który go wyzywał, obrażał i miał za bóg wie kogo? Zniknął? Tak nagle? Wystarczył brak publiki, czy może podczas upadku uderzył się w głowę? A może miał gorączkę?

Brunet przysunął się do niego i przyłożył dłoń do czoła. Było ciepłe, jednak to nie choroba, a fakt, iż był cały czerwony. Krępował się? Wstydził? Może rumienił?

- J-jimin... - jęknął, a Park aż otworzył szerzej oczy. Czy ten dzieciak właśnie wydał z siebie totalnie erotyczny odgłos? Przecież tylko go dotknął.

- Odpowiedz mi w końcu, to cię wypuszczę. - szepnął, przyglądając mu się uważnie. Złapał go za podbródek, zmuszając do kontaktu wzrokowego, chociaż chłopak ciągle uciekał spojrzeniem na boki.

- To samo... Nie moja wina...

- Co samo? Twoje usta same się nie poruszają, więc nie bredź.

- Muszę iść... - odparł, po czym szybko się wyrwał, chcąc uciec, co Jimin uniemożliwił, łapiąc go za rękę po raz kolejny. Pociągnął go na łóżko i szybkim ruchem przerzucił nogę przez biodro jasnowłosego, ukrywając pod swoim ciałem.

- Powiedz mi, czemu mnie nie lubisz.

- Nie... - młodszy pokręcił głową, a Jimin poczuł jak mocno drży. Był purpurowy na twarzy, serce waliło mu jak oszalałe, to nie było normalne.

- Wiesz... - zaczął, nachylając się nad jego twarzą. - Czy mi się wydaje, czy się rumienisz? Dlaczego?

Park posłał mu delikatny uśmiech. Skoro nie chce po dobroci, to siłą od niego to wyciągnie.

- N-nie rumienię się! - wypalił niemal natychmiast, próbując się wyrwać. Nieudolnie rzecz jasna.

- Przecież widzę. Czemu? Zawstydziłeś się?

- Nie!

- Boisz się? - zapytał po raz kolejny, przysuwając twarz jeszcze bliżej tej Tae.

- N-nie!

- A może... - oblizał wargi nieco zaczepnie. - Może to kwestia jakiś bardziej erotycznych uczuć? Moja obecność tak na ciebie działa, co? Zapominasz jak się mówi, policzki wyglądają jak buraczki, a ciało drży?

Taehyung niemal natychmiast zastygł, a jego źrenice się rozszerzyły. Wbił przerażone spojrzenie w Jimina, który poczuł się... dziwnie. Spodziewał się zaprzeczeń, krzyków i innych dziwnych rzeczy, jednak dzieciak nagle się wystraszył.

- Tae..? - zapytał niepewnie, zaciskając palce na jego nadgarstkach.

- Z-zostaw mnie... - wyjąkał, jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem. Jimin zacisnął wargi, przyglądając mu się uważnie. To było niedorzeczne, jednak nawet nie zaprzeczył, coś musiało być na rzeczy.

- Nie. - mruknął, po czym przyłożył dłoń do rozgrzanego policzka chłopaka, na co ten znowu jęknął, wierzgając delikatnie całym ciałem. Park westchnął cicho, po czym przysunął usta do jego szyi całując ją czule. Widząc reakcje dzieciaka był pewien, że zwyczajnie był nakręcony. Wprawdzie nadal nie rozumiał jak to możliwe, skoro się nie lubili, jednak może chemia robiła swoje?

- J-jimin...

Starszy uśmiechnął się i powoli zaczął sunąć ustami wyżej, by ucałować miękkie wargi Tae. Chłopak nie odsunął się, co Park odebrał jako przyzwolenie, toteż naparł na nie mocniej.

Nie wiedział czemu to robi, ale po prostu czuł, że musi. Uwielbiał urocze zjawiska, a chłopak pod nim do takowych należał. Może miał do niego uraz i chciał, by odpokutował, jednak na ten moment wolał poczuć na sobie słodki smak tych usteczek, które grzecznie się rozsunęły, zapraszając jego język do środka. Śliskie mięśnie zaczęły się o siebie ocierać, wywołując u Jimina przyjemne dreszcze. Opadł ciałem na to Tae, zdecydowanym ruchem łapiąc go za bok, przez co młodszy wydał z siebie naprawdę rozkoszny odgłos. Oboje coraz bardziej zatracali się w swoich złączonych wargach, zapominając nawet o oddychaniu. Jiminowi robiło się naprawdę gorąco, nie spodziewał się, że młodszy może tak na niego działać. Miał się odegrać, a teraz nadarzyła się idealna okazja. Porzucenie dzieciaka w takim stanie byłoby wielkim zwycięstwem, jednak nie potrafił zrobić czegoś tak podłego. Zresztą... Podobało mu się to. Kręciły go ciche jęki, rozpalone ciało, uroczo zarumieniona twarz i palce, które zaciskały się na jago ramionach, domagając się większych pieszczot. Nie chciał też sam siebie oszukiwać... Już w liceum uważał go za atrakcyjnego i chęć zaprzyjaźnienia się nie była aż tak bezinteresowna. Może na niego nie leciał, nie miał o nim fantazji, jednak bez wątpienia był jednym z najładniejszych chłopców, jakich spotkał w życiu. Teraz postrzegał go rzecz jasna nieco inaczej, bowiem nie był już tak obojętny na jego wdzięki. Czując pod sobą te rozpalone ciało, miał ochotę kochać się z nim do upadłego. Był mężczyzną, z potrzebami nie wygra.

Po dłuższej chwili wargi Jimina oderwały się od tych Tae. Młodszy z trudem oddychał, całkowicie zatracając się w przyjemnym uczuciu. Nie dochodziło do niego, że właśnie się całowali i to jeszcze w tak fatalnych okolicznościach.

Zacisnął dłonie na koszulce chłopaka, nie panując nad swoimi ustami, z których raz po razy wypływały jęki rozkoszy. Nie potrafił się bronić przed przyjemnością. Czuł, że to wszystko jest tylko chwilowe, jednorazowe, jednak myśli te przysłaniały jego fantazje. Jimin podobał mu się od zawsze, ciągle ukradkiem obserwował go na przerwach, pragnąc uwagi, jednak nigdy się jej nie doczekał. Teraz nie miał zamiaru z niej rezygnować, w końcu raz się żyje. Może wszystko będzie dobrze?

- Jesteś rozkoszny, Tae. - zamruczał Park, kąsając jego niesamowicie wrażliwą szyję. Każdy gest ze strony bruneta był dla młodszego czymś nie do opisania. Wszystko było przesiąknięte erotyzmem, Jimin wiedział co robić, by jego zmysły szalały. Zdominował całkowicie fioletowowłosego, który grzecznie się mu oddał, w tej chwili gotowy na wszystko. Myśli o olewaniu go, zgrywaniu niedostępnego całkowicie wyparowały. Nie było sensu się oszukiwać. Pragnął, by starszy zrobił z nim wszystko, co tylko można, wykorzystując łóżko.

Poczuł na swoich udach silne dłonie chłopaka, który uśmiechnął się zniewalająco, zaczepnie kąsając jego napuchniętą od pocałunków wargę.

- I na cholerę zgrywasz takiego chama? Jakbyś się mnie brzydził, to nigdy byś nie był chętny do takich zabaw.

Taehyung spojrzał na niego nieco niepewnie, nie bardzo wiedząc, jaka odpowiedź będzie wskazana. Przyznać się, czy dalej brnąć w udawanie?

- Nie spodziewałem się, że to będzie... takie... - czuł, że policzki niemal go pieką ze wstydu. Jimin tylko się wyszczerzył, po czym nagle zadzwonił jego telefon. Od razu sięgnął po niego do kieszeni i odebrał.

- No hej... - mruknął jak gdyby nigdy nic. Tae zacisnął nieco wargi, nie wiedząc co robić. – Tak, tak. Niedługo będę. Nie no, co ty... Nic się nie stało, coś mi wypadło, ale to nic takiego. No... To się zdzwonimy, do potem!

Park się rozłączył, a Tae poczuł się nagle dziwnie.

- Wybacz maluchu, ale zapomniałem o imprezie. Ludzie na mnie czekają. - posłał mu słodki uśmiech, po czym musnął jego wargi i zsunął się z łóżka. - Przepraszam, ale wszyscy się na mnie obrażą, bo sam to organizowałem. Dokończymy następnym razem.



***


Park wszedł zadowolony do sali, zajmując swoje miejsce w centrum. Wyciągnął z torby zeszyt, po czym rozsiadł się wygodnie, czekając aż zjawi się reszta, a konkretnie jedna osoba. Był nieco zaskoczony, gdy Tae jak gdyby nigdy nic zajął swoje miejsce, nie zwracając na niego uwagi. Może czuł się skrępowany?

Jimin na samo wspomnienie tych słodkich kilku minut, uśmiechnął się do siebie. Podczas wolnych dni sporo myślał o tym co się stało i naprawdę miał ochotę zaprzyjaźnić się z tym chłopakiem, a przynajmniej widzieć go jęczącego pod swoim rozgrzanym ciałem. Tamten wieczór ciągle zaprzątał jego głowę, nie potrafił nawet skupić się na zabawie. Najchętniej uciekłby z klubu i pognał do ciepłego łóżka młodszego, jednak nienawidził nie dotrzymywać słowa, a wykiwanie kilku znajomych byłoby ostrym przegięciem. Z drugiej strony naprawdę szkoda mu było Tae, który wyglądał na smutnego, gdy się pożegnali. Miał zamiar mu to wynagrodzić, nawet dzisiaj.



Zajęcia były naprawdę tragiczne. Park nie przepadał za czytaniem, a tutaj rozmawiali o jakiś głupich książkach, tekstach, scenariuszach. Na nieszczęście dwie specjalizacje miały mnóstwo wspólnych zajęć, przez co musiał uczyć się też o pierdołach, które są potrzebne muzykom. Oparł głowę o dłoń, bazgrząc w zeszycie, zresztą nie był wyjątkiem. Znaczna część ludzi olewała tego typu zajęcia, uważając je za zbędne, szczególnie tancerze. Hoseok w ogóle na to nie chodził, wolał dłużej pospać, on jednak zwyczajnie miał ochotę zobaczyć fioletowowłosego, który w tej chwili namiętnie obgryzał długopis, raz po raz zahaczając zębami o dolną wargę. Cholera. Zbyt seksowny, musi przestać.

Wbił wzrok w wykładowcę, który niestety dalej smęcił.

- ... bohater pełen sprzeczności. Z jednej strony zdaje się być inteligentny i pełen pasji, jednak po bliższym poznaniu okazuje się, że to tylko pozory. Infantylność, głupota i szaleństwo zaczynają dawać się we znaki. Ciężko jest zaliczyć tę postać do pozytywnych, raczej skłonię się do opinii, iż najwyżej jest warta współczucia. - mówił, wgapiając się w książkę z zauroczeniem. Przez chwilę się nie odzywał, wpatrując w literki, dopiero po chwili przypominając sobie, że studenci pragną dowiedzieć się więcej. - Może ktoś miał już do czynienia z inną postacią, która byłaby stworzona na podstawie zbliżonego schematu?

- Park Jimin, chociaż ta inteligencja jest wątpliwa...

Brunet zamrugał kilkakrotnie, naprawdę zaskoczony zerkając na Taehyunga, który zaczął wgapiać się w swój zeszyt, jak gdyby nigdy nic.

Nauczyciel chyba uznał to za mało satysfakcjonującą odpowiedź, bądź jej nie usłyszał, bowiem wrócił do opowieści, podczas gdy w Jiminie zagotowała się krew. Nie sądził, że ten może kontynuować tą głupią zabawę, skoro w piątek w najlepsze całowali się i kto wie, może doszłoby do czegoś więcej. W co on pogrywał?

Do końca wykładu siedział jak na szpilkach. Było mu gorąco ze zdenerwowania, więc gdy tylko ogłoszono koniec zajęć podszedł do Tae i złapał go za nadgarstek, niemal siłą wyciągając go z sali. Młodszy próbował się wyrwać, jednak był silniejszy i dodatkowo zdeterminowany. Pociągnął go w stronę przejścia do piwnic, gdzie ciężko o spotkanie kogoś znajomego.

- Zostaw mnie do cholery! - warknął Kim, ze złością patrząc Jiminowi w oczy, Ten przyparł go do ściany, łapiąc za przód koszuli.

- To mi powiedz o co ci chodzi. Najpierw jesteś chętny i sam się nadstawiasz, by potem znowu mnie obrażać.

- Myślałeś, że wskoczę ci w ramiona i wyznam miłość? Nie bądź śmieszny!

Park rozchylił zaskoczony wargi, nie bardzo wiedząc jak zareagować.

- Nie rozumiem cię ani trochę. Zgrywasz cnotkę, rumienisz się, jęczysz moje imię, gdy tylko cię dotknę. Reagujesz na każdy dotyk i najpewniej dałbyś się przelecieć, gdyby nie telefon. Po co więc udajesz?!

- Nic nie udaję! Wytłumaczę prostymi słowami... - mruknął, a jego dłonie zacisnęły się w piąstki. - Nie lubię cię. Nie chcę oglądać twojej twarzy, nie chcę z tobą rozmawiać. Nie chcę cię całować, ani spędzać z tobą czasu. Nie jesteś wart zachodu. Nie jesteś wart... niczego. Jesteś tylko głupim dupkiem, któremu bałbym się zaufać.

- To po co się ze mną całowałeś?! - Jimin nie wytrzymywał. W jakiś sposób te słowa go zraniły, chociaż starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli.

- To... Po prostu chciałem się zabawić. Czysta fizyczność, zero uczuć. - dodał, po czym wyrwał się i szybko odszedł.


***


Wtulił policzek w poduszkę, wpatrując się smutno w ekran telefonu. Portale internetowe nie powinny istnieć, życie byłoby łatwiejsze. Może i naiwne, jednak bez wątpienia lżej byłoby mu na sercu. Gdyby nie ta głupia strona, to może nadal miałby jakąkolwiek nadzieję, nie byłby tak załamany. Zdjęcia Jimina z imprezy by nie istniały i nie raniły jego oczu. Z kolegami, jakimiś dziewczynami... Radosny i zadowolony ze swojego życia. Potem fotki z ich rodzinnej miejscowości, gdzie znowu spotkał się ze starymi znajomymi, w tym z chłopakiem, z którym w liceum się spotykał. Może to nic specjalnego, jednak Taehyung był przekonany, że wtedy tylko się z nim zabawił. Miał żal do niego, że podczas gdy on sam w końcu się przełamał i pozwolił mu na takie pieszczoty, Jimin zwyczajnie wyszedł. Może przeprosił, powiedział, że będzie tęsknił i mu to wynagrodzi, jednak wcale nie wyglądało na to, by było mu przykro. On siedział w domu, zaś Park się bawił, bo przecież Taehyung był dla niego 'nikim takim'. Taką wpadką, która nagle się zjawiła, jednak nie była na tyle znacząca, by powiedzieć kumplom, że jednak nie przyjdzie.

W sumie... Czego się spodziewał? Wyznań, związku, miłości? Jeden pocałunek, a on już chciał cholera wie czego. Jimin raczej nie należał do ludzi, którzy zadowolą się kimś, kto nie jest perfekcyjny. Podsłuchiwał go przecież czasami... Nie lubił łatwych ludzi, szybko się nudził, potrzebował wyzwań. On był raczej całkowitym przeciwieństwem, nie dałby rady wbić się w schemat, a zostawienie go w momencie, gdy zacząłby się angażować, byłoby zbyt straszne i zbyt mocno by go załamało. W dodatku to i tak byłby tylko seks... Bez powodu nie mówiłby nic o 'przeleceniu' i 'nadstawianiu się'. Kim był dla niego darmową, łatwą dziurą, a on nie miał zamiaru po raz kolejny przeżywać zawodu miłosnego. Już raz się nabrał i tyle z tego miał... Bycie nieczułym, zimnym draniem zawsze było lepsze, od słodkiej idiotki, która rumieniła się bez powodu.

AGHHH! Jakie to wszystko jest do dupy!

***

Zanurzył wargi w płynie, upijając kilka porządnych łyków, odkładając po chwili pusty kufel na stolik. Nie przepadał za piciem w środku tygodnia, jednak nie miał ochoty siedzieć sam w domu nad notatkami z baletu, a mała integracja zawsze się przyda. Przeprosił znajomych, po czym poszedł do toalety, pęcherz bowiem zamęczał go już od jakiegoś czasu, ale nie chciał kończyć miłej rozmowy o koreańskich tancerzach-idolach. Otworzył kabinę, szybko wyjmując przyjaciela, który trysnął do sedesu. Uśmiechnął się sam do siebie, czując niesamowitą ulgę. Zadowolony wyszedł, uprzednio myjąc dłonie i ogarniając swoje włosy.

Skręcił w stronę palarni, wyciągając z kieszeni papierosa, którego już w drodze odpalił. Przekroczył próg niewielkiego pomieszczenia i wypuszczając dym rozejrzał się za wolnym miejscem. Zamrugał kilkakrotnie widząc na kanapie Hoseoka. Pokręcił głową z niedowierzaniem i dosiadł się.

- Co tu robisz hyung?

- Jimin! Cześć! - Jung spojrzał na niego zaskoczony, odstawiając kieliszek na mały stolik. - Nie miałem co robić, więc tu przyszedłem. Jutro mamy zajęcia wieczorem, zdążę się wyspać.

- Mogłeś mówić, jesteśmy tutaj sporą grupką. Dołącz do nas, samemu pewnie do dupy tak siedzieć. - zaproponował, Hoseok jednak tylko westchnął wskazując na drzwi, które właśnie się uchyliły i do środka wszedł Taehyung.

- Jestem tu z nim i koleżanką, raczej to nie jest dobry pomysł.

Park spojrzał na Kima, na chwilę wstrzymując oddech. Chłopak nieco chwiejnie szedł w stronę najstarszego, chyba go nie zauważając. Wyglądał... uroczo. Nieco rozczochrany, w za dużej koszulce. Takie zagubione dzieciątko.

- Hyung... Noona cię szuka.- mruknął, opadając po drugiej stronie Hoseoka. Niezbyt ogarniał co się dookoła niego dzieje.

- Już idę. - odparł i szybko zgasił papierosa. - Kurczę.. - dodał ciszej, zerkając na Jimina.

- Wypił za dużo, zostawię go tu na chwilkę. Postaraj się z nim nie rozmawiać, błagam. Muszę ogarnąć pijaną Hyunę, bo zaraz wyląduje na drugim końcu miasta na domówce, a nie chcę byście się pozabijali.

- Spoko, spalę i idę, nie chce mi się z nim użerać. - wzruszył ramionami. Jung szybko wstał i wyszedł, a Jimin mimo chęci olewania młodszego, spojrzał na niego. Oddychał ciężko, oczy miał przymknięte. Park zaciągnął się porządnie, wypuszczając ostrożnie dymek prosto na niego. Kim zmarszczył nos, powoli unosząc powieki. Zaczął wpatrywać się w bruneta, wyglądał na totalnie bezradnego.

- So tu robisz? - wyjąkał, nieco niezdarnie unosząc się bardziej do siadu.

- Przyszedłem ze znajomymi się napić, dość logiczne. - odparł obojętnie, patrząc na niego z lekką pogardą, chociaż takowej w ogóle nie odczuwał.

- Ja też...

Jimin uniósł nieco brew. Alkohol chyba działał na niego uspokajająco.

- Widać.

- Um... W głowie mi się k-klenci... - język odrobinę mu się plątał, co z tym uroczym wyglądem tworzyło rozkoszną całość. Park przysunął się do niego, korzystając z momentu bezradności i braku wściekłej części osobowości.

- Chodź, pomogę ci. - wziął go delikatnie pod ramię i pomógł wstać. Młodszy od razu oparł głowę o jego ramię, obejmując go za szyję. Brunet nieco zaskoczony reakcją ruszył przed siebie, starając się nie wpaść na nikogo, miał teraz bowiem wszystko utrudnione, Tae bowiem postanowił się go uwiesić i wykorzystać jako tragarza. Samolubny dzieciak.

W sumie sam się sobie dziwił. Znowu mu ulegał, chociaż po ostatnim przysięgał, że będzie dla niego naprawdę złym człowiekiem. Czemu nie potrafił?

Przyjrzał się jego twarzy, wychodząc z budynku na dwór tylnym wejściem. Nie było tam nigdy ludzi, korzystali z niego raczej pracownicy, więc hałas nie był aż tak denerwujący. Ostrożnie posadził młodszego na schodach, samemu siadając obok. Jego dłoń zjechała na pas chłopaka, który ani myślał się odkleić.

- Tae?

- Hm? - wymruczał Parkowi prosto do ucha, tylko mocniej obejmując go za szyję.

- Lepiej ci? - delikatnie podrapał go po boku, na co ten zamruczał po raz kolejny, pocierając nosem o policzek starszego. Jimin poczuł przyjemne gorąco. Ten głupi, irytujący, samolubny dzieciak robił mu sieczkę z mózgu, a on jak skończony idiota ciągle się dawał, narastające uczucie było jednak silniejsze.

Powoli przysunął swoją twarz do tej Tae, muskając czule jego miękkie wargi. Chłopak na chwilę zastygł, jednak po kilku sekundach ochoczo poruszył ustami, co było zachętą do dalszych działań. Jimin złapał go mocno w pasie, wciągając na swoje kolana. Nie było to delikatne zważywszy na stan młodszego, jednak mu to nie przeszkadzało. Wtulił go w swój tors, wsuwając język do wnętrza jego ust, od razu zaczynając pieścić jego mięsień. Było to chaotyczne, nieco niezdarne, jednak cholernie go kręciło. Młodszy wsunął dłonie w jego włosy, przylegając swoim gorącym ciałem do jego, odwzajemniając każdą pieszczotę.

Żaden nie miał zamiaru przestać. Dopiero brak tlenu ich do tego zmusił, jednak od razu po zaczerpnięciu oddechu Park zassał się na skórze chłopaka, znacząc na czerwono mięciutką szyję. Jego dłonie wsunęły się pod koszulkę Tae, zwinne palce poczęły badać każdy kawałek jego torsu, co młody odbierał nader pozytywnie, jęcząc cicho.

- J-jiminnie... Mhm...

Jimin uśmiechnął się i na nowo ucałował wargi chłopaka, po jakimś czasie się od nich odrywając.

- Podoba ci się? Chcesz jeszcze? - zapytał, masując jego biodra zdecydowanymi ruchami.

- T-tak... Sodziennie... - uśmiechnął się, wtulając twarz w szyję starszego. Ten westchnął cicho, przytulając go czule.

- Naprawdę? Chcesz bym codziennie cię tak przytulał i całował? Chcesz ze mną spać, dotykać się?

- Yhym... - skinął głową. Jimin pogłaskał jego plecy, nie bardzo wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Ten Tae był taki jak wtedy... Czuł, że coś między nimi jest, że to nie tylko on ma dziwne myśli o ich relacji. W tej chwili naprawdę było mu dobrze. Nie znali się, nie rozmawiali, ich jedyny kontakt to kłótnie i wyzwiska, jednak gdy miał go w ramionach, coś dziwnego w środku go ściskało i miał ochotę zabrać go do domu i nigdy nie oddać.

- To będziemy tak robić codziennie, ale musisz coś mi powiedzieć. - powiedział w końcu. Nie było to fair, bo Tae był pijany do granic możliwości, jednak inaczej nic z niego nie wyciągnie.

- Soo?

- Lubisz mnie Tae? - wsunął dłoń w jego włosy i zaczął powoli masować jego głowę. Młodszy tylko przytaknął, mrucząc cichutko. Jimin postanowił kontynuować. - Bo wiesz... Mogę całować tylko kogoś, komu się podobam i kto jest dla mnie dobry...

- Hyuuung... Kocham sssie-ccśie... - zaczął się jąkać, starając dobrze to powiedzieć. - Bądź ze mn-mną. - uniósł nieco głowę, patrząc zdeterminowany na Jimina, chociaż w tym stanie wyglądał raczej zabawnie. - Jesstem doby.

Park pogładził go po policzku, rozczulony tymi słowami. Te wielkie wyznanie miłości było mocno przesadzone jednak był to znak, że jego wredna postawa była maską, bo w środku był uroczym chłopaczkiem.

Ucałował jego wargi, przyciskając go mocniej do siebie.

- W piątek zabiorę cię na randkę i będę cię całował całą noc.


***


Taehyung zawiązał na szyi chustkę, zaciskając nerwowo wargi. Głowa go bolała, było mu niedobrze, jednak nie to było jego największym zmartwieniem. Czerwone malinki na szyi, lekkie zadrapania na plecach i brak jakichkolwiek wspomnień był najgorszy. Nie miał pojęcia co się wydarzyło na imprezie, obudził się w domu, na stole zaś była wiadomość od Hoseoka, że zamknął drzwi zapasową parą kluczy i odda mu je w szkole.

Szlag. Przecież nie mógł kochać się z hyungiem! To niemożliwe. Nawet po pijaku nie mógł mu się spodobać, to całkowicie inny typ urody i osobowości, jednak inaczej nie mógł sobie wytłumaczyć tego wszystkiego.

Jęknął cicho. Na samą myśl robiło mu się niedobrze, najchętniej nie poszedłby na zajęcia, jednak oddawane miały być ich kolokwia i musiał poznać ocenę. Szlag by to wszystko trafił! Nie dość, że przy wymarzonym chłopaku załącza mu się tryb olewania, to w dodatku prawdopodobnie zabawiał się z jego kolegą. Życie go chyba nienawidzi.

Zarzucił na siebie bluzę, po czym zestresowany udał się do szkoły. Miał wielką nadzieję, że Hoseok się nie zjawi, nie potrafiłby spojrzeć mu w oczy. Lubił go, jednak nie miał ochoty na nic więcej.

Gdy wszedł do sali, od razu w oczy rzucili mu się Jimin i Jung, w najlepsze o czymś dyskutujący. Szybko podszedł do ławki, czując jak policzki mu płoną. Poczuł na sobie ich wzrok, jednak nie miał odwagi cokolwiek zrobić. Usiadł i skupił się na wyimaginowanym punkcie, chcąc zebrać się do kupy.



- I jak? Dobrze się czujesz? - Hoseok znikąd pojawił się przed nim, na co prawie podskoczył.

- Och!

- Wczoraj poszalałeś, nie spodziewałem się tego po tobie. Aż nie wiedziałem jak się zachować. To dla mnie chyba zbyt wiele. - uśmiechnął się i przysiadł na ławce Tae. Ten wstrzymał oddech, a jego serce oszalało, chociaż było to negatywne uczucie.

- T-to znaczy?

- No... Że tak ci brakuje miłości. Tutaj jesteś taki pewny siebie, przebojowy i stanowczy, w klubie zaś... um. No. Taki tryb kotka ci się załączył. - wyszczerzył się, a młodszy poczuł, że przewraca mu się wszystko w żołądku. Tryb kotka? No cholera! Co on tam wyprawiał?! Musiał szybko coś odpowiedzieć, a miał mętlik w głowie.

- Ja... Hoseok. Źle to wszystko odbierasz. Um.. - zaczął, zaciskając dłonie na piórniku. - Nie brakuje mi niczego. Wczoraj... To było nieporozumienie, nie chciałem by tak wyszło. Alkohol i sam rozumiesz... Poniosło mnie. Na trzeźwo nigdy by mi przez myśl nie przeszło, bo... Nic nie czuję. Zero. Może to brzmieć głupio i niedorzecznie, ale naprawdę chciałbym o tym zapomnieć. Przepraszam za kłopot i wszystko... - wydusił z siebie. Nie miał pojęcia do czego doszło, więc starał się mówić tak, by zbytnio się nie wydać. Nie chciał wyjść jeszcze na słabego, bo debilem już był. Musi zachować resztki godności.

- Te pocałunki wydawały mi się dość jednoznaczne, aż ciężko w to uwierzyć.

- Hoseok... - jęknął, czując nieprzyjemne dreszcze. Spojrzał na usta starszego. Miał ochotę zwymiotować. - Proszę. Nie przypominaj mi o tym. J-ja... Nie znaczyło to dla mnie nic.

Jung tylko skinął głową i poklepał go po głowie. Taehyung czuł się źle, jednak był wdzięczny za zrozumienie. Uniósł nieco głowę uśmiechając się słabo, jednak zastygł na chwilę, widząc nad sobą Jimina, który wyglądał jakoś dziwnie. Zaciskał wargi, jakby był zły.

- Nie gap się na mnie. - mruknął, nie mając ochoty się z nim kłócić. Nie to, by kiedykolwiek tego chciał, to wszystko wychodziło samo z siebie.

- Już nigdy nie będę.

Cudownie. Taehyung, jesteś zerem!


***


- Kurwa mać! - Jimin uderzył z całej siły w ścianę, starając się uspokoić. Serce waliło mu jak oszalałe, ręce drżały, chociaż i tak w środku było z nim gorzej. Naprawdę myślał, że po tym wszystkim coś się zmieni, teraz jednak okazuje się, że to dla młodszego tylko zabawa. Widział jego minę, jakby miał zwrócić.

Sprawiasz, że jestem obcesowy, irytuję się, sapię i biadolę bez powodu

Jestem poważny, ale ciągle zmieniasz mnie w palanta, który się z tobą kłóci

Dlaczego tak bardzo mi na tobie zależy?

Sprawiasz, że dorosły chłopak zmienia się w małe dziecko

Najgorsze, że chociaż go w tym momencie skreślił, to czuł się podle i chciał go. Wczoraj było mu tak dobrze. Siedzieli na tych nieszczęsnych schodach długo, całując się, dotykając i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Taehyung tak ładnie mówił, że go lubi, że chce z nim być. Czemu do cholery zaczął wierzyć nawalonemu dzieciakowi?! Kolejny raz się przejechał. Te wszystkie odrzucenia do niego nie docierały, musiał dostać po dupie tak mocno, by w końcu zrozumieć, że pierwszy raz w życiu nie zdobędzie osoby, która mu się podobała.

Opadł na ławkę, zaciskając powieki. Odchylił głowę do tyłu, nabierając powietrza w płuca. To koniec.


***


Spojrzał po raz kolejny na małą karteczkę, nerwowo rozglądając się dookoła. Nie miał pojęcia o co chodziło, jednak postanowił zaryzykować i się zjawić. Sam liścik niewiele mówił, praktycznie nic.

19 pod parkiem japońskim. Mam nadzieję, że chociaż porozmawiamy.

Przysiadł na ławce, opatulając się szczelniej koszulą, która zdecydowanie była za cienka jak na tę porę dnia, jednak jak zwykle nie pomyślał. Cóż. Miał nadzieję, że załatwi to szybko i wróci do domu, cokolwiek by to nie było.

- Jednak się zjawiłeś, aż ciężko mi w to uwierzyć.

Taehyung niemal natychmiast zerwał się z miejsca i spojrzał zszokowany na Jimina. Był ostatnią osobą, której by się tutaj spodziewał.

- Czego chcesz? - wypalił nieco zbyt agresywnie, niż planował. Park podszedł do niego i opadł na ławkę.

- Porozmawiać. To ostatni raz, nie będę się więcej z tobą użerał. Mam dość. - odpowiedział i skinął głową na miejsce obok. - Siadaj. Im szybciej zacznę, tym wcześniej skończę.

Kim westchnął cicho i usiadł w bezpiecznej odległości, o ile można o takowej mówić, zważywszy na rozmiary ławki.

- Trochę dziwnie się z tym czuję. Na piątek zaplanowaliśmy randkę, jednak sądzę, że po tamtym wyznaniu nie ma co o niej myśleć.

- Co? - młodszy posłał mu pytające spojrzenie. - Jaka randka? Jakie wyznanie?

- E... - Jimin na chwilę się zaciął, patrząc na niego jak na debila. - Nie musisz udawać. Wiem, że masz zmienne humorki i byłeś nawalony, jednak skoro pamiętałeś, to i to nie mogło wylecieć ci z głowy.

- Nie rozumiem... O czym ty do mnie mówisz? Nie rozumiem. Kiedy byłem pijany? Nie imprezuję z tobą.

Jimin poruszył się niespokojnie, on zaś naprawdę był wytrącony z równowagi.

- Teraz naprawdę mnie wkurzasz. Mam tego dość. Nie chcę owijać w bawełnę, bo mnie to męczy. - odparł nagle, patrząc Kimowi w oczy. - Nie podoba mi się takie traktowanie. Raz mogłem to zrozumieć, chociaż nadal nic nie ogarniam, jednak ostatnio zaszło to za daleko. Człowiek po pijaku jest zazwyczaj szczery, więc czemu mówiłeś, że chcesz ze mną być? Że ci zależy? Na uczelni mówisz, że jestem dla ciebie nikim, jednak będąc sam na sam nagle się zmieniasz i zachowujesz tak, jakbyś coś do mnie czuł. Określ się w końcu.

Taehyung wytrzeszczył oczy, ani trochę nie rozumiejąc przemówienia Parka. O czym on bredził? Nigdy nic takiego nie mówił, poza tym taka sytuacja miała miejsce tylko raz i nic wtedy nie pił.

- Nie wiem o co ci chodzi...

- O to! - starszy przysunął się i zerwał z jego szyi apaszkę. Położył dłoń na jego czerwonych śladach. - Dałeś mi się pieścić, a na drugi dzień mówiłeś Hobiemu, że nic to dla ciebie nie znaczy i chcesz zapomnieć! Jak nie potrafisz imprezować to tego nie rób, a nie mnie wkurwiasz! Od początku to robisz, nie mam już siły na zabawy w kotka i myszkę! Powiedz mi o co chodzi i daj żyć.

Kim otworzył usta, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Dopiero po dłuższej chwili szepnął.

- T-ty tam byłeś? W klubie?

- Taehyung! Czy ty sobie teraz stroisz żarty?! Ponad godzinę się do mnie kleiłeś, potem odwiozłem cię z Hoseokiem do domu, bo nie chciałeś się rozstawać, a teraz zadajesz takie durne pytania?! Jesteś w środku okropny, bawisz się w jakieś gierki i mnie zwodzisz! Mam nadzieję, że kiedyś ktoś się tak zabawi z tobą. Żegnam. - zerwał się z miejsca i ruszył szybko przed siebie.

Taehyung nie wiedział co zrobić, wszystko z trudem do niego dochodziło. Więc to nie był Hobi, a Jimin? Te ślady zrobił on?

Zadrżał delikatnie i szybko wstał, biegnąc za Parkiem, który był już daleko. Łzy napływały mu do oczu, on sam zaś nie wiedział co robić. Szybko objął starszego od tyłu, zmuszając tym samym do tego, by się zatrzymał.

- Nie idź!

- Znowu? Ile razy będziesz się tak droczyć?

- Ja... - wtulił twarz w jego plecy, pociągając nosem. - Ja nic nie pamiętam. Piłem i nagle obudziłem się w domu ze śladami... I był list od Hoseoka, że zamknął dom... Myślałem, że zrobiłem coś głupiego z nim, a to tylko znajomy i... - wyjęczał żałośnie, zaciskając dłonie na koszulce starszego. - Przepraszam!

Jimin zadrżał, starając się zapanować nad emocjami. Ostrożnie odwrócił się przodem do chłopaka, mierząc go uważnie spojrzeniem.

- To czemu mówiłeś takie rzeczy?

- Bo... On tak zadawał pytania i to się wydawało logiczne... Nie chciałem mówić, że jestem słaby w piciu i nic nie pamiętam. Musiałem to powiedzieć, żeby nic nie pomyślał, bo ja go nie chcę.

- A wtedy? Gdy zemdlałeś? - uniósł pytająco brew. Młodszy uniósł głowę i spojrzał na niego, raz po raz pociągając nosem

- Zostawiłeś mnie i m-mówiłeś, że t-to nic takiego. I p-potem...

Jimin westchnął i objął go mocno. Było mu ciężko, jednak ten idiotyzm idealnie do niego pasował.

- Ciii. Rozumiem. To dobrze, ale mam jeszcze jedno pytanie. - Tae skinął głową, szlochając cicho. - Czemu ciągle mi dokuczałeś?

Taehyung na chwilę się zawiesił, zapewne myśląc nad odpowiedzią. Zrobił się czerwony.

- B-bo... Podobałeś mi się i nie chciałem, byś wiedział. To tak... s-samo.

- Jesteś najgłupszy na świecie. - uśmiechnął się i ucałował jego wargi. - Nigdy więcej tak nie rób, bądź szczery.

- Yhym. - przytaknął.

Jimin poczuł w środku przyjemne motylki. Ostatnia szansa. Jak tym razem nie wypali, to chyba naprawdę nie byli sobie pisani.

- Chodźmy na randkę. W końcu obiecałem ci ją dawno temu, Tae.


***


- Park Jimin! Ty amebo! Bezmózgi kretynie! - głos Tae rozległ się w sali. Wszyscy uczniowie westchnęli, kiwając głową z niedowierzaniem. Ta dwójka jak zwykle musiała się kłócić, typowe. - Czy ty właśnie zapomniałeś z domu naszego referatu?!

Młodszy błyskawicznie znalazł się przy brunecie, który uśmiechnął się głupio i skulił w ławce.

- Znaczy... Chyba leży w kuchni na blacie.

- Nienawidzę cię! GRRRRRR! - Taehyung zacisnął dłonie w pięści i nachylił się nad bezbronnym Parkiem. - Za karę posprzątasz całe mieszkanie. Zrozumiano?!

Jimin skinął głową, nie mając odwagi przeciwstawić się swojemu wybuchowemu chłopakowi. Nigdy nie pomyślałby, że ten słodki dzieciak był zdolny do rządzenia w związku, w dodatku z tak totalnie dominującą osobą jak on. Cóż. Widocznie wredny charakterek nie był tylko kwestią zawstydzenia, a jego prawdziwym stylem życia. Niemniej jednak brunet był szczęśliwy, bo kochał tego wrzeszczącego kosmitę. Szczególnie, gdy krzyczał w łóżku jego imię. W tym jednym jedynym miejscu to Jimin rządził i był górą. Tae lubił być na dole, nigdy nie przejawiał jakichkolwiek chęci do skorzystania z tyłka starszego, z czego ten w duchu się cieszył, bo uwielbiał doprowadzać swoje maleństwo do szalonego orgazmu. Dzisiaj w nocy pewnie będzie musiał kochać się z nim do upadłego za karę, jak cudownie!

- I masz szlaban na seks. Do odwołania. - Kim uśmiechnął się złośliwie i wrócił do swojej ławki.

- No kurde... - Jimin jęknął, opadając na ławkę. Głupi referat zniszczył jego plany!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro