Uno

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~°~

Krzyk, ocie­ra­jące się o sie­bie ciała, prze­lane hek­to­li­try alko­holu i nie­kiedy narkotyk w żyłach. Tak teraz Taehy­ung opi­sałby w kilku sło­wach obecny kon­cert.

Kim lubo­wał się w takich miej­scach, zawsze był chętny na każde liba­cje alko­holowe, co dopiero kon­certy, gdy ludzie lali mu piwa za lekki, nie­zo­bo­wią­zu­jący flirt.

Parzące spoj­rze­nia, które posy­łali męż­czyźni w stronę blon­dyna, spra­wiały, że tra­cił całą moral­ność. Jego ciało wiło i sza­lało w rytm Star­boya, zwra­ca­jąc uwagę nawet napa­ko­wa­nych ste­ry­dami ochro­nia­rzy.

Oh tak, uwiel­biał to. Kiedy każda para oczu była zwró­cona ku niemu, każda nie­czy­sta myśl była o nim, kiedy dło­nie wędro­wały po jego ciele, aby cho­ciaż dostać posmak tego nie­ziem­skiego ciała.

A trzeba przy­znać, że chło­pak pre­zen­to­wał się zabój­czo. Czarne opi­na­jące rurki, koszulka z dekol­tem w serek wpa­da­jąca w bur­gund i skó­rzana kurtka, którą kie­dyś zna­lazł u ojca w sza­fie. Mógł śmiało rzec, że wyglądał nie­ziem­sko.

Wystar­czyło kilka spoj­rzeń w jego stronę, aby zaczął lubież­nie pić tru­nek, a stróżka zaczęła spły­wać mu po szyi. Wie­dział, że jego ado­ra­to­rzy pra­gną teraz zła­pać go w pasie i zli­zać wylaną zawar­tość.

Jed­nak nie inte­re­so­wali go kolejni męż­czyźni, któ­rzy zapewne są tu ze swo­imi kobie­tami. Co mu po szyb­kim numerku z zaję­tym męż­czy­zną? Jedy­nie fakt, że widocz­nie jest lep­szy od jego dziew­czyna.

Jed­nak to go nie zaspo­ka­jało, pra­gnął, aby oczy były sku­pione tylko na nim, aby do uszu dola­ty­wały tylko ich jęk­nię­cia wymie­szane z cichymi sap­nię­ciami i dźwięku obi­ja­ją­cych się o sobie ciał.

Obie­cał sobie, że dzi­siaj skoń­czy się tylko na zmy­sło­wym tańcu, który zapew­ne byłby wypeł­niony doty­kiem męż­czy­zny na całym jego ciele i okrop­nym zapa­chem taniego piwa.

Więc czemu wła­śnie odda­wał się obcemu męż­czyź­nie w toitoiu?

– Moc­niej. – sap­nął, zaci­ska­jąc dło­nie na jego ramio­nach, kiedy męż­czy­zna wyko­ny­wał kolejny sta­now­czy ruch.

Był przy­ci­śnięty do ścianki toitoiu, który zapew­nię ostatni raz był myty tuż przed opusz­cze­niem fabryki, jed­nak teraz go to nie obcho­dziło.

Jedyne czym się przej­mo­wał, to przy­stojny bru­net, który brał go z vigo­rem, dopa­so­wu­jąc rytm pchnięć do rytmu pio­senki aktu­al­nie śpie­wa­nej przez arty­stę, cała gitara, bas i per­ku­sja spra­wiały, że oboje odpły­wali.

Jed­no­cze­śnie napa­wali się muzyką i przy­jem­no­ścią roz­cho­dzącą się po ich cia­łach z każ­dym pchnię­ciem.

– Kurwa. – jęk­nął męż­czy­zna, czu­jąc zęby blon­dyna wbi­ja­jące się w jego szyję.

Nie sądził, że dzi­siaj oprócz zaje­bi­stego kon­certu, zali­czy rów­nież nie­złego chło­paka. Nie inte­re­so­wał go, że jest pijany i naj­pew­niej jutro będzie to żało­wać. Ważne, że na razie czuje się cudow­nie, a chło­pak też nie narzeka.

Dla­tego po kilku głęb­szych ruchach, roz­lał się w jego wnę­trzu z cichym sko­wy­tem przy­jem­no­ści. Nie trzeba było rów­nież długo cze­kać, by drugi doszedł na ich pokryte koszul­kami brzu­chy, któ­rych zapo­mnieli zdjąć w ago­nii poca­łun­ków.

Wyszedł z niego, samemu opie­ra­jąc się o prze­ciwną ściankę, zabrał cały papier, który był i zaczął dopro­wa­dzać się do stanu uży­wal­no­ści. W końcu musiał wró­cić do zna­jo­mych.

Jakie było jego zdzi­wie­nie, kiedy blon­dyn jedy­nie co to wytarł koszu­lkę i zaraz nasu­nął spodnie.

– Dzięki za orgazm dzie­ciaku. – Zaśmiał się, pusz­cza­jąc onie­mia­łemu bru­ne­towi oczko po czym pijackim krokiem ruszył w nieznane miejsce, ginąć w tłumie ludzi.

Zosta­wił go samego, jesz­cze otu­ma­nio­nego po prze­ży­tym orga­zmie.
Jedy­nie co zapa­mię­tał, to blond włosy i spory tatuaż wilka na bio­drze.

Jed­nak stan, w jakim się znaj­do­wał i wypity alko­hol, spra­wił, że ledwo co wyszedł z toitoia, a zaraz runął na trawę, zali­cza­jąc pierw­szego w swoim życiu zgona.

A Kim Taehy­ung nie wie­dział, komu oddał się tej nocy.

//

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro