4 dni do Wigilii

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Cztery dni do Wigilii i wyjazdu do domu rodzinnego na święta, a on właśnie wygrał życie. Louis już nie musiał przejmować się swoim statusem. Roger okazał się być dobrym materiałem na udawanego chłopaka i co najważniejsze zgodził się to zrobić. 

Właśnie wracał z pracy, w której miał wrażenie, że nic nie zrobił. Możliwe, że nie było to tylko wrażenie, a rzeczywistość. Tak naprawdę przez cały dzień wymieniał wiadomości z Rogerem i nie dlatego, że facet był czarujący i zabawny, nie, on po prostu chciał mieć pewność kogo przyprowadzi do domu i przedstawi rodzinie. Może tylko trochę się nim zafascynował, ale to normalne przy poznawaniu nowych osób tak? Tak. 

W każdym razie był już spokojny o święta i swoją mamę. Jedyne co mu pozostało to czekać do piątku, spakować torbę, wsiąść do samochodu i jechać do Doncaster. Ze spokojem w sercu wsiadł do metra i z tym samym spokojem wszedł do swojego mieszkania. Zrobił dla siebie kubek gorącej czekolady i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Relaks i spokój. 

Nie zdążył nawet wybrać odpowiedniego filmu świątecznego na to popołudnie i dopić swojego napoju, gdy drzwi się otworzyły, a w korytarzu stanęła wysoka postać z czerwonymi od zimna nosem i policzkami oraz paroma czekoladowymi lokami wystającymi spod czapki. 

- W czymś ci pomóc? Potrzebujesz czegoś? Tak nagle i niespodziewanie - zapytał lekko zdezorientowany, bo nie przypominał sobie, aby był umówiony dzisiaj z kimkolwiek, a na pewno nie z Harrym. Pamiętałby o Harrym. 

- Zapomniałeś? Wiedziałem, że zapomniałeś - powiedział, wchodząc do pokoju w butach i kurtce. 

Zapomniał? O czym zapomniał, on nawet nie pamiętał o czym miał pamiętać. 

- Jedziemy kupić choinkę - Harry oznajmił mu, jednocześnie machając mu ręką przed twarzą - Tydzień temu mówiłeś, że z nami pojedziesz. Niall czeka w samochodzie, pośpiesz się i zejdź na dół. 

I to wszystko. Harry przyszedł do niego jak do siebie, powiedział co wiedział i wyszedł. Gdyby nie drzwi, które Styles zostawił za sobą otwarte, Louis pomyślałby, że to mu się przyśniło. No cóż, wyglądało na to, że musiał ruszyć swoje cztery litery z kanapy i jechać z chłopakami po choinkę. 

Zakładając na siebie płaszcz i szalik starał się sobie przypomnieć czy rzeczywiście godził się na coś takiego. Doszedł jednak do wniosku, że coś takiego na sto procent nie miało miejsca, ale był już ubrany i gotowy do wyjścia, więc po prostu zamknął za sobą drzwi i zbiegł po schodach na dół. 

- Ile można na ciebie czekać? Wsiadaj szybciej - Niall z równie zaróżowionymi policzkami co Harry, siedział za kierownicą i ewidentnie go popędzał. A Louis nie miał pojęcia skąd ten pośpiech. 

Usiadł na tylnym siedzeniu, na środku tak, aby mieć dostęp do rozmowy i widzieć świat przed nimi. Zapiął pasy i pochylił się do przodu. 

- O co tutaj chodzi, huh? Jestem pewien, że nigdy nie umawialiśmy się na kupowanie choinki. Jest 20 grudnia do cholery, kto teraz kupuje choinki? 

W odpowiedzi otrzymał tylko wymianę spojrzeń pomiędzy Niallem, a Harrym i nic, poza tym. Powoli zaczynał bać się o swoje życie, ale mimo wszystko był bardziej zdezorientowany niż zły. Po piętnastu minutach jazdy zatrzymali się na rynku, który był należycie oświetlony lampkami i neonowymi dekoracjami sklepów. Na samym środku ustawione było stoisko z kasą, a za nim znajdowało się mnóstwo drzewek choinkowych na sprzedaż. Louis rozejrzał się dokoła i zauważył jeszcze jedno stoisko z gorąca czekoladą i jedno z ciepłymi smakołykami w iście wysokiej, świątecznej cenie. 

- Będziemy kupować choinkę - oznajmił Harry, wysiadając z samochodu, a chwilę po nim wysiadł także Niall. 

- Jaki jest wasz prawdziwy plan? Naprawdę nie przypominam sobie, żebyśmy o tym rozmawiali - zaczął, gdy we trójkę znajdowali się na zewnątrz. Śnieg prószył im do oczu, ale poza tym nic nie przeszkadzało w prowadzeniu rozmowy. 

- Nie chcieliśmy żebyś był smutny i zadręczał się tymi świętami u mamy, więc ja i Harry stwierdziliśmy, że zabieramy cię ze sobą na jarmark - Niall odpowiedział mu z przepraszającym uśmiechem na twarzy po czym, obrócił się wokół własnej osi, pokazując - Są choinki i jakieś inne drzewka, a w dół ulicy są ustawione stoiska z własnoręcznie robionymi ozdobami - mówił z iskierkami w oczach. 

- Dziękuję wam bardzo, ale ja nie jestem smutny. 

Nie był smutny ani trochę, było całkowicie odwrotnie, jego problem został rozwiązany. W dodatku miał najlepszych przyjaciół na świecie, którzy się o niego martwili i troszczyli. Nieważne, że w tamtym momencie nie potrzebował żadnej troski i takich wycieczek. Był szczęśliwy.

- Właściwie to jestem bardzo szczęśliwy - powiedział, gdy zaczęli iść w dół ulicy powolnym krokiem - na święta pojadę z Rogerem.

- Kto to Roger, kim on w ogóle jest? - zadowolenie z jego twarzy szybko przerodziło się w zdziwienie, gdy usłyszał szybkie pytanie Harry'ego. 

- Czemu tak agresywnie, Harold spokojnie. Roger to mój nowy chłopak na święta. Twój pomysł z tą aplikacją jednak nie był taki zły - pochwalił go szatyn. 

- To świetna nowina Louis, dokładnie tak świetna jak to, że Harry nadal nie ma z kim iść na sylwestra - wtrącił Niall i od razu dodał - Widzicie te miniaturowe choinki z piórkami? Musimy jedną kupić - i już go nie było. 

Harry i Louis wymienili się porozumiewawczym spojrzeniem po czym oboje się zaśmiali. 

- On jest niemożliwy - zaśmiał się brunet. Kilka loczków nadal wystawało spod jego czapki i poruszały się na boki, gdy się śmiał

Louis mu przytaknął, a później naturalnie wywiązała się między nimi rozmowa. Spacerowali wzdłuż kolorowych stoisk wypchanych po brzegi zabawkami, miniaturowymi choinkami z piórkami, kocami i nawet gwiazdami betlejemskimi. Żółte światło z latarni, pomruki przechodniów oraz coraz to inna kolęda przy każdym stoisku nadawały temu bardzo miłą atmosferę, a w szczególności śnieg, który teraz w delikatny sposób spadał na chodniki i ludzi z nieba.  

- Czyli Niall przepadł razem z piórkowymi choinkami? Wróćmy do mieszkania bez niego co? Będzie śmiesznie - zaproponował Louis po czterdziestu minutach spaceru. 

- A jak on później wróci, jest zimno na zewnątrz - Harry śmiał się, ale Louis już wiedział,  że się zgodził tylko chciał być miłym i zawsze myślał o wszystkich. 

- Wyślemy mu taksówkę?

- Sami weźmy taksówkę. 

Tak też zrobili i pół godziny później znajdowali się w mieszkaniu Louisa. Szatyn nastawiał wodę na herbatę, bo oczywiście herbaty nigdy za wiele, a w zimne, grudniowe wieczory była ona wskazana jeszcze bardziej. Harry odwiesił swój płaszcz i resztę zimowej garderoby na wieszak w korytarzu i przeszedł do kuchni. Oparł się łokciami o blat i zaczął wyjadać rodzynki z torebki obok kosza na owoce. 

- Możesz zjeść je wszystkie, nienawidzę rodzynek - Louis nalewał wody do dwóch kubków i przygotowywał herbatę. 

- To po co je kupiłeś, skoro ich nie lubisz - brunet potrząsnął głową, wkładając kolejną rodzynkę do ust. 

Louis odwrócił się i przeszedł wraz z ciepłymi napojami do salonu, gdzie ostrożnie odstawił kubki na małym stoliczku, a następnie usiadł na kanapie. 

- Dostałem je w pracy od Meryl, głupio było mi powiedzieć, że ich nie lubię, więc zabrałem ze sobą i oto są - wyjaśnił, obserwując jak Harry powoli odwraca się przodem do niego i przechodzi do salonu, siadając obok niego na kanapie. 

- To dużo wyjaśnia - w pomieszczeniu rozległ się melodyjny dzwonek telefonu. Harry szybko sięgnął po swój telefon i zanim odebrał powiedział - To Niall. Halo? Nie - chwila przerwy - Tak, ale nie musisz za nami czekać - kolejna przerwa - Myślę, że tak, do zobaczenia jutro. 

Harry zakończył połączenie i ze spokojem odłożył urządzenie na stoliczek obok niebieskiego kubka z namalowanymi płatkami śniegu. Sięgnął po niego i upił łyk herbaty zanim odezwał się ponownie. 

- Przypadkowo powiedziałem Niallowi, że zostaję tu na noc, więc lepiej, żebyś miał dobrą listę filmów świątecznych do obejrzenia. 

Louis przewrócił na to oczami, ale oczywiście nie miał nic przeciwko temu, aby Harry u niego został. Dawno nie urządzali sobie filmowych maratonów, a niedługo każdy z nich miał jechać do swoich rodzin i następna taka okazja byłaby dopiero po nowym roku. W następnej chwili na ekranie telewizora pojawiły się pierwsze sceny pierwszej pozycji na liście filmów Louisa. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro