Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peter wziął głęboki oddech, zanim wszedł do sali za dyrektorem. Został przez niego zaskakująco ciepło powitany, co było dość miłe. Ale teraz czekało go prawdziwe wyzwanie. Miał zostać przedstawiony swojej nowej klasie i wychowawcy. Chłopiec zacisnął szczękę. Wychowawca. Nie lubił tego słowa. Czym różnił się od tresera?

Peter potrząsnął głową. Nie, to nie był dobry tok myślenia. Chłopiec nie chciał wchodzić do klasy naburmuszony, więc zmusił się do łagodnego wyrazu twarzy. Pierwsze wrażenie było najważniejsze, czyż nie?

Gdy weszli, uczniowie wstali i przywitali się z dyrektorem. Peter zmierzył wzrokiem nauczyciela. Był wysoki i umięśniony. Chłopiec zacisnął lekko usta, zastanawiając się, czy został przydzielony do tej klasy ze względu na aparycję wychowawcy. Mógł go powstrzymać, gdyby był agresywny.

Mężczyzna przywitał się z dyrektorem, po czym uśmiechnął się ciepło do chłopca.

-Witaj, Peter. Bardzo miło mi cię poznać- powiedział, podchodząc do dziecka i podając mu rękę, którą Peter niepewnie uścisnął- nazywam się Joe Walker. Cieszę się, że do nas dołączysz.

Peter uśmiechnął się lekko, puszczając dłoń mężczyzny.

-No dobrze. Zostawiam cię w dobrych rękach, Pete. Wpadnij do mnie później, omówimy parę spraw, dobrze?- spytał łagodnie dyrektor, a gdy chłopiec kiwnął głową, wyszedł.

-Możecie usiąść- wychowawca zwrócił się do klasy- a więc, poznajcie proszę Petera Parkera. Chcesz powiedzieć nam coś o sobie, Pete?- spytał. Chłopiec zagryzł wargę i odwrócił się do klasy.

Jego uśmiech zbladł.

Wszyscy patrzyli na niego tak... pogardliwie. Oceniająco. W swoich eleganckich ciuchach, wyprasowanych koszulach, nowych butach, nienagannych fryzurach i idealnym porządku na ławkach. Patrzyli na Petera Parkera, który stał na samym środku, w niemarkowych, niemodnych ubraniach, z roztrzepanymi włosami i czuł się szczerze wdzięczny za swoje nowe buty i plecak, który był w lepszym stanie niż jego stary. Ale oni i tak go oceniali. I bardzo szybko wydali osąd. Peter nie był jednym z nich.

Ponadto, chłopiec szybko dotarł do konkretnego wniosku.

Oni wiedzieli.

Wiedzieli o wszystkim.

Plotki roznosiły się bardzo szybko. Szczególnie jeśli chodzi o nową osobę w szkole, spoza zamkniętego, hermetycznego towarzystwa bogatych dzieciaków. Oni wszyscy byli elitą. Znali się od zawsze. Wiedzieli co będą robić w życiu, a ich nazwiska były ważne. Peter był nikim. Nigdy nie widzieli go na żadnym przyjęciu, nie jeździli razem na elitarne letnie obozy, na które nie stać było rodziców, których pensja była czterocyfrowa.

-Peter?- ponaglił go pan Walker.

-Nie, dziękuję- powiedział cicho, spuszczając zawstydzony wzrok.

-W porządku. Usiądź, proszę- polecił starszy, a Peter zacisnął dłoń na ramiączku plecaka. Rozejrzał się po klasie i postawił kilka niepewnych kroków. Zerknął pytająco na puste miejsce obok wysokiego blondyna, ale on szybko posłał Peterowi bardzo wymowne spojrzenie. Chłopiec chciał obrócić się do pana Walkera z prośbą o pomoc, ale usłyszał głos.

-Tu jest wolne!- zawołał ktoś z końca sali, a Peter odetchnął z ulgą, mogąc zakończyć jeden z najbardziej krepujacych momentów w jego życiu.

Szybko przeszedł na koniec klasy i zmierzył wzrokiem pulchnego Azjatę, który odsunął mu krzesło obok siebie. Był jedyną zwyczajnie ubraną osobą w tej klasie. Chłopiec usiadł obok niego w ciszy.

-No dobrze. Omawiamy właśnie zagadnienia związane z termodynamiką. Nie martw się, jeśli nie będziesz czegoś wiedział, Peter. Nie nie oczekuję, że na pierwszej lekcji będziesz na bieżąco z materiałem. Jestem pewien, że nowi koledzy chętnie wszystko ci wyjaśnią- zapewnił miękko, po czym przystąpił do prowadzenia lekcji. Peter rozejrzał się po klasie i zanotował kilka niechętnych spojrzeń w jego stronę. Wypuścił powietrze. Nie był pewien, czy rzeczywiście ktoś chętnie wyjaśni mu materiał.

*****

Peter zapukał, a gdy usłyszał pozwolenie, wszedł do gabinetu dyrektora. Mężczyzna uśmiechnął się do niego.

-Czekałem na ciebie, Peter. Usiądź proszę- polecił, wskazując krzesło na przeciwko jego biurka. Peter zsunął plecak na podłogę i usiadł grzecznie- powiedz, jak ci się tu podoba? Nie masz problemu na lekcjach?

Peter uniósł kąciki ust. Szczerze mówiąc, miał mały problem. Nie był na bieżąco z materiałem na lekcjach fizyki i nie do końca zrozumiał dzisiejszą lekcję. Był tym zachwycony. Nareszcie miał okazję nauczyć się czegoś w szkole. Czuł, że to nie była strata czasu.

-Muszę trochę nadrobić. Ale jest świetnie- powiedział nieśmiało, kręcąc się lekko na krześle. Starszy uśmiechnął się łagodnie i pokiwał głową.

-Cieszę się. Damy ci dwa tygodnie na nadrobienie zaległości. W tym czasie nauczyciele nie będą cię odpytywać i zwolnią cię ze sprawdzianów. Oczekują jedynie, że zaliczysz w późniejszym terminie prace klasowe, ale nie musisz odrabiać kartkówek- poinformował go dyrektor, po czym westchnął cicho i oparł się o biurko- normalnie, gdy uczeń zmienia szkołę w ciągu roku, przepisujemy jego oceny ze starej szkoły.

Peter skulił się lekko, spuszczając wzrok.

-Dostałem wykaz twoich ocen, Peter, i muszę powiedzieć, że nie rozumiem tego. Nie zdałbyś klasy, dobrze o tym wiesz. Ale egzamin zdałeś śpiewająco, chociaż to nie były proste zadania. Nawet więcej, niektóre z nich przeznaczone były dla starszych uczniów. Przyznam ci się szczerze, że nie chciałem cię tu. Byłem winny przysługę twojemu opiekunowi, więc musiałem dać ci szansę, chociaż nie podobało mi się to. Ułożyliśmy ci trudne zadania, licząc, że nie zdasz egzaminu. Ale ty zrobiłeś je wszystkie. Bardzo mnie zaskoczyłeś. Nas wszystkich. Jesteś niezwykle inteligentny i przepraszam, że tak pochopnie cię oceniłem, Pete.

Chłopiec uśmiechnął się nerwowo, czując, że rumieńce na jego twarzy są coraz bardziej czerwone.

-To nic- mruknął. Był przyzwyczajony.

-W związku z tym, jak dobrze zdałeś egzamin, zrobimy dla ciebie wyjątek. Nie przepiszemy do dziennika starych ocen. Dostaniesz drugą szansę. Ocena na koniec roku zostanie wystawiona tylko na podstawie ocen, które zdobędziesz w naszej szkole. Co ty na to, Pete?

-Ja...- zaczął cicho Peter, po czym pokręcił głową z uśmiechem- nie wiem co powiedzieć, to... to dużo. Dziękuję panu, naprawdę. Będę się bardzo starał, obiecuję- zapewnił, a starszy roześmiał się miękko.

-Wiem, Pete. Cieszę się- rzucił- ale niestety, oceny to najmniejszy problem. Pozostaje jeszcze... kwestia twojego zachowania- powiedział, na co uśmiech Petera zbladł. Znów spuścił wzrok- tu niestety nie mogę być wyrozumiały. Chcę, żebyś wiedział, Pete, że nie tolerujemy tu żadnych aktów przemocy. Ani fizycznej, ani psychicznej. Jeśli ktoś będzie ci się naprzykrzać, do czego mam nadzieję nie dojdzie, zgłaszasz to. Mi, wychowawcy, pedagog, wszystko jedno. Nie rozwiązujemy tu konfliktów przemocą. Okazujemy szacunek nauczycielom i sobie nawzajem. Rada rodziców nie była zachwycona, słysząc o twoich wcześniejszych... incydentach. Długo przekonywałem ich, żeby dali ci szansę, więc nie zmarnuj tego, Pete. Jesteś inteligentny i na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że wszyscy obserwują twoje zachowanie. Pan Stark powiedział, że nie jesteś agresywny i ja mu wierzę, ale nie podejmuję decyzji samodzielnie. Nie wpadnij w kłopoty, Peter. Jeśli wdasz się w bójkę, albo w jakikolwiek sposób dasz im do zrozumienia, że masz problemy z agresją, nie będę umiał ci pomóc.

Peter zacisnął usta i pokiwał głową.

-Postaram się. Obiecuję- powiedział cicho. Starszy uśmiechnął się i kiwnął głową.

-Wiem, Pete. A ja zrobię co w mojej mocy, żeby ci pomóc- zapewnił łagodnie, po czym wstał- masz jakieś pytania?

Młodszy pokręcił głową, również wstając.

-Naprawdę cieszę się, że będziesz się tu uczył, Pete. Pasujesz tu jak ulał, uwierz mi- powiedział, a Peter uśmiechnął się, nieco smutno.

Wcale tu nie pasował.

*****

1149 słów

Hejka!

Yay, udało się szybko xD

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia<3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro