•Rozdział 12•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zu-Chan...Obudź się. - Bokuto pogłaskał czarnowłosą po policzku.

Mruknęła cicho pod nosem i otworzyła oczy, przecierając twarz. Kōtarō uśmiechnął się delikatnie i odetchnął z ulgą, opierając czoło o jej dłoń.

- Na szczęście nic ci nie jest. - Ujął jej dłoń, delikatnie ją ściskając.

- Hm? - Spojrzała na niego pytanie, podnosząc się powoli do siadu - Tch... - Złapała się za bolącą głowę.

- N-Nie wstawaj! - Zaczął panikować, ale spojrzała na niego ostrzegawczo - Już nic nie mówię!

- Nic mi nie będzie. - Westchnęła i podniosła na niego wzrok - Więc? Co teraz zrobimy?

- Akaashi mówił, żeby niedługo pójść do lekarza i dla pewności wszystko potwierdzić. - Uśmiechnął się - Będzie dobrze.

- Mam taką nadzieję. - Zastanowiła się nad jedną rzeczą - Bokuto-Kun?

- Tak?

Przybliżyła się i delikatnie musnęła jego usta, a potem się odsunęła. Kōtarō siedział całkowicie zszokowany jej posunięciem, a Anzu w odpowiedzi delikatnie się uśmiechnęła i potarła kciukiem skórę jego dłoni.

- C-Co to było? - Zdziwiony zakrył usta dłonią.

- Nic takiego. - Wzruszyła ramionami - A co? Nie podobało ci się?

- N-Nie, no coś ty! - Od razu zaprzeczył, czerwieniąc się mocno - Bardzo mi się podobało. - Dodał już znacznie ciszej spuszczając głowę - Um...Zu-Chan?

Spojrzała na niego pytająco, lecz widział w jej ciemnych tęczówkach nutkę rozbawienia.

- M-Mogę jeszcze raz?

Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła go, zaczynając cicho się śmiać. Jego słodkość roztopiła serce piłkarki, a ona sama czuła dziwne ciepło gdzieś w środku. Zaczęła głaskać go po włosach, które były naprawdę miękkie i miłe w dotyku.

- Jasne, że tak. - Odsunęła się od niego powoli.

Bokuto zamknął oczy i zrobił dziubek, na co Anzu pokręciła głową. Położyła dłonie na jego policzkach i ścisnęła je na tyle mocno, że chłopak zrobił zabawną minę rybki, a wtedy przycisnęła swoje usta do jego.

Bokuto bardzo ostrożnie położył dłonie na jej talii i przyciągnął do siebie, uśmiechając się delikatnie. Czuł jakby rozpływał się z przyjemności, w końcu Anzu pocałowała go sama z siebie, chciała tego, tak samo, jak on.

~•••~

- Bokuto-Kun...Konoha dziwnie na mnie patrzy. - Mruknęła Anzu, gdy Kōtarō wyszedł z hali po zakończonym treningu.

- No wiesz...Jako jedyny wie, że jesteś w ciąży, oprócz nas i Akaashiego. - Szepnął jej na ucho, obejmując ramieniem.

- No tak...Zapomniałam. - Westchnęła, łapiąc za nadgarstek dłoni, którą trzymał na jej barkach - Pójdziemy gdzieś?

- A gdzie chcesz iść?

- Tak naprawdę to nie wiem. - Wzruszyła ramionami - Może odłożysz u mnie torbę i się przejdziemy? - Spytała z uśmiechem.

- Oczywiście. - Ucałował czule jej skroń - Chłopaki! Ja lecę! - Podniósł dłoń, żegnając się z nimi, co zrobiła również Anzu i oboje poszli w stronę jej domu.

Spacerując, rozmawiali na przeróżne tematy i co jakiś czas wybuchali śmiechem.
Czarnowłosa wzięła jego torbę, choć protestował i każąc mu poczekać, odniosła lekki bagaż do domu i zostawiła go w przedpokoju. Wróciła do nadąsanego licealisty i podniosła brwi, patrząc na niego.

- Będziesz się boczyć, bo wzięłam twoją torbę? - Spytała z rozbawieniem.

- Nie. - Mruknął, odwracając głowę w bok.

- No weź...Przecież to dopiero początek, mogę robić wiele rzeczy. Nic mi się nie stanie. - Podeszła bliżej i potarła jego ramiona, przechylając głowę w bok.

- Okej! - Zawołał radośnie - Nie potrafię się na ciebie długo gniewać! - Kolejny raz tego dnia ją przytulił, co mile zaskoczyło licealistke.

- Lubię, jak mnie przytulasz. - Odrzekła po chwili, gdy również go objęła.

- Naprawdę? - Spytał zaskoczony - W takim razie będę to robił częściej.

- Nie mam zamiaru protestować.

Poszli na spacer, bardzo powolny. Kwadrans później przechodzili obok kawiarni, Bokuto zatrzymał się, a w efekcie również Anzu, która szła wcześniej pod jego ramieniem.

- Masz ochotę na coś słodkiego?

Zmarszczyła brwi, a jej kąciki ust delikatnie drgnęły. Pokiwała ochoczo głową i razem z chłopakiem weszła do środka, a następnie zajęła miejsce na wygodnej kanapie przy najbardziej oddalonym stoliku od reszty.

Nie czekała długo, zaledwie kilka minut. Bokuto wrócił z dwoma kubkami kawy i jeszcze się wrócił po ciastka, które również postawił na stole, a następnie usiadł na przeciwko dziewczyny. Z uśmiechem patrzył, jak jej oczy zaczynają się wesoło świecić i zachichotał cicho, gdy zaczęła zachwycać się smakiem kawy.

- Nigdy jeszcze nie byłam w tej kawiarni, ale kawa jest niesamowita. - Mruknęła zachwycona i upiła kolejny łyk - Chyba wpadnę w nałóg.

- Mogę zabierać cię tutaj codziennie.

- Zbankrutujesz. - Skomentowała ze śmiechem.

- Racja... - Oparł brodę na dłoni - Muszę oszczędzać, żeby zapewnić przyszłość naszemu dziecku!

- Ciszej. - Skrzywiła się - Miło, że tak o tym myślisz, ale nie musisz się tak tym wszystkim przejmować. - Złapała go za dłoń i westchnęła - Zanim faktycznie zostaniemy rodzicami, minie dziewięć miesięcy. Poza tym, musimy jeszcze odwiedzić lekarza i najtrudniejsze w tym wszystkim... - Spuściła wzrok - Trzeba na spokojnie przekazać to rodzicom.

- Moja mama prawdopodobnie mnie zabije... - Zrobił kwaśną minę - Ale znacznie bardziej boję się reakcji twojego taty.

- Szczerze? - Popatrzyła na niego współczująco - Za jaja cię powiesi.

- Huh? - Patrzył na nią i momentalnie zesztywniał - O, nie, nie, nie, nie, nie. - Położył dłonie na swoim kroczu - Ja chce mieć kiedyś jeszcze jedno dziecko.

Akaashi parsknęła śmiechem na jego reakcję, na początku cicho, zaraz potem zaczęła jeszcze głośniej się śmiać. Posiedzieli jeszcze godzinę w kawiarni i niedługo potem poszli do domu. O dziwo, rodzice Anzu siedzieli przy stole i rozmawiali.

- Mamo, tato, wróciłam! - Ciemnooka weszła wgłąb domu, ciągnąc za sobą Bokuto, który zaczął stresować się coraz bardziej.

Oczywiście para nie miała zamiaru teraz wyznać, że dziewczyna zaszła w ciążę, nie byli przygotowani, ale widocznie do Bokuto nie dotarły te słowa. Kiedy tylko ojciec Anzu spojrzał na niego, Bokuto zaczął błagać go o wybaczenie.

- Naprawdę bardzo pana przepraszam! Nie zrobiliśmy tego celowo, to był wypadek! - Mówił płaczliwym głosem.

Jej ojciec był bardzo zdziwiony słowami siatkarza, więc spojrzał pytająco na córkę. Ona za to odwróciła wzrok, spuszczając nieco głowę.

- Anzu, wytłumaczysz mi, o co chodzi twojemu koledze? - Spytał, krzyżując ramiona na torsie.

Akurat wtedy z treningu wrócił Keiji. Wszedł do kuchni, a gdy poczuł napiętą atmosferę, nieco się wycofał z pola widzenia ojca.

- Masz zamiar im teraz powiedzieć? - Spytał zdziwiony Keiji.

- O czym? - Odezwali się równocześnie rodzice.

Bokuto klęknął na kolana i ponownie zaczął błagać o wybaczenie.

- Byliśmy pijani, błagam! Niech pan mnie nie zabija!

Anzu przybiła sobie piątkę w czoło otwartą dłonią, zamykając oczy i wzdychając.

- Kōtarō, skarbie, o czym ty mówisz? - Spytała łagodnie mama rodzeństwa.

- Mamo, wiesz jaki jest Bokuto... - Zaczęła Anzu, ale chłopak postanowił jej przerwać.

- Za dziewięć miesięcy będziemy mieli małą sówkę! - Krzyknął, zaciskając mocno powieki.

- Brawo Bokuto-San. - Burknął Keiji, łapiąc się palcami za nasade nosa.

- Anzu...Idź na górę razem z Keijim. - Rzekł po chwili ciszy ojciec - Chce porozmawiać z Kōtarō. Na osobności. - Dał nacisk na dwa ostatnie słowa.

- Pora umierać. - Wyszeptał Bokuto - Pamiętaj, że cię kocham, Anzu! Naszą sówkę też!

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro