•Rozdział 10•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Anzu ziewnęła cicho i przetarła jedną dłonią oczy. Kiedy je otworzyła, zadarła głowę trochę do góry i pierwszym co zobaczyła, była spokojna, śpiąca twarz Bokuto. Zmarszczyła brwi i delikatnie podniosła się na łokciu, spojrzała na jego nagi tors i chwilowo wszystko wydawało jej się być w porządku, a raczej do momentu, w którym nie spojrzała na siebie.

Momentalnie zesztywniała i biorąc koc, który leżał niedaleko, zakryła się nim. Akurat wtedy Bokuto zaczynał się rozbudzać. Podniósł się do siadu i głośno ziewnął, wyciągając wysoko dłonie do góry.

- Zu-Chan...Wstałem. - Mruknął, mlaskając leniwie - Huh? Zu-Chan? - Otworzył oczy i spojrzał w jej wystraszone tęczówki.

- Powiedz, że do niczego nie doszło. - Zaczęła przestraszona - Błagam.

- Zu-Chan... - Sięgnął do niej dłonią, ale natychmiast się odsunęła - Ja...

Wstała, dokładnie się zakrywając i kiedy pozbierała swoje ciuchy, weszła do łazienki, która była połączona z pokojem. Rozejrzała się i po chwili namysłu, postanowiła wziąć kąpiel. Oczywiście wcześniej zamknęła na klucz. Kiedy skończyła, osuszyła się swoje ciało i ubrała się. Stanęła przed lustrem i spojrzała na swoje odbicie, na szczęście się nie malowała, więc wyglądała normalnie, nie była rozmazana. Biorąc głęboki wdech, wyszła i spojrzała na Bokuto, który w samych bokserkach siedzi na brzegu łóżka i chował twarz w dłoniach. Akaashi podeszła i usiadła obok niego.

- To nie twoja wina. - Powiedziała po chwili ciszy.

Bokuto się nie odezwał, zdał sobie sprawę z tego, że Anzu nic nie pamiętała. On wręcz przeciwnie, pamiętał dokładnie. Czarnowłosa przytuliła się do jego pleców i potarła jego ramię, a na koniec położyła głowę na nim.

- Nie...To moja wina, przepraszam. Powinienem tyle nic pić. - Mówił cicho - Powinienem bardziej się hamować.

- Cicho. - Odsunęła się, odwróciła go do siebie i przytuliła - Ja też nie powinnam tyle pić, nie bierz wszystkiego na siebie.

- Zu-Chan... - Kōtarō spojrzał na nią z łzami w oczach - Nie jesteś na mnie zła, prawda?

- Nie. - Ucałowała jego skroń - Oczywiście, że nie.

~•••~

Keiji wszedł do salonu i od razu zauważył Anzu i Bokuto, którzy siedzieli na osobnych fotelach i milczeli. Zastanawiali się i próbowali odtworzyć cały wieczór, co do najmniejszego szczegółu. Albo raczej... Bokuto udawał, że próbuję, a Anzu faktycznie się starała. Drugoklasista zmarszczył brwi.

- Co...Robicie? - Spytał niepewnie.

- Nic. - Odpowiedzieli jednocześnie.

- No...Dobrze. - Poszedł do kuchni i postanowił zrobić sobie coś do jedzenia.

- Wymyśliłeś coś? - Spytała, zerkając na chłopaka.

- Nie. - Skłamał - Nic, a nic.

- Ja też. - Przetarła twarz dłońmi - Mam dość, głowa mnie już od tego boli.

Bokuto westchnął, a Anzu postanowiła dolać trochę oliwy do ognia.

- Mam nadzieję, że nie zajdę w ciążę.

Kōtarō spojrzał na nią zszokowany, ale potem musiał przyznać jej racje. Trzecia klasa liceum, jeszcze całe życie przed nimi, studia, kariera. Dziecko w takim momencie to zły pomysł, szczególnie jeśli w grę wchodzą tacy rodzice, jak Anzu i Bokuto. Kōtarō był nadpobudliwy, a Akaashi miewała delikatne skłonności sadystyczne, co nie stawiało ich w dobrym świetle, jeśli chodzi o rodzicielstwo.

Licealista podszedł do niej i upewniając się, że Keiji nie patrzy, przytulił ją. Pokręciła głową i zamknęła oczy.

- Poczekamy jakiś czas i sprawdzimy to. Potem wszystko się wyjaśni. - Powiedział, głaskając ją po głowie.

- Przepraszam. - Mruknęła cicho - Już więcej nie wypije alkoholu. Obiecuję. Nigdy.

~•••~

Anzu siedziała na podwórku i patrzyła w niebo, nie mając pojęcia, co ma ze sobą zrobić. Podpierając się z tyłu rękami, pozwalała słońcu ogrzewać jej twarz swoimi promieniami. Musiała czekać, po pewnym czasie chciała zrobić test i miała nadzieję, że będzie negatywny. Już kit z tym, że sobie zniszczyła życie...Nie chciała rujnować życia Bokuto. W końcu dalej był jej najlepszym przyjacielem, kochała go.

- One-San! - Usłyszała nawoływanie Keijiego z wnętrza domu.

- Na zewnątrz! - Odkrzyknęła i już po chwili zobaczyła, jak jej brat wychodzi z domu.

- Szukam cię od dziesięciu minut. - Powiedział, podchodząc do mnie - Zagrasz ze mną? - Spytał, podnosząc na wysokość oczu piłkę.

- Jasne. - Podniosła się i stanęła od niego w pewnej odległości.

- Więc? Od wczoraj jesteś jakaś smutna. - Odbił piłkę w jej stronę - Coś się stało?

- Nie. - Odebrała ją - A miało?

- Nie wiem. - Westchnął - Bokuto-San też zrobił się jakiś dziwny. Mniej energiczny.

Anzu odbiła piłkę i nagle ucichła. Grała z Keijim w ciszy, myśląc nad jego słowami. Czyli zauważył. Jej zachowania mogła wytłumaczyć wieloma wymówkami, ale Bokuto? Wiecznie uśmiechnięty, żywy, a teraz ciągle chodził poddenenerwowany i zestresowany. Obwiniała się za jego stan, w końcu to była w większej części jej wina.

- One-San, uważaj... - Zaczął spokojnie, ale widocznie zbyt późno zareagował.

Anzu dostała piłką w twarz, co w jakimś stopniu ją obudziło. Skrzywiła się, ale nie pisnęła nawet słowem, nie zaskomlała, nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Po prostu stała.

Moja kara.

Pomyślała i przetarła obolałą twarz dłońmi, zamykając oczy. Usiadła na moment. Keiji chciał już ją przeprosić, ale wtedy podniosła na niego wzrok.

- Nie szkodzi. Należało mi się. - Jej usta uformowały się w delikatnym uśmiechu.

Jej brat nie odpowiedział, kucnął obok niej i położył dłoń na głowie siostry, chcąc w ten sposób okazać skruchę. Złapała go za rękę i zdjęła ze swojej głowy, puszczając wolno.

- Pójdę do pokoju. - Rzekła i wstając, ruszyła w kierunku wejścia do domu.

- One-San, wszystko w porządku?

- To nic takiego. - Spojrzała na niego łagodnie - Po prostu dzisiaj gorzej się czuję. - Wymusiła uśmiech i zniknęła za drzwiami.
                             
Do : Bokuto-San.

Czy wiesz co się stało z moją siostrą? I co stało się tobie, Bokuto-San? Oboje zachowujecie się naprawdę dziwnie.

Nie musiał długo czekać na odpowiedź.

Od : Bokuto-San.

Tyle co ja i twoja siostra wypiliśmy na tej imprezie, to ty przez całe życie nie wypijesz. Nie dziw nam się, trudno się pozbierać po takiej dawce alkoholu.

Akaashi chciał dowiedzieć się od niego więcej, jednak Bokuto odpisał raz. A potem była cisza, nawet głupiej kropki nie wysłał. Akaashi westchnął i wrócił do domu, po drodze zajrzał jeszcze do pokoju siostry, ale ta już słodko spała, przytulając do siebie dużego, pluszowego misia.

Zamknął cicho drzwi i postanowił pójść pobiegać. Kiedy Keiji wyszedł, Anzu uchyliła powieki i zerknęła kątem oka na szafkę nocną, na której widniało zdjęcie jej, Bokuto i Akaashiego. Westchnęła i sięgnęła do niego dłonią, kładąc na blacie szafki, szkłem do dołu.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro