•Rozdział 7•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bokuto gwałtownie poderwał się do góry, nienaturalnie szybko oddychając. Rozejrzał się w poszukiwaniu Anzu, jednak jej nigdzie nie było. Kōtarō był u siebie w pokoju, leżał na swoim łóżku. Spojrzał na wyświetlacz telefonu. Godzina dwudziesta trzecia. Zmarszczył brwi, nie mogąc pojąć, co się stało. Zobaczył kilkanaście nieodebranych połączeń i multum wiadomości. Od Anzu. Momentalnie jego telefon znów zadzwonił, przez co się przestraszył. Przyciągnął zieloną słuchawkę i przyłożył komórkę do ucha.

- Bokuto-Kun czy coś się stało? - Spytał na starcie zaniepokojony głos Anzu.

- Nie...A miało się coś stać? - Spytał głupio.

- Byliśmy umówieni na maraton, pamiętasz? Od osiemnastej próbuje się do ciebie dodzwonić! - Podniosła głos - Myślałam, że coś ci się stało!

- Zu-Chan, ja... - Zaciął się - Maraton? Przecież już był.

- Co? Bokuto-Kun, na pewno wszystko w porządku? Kilka godzin temu pytałam, czy przyjdziesz do nas na maraton i nockę, zgodziłeś się przecież.

Bokuto wypuścił telefon z dłoni, a on upadł na pościel, tworząc dziwny szelest po drugiej stronie. Anzu zmarszczyła brwi i zaniepokoiła się. Do białowłosego powoli zaczęło docierać, co się stało, jednak bardzo powoli, jakby nie chciał dopuszczać do siebie tak myśli.

- Bokuto-Kun, co się stało? - Usłyszał jej przygłuszony głos z telefonu.

- Za...Zadzwonie później. Pa. - Rozłączył się, nim zdążyła odmówić i patrzył tępo w ciemność, w której się znajdował.

Skoro faktycznie usnął i nie poszedł do Akaashich na maraton, to znaczy, że kłótnia pomiędzy nim, a Anzu, po prostu nie miała miejsca. Czyli, że również pocałunki od czarnowłosej, dotyk jej palców na jego skórze...Malinki. To wszystko mu się śniło. Spuścił głowę i przetarł twarz dłońmi. Skoro to był sen, to ich związek również nie miał miejsca.

- Kuso... - Powiedział cichym, piskliwym głosem - Kuso, kuso! - Walnął zaciśniętą pięścią w pościel.

Za to Anzu zaraz po tym, gdy Bokuto się rozłączył, przestraszyła się. Zrobił to tak nagle, jakby coś się stało. Ciemnowłosa wzięła wdech i zbiegła schodami na dół, a potem poszła do przedpokoju. Tam założyła bluzę i buty w pośpiechu, wybiegając z domu. Zignorowała nawet fakt, że boi się ciemności na rzecz sowopodobnego chłopaka. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, by Bokuto podczas rozmowy z nią przez telefon tak się zachował. To dało jej do myślenia.

Biegiem ruszyła w stronę domu chłopaka, który na szczęście nie był jakoś specjalnie daleko. Około kilometra, na szczęście siatkarz zajął jej myśli, więc nie zwracała uwagi na otoczenie. Po pewnym czasie dobiegła, zatrzymała się zdyszana przed drzwiami jego domu i wyjęła telefon, pisząc krótką wiadomość. Siedzący w łóżku Bokuto odczytał ją i gdy jego zdziwienie minęło, zerwał się z niego i pobiegł na dół. Cieszył się, że jego rodziców nie było wtedy w domu, byli w delegacji, inaczej na pewno zaczęliby się na niego drzeć, że robi raban w nocy.

Otworzył drzwi z zamachem i spojrzał na ciemnooką. Miała czerwone policzki i nos, szybko oddychała, a w jej oczach widział obawę, która zniknęła zaraz po tym, gdy spojrzała w jego oczy. Ignorując fakt, że chłopak stoi przed nią w samych spodniach dresowych, przytuliła go czule.

- Zu...Zu-Chan...Co...Co się stało? - Spytał zaskoczony, ale również ją objął.

- Głupi, nie rób tak więcej. Myślałam, że coś ci się stało. - Powiedziała, wtulając się w jego rozgrzany tors.

- Nie, po prostu trochę źle się czułem. Poszedłem spać i jakoś tak wyszło. Przepraszam.

- Nie masz za co. - Pogłaskała go dłonią po plecach - Po prostu się martwię. - Powiedziała, odsuwając się od niego.

- M-Martwisz? - Przełknął cicho ślinę i poczuł, jak pieką go policzki.

- Oczywiście, że tak! A co myślałeś? - Uciekła wzrokiem gdzieś w bok - Przepraszam, że tak po prostu przyszłam... - Bokuto nie dał jej dokończyć.

- Nie szkodzi, naprawdę. - Potarł kark dłonią - Wiesz, jest już ciemno, a ty nie powinnaś sama chodzić w nocy. - Zaczął, czerwieniąc się - Może wejdziesz?

- Um...Tak, dziękuję. - Kiwnęła mu głową i weszła, gdy przepuścił ją w drzwiach.

Zdjęła buty w przedpokoju.

- Nie ma sensu dzwonić po Akaashiego, więc może...Zostaniesz na noc? - Zamknął za nią drzwi.

- Gdzie twoi rodzice? - Całkowicie zignorowała jego propozycje - Nie ma samochodu na podjeździe. - Wytłumaczyła po chwili.

- Są w delegacji. - Poszedł razem z nią do pokoju - Tak teraz zauważyłem...Naprawdę przybiegłaś tu w piżamie?

Spojrzała na swoje ubranie i oniemiała, faktycznie. Na zewnątrz było zimno, a noc to potęgowała.

- Oh...Nawet nie zwróciłam na to uwagi. Po prostu zarzuciłam bluzę i... - Zaśmiała się nerwowo - A z resztą, nic mi nie będzie, jestem odporna. - Uśmiechnęła się szeroko.

- W to nie wątpię. - Mruknął, skanując jej ubiór spojrzeniem.

Krótkie spodenki, ciepłe skarpetki ma stopach i za duża bluza, która była zasunięta pod samą szyję i sięgała jej za pupę. Krótko mówiąc, wyglądała cholernie słodko.

- To zostajesz na noc? - Dopytał, krzyżując ramiona na torsie.

- A mam wybór? - Rozłożyła bezradnie ramiona - Mogłabym wrócić, ale teraz już się boję. Po brata nie będę dzwonić, bo tylko się wkurzy, a ciebie nie chce wyciągać z domu.

- Chcesz obejrzeć film? - Podniósł brew i uśmiechnął się.

- Zależy. Jak masz horror, to dawaj. - Powiedziała podekscytowana.

- Będziesz bać się jeszcze bardziej.

- Mam ciebie przy sobie, czego niby mam się bać? - Zaśmiała się, żartując - Przy tobie nic mi nie grozi. - Puściła mu oczko i zaczepnie szturchnęła ramieniem.

Bokuto od razu serce zabiło znacznie mocniej. Pokiwał głową i zaczął szukać filmów, a dziewczynę poprosił o włączenie laptopa. Kiedy tylko go uruchomiła, serce omal jej się nie roztopiło. Na tapecie widniało zdjęcie jej i Bokuto, kiedy nawzajem obejmowali się ramionami i śmiali do aparatu.

- Oh...Dalej masz to zdjęcie. - Stwierdziła, lekko się uśmiechając i spojrzała na złotookiego - Miło z twojej strony.

- To nasze najlepsze zdjęcie, nie mogłem przecież tak po prostu go usunąć. - Wzruszył ramionami, kucając przy szafce i zaczął szukać filmów.

Kiedy w końcu znalazł coś ciekawego, usiadł obok niej na łóżku i włączył na laptopie jeden z horrorów. Anzu obserwowała jego profil, złote tęczówki siatkarza były całkowicie skupione na ekranie laptopa. Zjechała spojrzeniem nieco niżej, na jego tors, ale natychmiast się ogarnęła i oparła plecami na poduszkach.

- Dobra...Chyba działa. - Położył się obok niej i umiejscowił laptop na swoim prawym udzie i jej lewym, by komputer był po środku - Tylko nie trzęś portkami.

- O to się nie martw. - Prychnęła - Lepiej pilnuj, byś ty tego nie robił.

I tym oto sposobem, spędzili całą noc na oglądaniu filmów, aż w końcu głowa Anzu opadła na nagie ramię Bokuto. Chłopak przeniósł na nią wzrok, powoli wyłączył film i odkładając laptop, przykrył ją kołdrą, która leżała u ich stóp. Nakrył również siebie i układając ją wygodniej na swoim torsie, założył drugą rękę za swoją głowę, a następnie zamknął oczy. Chciał zasypiać obok niej co noc i budzić się co dzień. Aż wkrótce zasnął, kurczowo trzymając przy sobie czarnowłosą.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro