•Rozdział 9•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*dwa tygodnie później*

- Akaashi-Senpai! - Anzu i Keiji zatrzymali się i odwrócili, gdy podbiegła do nich młodsza dziewczyna z drużyny.

- Tak? - Spytali jednocześnie.

- Ja...Um...Jutro są moją urodziny i robię przyjęcie. Chciałam was zaprosić, więc byłoby bardzo miło, gdybyście przyszli. - Wyciągnęła w ich stronę koperty.

Anzu wzięła kopertę pierwsza i przyjrzała jej źle.

- Dziękujemy. - Uśmiechnęła się szeroko - Na pewno przyjdziemy, prawda, Keiji? - Odwróciła głowę w stronę brata.

- Nie jest pew... - Czarnowłosa potajemnie kopnęła go w kostkę - Tak, tak...Z chęcią. - Wymusił uśmiech.

- A-Arigato! - Skłoniła się i podbiegła w stronę dziewczyn ze swojej klasy.

- One-San, znowu pakujesz mnie tam, gdzie być nie powinienem. - Westchnął cicho, spuszczając głowę.

- Nie narzekaj. - Zarzuciła mu dłoń na ramiona - Może wreszcie poznasz jakąś fajną dziewczynę. - Zaśmiała się głośno.

- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. - Ruszyli w stronę hali - Na razie nie mam potrzeby szukać dziewczyny.

- Tak, tak, każdy tak mówi.

Przeszli obok klasy przyszłej solenizantki, która dalej była podekscytowana tym wszystkim.

- Naprawdę, zaprosiłaś rodzeństwo Akaashi? - Spytała jedna z nich.

- Tak! I nie zgadniesz! Zgodzili się! Naprawdę przyjdą! - Zaczęła skakać ze szczęścia.

- Masz farta, gdyby Anzu-Senpai nie była twoją kapitanką, pewnie by nie przyszła. - Mruknęła jedna - A jeśli chcesz na całości rozkręcić imprezę, zaproś też Bokuto-Senpaia. Podobno coś kręci z siostrą Keiji-Sana.

- Naprawdę? - Spytała zdziwiona - To dobry pomysł.

~•••~

- Keiji! Jesteś gotowy?! - Krzyknęła ze swojego pokoju Anzu.

- Jeszcze nie! - Odkrzyknął jej, poprawiając koszulę.

Anzu założyła na siebie kremowy, luźny sweter, który wpuściła w czarną, delikatnie rozkloszowaną spódnicę. Na nogi naciągnęła czarne pończochy i ubrała czarne botki na płaskim spodzie. Wyczesała się i spięła włosy w koka, a następnie zeszła na dół. Dostała wiadomość od Bokuto, że niedługo będzie.

- Już jestem gotowy. - Keiji zszedł schodami i spojrzał na siostrę - A byłem pewny, że bardziej się odpicujesz.

- Po co? Przecież to tylko urodziny. - Wzruszyła ramionami, zakładając czarny płaszcz.

Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Bokuto. Ubrany był w szarą kurtkę, białą koszulę i czarne dżinsy. Anzu zlustrowała go wzrokiem od góry do dołu, a na jej ustach zagościł zadziorny uśmiech.

- Czuję się przy was tak zwyczajnie. - Zaśmiała się - Może jednak założę sukienkę? - Spojrzała na swoje ubranie.

- Po co? Wyglądasz ślicznie. - Przyznał z uśmiechem Bokuto, ale gdy na niego spojrzała, speszył się - I-Idziemy?

- Jasne! - Akaashi owinęła dłonie wokół rąk chłopców, u zgięcia łokci i razem z nimi, ruszyła do domu solenizantki.

Chłopcy w wolnych dłoniach trzymali prezenty, Keiji również trzymał torebkę z prezentem Anzu.

- To co? Do której tam zostajemy? - Spytała, patrząc to na Keijiego, to na Bokuto.

- Do pierwszej? - Zaproponował Keiji.

- E tam! Jak się bawić, to po całości! - Zawołał Bokuto - Posiedźmy do rana!

- Bokuto-San, nie możemy się narzucać. - Dodał Keiji.

- Daj spokój, Akaashi! - Zawołał, przymykając powieki - Pobawmy się porządnie, jutro i tak jest weekend.

W końcu dotarli do domu dziewczyny i gdy im otworzyła, weszli do środka. Złożyli życzenia, podali prezenty i po kilkunastu minutach, rozeszli się każdy w swoją stronę. Trzeba było przyznać, że dom pierwszoklasistki do małych nie należał, wręcz przeciwnie. Była to prawdziwa willa, a całe przyjęcie odbywało się ma parterze, salon służył za parkiet, a kuchnia za bufet.

Po dwóch godzinach zabawy, cała trójka została wciągnięta w wir picia. Zaczęło się niewinnie, od jednego drinka. Ale postanowili nieco bardziej się pobawić, przez co pustych kubeczków przybywało i przybywało. Po następnych dwóch godzinach, Anzu była już tak spita, że śmiała się ze wszystkiego, z resztą...Keiji podobnie. Jednak okazało się, że Bokuto ma naprawdę mocną głowę do alkoholu, choć i tak wypił mniej, niż zaprzyjaźnione z nim rodzeństwo.

Czarnowłosa usiadła obok Kōtarō i ziewając, położyła na jego ramieniu głowę. Owinęła dłonie wokół jego ręki, wtedy zwrócił na nią uwagę.

- Jesteś śpiąca? - Spytał głośniej, żeby przekrzyczeć muzyke.

- Mhm... - Zamknęła oczy - Zanieś mnie do pokoju.

- Poczekaj, zgarnę Akaashiego i pójdziemy do domu. - Podniósł się i delikatnie zachwiał, ale Anzu złapała go za dłoń.

- Wolałabym jednak pójść do pokoju. - Stanęła na palcach i szepnęła mu do ucha.

- Po co? - Położył dłonie na jej talii.

- Po prostu chodź. - Pociągnęła go za sobą na górę.

Swoją drogą ledwo weszła po schodach. Kiedy znalazła się przed jednym z pokoi, na którym wisiała plakietka z napisem "pokój gościnny", weszła do środka i zamknęła za nimi drzwi. Bokuto miał delikatnie rumieńce na policzkach, ona z resztą też. Uwiesiła się na karku Kōtarō i zachłannie pocałowała, wprawiając licealiste w szok. Zaraz potem, gdy zdążył przywyknąć do sytuacji, zamruczał z zadowolenia i pochylił się, pogłębiając pocałunek.

Akaashi popchnęła go do tyłu, a on upadł w miękką pościel. Strząsnęła botki z nóg i łapiąc za rogi swetra, szybkim ruchem go z siebie ściągnęła. Weszła na łóżko i stanęła na kolanach, mając pod sobą biodra Bokuto. Chłopak patrzył na nią i momentalnie zaczął szybciej oddychać, gdy patrzył na jej ciało. Czuł się, jak w swoim śnie. Z zamglonymi oczami wyciągnął przed siebie dłonie i położył na jej gołej skórze, na talii. Jego wzrok powędrował w górę, na jej twarz. Schyliła się do niego i złożyła pocałunek na jego szyi, podwijając jego koszulę. Sapnął cicho, gdy delikatnie zacisnęła zęby na jego skórze.

- Zu-Chan... - Odsunął ją od siebie - Jesteś pijana. Ja też. - Spojrzał na nią z bólem w oczach - Będziemy później oboje tego żałować.

- Nieprawda. - Pokręciła natychmiast przecząco głową - Robię teraz to, na co się mam odwagi, gdy jestem trzeźwa. - Pogłaskała go dłonią po policzku.

Jego tęczówki zaczęły świecić radosnym blaskiem, nie zwracał już na nic uwagi. Liczyła się tylko ona. Powoli rozpinała guziki jego koszuli, składając pocałunki na jego torsie i schodząc nimi coraz niżej.

- Zu-Chan... - Usiadł i wziął jej twarz w dłonie - Kocham cię.

Patrzyła na niego nieobecnie, ale uśmiechnęła się. Zachichotała cicho i całując go, wsunęła język w jego usta.

- Ja ciebie też. I wiesz co? - Spytała, kładąc go - Pragnę cię. Bardzo.

Włożyła dłoń w jego spodnie, przez co niemal nie zachłysnął się powietrzem. Gorąca atmosfera trwała przez okrągłą godzinę, potem oboje zasnęli, ledwo świadomi tego, co się wydarzyło.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro