Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Usłyszałam wściekłe głosy i powoli otworzyłam oczy by od razu je zamknąć przez zbyt mocne światło. Czułam ból w ramieniu i nawet nie próbowałam nim ruszać wiedząc, że mogłabym wtedy chyba zemdleć z bólu. Spróbowałam znowu otworzyć oczy, mocno je mrużąc i próbując przyzwyczaić się do światła. Zapach, który wyczułam od razu dał mi znać, gdzie byłam. Tylko w szpitalu mógł być tak okropny odór, przez który chciało mi się wymiotować. Nie wiedziałam czy bardziej obrzydzał mnie zapach tych chemikaliów czy śmierci, ale nie miałam czasu by o tym pomyśleć, bo znowu usłyszałam krzyki.

— Nie wiem czy to prawda, okej?! —odwróciłam głowę w stronę głosu i zauważyłam Bucky'ego z Sam'em — Znalazłem trochę krwi w tamtym pomieszczeniu. Nie wiem czy jest jego czy Liz, ale i tak warto to sprawdzić.

— Bucky, musisz się uspokoić — ciemnoskóry położył mu rękę na ramieniu.

— Jak mam się do cholery uspokoić kiedy ukazuje się, że HYDRA ukrywała kogoś, kto prawdopodobnie jest z nami połączony?

Skrzywiłam się, bo przez jego krzyki aż zapiszczało mi w uszach. Byłam jeszcze trochę zamroczona i nie miałam pojęcia o czym oni rozmawiali. W mojej głowie była pustka, ciało mnie bolało, a w gardle miałam sucho jak na pustyni.
Bucky przestał krzyczeć, gdy jego wzrok spoczął na mnie i szybko do mnie podszedł. Jego zimne spojrzenie zniknęło i widziałam w nich tylko zmartwienie.

— Obudziłaś się — położył dłoń na moim policzku, a jego ciepło pomogło mi się rozluźnić.

— Wody... — wychrypiałam.

Bucky chciał się ruszyć, ale wyprzedził go Sam, który szybko nalał wody do plastikowego kubka, który stał na szafce obok łóżka. Brunet pomógł mi usiąść, a ja musiałam powstrzymać się przed skrzywieniem z bólu. Zabrałam kubek od Sam'a i łapczywie piłam, gdy Bucky trzymał blisko mnie rękę na wypadek upuszczenia plastiku.
Po wypiciu z braku sił oparłam głowę o klatkę piersiową Barnesa, który mnie od razu objął i pocałował w czoło. Nie miałam nawet głowy by rozmyślać nad tym czemu to zrobił. Mój mózg próbował sobie przypomnieć co się wydarzyło, że wylądowałam w szpitalu.

— Jak się czujesz? — spytał Sam.

— Jakby przejechał po mnie walec.

— Potrzebujesz czegoś?

— Odpowiedzi — spojrzałam na Bucky'ego — Mam pustkę w głowie.

— Zostałaś zaatakowana — pogładził mnie po policzku — Przez mężczyznę, który podaje się za nasze dziecko.

Cały świat się zatrzymał, gdy to powiedział, a wspomnienia tych zimnych niebieskich oczu pojawiło się w moim umyśle. Jego słowa, jego wygląd i strzał. W oczach Vindic'a widziałam wtedy pustkę, jakby nie miał żadnych emocji i nie przejmował się tym, że strzelał do kobiety, którą uważał za swoją matkę. Zimny dreszcz przebiegł po moich plecach i wyprostowałam się, nie zważając na ból w ramieniu. Poczułam się przytłoczona wszystkimi emocjami i aż bolało mnie serce.

— Hej, nie martw się. Wszystko się wyjaśni.

Spojrzałam na Sam'a, po jego minie mogłam stwierdzić, że Bucky mu o wszystkim opowiedział. Nie miałam mu tego za złe, bo sama bym to zrobiła, gdybym była w stanie.

— Mówiliście o jakiejś krwi — powiedziałam zduszonym głosem.

— Tak, wysłałem próbkę krwi do Bannera. Nie jestem jednak pewny czy to była twoja krew czy jego — westchnął Bucky — U niego możemy zrobić to dyskretnie i nikt więcej się nie dowie.

— Dobry plan — odkaszlnęłam by pozbyć się chrypki, ale moje dłonie drżały.

Wspomnienia wszystkiego co się wydarzyło wracały do mnie po kolei i w końcu udało mi się przypomnieć co zrobił Bucky. Wspomnienia naszej nocy i jego ucieczce pojawiły się przed moimi oczami i od razu się od niego odsunęłam.

— Liz...

— Nie, Bucky. Nic nie mów — spojrzałam w dół — Nie masz prawa.

Nie chciałam na nich patrzeć, bo wiedziałam co zobaczę w ich oczach. Tylko biedny Sam nic nie powiedział i stał obok łóżka nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Nie obchodziło mnie to. Próbowałam powstrzymać emocje wirujące w moim sercu. Chciałam wrócić do mojego poprzedniego życia, w którym cały dzień patrolowałam ulice i nie przejmowałam się niczym oprócz HYDRY. Jednak nie mogłam tego zrobić, nie lubiłam zostawiać nieskończonych spraw i mimo że moje serce odmawiało dalszej walki, chcąc się tylko zakopać pod kołdrą i nigdy nie wyjść, to mój mózg na to nie pozwalał. Musiałam wszystko zakończyć, znaleźć odpowiedzi na pytania, które mnie dręczyły i zniknąć.
Co za ironia. 
Tym razem nie ucieknie Bucky, tylko ja.

Hej! Na początek chciałabym się was spytać czy chcecie by druga część była kontynuowana w tej książce czy mam stworzyć nową? Chciałabym by czytało wam się dobrze.
Wracając do tematu, witajcie w zakończeniu pierwszej części. Mam nadzieję, że książka wam się spodobała. Liz i Bucky na zawsze zostaną w moim sercu, jednak teraz nie dowiemy się jak zakończy się ich relacja. Wszystko może się wydarzyć ;).
Prolog do kolejnej książki dodam w przyszłym tygodniu w poniedziałek, a was zapraszam także do moich innych książek zamieszczonych na moim profilu. Znajdzie się tam coś dla fanów Teen Wolf i fantasy.
Do zobaczenia!

Ps. Przepraszam za dłuższą nieobecność, ale wszystko się na siebie nałożyło i nie miałam zbytnio czasu by coś napisać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro