CZĘŚĆ 2 Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Miesiące mijały powoli. Wszystko wydawało iść dobrym torem. Życie Rose zaczynało nabierać kolorów, miłość której doświadczała uskrzydlała ją. Zapominała o podstawowych czynnościach życiowych, jak choćby jedzenie bo on jej wystarczał. Wieczorami Munson wkradał się przez okno i uciekał nad ranem. Wiedzieli o tym wszyscy i nikt nic na to nie powiedział. Ojciec Rose znał już na pamięć dźwięk pracy silnika Edwarda Munsona. Parkował go zawsze za zakrętem by nikt nie wiedział o jego obecności, ale jego nieudolność sprawiała, że na twarzy Marka pojawiał się uśmiech. Słyszał ich rozmowy piętro wyżej, głośny śmiech i tylko kręcił głową i popijał swoją ulubioną kawę. Jego żona kręciła się po kuchni, czasami zerkała w stronę schodów odczuwając ogromną ciekawość. 

-Co oni tam robią ? Zaraz mi chatę rozniosą.- Burknęła, a jej mąż położył dłonie na jej biodrach, złożył delikatny pocałunek na jej ramieniu, a ona oparła się plecami o jego tors rozpływając się pod jego dotykiem. Uśmiechnął się nasłuchując rumotu z piętra wyżej.

-Zaraz pójdę im zwrócić uwagę, żeby byli ciszej.

-Tylko zapukaj, żeby miał czas się schować.- Zachichotała, a mąż ucałował ją w policzek. Była szczęśliwa, zaczynała odzyskiwać męża. Przez ostatnie miesiące wiele się zmieniło. Depresja ustępowała, Mark wrócił do pracy, zaczął przynosić dużo pieniędzy. Mogli pozwolić sobie na nowszy samochód i chodzenie po restauracjach, do których czasami zabierali też Rose z jej partnerem. Zaczynali tworzyć wielką szczęśliwą rodzinę, spotykali go coraz częściej, zaczynali poznawać i nie chcieli ograniczać swojej pełnoletniej już córki, więc przymykali oko na to, że chłopak zostawał na noc ,,bez ich wiedzy". Spojrzała na kalendarz wiszący na ścianie. Za kilka dni jej mąż miał obchodzić czterdzieste drugie urodziny. Gładząc go po policzku, uśmiechnęła się i dodała.-No i jak już tam u nich będziesz możesz powiedzieć Rose o sobotniej kolacji, niech Eddie i jego wujek czują się zaproszeni.

-Jasne.- Ucałował żonę w policzek i ruszył w stronę schodów. Im był wyżej, stawiał głośniejsze kroki, ponieważ nie chciał być świadkiem czegoś, czego nie może przetrawić żaden ojciec swojej dorastającej córki. Stanął pod drzwiami, śmiechy ucichły. Wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi.

-Proszę!-Usłyszał łamiący się głos swojej córki. Otworzył drzwi i spojrzał na nią z uśmiechem. Miała rozczochrane włosy, oddychała szybko i nierównomiernie. Na jej policzkach widział pokaźnie rumieńce, a w pokoju panował potężny nie ład. Zobaczył nawet męskiego buta wystającego spod łóżka i chciało mu się śmiać. Dziewczyna wbijała w ojca przerażone spojrzenie i wyczekiwała tego co ma jej do powiedzenia. Zmęczony przetarł twarz i powiedział.

-Mama narzeka na panujący tu hałas.

-Przepraszam, będę już ciszej.-Odpowiedziała chcąc pozbyć się ojca jak najszybciej, ale ten gdy miał już zamykać za sobą drzwi wrócił się i spoglądając pod łóżko powiedział ironicznie.-Eddie jak już tu jesteś, moja żona zaprasza ciebie i twojego wujka w sobotę na obiad.- Powiedział zakładając ramie na ramię. W tym czasie Munson zgarnął dłonią pościel spadającą na ziemię i spojrzał na ,,teścia "spod łóżka.

-W porządku proszę pana.

Mark, mów mi Mark.- Sapnął ciężko. Nie miał już siły na to co się dziej pod jego dachem. Rose właśnie chowała twarz w dłoniach nie mogąc uwierzyć, że to na prawdę się dzieje. Eddie był zdenerwowany, pocił się ale tylko uśmiechał się nerwowo.- I na przyszłość, bezpieczniej wychodzi się drzwiami... no i sąsiedzi wtedy nie plotkują.- Dodał zamykając za sobą drzwi. Byli sami. Eddie wygrzebał się spod łóżka. Trzymał w dłoniach swoje ubrania i miał na sobie zaledwie bokserki. Spojrzał na swoją ukochaną, która miała właśnie kolor buraka, bynajmniej nie było to spowodowane jego golizną.

-Jak długo wiedzą ?-Pytała chyba bardziej siebie. Czuła ogromny wstyd, chłopak zaczął wciągać spodnie na nogi i chwiejąc się niestabilnie na jednej z nich odpowiedział.

-Pewnie od dawna, ale nie czuję się zbyt komfortowo, żeby tu dzisiaj zostawać po tej sytuacji.

-To zrozumiałe.- Mówiła, starając się uspokoić galopujące serce. Zaczęła ubierać pod pościelą swoją bieliznę, a chłopak chichotał tylko pod nosem. Spojrzała na niego, a on nachylił się do niej i złożył delikatny pocałunek na jej spierzchniętych ustach. Przymknęła oczy i wydała z siebie pomruk zadowolenia.

-Jesteś miłością mojego życia.-Powiedział, a ona znów go pocałowała. Czuł jak delikatnie się uśmiecha.

-Też cię kocham.- Oparła czoło o jego głowę i gładząc jego policzki.-Dobra leć do domu, bo dziwnie się czuje.-Zaśmiała się widząc, że zegar pokazuje już prawie dwudziestą.- Zobaczymy się jutro w szkole.

-Jasne.- Uśmiechnął i pocałował ją w czoło na pożegnanie. Wziął głęboki wdech pozbierał swoje rzeczy. Czuł na sobie wzrok Rose, która tylko delikatnie się uśmiechała. Podszedł do drzwi i z trudem je otworzył spoglądając na swoją ukochaną, jakby szedł na pewną śmierć, a ona tylko zachichotała. Zszedł szubko schodami i przemknął przez hol rzucając tylko.- Dowiedzenia !

-Czy ja się przewidziałam?-Grace spojrzała najpierw na męża, a potem przez okno i zobaczyła idącego w w stronę ulicy Munsona.-Czy on wyszedł drzwiami ?

~~~

  Sobotnie popołudnie było stresujące dla wszystkich. Mark czuł, że przybywa mu coraz więcej siwych włosów, patrząc w lustro czuł, że młodość prześliznęła mu się przez palce. Grace stresowała się przygotowaniem obiadu, od dawna nie przyrządzała nic wystawnego. Chciała by wszystko było idealne. Rose bała się niezręcznych tematów przy stole, Munson z kolei wciąż nie czuł się pewnie w towarzystwie rodziców swojej ukochanej oraz bogactwa. Tylko jego wujek wydawał się tym wszystkim jakoś bardzo nie przejmować. Zasiadł przy stole, pochwalił pracę gospodyni, nałożył sobie na talerz każdy możliwy specjał, gdy cała reszta siedziała w pewnym spięciu. Eddie chwytał pod stołem dłoń Rose, posyłał jej pokrzepiający uśmiech, który sprawiał że jej serce płonęło. Nawet nie zauważyli kiedy wszystkie spojrzenia skupiły się na nich.

-Mój bratanek tak często tu przebywa, że zastanawiam się kiedy ślub?-Zaśmiał się, a Mark zakrztusił się winem. Myśl o tym, że jego mała córeczka mogłaby już wyjść za mąż przeraziła go. Grace gładziła go po plecach, chcąc go uspokoić. 

-Chyba na to za wcześnie.- Zwróciła na to uwagę matka Rose. Eddie wziął głęboki wdech i schował twarz w dłoniach. Nie mogąc uwierzyć, że jego wujek powiedział coś takiego. Dziewczyna też wyglądała na zagubioną. Czuła się speszona. Myśl o życiu spędzonym z Munsonem, była piękna i romantyczna ale też przerażająca. I spędzić z kimś tak całe życie ? Tylko z jedną osobą ? Już tak do końca ? W jej głowie panował nieład. Jej dłonie zaczynały się pocić, a przecież nic takiego się nie stało. 

- Uważam, że powinniśmy zmienić temat.- Powiedziała zawstydzona, a jej chłopak tylko na to przytaknął. Zacisnął mocniej pod dłonią jej dłoń, a ona poczuła się spokojniejsza. 

- Też tak uważam.- Powiedziała Grace.- Są teraz ważniejsze tematy, na przykład studia.

-Ja pierdole.- Szepnęła na to pod nosem. Nie chciała więcej porządnych tematów.-To wy zaplanujcie nam przyszłość a my się przejdziemy.- Powiedziała wstając od stołu. Wszyscy spojrzeli w ich stronę, a Munson niepewnie poszedł w jej ślady wstając od stołu.

-Dziękuje, było przepyszne.-Powiedział uśmiechając się do zdezorientowanej Grace. Ruszyli w stronę drzwi, zostawiając swoich opiekunów w niezręcznej ciszy. Wyszli na zewnątrz. Czuli na swojej skórze chłodne marcowe powietrze. Trzymali się za dłonie idąc przed siebie.- Co cię tak zdenerwowało?- Zapytał, a on wypuściła nagromadzone powietrze z płuc.

-Nie lubię tego, że oni tak wszystko planują. Nie biorą pod uwagę tego co czujemy.

-No ale chyba kiedyś chciałabyś zostać moją żoną?-Zapytał robiąc minę szczeniaczka. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to, że chłopak na prawdę o to pyta. Byli ze sobą zaledwie niecałe pół roku, i było to bardzo intensywne pół roku. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć.

-Kiedyś to bardzo dobre słowo, w dalekiej przyszłości, po studiach.-Zaznaczyła, a on uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie. Zgarnął z jej twarzy zagubione kosmyki włosów i spojrzał w jej oczy z całą miłością jaką w sobie mam.

- Mógłbym spędzić z tobą nawet kilka żyć.- Pocałował ją, a ona oddała pocałunek. Była w szoku, że powiedział jej coś takiego. Jedno życie wydawało się być już zbyt długie, co dopiero wizja kilku. Mimo to, te słowa wydały jej się na tyle urocze, by zaciągnąć go do lasu i przycisnąć do drzewa.- Co robisz ?-Zapytał gdy składała pocałunki na jego szyi i rozpinała jego koszulę swoimi drobnymi palcami.

-Nie robiliśmy tego jeszcze w lesie.- Zauważyła, a on zaczął się nerwowo rozglądać dookoła. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Im dłużej byli razem tym więcej szalonych pomysłów ona miała. Uśmiechnął się na wspomnienie ich seksu w aucie, podczas wizyty w kinie samochodowym. Robili to też, w sklepowej przymierzalni oraz w toalecie podczas szkolnej wycieczki. Nigdy on tego nie inicjował, w jego oczach dziewczyna potrafiła zmienić się w demona. 

-To może pójdźmy głębiej.- Powiedział ciężko oddychając, wciąż widział prześwitującą przez drzewa ulicę. Nie musiał się powtarzać, a ona pociągnęła go za dłoń głębiej, aż światło czy dźwięki z ulicy przestały całkowicie do nich docierać. Zaczęli namiętnie się całować, chwyciła jego męskość w dłoń i zaczęła ją gładzić przez materiał dżinsowych spodni. Czuła jak twardnieje, jak cały drży, ciężko oddycha. Powietrze, które wydychali parowało, było zimno ale to nie studziło jej zapałów. Rozpięła jego rozporek i patrząc mu w oczy powiedziała.

-Chcę żebyś mnie wziął od tyłu.-Nie musiała dwa razy potarzać. Teraz to ona przylegała do drzewa swoim ciałem. Obcałowywał jej kark i ramiona, podwinął jej sukienkę do góry i opuścił jej rajstopy do kostek. Dłonią sprawdził czy jest gotowa. Była ciepła i wilgotna, oblizał palce i zaczął drażnić przedsionek jej pochwy penisem. Ciężko oddychała, wypinała się  coraz bardziej, nie mogąc się doczekać aż w końcu poczuje go w sobie. Wszedł w nią a ona sapnęła. Położył dłoń na jej ustach i zaczął przyśpieszać nie dając jej wytchnienia. 

-Musisz być cicho.- Zwrócił jej uwagę zabierając dłoń. Położył ją na jej biodrze, zaciskał ją. Obserwował jak się na niego nadziewa. Była tak seksowna, że z trudem było mu się skupić na tym by doszła pierwsza. Czuł jak zaczyna się pocić, jak pot spływa po jego czole a ziemne powietrze wypełnia jego płuca gdy głośno dyszał. Ona z trudem panowała nad tym, by nie wydać z siebie dźwięku rozkoszy. Sama zasłaniała swoje usta, aż w końcu doszła. Jej nogi zaczęły drżeć, z trudem mogła na nich ustać, ale on nie przestawał podtrzymywał ją, aż w końcu sam doszedł, a ciepło rozeszło się po jej pochwie. 

~~~

Wracam do was z kolejną częścią. Jestem ciekawa jak wam się podoba pierwszy rozdział i czego się spodziewacie.

Niestety mam trochę mniej czasu, więc rozdziały będą pojawiały się rzadziej niż planowałam.

Przepraszam za błędy, ale nie miałam czasu tego przejżeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro