Część 2 Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Info pod rozdziałem .

    Wszystko zdawało się zwolnić. Woda uderzała o szybę, spływała po niej zostawiając smugi. Wycieraczki starały się nadążyć, sprawić że droga będzie przejrzysta. Nic jednak nie było już takie proste i wyraźne. Patrzyła przez przednią szybę, widziała że zbliżają się do miasta. Na drodze było więcej aut, przy ulicach stało więcej domów. Im były bliżej tym bardziej się stresowała. Spoglądała nerwowo na prowadzącą samochód Robin, czując że za krótki moment jej życie wywróci się do góry nogami.

-Jesteś pewna, że mam nie iść z tobą?-Zapytała Buckley, chcąc wesprzeć przyjaciółkę. Widziała jej wielkie, podkrążone oczy, zmęczenie i strach wymalowany na twarzy. Była bezradna, nie wiedziała co powinna zrobić, mimo że zrobiła już wiele. Rose była jej wdzięczna, ponieważ zrezygnowała ona z zajęć by jej pomóc. Zawiozła ją pod samą przychodnię, okazywała mentalne wsparcie. Czuła pewnego rodzaju ulgę, że nie jest tu z Eddie'em. 

-Myślę, że nawet nie mogłabyś ze mną wejść.- Odpowiedziała.-Ale dziękuję.- Była wdzięczna. Posłała jej delikatny uśmiech, który zabarwiony był niepewnością. Dłonie jej drżały, odwlekała moment, w którym pójdzie do lekarza i zasiądzie na fotelu ginekologicznym. Robin odwzajemniła ten uśmiech.

-Będzie dobrze.-Chwyciła dłoń zielonookiej, chcąc dodać jej otuchy. Znalazła miejsce na parkingu i zgasiła silnik. Przez chwilę siedziały w milczeniu, patrząc przed siebie. W głowie Rose wiele się działo, tworzyła wiele scenariuszy i większość była przerażająca. Starała się wyobrazić siebie w roli matki, w jej wyobrażeniach panował chaos, widziała oceniające spojrzenia, ludzi ze szkoły czy na studiach. Profesorów, którzy nie mogąc być ponad własny szowinizm utrudniają jej zdanie roku, bo miejsce kobiety jest w domu z dzieckiem. Przeganiała te wizje, myśląc o tym że nie wszystko jeszcze jest pewne. Spojrzała na Robin, westchnęła głęboko i wypuszczając powietrze z płuc powiedziała.

-Musi być dobrze.-Wysiadła z samochodu, poszła do przychodni i po chwili uporała się z formalnościami przy rejestracji. Opłaciła wizytę i udała się pod gabinet numer trzy, pod który została wcześniej skierowana. Przez krótki moment była sama, później w oczekiwaniach dołączyła do niej kobieta po trzydziestce z dużym ciążowym brzuchem. Miała wrażenie, że ją to prześladuje, że jak na złość wizyty tego dnia mają tylko ciężarne. Grzyba i inne chlamydie przełożyli na jutro czy o chuj tu chodzi? Czuła jak się poci, jej ciało drżało z zimna, jej przełyk płonął. Dręczyły ją mdłości, a spojrzenia ludzi pogarszały sytuację. Kiedy drzwi od gabinetu się otworzyły, wyszła poprzednia pacjentka, a w progu stanęła młoda lekarka, serce Rose zatrzymało uwięzło jej w gardle.

-Zapraszam.-Zaprosiła ją doktor. Była to szatynka przed czterdziestką. Młoda i zadbana kobieta, jej włosy były ułożone i świecące. Dłonie miała gładkie, a paznokcie pomalowane. Usiadła przy swoim biurku, wyciągnęła potrzebne dokumenty i kartotekę. Uśmiechnęła się serdecznie i zapytała.- Co cię do mnie sprowadza?-Splotła palce obu dłoni, czekając na odpowiedź. Widziała zdenerwowanie dziewczyny. To pytanie było znacznie trudniejsze niż mogłaby się tego spodziewa. 

-Wydaje mi się, że mogę...-Załamał jej się głos, gardło ścisnęło się tak bardzo, że z trudem łapała powietrze. Jej oczy zaczynały wypełniać się łzami, zamazując jej widok przed oczami. Potrzebowała chwili by to zwalczyć.-Że mogę być w ciąży.

-Czemu tak uważasz ?-Zapytała kobieta. Nie było w jej tonie głosu, ani w spojrzeniu nic oceniającego. Była profesjonalna i ludzka, co pokrzepiło Rose. Kobieta założyła na nos okulary i chwyciła w dłoń długopis, czekając na to co powie jej dziewczyna, aż w końcu postanowiła jej pomóc serią pytań, zaczynając od najważniejszego. -Jak się zabezpieczasz ?

-Mój partner o to dba.- Odpowiedział, a kobieta zaczęła notować. Z jej ust wydobyło się ledwo słyszalne ,,mhm" poprzedzające serie pytań?

-Masz mdłości? Bolą cię piersi? Jesteś bardziej senna ?

-Tak.- Odpowiedziała drżącym głosem. Kobieta odłożyła długopis, przez chwilę przyglądała się młodej dziewczynie, aż w końcu wskazała dłonią na fotel ginekologiczny. Rose przytaknęła. Wstała, poszła do osobnego pomieszczenia gdzie w pośpiechu przygotowała się do badania. Wróciła i usiadła fotelu. Zaciskała pięści, czując ogromny lęk. Spoglądała na ekran nie widząc nic co mogłaby uznać za ciekawe. Lekarka jednak przyglądała się, poprawiła okulary na nosie i wskazując palcem coś co mogłoby być czymkolwiek powiedziała.

-Jest pani w ciąży, nie dłużej niż 3 tygodnie. -Mówiła, a po policzku Rose spłynęła samotna łza. Kobieta przerwała badanie. Poczekała aż Rose się ubierze i znów usiądzie na krześle przy jej biurku. Patrzyła na nią z pełnym współczuciem.- Rozumiem, że nie są to raczej łzy szczęścia?

-Nie są.- Zielonooka odpowiedziała cicho na co kobieta tylko skinęła głową. Wyciągnęła z szuflady kilka ulotek i podsunęła je dziewczynie pod nos. Powiedziała coś co wprawiło ją w zdumienie.

-Tak wczesna ciąża nie jest jeszcze wyrokiem, często kończą się poronieniem. No ale raczej nikt nie siedzi i na to nie czeka. Jesteś dorosła i masz wiele opcji, aborcję, oddanie dziecka do adopcji lub wychowanie. Wszystko zależy od ciebie, a masz trochę czasu na namysł. -Rzuciła. Te słowa rozchodziły się po głowie Rose, otworzyły wiele furtek, ale nie miała pojęcia jak z nich skorzystać. 

~~~

  Większą część dnia przeleżała w łóżku, tłumacząc się wszystkim grypą jelitową. Chciała być sama, potrzebowała czasu do namysłu. Nie wiedziała co powinna zrobić, nie była gotowa na bycie mamą. Opcją która najczęściej witała w jej głowie była aborcja. Szybko jednak zaczynały odczuwać obrzydzenie i karciła się za tę myśl. Wiele o tym słyszała, było to raczej traktowane jak piętnujący temat tabu. Czytała ulotki, które przedstawiały kliniki, które prezentowały się ładnymi słowami i opisami poziomu i nie pasowało jej to do obrazka usunięcia ciąży. Miała ochotę rozbeczeć się jak małe dziecko, jednak gdy zaczynała zanosić się płaczem usłyszała pukanie do drzwi. Schowała ulotki i krzyknęła.

-Proszę!-Drzwi się otworzyły. Wyłonił się z nich Eddie, a jego obecność sprawiła że jej serce zabiło szybciej. Czuła silną chęć mordu, miała ochotę wszystko mu wygarnąć, ale czuła że na to jeszcze za wcześnie. Nie była gotowa by mu powiedzieć, że zostanie ojcem. Nie wiedziała czego chcę, a on mógłby utrudniać jej podjęcie decyzji. Uśmiechnął się wchodząc do pokoju, podszedł do niej, ucałował ją w czoło. Zesztywniała, jakby był to obcy mężczyzna.

-Nadal cię męczy to grypsko?-Zapytał, widząc że dziewczyna nie wygląda najlepiej. Uśmiechnęła się niemrawo i odpowiedziała.

-Tak już lepiej.

-Przepraszam, że przyszedłem dopiero teraz, ale nie chciałem się zarazić.- Tłumaczył się, a ona zaśmiała się pod nosem. Nie mogła uwierzyć w to, że to jest jego wymówką. Pokręciła głową na boki wprawiając go w zakłopotanie. Nie wiedział, dlaczego dziewczyna tak zareagowała, jednak szybko mu to wyjaśniła.

-No tak. Całe szczęście, że Chrissy zajęła jakoś twój czas.- Burknęła na co chłopak zmarszczył brwi. Przetarł zmęczoną twarz i powiedział tylko.

-Co? 

-Chciałam wczoraj do ciebie przyjść ale zobaczyłam, że wpuszczasz ją do domu.-Burknęła znacznie głośniej, a on otworzył szerzej oczy. Westchnął głęboko, starając się pozbierać siły i cierpliwość. Kochał Rose nad życie, ale czasami jej czyny były dla niego nieracjonalne.

-Uwaga to może być szok ale moimi klientami nie są tylko mężczyźni.

-Mam ci uwierzyć, że Chrissy kupowała od ciebie zielsko?! Ta Chrissy Cunningham?!-Krzyknęła. Sama nie wiedziała, czemu dała się ponieść emocjom. Czy była to zazdrość czy gniew, który czuła patrząc na głupawą minę Munsona. Ciekawe czy też miałeś taki głupi ryj, kiedy spuszczałeś się bez gumy?  Pomyślała, ciesząc się, że zostało to tylko w jej głowie. Chłopak nie miał już sił. Usiadł obok niej na łóżku i chwycił jej dłoń. Spojrzał głęboko w jej oczy i powiedział.

-Nie kupowała zielska tylko...- Zawiesił się, czując że kopie pod sobą grób. Od kilku miesięcy mówił jej, że handluje tylko marihuaną. W jej oczach pojawiła się furia. Zajebisty będzie z ciebie ojciec, ale mnie pociesza to co mówisz. Miała ochotę udusić go poduszką.- To było coś mocniejszego.- Dokończył. Widział jak dziewczyna kręci w niedowierzaniu głową.

-Nie no, to w takim razie zajebiście. - Miała ochotę się rozpłakać.-Dlaczego mnie okłamywałeś? 

-Dlaczego ty byłaś pod moim domem skoro źle się czułaś ?-Odpowiedział pytaniem na pytanie. Napędzał jej wściekłość i zdał sobie sprawę z tego dopiero po tym zdaniu, którego zaczynał żałować nim jeszcze otworzyła usta.

-Okej, teraz to moja wina.-Zaśmiała się.-Moja wina, że mnie oszukujesz, że jesteś sam na sam z dziewczynami, że pewnie razem jaracie i chuj wie co tam robicie, moja wina że napędzasz narkomanie w naszej szkole i moja kurwa wina, że cię potrzebowałam i chciałam z tobą porozmawiać.

-Rose..-Starał się zatrzymać jej karuzelę absurdu. Chciał ją uspokoić.-Wiesz, że bym cię nie zdradził.- Powiedział, a ona milczała odwracajać od niego wzrok. Zabrała swoją dłoń z jego uścisku i schowała się pod pościel. Patrzył na nią z pewnym niezrozumieniem. Czuła, że skoro ją okłamał nie może już do końca mu ufać. Eddie widział jej niepewność, w jej oczach było jednak coś jeszcze. Wiedział, że coś się dzieje, coś co sprawia że zaczyna histeryzować i zamykać w sobie, zamiast go posłuchać i przegadać temat. Przez ostatnie miesiące doszli do perfekcji w kwestii bezkonfliktowego rozwiązywania problemów i teraz coś stało temu na drodze i on doskonale o tym wiedział.- O czym chciałaś ze mną wczoraj porozmawiać ?-Zapytał, a ona zesztywniała. Odwróciła wzrok, nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Ciężko było też znaleźć jej wiarygodną wymówkę. Wiedziała, że będzie musiała z nim porozmawiać, ale to nie był jeszcze ten moment.

-O niczym, chciałam po prostu z tobą pobyć i bardzo się wczoraj rozczarowałam.- Mówiła, a on tylko pokręcił na boki głową.

-Nie do końca w to wierzę, ale niech ci będzie.-Spuścił wzrok na swoje dłonie. Bawił się swoimi pierścieniami. Panowała pomiędzy nimi cisza, a on nie wiedział jak ma się zachować. Postanowił ją przerwać.- Przepraszam, nie powinienem był cię oszukiwać.

-Nie o kłamstwo jestem zła. Jestem zła bo obiecałeś już nie sprzedawać niczego co nie jest trawą.- Powiedziała.-Jak mam ci ufać z czymkolwiek?- Zapytała bardziej siebie niż jego. To było ważne pytanie, ważące nad jej decyzją odnośnie ciąży. Pokazał jej się jako ktoś niewiarygodny i nieodpowiedzialny.

-Wiesz, że potrzebowałem pieniędzy.

-Wiesz, że możesz mnie o nie poprosić.-Odpowiedziała. Złość wylewała się jej uszami. Chłopak westchnął cicho, wiedząc że tłumaczenie się na nic się zda. Proszenie jej o pieniądze byłoby czymś co by mu uwłaczało, ale ona tego nie rozumiała, więc nie zamierzał jej tego po raz kolejny tłumaczyć. Nie wiedział co ma jej na to powiedzieć, więc zamilkł. Patrzył przez okno, a przez jego głowę przewijało się wiele myśli. Czuł ulgę, że jedno z jego kłamstw wyszło na jaw, odciążając go od piętna trzymania tego w tajemnicy. Teraz musiał mierzyć się z konsekwencjami.  Spojrzał w jej stronę, a ona po chwili odwróciła wzrok.

-Chcesz, żebym zostawił cię samą czy mam zostać ?-Zapytał, nie wiedząc jak interpretować ciszę pomiędzy nimi. Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę i położyła dłoń na jego dłoni. Pogładził jej wierzch, nie wiedząc czego chce. Jej oczy się szkliły, w końcu mu odpowiedziała.

-Potrzebuję cię, ale jeśli będziesz tu siedział, będziesz mnie tylko prowokował.

-Rozumiem.- Powiedział uśmiechając się niemrawo. Pogładził jej policzek i wstając, ucałował ją w czubek głowy, jak to miał w zwyczaju.- Pogadamy jutro, chyba że będziesz czegoś potrzebowała, to dzwoń o każdej porze.- Powiedział idąc w stronę drzwi, a ona tylko przytaknęła. 

-Wiem.- Odpowiedziała beznamiętnie. Zatrzymał się w progu, jeszcze na moment by na nią spojrzeć. Chciał dopytać, czy na pewno nie ma czegoś co chciałaby mu powiedzieć, ale nie chciał jej denerwować. 

-Kocham cię.- Powiedział na odchodne, licząc że dziewczyna będzie ponad swój gniew i odpowie mu tym samym. Spojrzała na niego z pewną irytacją i powiedziała .

-Ja ciebie też.-Jej słowa były wypowiedziane, jakby pozbawiona była sił do życia. On jednak to rozumiał, potrzebowała czasu, a on chciał jej go dać. Zamknął za sobą drzwi, zostawiając ją samą.


~~~

Wracam do was po krótkiej przerwie. Miałam bardzo intensywny weekend. 

Jak podoba wam się nowy rozdział? 

Jak myślicie jaką decyzje podejmie Rose ?

Info: Jak widzieliście pod poprzednim rozdziałem, dałam wam opcje głosowania na alternatywne zakończenie. Możecie na nie głosować, do czasu aż będę pisać ostatni rozdział, a do tego jeszcze dużo czasu bo piszę na bieżąco. Jeśli ktoś nie głosował, to bardzo proszę głosujcie, a wiele mi ułatwicie. Chociaż widzę, że głosy są bardzo równo rozłożone xdd Powiem wam, że tylko jedno z nich nie zakończy się happy endem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro