Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      Uwaga rozdział nieodpowiedni dla młodszych czytelników !!!

~~~

    Zrób to, po prostu to kurwa zrób !!! Co ci szkodzi?  Jej oddech przyśpieszał. To wszystko stawało się realne, nie działo się już tylko w jej głowie. Podjęła decyzję. Rozkręciła maszynkę i wyciągnęła z niej żyletkę. Widziała odbijający się błysk ostrza, była świeża, nie używana a co za tym idzie piekielnie ostra. Jak po maśle. Wystarczy, że... Przyłożyła ją do nadgarstka. Oddychała niespokojnie, łzy i woda sprawiała, że nie widziała wyraźnie tego co robi. Ale tylko poziome? Tylko poziome. Powtarzała w myślach zaczynając tracić kontrolę. Przeciągnęła ostrzem po skórze, z początku nic nie poczuła, nic nie zobaczyła, aż nagle skóra z mięsem zaczęła się rozklejać, a ona poczuła okropny ból. Krew zaczęła wypływać z rany, rozrzedzać z wodą i spływać odpływem do kanalizacji.

-Kurwa mać !!!- Wrzasnęła gdy adrenalina ustąpiła miejsca palącemu, rozrywającemu uczuciu. Krwi było coraz więcej i więcej, a jej zaczynało robić się słabo i niedobrze. Serce biło tak, że aż przyłożyła do klatki piersiowej dłoń by upewnić się, że nie połamie jej żeber. Nie była pewno, jak głęboko weszło ostrze, ale rana nie zamierzała się zasklepić, stała w wielkiej kałuży krwi i zaczynała panikować.- Co za kurwa poroniony pomysł?!-Krzyczała sama na siebie, czując narastającą frustrację. Zacisnęła krwawiącą ranę i jęknęła z bólu. W popłochu  wybiegła spod prysznica i podbiegła do szafki z apteczką. Wyciągnęła bandaż, który zaczęła owijać bez opamiętania dookoła nadgarstka do momentu, aż czerwona ciecz przestała przez niego przebijać. Osunęła się po lodowatej ścianie i usiadła na ziemi, starając się uspokoić oddech.  Przetarła zmęczoną twarz mokrymi, od wody i krwi dłońmi. Jak do tego doszło? Jakie procesy myślowe zaszły w tej pustej głowie ? Nie miała usprawiedliwienia na swoje zachowanie. Patrzyła z pożałowaniem na swoje nagie ciało, na to że siedzi na zimnej podłodze całkowicie nago. Starała się zrozumieć, w którym momencie jej życia stoczyła się aż tak bardzo. Spojrzała na bandaż na swoim nadgarstku i zaczęła się śmiać na myśl jak szybko zaczęła żałować swojej decyzji i zaczęła panikować po pierwszym cięciu. Pozbierała się z podłogi, obmyła twarz i wytarła włosy. Ubrała się w czyste ubrania, dżinsy i zwykłą koszulkę. Zarzuciła na siebie ramoneskę i zadzwoniła po nocne taxi. Chwyciła małą karteczkę i długopis. Napisała na nim krótką notkę i zostawiła ją na widoku. Wyszła na ganek i drżącą dłonią odpaliła papierosa. Widziała swoje odbicie w kałuży i zastanawiała się kim się stała. Nie wiedziała czy powinna czuć dumę czy wstyd. Zaciągała się dymem, czując się coraz lżej. Dopamina rozchodziła się po jej organizmie, sprawiając że zapominała o bólu. Taksówka zatrzymała się pod jej domem, a ona wyrzuciła żarzącego się papierosa do kałuży. Wsiadła do samochodu, a starszy pan z wąsem spojrzał na nią pytająco.- Do szpitala poproszę. 

~~~

    Siedziała na klozetce, zaciskała zęby i powieki starając się nie wydać z siebie żadnego niekontrolowanego dźwięku. Niebieskooki brunet zerkał na nią raz po raz, starając się sprawić jej jak najmniej bólu, ponieważ dziewczyna była całkiem oporna na znieczulenie, które podał jej chwilę wcześniej. Widział, jak przez zaciśniętą powiekę wypływa samotna, niekontrolowana łza, którą szybko otarła.

-Przepraszam staram się jak mogę ale rana jest głębsza niż z początku zakładałem. Uszkodziłaś wiele naczyń.- Tłumaczył się, a ona otworzyła oczy i spojrzała na przystojną, ogoloną twarz chirurga i tylko przytaknęła ślinę. Spoglądał czasem w jej oczy, miał wiele pytań. Mimo to starał się skupić na pracy. Mimo to były rzeczy, o które musiał zapytać.- Powiesz mi gdzie są twoi rodzice i co zaszło?

-Tak jak mówiłam, wyjechali do sanatorium i wrócą za tydzień, a to jest nieszczęśliwy wypadek podczas robienia kolacji...

-Żyletką o drugiej w nocy?-Zapytał złośliwie. Posłała mu groźne spojrzenie. Irytacja zjadła ją do takiego stopnia, że zapomniała o bólu. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, widząc jej naburmuszona minę i zaczął.- Pracuję tu długo...

-Nie kłam, wyglądasz jak rezydent.- Przerwała mu, a on tylko pokręcił głową na boki. Założył ostatni szef i chwycił po opatrunek, który przyłożył do rany. Zakładając go, spojrzał w jej oczy i odpowiedział jej.

-Dziękuję, to dla mnie komplement, ale jestem trochę starszy niż ci się wydaje.- Puścił jej oczko i zaczął bandażować jej ranę.- A teraz jeśli pozwolisz dokończę.- Zaczął ściągać z dłoni gumowe rękawiczki i wyrzucił je do kosza. Usiadł na krześle na przeciwko niej i nawiązał z nią kontakt wzrokowy.- Długo to pracuję i wiem, jak wyglądają rany po samookaleczaniu, a na twoim nadgarstku widziałem kilka zabliźnień.- Patrzył na nią z pewnym pożałowaniem.- Właściwie to powinienem kogoś powiadomić.

-Nie ma potrzeby.-Zestresowała się. Nie chciała nikogo martwić. Czuła jak jej tętno przyśpiesza, ale musiała wykazać się dojrzałością, więc wyciszyła się i zaczęła tłumaczyć mężczyźnie.- Te zabliźnienia to daleka przeszłość. Kiedyś się leczyłam i zakończyłam leczenie z sukcesem. Teraz przeżywam ciężkie chwilę i chciałam sprawdzić czy przyniesie mi to ukojenie, no ale się nie polubiłam z tą metodą i spanikowana przyjechałam tutaj.- Zaśmiała się, a mężczyzna posłał jej pełen wsparcia uśmiech.-Także, tak jak mówiłam nie ma się o co martwić, a ja sobie uporządkuje ten bajzel sama. Byłoby więc miło gdyby w kartotece został ten ,,nieszczęśliwy wypadek"

-Niechętnie ci zaufam.- Powiedział, a jego usta delikatnie się wydęły w geście niezadowolenia. Wstał z krzesła mówiąc.- W takim razie wszystko, możesz iść.- Otworzył jej drzwi, a ona spojrzała na niego dziękująco i wyszła z sali zabiegowej. Prawie zamarła gdy na korytarzu zobaczyła przerażonego Munsona. Siedział w poczekalni nerwowo poruszając kolanem i bawiąc się dłońmi. Podniósł wzrok i gdy ją zobaczył zerwał się na równe nogi. Podbiegł do niej i chwycił jej twarz w dłonie i zaczął ją oglądać.

-Wszystko w porządku ? Coś się stało ?-Pytał w pośpiechu, a dziewczyna przytuliła go wprawiając go w głęboką dezorientacje. Objął ją i gładził dłonią jej plecy. Wtopił nos w jej jeszcze wilgotne włosy, a ona powiedziała.

-Nic się nie stało, pogadamy potem.-Spojrzała mu w oczy i wyciągnęła dłoń w jego kierunku, a on niepewnie ją chwycił i ruszyli w stronę parkingu. Gdy wyszli na zewnątrz, słońce zaczynało wschodzić. Niebo zdawało się mieć różowe zabarwienie, a promienie przedzierały się przez korony drzew.- Która godzina?-Zapytała podchodząc do samochodu, a chłopak zerknął na niewidzialny zegarek na swoim nadgarstku i odpowiedział.

-Coś ok szóstej pewnie.- Powiedział zajmując miejsce kierowcy. Dziewczyna wsiadła do samochodu. Widział wstyd i strach wymalowany na jej twarzy, a po chwili dostrzegł biały opatrunek wystający spod rękawa. wszystko zaczęło układać mu się w głowie, ale potrzebował potwierdzenia swoich podejrzeń.

-Co się stało?- Zapytał. Niczego w życiu bardziej nie pragnął niż tego by nie miał racji. Zerkał na nią, widział jak trudno przychodzi jej zebrać się w sobie. On też ciężej oddychał. Podwinęła rękaw wyżej i bawiąc się materiałem bandażu zaczęła mówić.

-Chciałam sprawdzić czy cięcie to dobry sposób na to by poczuć się lepiej, by przekierować ból psychiczny na fizyczny. Ale nie nadal nie jest, nigdy nie był i teraz już jestem pewna.- Mówiła, a on wziął głęboki wdech. Poczuł ogromne poczucie winy. Doskonale wiedział, że doprowadził do tej sytuacji i nie potrafił sobie z  tym poradzić. Przetarł zmęczoną twarz, a ona spojrzała na niego i zapytała.- A ty co robiłeś jak cię nie było?- Usłyszał nutę irytacji w jej głosie. Wiedział, że gdyby był przy niej nie wpadłaby na ten pomysł. Wypuścił powietrze nosem i zacisnął dłonie na kierownicy, aż pobledły mu knykcie. 

-Ja byłem w domu, musiałem pomyśleć.  Wróciłem jakoś o trzeciej, chciałem cię przeprosić, zobaczyłem tą karteczkę i spanikowałem. Od razu tu przyjechałem.-Tłumaczył, ale nie było zbyt wiele emocji w jego głosie.  Dostrzegła w nim kompletną rezygnacje, mimo że starał się posyłać jej pełne wsparcia uśmiechy. Zatrzymali się na podjeździe. Otworzył jej drzwi i podtrzymywał ją, cały czas ją asekurując. 

-Wiesz, że nic mi nie jest?

-Ale dużo przeszłaś, co jeśli zasłabniesz?- Powiedział, zamykając drzwi. Poszli do domu, otworzyła drzwi i zobaczyła leżący na ziemi bukiet róż. Spojrzała pytająco na chłopaka, a on podrapał się nerwowo po głowie.-Tak jak mówiłem, chciałem cię przeprosić.-Powiedział, schylając się po kwiaty. Podał je dziewczynie, a ona stanęła na palcach i złożyła delikatny pocałunek na jego zimnych wargach. Chłopak niepewnie go odwzajemnił jednak szybko go przerwał i gładząc jej policzek, spojrzał w jej oczy i bez żadnego wyrazu powiedział.- Powinnaś się położyć i wyspać. Będę przy tobie.

-W porządku.- Odpowiedziała czując jak miękną jej kolana. Nie przespała całej nocy, jej oczy były mocno podkrążone. Była osłabiona. Pozwoliła prowadzić się Munsonowi. Pomógł jej wejść po schodach. Położył ją do łóżka i ściągnął jej buty. Przykrył ją pościelą i wsunął się obok niej. Przytulił ją i gładził jej ramię. Złożył pocałunek na jej zimnym czole i czekał aż odpłynie.

~~~

   Otworzyła oczy. Czuła, że jest sama. Zegar na jej ścianie wskazywał trzynastą dziesięć. Spała więc niecałe  siedem godzin. Wystarczyło jej to jednak. Usiadła na łóżku, przetarła zmęczoną twarz i założyła na stopy kapcie. Wyszła na hol i poczuła zapach obiadu, słyszała cichą rozmowę na dole. Nie potrafiła jednak wyłapać do kogo należą głosy. Poszła do łazienki, przemyła twarz i umyła zęby starając się pozbyć niesmaku z ust. Niepewnie wyszła z łazienki i widziała jak Munson siedzi na kanapie i rozmawia z Robin. Oboje spojrzeli na nią z troską, a ona zestresowała się czując, że coś jest nie tak. Zobaczyła spakowaną torbę Munsona obok kanapy i zapytała.

-Co się dzieje?- Czuła ścisk w gardle, a oni spojrzeli na nią z pełnym współczuciem. Eddie wstał z kanapy i podchodząc do niej, położył dłoń na jej ramieniu i powiedział.

-Porozmawiajmy w kuchni.- Rzucił, a ona przytaknęła spoglądając niepewnie na Robin, która uciekała od niej wzrokiem. Poszła za Munsonem do kuchni. Oparła się o blat czując, że wciąż jest osłabiona. Straciła więcej krwi niż przepuszczała i dawało jej się to we znaki. Munson stanął na przeciwko niej, a ona patrzyła na niego wyczekując. Założył ramie na ramie i posmutniał. Ciężko było mu zacząć, ale wiedział że musi zrobić to szybko, musiał zerwać plaster.-Zadzwoniłem do Robin i powiedziałem jej jak wygląda sytuacja.

-Po co ? Dalibyśmy sobie radę, ona nie musi się mną zajmować. W zasadzie to nikt nie musi bo nic się nie stało.- Mówiła, a chłopakowi zaczęły szklić się oczy. Poczekał aż skończy mówić i postanowił jej wyjaśnić swoją decyzje.

-Myślę, że jednak będziesz jej teraz potrzebować.- Zawiesił się na moment i widział, że oczy dziewczyny przeszkliły się.

-No tak torba.- Zaśmiała się pod nosem.- Znowu uciekasz?

-To nie tak Rose. Miałem trochę czasu, żeby pomyśleć. To co się stało to jest moja wina, nikogo więcej. Lepiej będzie dla ciebie jeśli przestaniemy się spotykać. Nie powinniśmy być parą, na każdym kroku cię krzywdzę.

-Eddie, proszę cię nie rób tego.- Mówiła a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Podszedł do niej bliżej, chwycił jej twarz w dłonie i zaczął je ocierać. Przytulił ją i złożył pocałunek na jej czole. Słyszał jak zaczyna szlochać.- Nie rób tego, więcej tego nie zrobię.

-Nadal możesz na mnie liczyć, nadal cię kocham.-Mówił łamiącym głosem, dziewczyna spojrzała mu w oczy. Jej twarz oblepiona była łzami, zaciskała dłonie na materiale jego białej koszulki. kręciła na boki głową, a on powiedział.- Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś znowu coś sobie przeze mnie zrobiła, uwierz mi że tak będzie dla ciebie lepiej. Robin się tobą zaopiekuje, przez najbliższe dni.

-Nie.. Eddie proszę nie.-Powtarzała, ale on zdawał się jej nie słuchać. Mocno ją objął. Zaczęła moczyć łzami jego koszulkę, a on wtopił nos w jej włosy, zaciągnął się zapachem jej włosów ten ostatni raz. Sam trudno powstrzymywał łzy, czuł okropny rozpierający go ból, ale nie miał innego wyjścia. Z trudem odsunął się od dziewczyny, złożył ostatni pocałunek na jej czole i odszedł od niej. Poczuła chłód, gdy nie była już w  jego ramionach. Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi wejściowych, a po chwili odpalany silnik. Zaczęła szlochać, czując jak traci całą siłę nogach. Oparła się o blat i zaczęła krzyczeć. Robin przybiegła do kuchni i widząc ją w tym stanie objęła ją od tyłu, a dziewczyna opadła na kolana, a ona razem z nią. Rose położyła się na ziemi i usadowiła głowę na nogach Robin, która zaczęła głaskać ją po głowie.

-Wszystko będzie okej, tak będzie lepiej.- Mówiła, ale ani ona, ani Rose w to nie wierzyły.


~~~

  Dzisiaj dłuższy, bardzo emocjonalny rozdział. Jestem ciekawa co uważacie. Powiem tylko, że ciężko było mi to pisać, zachowując obiektywną postawę, nie wyrażającą żadnej opinii na ten tematem. Samookaleczanie jest tematem trudnym, budzącym wiele emocji, u niektórych może wiele przykrych wspomnień. Wspieram was wszystkich, pamiętajcie że istnieją linie wsparcia, że zawsze możecie poprosić kogoś o pomoc.  Sama przez wiele lat cierpiałam na depresję, a do tego osobowość borderline nie pomagała. Długo miałam myśli samobójcze, nigdy jednak nie zdecydowałam się na samookaleczanie, mimo że dużo o tym myślałam.  Po latach terapii jest lepiej, poszłam też na studia które pozwolą mi w przyszłości pomóc wielu cierpiącym dzieciakom. Jeśli komuś jest teraz ciężko, nie bójcie się do mnie napisać.

Mam do was pytanie nie związane z rozdziałemCzy macie piosenkę, która przełącza coś w waszych głowach i zaczynacie płakać jak małe dzieci?  Ja taką mam i jest to Linkin park- one more light. Jaka jest wasz ?

Ważne info: Przez kilka najbliższych dni nie będzie mnie na wattpad. Prawdopodobnie następny rozdział pojawi się 16.08 więc we wtorek. Trzymajcie się cieplutko.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro