Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Od dawna żaden widok nie wzbudził w niej tak mieszanych emocji, jak siedzący nad książkami w bibliotece Edward Musnon. Przyglądała mu się z pomiędzy regałów, widziała jak się stara, jak bardzo próbuje zdać bez jej pomocy i topił jej tym serce. Nie mogła uwierzyć, że po wczorajszej sytuacji tak po prostu przyszedł do szkoły. O to samo pytała też siebie, ale odpowiedź była prosta. Nie mogła pozwolić sobie na więcej zaległości. Oboje byli zdewastowani, mimo to zdecydowali się na walkę, na poprawę własnej pozycji i jakości życia. Intensywnie przeglądał strony, robił krótkie notatki do eseju i nie przestawał pomimo pojawiających się pęcherzy na jego palcach. Był zmęczony, jego oczy były podkrążone, policzki zapadnięte. Przyglądała mu się nie mogąc przestać. Przez to kilka dni, nie ważne co podpowiadało jej logiczne myślenie, tęskniła, kochała go i jedyne na co mogła sobie pozwolić to na na podglądanie go z pomiędzy książek. Mała całą noc, na to by przemyśleć wszystko, a jej poczucie winy tylko się wzmogło. Jej planem na życie było unikanie Robin, Steve'a oraz Eddie'ego aż wszystko jakoś ułoży się w jej głowie. Nie było to łatwe, kiedy byli tak blisko. Chowanie nie miało sensu. Miała wyjść z biblioteki musiała pójść do drzwi, a żeby to zrobić musiała wyjść z ukrycia. Edward podniósł wzrok znad notatek. Zobaczył ją i jego serce zastygło. Spojrzała mu w oczy, nie wiedząc co zrobić. On sam nie wiedział czy trzymać się z dala i zawalczyć. Rozsadzało go od środka. Wstał, zostawił książki na stoliku i podszedł do niej pewnym krokiem, a ona zastygła w miejscu rozglądając się nerwowo. Miała w dłoniach kilka książek przyciśniętych do klatki piersiowej, zaciskała na nich drobne dłonie, wstrzymała oddech a on się zatrzymał. Widziała żal wymalowany na jego twarzy, tak bardzo chciała mu wybaczyć. Gdyby nie ta sytuacja z pobiciem, zrobiłaby to zwalając całą winę na Robin, jednak teraz nie było to już takie proste. Musiała być stanowcza, nawet wtedy kiedy wyglądał jak zbity pies.

 - Chciałem cię przeprosić za tą sytuacje pod twoim domem.- Powiedział opierając dłoń o regał na wysokości jej głowy. Z trudem łapała oddech. Uciekała wzrokiem, stawała się przy nim coraz mniejsza.- Zachowałem się jak buc, jestem o ciebie chorobliwie zazdrosny.

-Widzę.- Burknęła, jednak szybko wróciła do potulnej pozycji, kiedy wbił w nią sfrustrowane spojrzenie. Wziął głęboki wdech i oparł się drugą dłonią, zamykając ją w klatce ze swojego ciała. Gdyby mogła stałaby się częścią regały tylko po to, żeby znaleźć sobie trochę swobody.

-Nie powinienem był słuchać Robin, przecież doskonale wiedziałem że mnie nie lubi, że chce się mnie pozbyć. Gdybym tylko mógł cofnąć czas zrobiłbym wszystko inaczej. 

-Eddie nie mnie przepraszaj, nie ja dostałam wczoraj w zęby.- Powiedziała, a on poczuł, że jego słowa się od niej odbijają jakby ich nie słyszała. Słyszała je, ale nie chciała na nie odpowiadać. Kochała go, ale nie mogła znów wpuścić go do swojego serca. Był tak blisko, że chciała go przytulić, pocałować, ale dla niej to już był koniec.- Śpieszę się na zajęcia.-Powiedziała cichutko, tak że tylko on to usłyszał. Stracił jakąkolwiek nadzieje. Spuścił wzrok, wydał delikatnie usta i zabrał dłonie, dając jej wolność. 

-Jasne.- Powiedział, a ona jeszcze przez krótki moment stała oparta. Cała drżała, przyglądała mu się czując, że zaraz się rozpłacze jak mała dziewczynka. Położyła niepewnie dłoń na jego ramieniu i rzuciła,

-Jakoś to będzie Eddie.- Odeszła, zostawiając go samego. Jedyne co mu zastało to wspomnienia.

~~~

  Piątek podobnie jak dzień poprzedni chciała spędzić na uciekaniu, przed niewygodnymi tematami. Uciekała przed Robin i Eddie'em. Chodzili jednak do jednej klasy co sprawiało, ze było to trudne. Żyli w jakimś niezrozumiałym trójkącie rozpaczy, spoglądając na siebie podczas zajęć z nadzieją, ze przerwa przyniesie coś dobrego. Gdy nadeszła przerwa śniadaniowa, Rose kręciła się po szkolnym holu, nie chciała wchodzić na stołówkę. Nie miała by gdzie tam usiąść. Zobaczyła idącego w jej stronę Dustina i Mike'a przez co chciała zawrócić na pięcie i uciec, ale oni przyśpieszyli kroku i dogonili ją. Zaszli jej drogę posyłając jej głupawe uśmiechy. O ile obecność Hendersona potrafiła zrozumieć, tak Mike zdradził wszystko. Nie podszedł by do niej z własnej woli, a na pewno nie powiedział by...

-Może usiądziesz z nami na stołówce?

-Nie sądzę.-Zaśmiała się pod nosem, czując spisek na kilometr. Rozejrzała się dookoła i gdy się odwróciła Munson właśnie chował się za uchyloną szafką. Parsknęła śmiechem.

-Co cię tak bawi?- Zapytał zdezorientowany Dustin. Dziewczyna posłała mu pokrzepiający uśmiech i nie chciała trzymać go w niepewności. Przetarła zmęczoną twarz i odpowiedziała.

-Przecież to śmierdzi na kilometr. Ty mnie nawet nie lubisz.- Pokazała palcem na Wheelera, na co on tylko spuścił wzrok.- A Munson chowa się za szafkami. Nie dam się namówić, bo to co było pomiędzy mną, a Eddie'em już nie istnieje. Przykro mi dzieciaki, to słodkie że się stara, ale nie usiądę z wami.- Rzuciła wymijając ich. Pomimo, że cała ta sytuacja topiła jej serce, była to najbardziej urocza rzecz od dawna, nie potrafiła zapomnieć o ostatnich tygodniach. Najgorsze w tym wszystkim było to, że była z tym sama jak palec. Tęskniła za mamą i za rozmowami z Robin. Minęły dwa dni odkąd dowiedziała, się o tym co zrobiła, co powiedziała Munsonowi. Wiedziała, że dłuższe karanie jej za to nie ma sensu. Po zajęciach zdecydowała się zaprosić ją do domu. Usiadły w salonie na kanapie. Milczały, trzymając w kubkach ciepła kawę, która grzała ich dłonie. Spoglądały na siebie nerwowo nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Robin szukała kontaktu, potrzebowała bliskości, zjadało ją poczucie winy.

-Dziękuje, że zdecydowałaś się ze mną spotkać.-Powiedziała, a Rose uśmiechnęła się niepewnie. Wzięła głęboki wdech, spojrzała na przyjaciółkę i powiedziała pełna zrozumienia.

-Nie potrafię cię karać. Jestem zła, ale ciężko mi bez ciebie. Tyle się dzieje, tyle mam ci do powiedzenia.- Położyła dłoń na kolanie przyjaciółki. Buckley zawstydziła się ale poczuła ogromną ulgę. Cieszyła się, że sprawy potoczyły się w właśnie taki sposób a nie inny.

-Tak samo, chciałam ci tyle opowiedzieć.- Powiedziała, spojrzały sobie pokrzepiająco w oczy i wszystko zdawało się być na miejscu.-Ale ty zacznij, opowiadaj co się działo.- Zaśmiała się patrząc na Rose  z pełnym zainteresowaniem. Widziała, że na jej twarz wdarło się zakłopotanie, uciekła wzrokiem i nerwowo przetarła twarz.

-W czwartek Steve odwiózł mnie do domu. Posiedział ze mną, aż zasnęłam. Obudził mnie jazgot na ganku. Okazało się, że przyszedł Eddie, który spuścić Steve'owi manto. Przegoniłam Munsona, powiedziałam mu, że nie chce go w swoim życiu, opatrzyłam Harringtona i mnie pocałował, a ja to odwzajemniłam. Nie wiem co mam czuć.- Mówiła czując jak cała się poci. Wszystkiego było zbyt dużo i nie potrafiła sobie z tym poradzić. Robin uniosła wysoki brwi, nie mając pojęcia jak zareagować.

-Faktycznie sporo tego.- Powiedziała spuszczając wzrok na dłonie. Zjadała ą zazdrość, na pewien sposób przygnębienie. Jakaś jej część się jednak cieszyła. Steve był jej najlepszym przyjacielem i porządnym chłopakiem. W jej mniemaniu był lepszy od Munsona.- Steve to dobry chłopak i moim zdaniem do siebie pasujecie.- Dodała czując ścisk w żołądku. Nie chciała niepotrzebnych konfliktów ani walkę o serce Rose. Wolała ustąpić.

-No nie wiem.

-Relacja z nim dobrze ci zrobi i pomoże ci się pozbierać po Munsonie.-Posłała jej pokrzepiający uśmiech. Wciąż widziała  zakłopotanie na jej twarzy, ale z każdą chwilę było coraz mniejsze. Musiała myśleć logicznie. Rozdzielić serce od rozumu. Kiedyś ktoś jej powiedział, że miłość pojawia się z czasem, więc była coraz bardziej chętna by sprawdzić jak potoczą się sprawy z Harringtonem.- Też mam ci coś do powiedzenia.- Dodała. Czuła, że nie może tego dłużej w sobie dusić. Rose spojrzała na nią zaciekawiona, a ona rzuciła.- Jestem lesbijką.

-O kurcze.-Powiedziała Rose nie wiedząc jak zareagować. Uśmiechnęła się.- Bardzo się cieszę, to super, cieszę się że mi to powiedziałaś.-Mówiła i objęła przyjaciółkę. Była zmieszana, ale cieszyła się ponieważ szczerość była dla niej ważna. Była też trochę wygłupiała, bo wiele rzeczy zaczynało być dla niej jasne.

~~~

  Wieczór postanowiła spędzić samotnie. Miała wiele do przemyślenia. Cierpienie stawało się coraz mniejsze, jedyne co musiała zrobić to poukładać sobie wszystko w głowie. Usiadła na łóżku, wyciągnęła z szafki jeden z niezapisanych zeszytów i zrobiła dwie tabelki. W pierwszej z nich zestawiła wady i zalety bycia w związku z Edwardem Munsonem, a w drugiej z Steve'm Harringtonem. Patrzyła na te tabelki nie mogąc uwierzyć, że na prawdę rozwiązaniem jej problemów ma być ich wypełnienie. Podrapała się po karku i z niepewnością dodała trzecią tabelkę ,,Robin Buckley". Nigdy nie była zainteresowana dziewczynami, jednak wyznanie jej przyjaciółki otworzyło jej oczy, na każde objęcie, każde przenikające spojrzenie, czy rumieńce na twarzy Robin, kiedy Rose się przy niej przebierała. Sam fakt tego, że Buckley przegoniła Eddi'ego znaczył tyle co to, ze chciała zrobić sobie miejsce. Każde z nich miało swoje wady i zalety. Steve był uroczy, pomocny, przystojny ale nie było pomiędzy nimi uczucia. Przy Eddie'em miękły jej kolana, świat wirował, z trudem oddychała, ale ją krzywdził. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. W popłochu schowała zeszyt i zbiegła na dół. Poprawiła rozczochrane włosy i powoli otworzyła drzwi. Na jej ganku stał Steve. Miał ułożone jak zwykle włosy, czyste i modne ubrania. Czuła zapach jego nowej wody kolońskiej. Uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął zza pleców butelkę wina.

-Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz i przeprosić.-Powiedział, a ona przepuszczając go w progu zmarszczyła brwi. Zamknęła drzwi i opierając się o nie zapytała.

-Niby za co ?-Na jej pytanie chłopak speszył się. Ściągnął buty i podrapał się nerwowo po karku podając jej butelkę. Chwyciła ją niepewnie i wbijała w niego zainteresowane spojrzenie. 

-Ten pocałunek, nie jestem pewien czy dobrze postąpiłem. To wyglądało tak jakbym wykorzystał moment, a absolutnie nie miałem niecnych planów. Po prostu tak jakoś...

-Spokojnie.-Zaśmiała się, klepiąc go po ramieniu. Poszła do kuchni, wyciągnęła z szafki kieliszki do wina i poszła z nimi do salonu. Steve poszedł za nią, szybko pomógł jej uporać się z korkiem. Usiedli na kanapie, patrzyli na siebie w milczeniu, aż dziewczyna to przerwała nie mogąc znieść panującej tam niezręczności.-Widzę, że twoja warga wygląda już lepiej.- Wskazała na nią palcem, a on delikatnie zwilżył ją językiem.

-Tak, mogłabyś być pielęgniarką.-Zaśmiał się i oboje spojrzeli sobie w oczy. Uśmiechy na ich twarzy ustąpiły miejsca dobrze im znanej niepewności. Odwrócili wzrok, chwycili kieliszki praktycznie w tym samym momencie i wzięli po małym łyku.- Rose ?-Zapytał cicho, a ona spojrzała na niego. Był widocznie przybity.

-Tak ?-Zapytała z troską, a on położył dłoń na jej kolanie i nawiązał z nią kontakt wzrokowy. Doskonale wiedziała co się stanie, więc wyzerowała kieliszek, nie wiedząc czy jest na to gotowa.

-Co jest pomiędzy nami. Nie wiem jak się przy tobie zachować, na co mogę sobie pozwolić.

-Ja.-Zacięła się. No właśnie co jest pomiędzy nami? Nie potrafiła na to odpowiedzieć. Wzięła głęboki oddech. Popatrzyła w jego oczy, na jego dłoń spoczywającą na jej kolanie i nie czuła nic specjalnego. Nie drżała, jej serce nie było szybciej. Jego obecność sprawiała jej przyjemność, lubiła go, potrafił wzbudzić w niej pożądanie. - Nie lubię nazywać rzeczy pomiędzy ludźmi. Będzie jak będzie. Nie jestem w stanie nic ci obiecać, ale jestem otwarta.- Powiedziała z nadzieją, że niektóre rzeczy rozwiążą się same. Chłopak uśmiechnął się i pogładził jej czerwony od alkoholu policzek. Zawsze po winie wyglądała jak burak, a on uważał że to urocze. Przybliżył się do niej jeszcze bardziej, spojrzał w jej oczy i zapytał.

-W takim razie mogę cię pocałować?-Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa i udała obojętną wzruszając ramionami i kokieteryjnie uciekła wzrokiem. Utopiła usta w winie. On zabrał jej kieliszek, odstawił go na stolik i ujął jej brodę w dłoń. Otarł kciukiem krople wina z jej dolnej wargi. Widząc jak jej wzrok mętnieje pocałował ją. Odwzajemniła to chcąc uciec od ciągłego bólu. 


~~~

Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj i tak wątpliwej jakości, ale miałam dużo chodzenia po lekarzach. Przepraszam za błędy.

Co uważacie o tabelkach, które zrobiła Rose ? Czy wy też kiedyś takie robiliście/ robiłyście? Dajcie znać czy wam pomogły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro