Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Wejść do klasy, zająć miejsce i nie myśleć za dużo. Nie ma nad czym. Po prostu przerwać dzień. Byle tylko usiąść gdzieś z boku, bardziej na końcu i będzie dobrze. To tylko kilka godzin, osobne ławki. Jest okej, nikt mi tego nie zepsuje.

   Rose starała się przekonać, że jej myśli są jak najbardziej realne do urzeczywistnienia. Pomimo wewnętrznej afirmacji, cała się trzęsła jakby czekała pod gabinetem u dentysty na wizytę. Weszła do otwartej sali, ludzie zaczęli się już zbierać. Patrzyli na nią z pewnym zaskoczeniem. Pierwszy raz w życiu była tą nową osobą w klasie. Nie znała wcześniej tego uczucia i bardzo szybko się przekonała jak bardzo go nie lubi. Dziewczyny wbijały w nią zazdrosne spojrzenia, mimo, że same wyglądały jak miss stanów zjednoczonych. Jednak rozumiała to, widząc ich partnerów, którzy uświadczyli ją jednoznacznie, że nią są zbyt wierni. Dziewczyny zamiast kierować swoją frustrację na nich zrzucały ją na bogu ducha winne dziewczyny, które po prostu wyglądały dobrze. Rose nie miała zamiaru uczestniczyć w tym cyrku. Usiadła w kącie, z tyłu klasy tak jak zaplanowała, nie  chciała zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Minęło kilka minut, do klasy weszła anglistka, a szepty w sali ucichły. Kobieta jeszcze przez chwilę krzątała się przy swoim biurku, układała dokumenty, dziennik, czasem posyłała grupie uśmiech tylko po to by wrócić do grzebania w jednej z półek. W końcu wstała, spojrzała na uczniów, potem na zegar. Lekcje powinny trwać od pięciu minut, a ona dopiero poprawiła dłonią pomarszczoną spódnicę i otworzyła usta by powiedzieć.

- Witam moich...

-Przepraszam za spóźnienie!- Do sali wbiegł Eddie, przerywając kobiecie. Był zadyszany i patrzył na nauczycielkę szczenięcym wzrokiem. Pokiwała głową na boki, pokazując swoje rozczarowanie, a mimo to z uśmiechem powiedziała.

-Po prostu siadaj Munson.-Wskazała dłonią na pustą ławkę obok Rose Dziewczyna zastygła, miała wrażenie jakby tlen w sali się kończył. Była zaskoczona. Patrząc na to, że w szkole były przynajmniej trzy klasy trzecie, nie było dużego prawdopodobieństwa, że znajdą się w tej samej klasie. Kolejną rzeczą, która wprawiła ją w osłupienie, był fakt, że pierwszy raz usłyszała jego nazwisko. Eddie Munson. Posłał jej przelotny uśmiech siadając w ławce. Odwzajemniła, go jednak szybko odwróciła wzrok całkowicie skupiając się na tym co mówi nauczycielka. Kilkukrotnie podczas trwania tej czy następnej lekcji usiłował nawiązać z nią jakikolwiek kontakt wzrokowy, ona jednak przed nim uciekała. Czuła się dziwnie speszona. Ich kontakty nie ograniczały się już tylko do wymiany towarem, ale też do koleżeństwa klasowego. Było w tym coś zdecydowanie bardziej infantylnego niż dotychczas. Widok dorosłego faceta, w klasie z nastolatkami o wybujałym ego, był dołującym widokiem. Starała się nie oceniać, jednak z chwili na chwilę coraz bardziej dochodziło do niej, że to przecież jego wina. Nie był nawet zainteresowany zajęciami, cały czas rysował coś w zeszycie, wyglądał przez okno czy patrzył na nią. Był po prostu znudzony, a ona rozczarowana jego postawą. Starała się to usprawiedliwiać jego nadpobudliwością, jednak doskonale wiedziała, że nie bardzo obchodzi go czy zda.

    Wyszli z klasy, to była długa przerwa, więc wszyscy zmierzali w kierunku bufetu. Nie znała zbyt dobrze szkoły, więc podążała za tłumem, kiedy nagle ktoś dorównał jej kroku i delikatnie otarł się o nią ramieniem. Spojrzała w bok i zobaczyła szczerzącego się Munsona, idącego dumnie z głową wysoko. Westchnęła cicho gdy zapytał.

- Dosiądziesz się do nas? 

-To znaczy kogo ?- Zapytała, zerkając na niego niepewnie. Zadowolony z życia wskazał dłonią w stronę stolika, znajdującego się pod oknem. Siedziało przy nim kilka osób, trzech młodszych dzieciaków i dwóch chłopaków w ramoneskach. Rose uniosła brwi, spoglądając to raz na Eddiego, to na grupkę przy stole.- Tam są dzieci.- Zauważyła z pewnym niedowierzaniem, na co on zaśmiał się i nachylając się do niej rzucił.

-Bardzo fajne dzieci.- Bez ostrzeżenia poszedł w ich stronę. Dziewczyna pierwszy raz od dawna czuła się jak zawstydzona nastolatka, a przecież miała zaraz skończyć osiemnaście lat i była raczej pewną siebie osobą. W tym jednak momencie, nie bardzo wiedziała jak się zachować. Przełknęła głośno ślinę i nie chętnie za nim poszła. Chłopak podbiegł do stolika i wskoczył na plecy dwóm dzieciakom na co cali się zerwali.

- Edward do cholery.- Rzucił czarnowłosy i zamarł widząc Rose  przy stoliku. Spojrzał porozumiewawczo na Eddiego, na co on objął ją ramieniem i spojrzał na grupę.

-To jest Rose, Rose jest tu nowa i z nami usiądzie.- Oznajmił na co chłopaki, zaczęli wymieniać się niepewnymi spojrzeniami.  Jeszcze bardziej niepewna tego wszystkiego była właśnie ona. Poczuła się jeszcze mniejsza, chciała się wycofać, pójść gdzieś indziej, ale zatrzymało ją silne ramie Eddiego, które ją oplatało. Spojrzała na niego i wyszeptała do jego ucha.

-Chyba nie bardzo tu pasuję.

-Pierdolisz, zachowują się jak buce bo od dawna chyba baby nie widzieli.- Mówił, stopniowo podnosząc ton głosu, a jego spojrzenie stawało się coraz bardziej surowe. Widać było, że wzbudza w tej grupie respekt, ponieważ ich miny szybko przyjęły inny wyraz. Nie było w tym nic dziwnego, wydawali się być dużo młodsi więc szukali autorytetu i jakimś cudem trafiło na Edwarda. Jeden z chłopaków, który posiadał widoczne problemy z uzębieniem uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny i powiedział.

-Siadaj.- Przesunął się, by mogła usiąść obok niego i wyciągnął dłoń w jej kierunku.- Jestem Dustin.- Wydał się być jej bardzo serdeczny,  więc uścisnęła jego dłoń posyłając mu ciepły uśmiech. Usiadła obok niego nie pewnie, a chłopak zaczął przedstawiać resztę. - A to Lucas.- Pokazał czarnoskórego chłopaka, który pomachał jej, jednak jego twarz nie przyjęła żadnej emocji, nie mogła więc stwierdzić jakie jest jego nastawienie względem niej. Dalej Dustin wskazał kolejno, chudego, bladego chłopaka o kruczoczarnych włosach.- Mike.- Ten z kolei wymusił uśmiech na ustach, pomimo że jego policzki napchane były jedzeniem. Ostatecznie Dustin wskazał na dwóch podobnie ubranych, starszych chłopaków. Jeden z nich miał trochę dłuższe włosy, a drugi wyróżniał się pokaźną tuszą. -Gareth i... Dziwak. Mówimy na niego po prostu dziwak.-Dokończył na co, nastolatkowie tylko się uśmiechnęli. Eddie usiadł pod samym oknem, spoglądał z zainteresowaniem na Rose, chcąc dodać jej trochę otuchy puścił jej oczko. Potarła nerwowo kolana i wyciągając z plecaka kanapkę rozejrzała się. Zauważyła, że część z nich ma takie same białe koszulki z czarnymi rękawami. Pisało na nich ,,hellfire club" a pod napisem znajdowało się coś co przypominało jej diabła.

-Co to za koszulki?-Zapytała wskazując  na tors Eddiego. Chłopacy spojrzeli na na Munsona z pewnym niezrozumieniem. Sądzili, że skoro przyprowadza kogoś do ich grona to powinna być to osoba chociaż wtajemniczona.

-Należymy do sekty.- Rzucił złośliwie Mike, za co zgarnął kopniaka pod stołem od Eddiego.

- Gramy w grę Dungeons & Dragons. Spotykamy się i prowadzimy kampanie.- Sprostował młodszego kolegę z widocznym niezadowoleniem, malującym się na jego twarzy. Mike odczuwał gniew. Była jedyną dziewczyną przy stole, dodatkowo ich przewodniczący pochłaniał ją wzrokiem. Dla niego znaczyło to tylko tyle co zaniedbanie kampanii i ciągłe rozkojarzenie. Nie zamierzał więc ukrywać swojego niezadowolenia. Nie miał zamiaru być miły czy serdeczny względem niej. 

- Skończyłem.- Burknął odchodząc od stołu. Cała reszta pozostała w pewnym szoku. Eddie zmarszczył lekko brwi i spojrzał na Dustina jakby miał on wiedzieć co odbiło jego koledze. Ten niestety wzruszył ramionami i spojrzał, na siedzącą obok niego Rose.

-Nie przejmuj się. Jego dziewczyna wyjechała na drugi koniec stanów i chodzi trochę nerwowy.

- Ze spokojem. Jakby widzę, że tu nie pasuje.- Powiedziała, a przy stoliku zapadła cisza. Wszyscy rozglądali się nerwowo, uciekali wzrokiem od siebie nawzajem. Wszyscy poza Munsonem, który siedział widocznie zirytowany, przeżuwając kanapkę z serem. Spojrzał w kierunku dziewczyny i pokazując na nią palcem powiedział.

-To właśnie sprawia, że pasujesz.

-Wybacz, ale nie rozumiem. -Zaśmiała się nerwowo. Pozostali przy stoliku też spojrzeli na niego z pewnym niezrozumieniem.

-Co ty też pierdolisz Munson?- Gareth wyglądał na skonfundowanego. Edward zniecierpliwił się i przełknął jedzenie. Przetarł zmęczoną twarz i zaczął im tłumaczyć, jakby to było coś oczywistego.

-No zobaczcie. Ludzie mają nas za satanistów, gramy w grę i dodatkowo część z należy do zespołu metalowego. To oczywiste, każdy z nas nie pasuje nigdzie indziej, więc musi być tu.

- Przepraszam bardzo, ale czemu niby nie pasuje nigdzie indziej?- Oburzyła się Rose, na co chłopak szybko wymyślił  odpowiedź.

-Bo...- Zawiesił się.- Jesteś nowa ?- Nie był tego pewien, ale szybko urwał temat i nadał mu inny tor.- A właśnie jutro gramy z chłopakami koncert.- Poklepał dziwaka i Garetha po ramionach z widocznym entuzjazmem na twarzy. Przy tych ludziach był inny.- Przyjdziesz? 

-Zobaczymy.- Rzuciła, kiedy zadzwonił dzwonek. Wszyscy niechętnie zebrali się ze stołówki i rozeszli po klasach. Rose czuła się dziwnie z całą tym zajściem, miała wrażenie że nie pasowała nawet do tych co nie pasują. Jednak było to dla niej zawsze jakieś nowe doświadczenie. Pokazało jej to Munsona z innej strony. Wcześniej miała poczucie, że jest inny, że ma coś w sobie. Jednak jego energia w szkole, nie miała porównania do tego spokojnego i miłego Eddie'ego poza nią. Coś go nakręcało i dodawało mu charyzmy. Nie była pewna czy lubi taką jego wersję.

- Poczekaj na mnie pod szkołą.- Usłyszała jego głos, kiedy wymijał ją śpiesząc się do szkolnej toalety. 

~~~

   No i po co ja tu czekam, na co ja tu czekam?  Niecierpliwiła się stojąc przed budynkiem szkoły. Zaczynała, żałować że nie odmówiła mu wtedy. Zbliżała się piętnasta, a jej burczało w brzuchu tak głośno, że bała się że obudzi tym jakieś stwory z zaświatów, które pomylą ten dźwięk z nawoływaniem podczas godów. Nagle poczuła dłoń na ramieniu i cała podskoczyła. 

-Kurwa mać.- Położyła dłoń na klatce piersiowej, z trudem łapiąc oddech, a Munson uśmiechał się tylko głupawo.

- Chodź.- Rzucił i ruszył w stronę lasu zaraz obok szkoły. Nic jej nie wytłumaczył, czuła że nie powinna za nim iść mimo to, ruszyła niechętnie. 

    A co jeśli ta sekta to nie plotki ? Co jeśli wypatroszy mnie w lesie ?  Tak właśnie kończy się naiwność młodych dziewcząt. Ufają dziwnym, charyzmatycznym mężczyzną z wrodzonym urokiem osobistym, a potem chuj okazuje się, że to kolejny Ted Bundy.  

    Wiedziała, że te myśli są jak najbardziej nieracjonalne ale nie potrafiła ich wyciszyć. Zwłaszcza przedzierając się przez krzaki w lesie. Po chwili doszli to niewielkiej pustej przestrzeni. Była tam tylko trawa, i zapuszczona ławka. Chłopak usiadł na niej, a ona poszła w jego ślady. Rozglądała się i zachwycała się tym, w jaki sposób drzewa tworzyły okrąg dookoła stolika. Chłopak przyglądał jej się. Było w niej coś niewinnego, czystego. Jej oczy mieniły się w świetle słońca, zmieniając swój kolor. Zwątpił czy były one bardziej brązowe, czy może bardziej zielone. Rozczulił się, uwielbiał jej kilka piegów na zgrabnym nosie i w okolicy oczu.  Spojrzała na niego czując się obserwowana i speszyła się.- Wczoraj nie mieliśmy okazji porozmawiać. -Zauważył, a ona przypomniała sobie sytuację z dnia poprzedniego.

- Faktycznie.- Powiedziała odwracając wzrok. Z perspektywy, całej doby wiedziała że jej zachowanie było wtedy nieracjonalne. Duma jednak nie pozwoliła jej na to by to przyznać i go przeprosić. Siedziała po prostu uciekając wzrokiem jak zbity pies. Czuła wstyd, jednak rozkojarzyła się gdy chłopak zaczął zwijać przy niej skręta i powiedział.

- Więc co chcesz o mnie wiedzieć ?


~~~

Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Powiem wam jednak szczerze, że nie jestem z niego jakoś bardzo zadowolona. 

Mam jednak nadzieję, że nie jest aż tak źle. Następny będzie lepszy.

Klasycznie czekam na wasze przemyślenia :)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro