Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      Rano nie mieli zbyt wiele czasu na to by przedyskutować wydarzenia z poprzedniej nocy. Zaspali na zajęcia, przez co oboje szykowali się w takim pośpiechu, że podczas wspólnego prysznica, nawet na siebie nie spojrzeli. Wbiegli na zajęcia spóźnieni co prawda niecałe 10 minut, ale to wystarczyło by spotkać się z niezadowoleniem nauczycielki i wścibskimi spojrzeniami osób w klasie.  Siedząc w ławkach, czasami rzucali sobie przelotne spojrzenia. Oboje dużo myśleli o tym co się stało. Rose odtwarzała sobie w głowie, niektóre szczegóły przez to czasem się mimowolnie rumieniła, Edward to widział i miał poczucie, że narobił jej mętliku w głowie i dręczyło go poczucie winy. Patrzyła na niego, czując że się w nim zakochuje. Nie znała tego uczucia wcześniej. Nie miała ochoty jeść, nie potrafiła się skupić i myślała tylko o tym, by znów być z nim sam na sam. Gdy przyszła przerwa od razu do niego podeszła, chwyciła za jego dłoń i spojrzała w jego oczy jak mały szczeniak.

- Może spróbuje usiąść z wami na lunchu?- Zapytała, ale nie zobaczyła entuzjazmu na jego twarzy. Nie wiedział co ma jej powiedzieć, był przy niej szczęśliwy, chciał by spędzali razem czas, ale się tego obawiał. Zwłaszcza w obecności klubu, który nie darzył jej szczególną sympatią.

- Jak chcesz, ale szczerze wolałbym sam najpierw z nimi porozmawiać.- Powiedział, a ona zmarszczyła czoło. Było jej przykro ale to rozumiała. Szukała pozytywów.

-To usiądę z Robin.- Oznajmiła.- Co zjemy dzisiaj na obiad ?

-Nie czekaj na mnie, gramy dzisiaj kampanie.-Odpowiedział, a ona posmutniała jeszcze bardziej. Musiała się z tym pogodzić, nie chciała go ograniczać. Miał swoje, że za nim ona się w nim pojawiła. Przytaknęła na to i nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, chłopak zabrał swoją dłoń i powiedział.- Muszę lecieć coś załatwić.

-Jasne.- Powiedziała niepocieszona, a on złożył delikatny pocałunek na jej czole i zostawił ją samą. Miała poczucie, że chłopak od niej ucieka i miała je przez cały dzień. Nawet gdy usiadła z Robin podczas obiadu, rzucił jej może jeden niepewny uśmiech z drugiego końca pomieszczenia. Miała złe przeczucia, całą sobą czuła że coś jest nie tak, ale nie chciała spędzić dnia na zamartwianiu się. Po zajęciach udała się z Robin i Steve'em do miejskiej biblioteki. Dziewczyny szukały literatury do napisania eseju na angielski, a Harrington jako starszy doświadczony przyjaciel postanowił im towarzyszyć i doradzać.  Rose szukała, też czegoś dla Munsona by pomóc mu zdać. Wiedziała, że sam nie znajdzie czasu na chodzenie  po bibliotece i zbieranie materiałów. Chodzili pomiędzy regałami, w ciszy której nie mógł znieść chłopak, musiał ją przerwać.

- Jak tam z Munsonem?-Zapytał zaciekawiony, na co Rose nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć. Z jednej strony zawstydziła się a z drugiej posmutniała, więc wyręczyła ją w odpowiedzi Buckley.

-Lepiej nie pytaj.

-Aż tak ?- Uniósł w zaskoczeniu brwi spoglądając na zielonooką. Widział, że jest widocznie zmartwiona, miał ochotę podejść do niej bliżej i mocno ją przytulić. Wtopić nos w jej gęste włosy i zaciągnąć się ich zapachem.  Chciał być chłopakiem, do którego kiedyś przyjdzie po pomoc , a on będzie gotów ją pocieszyć jak tylko potrafi.

-Nie no bez przesady.- Zaśmiała się. -Po prostu ja i Eddie uprawialiśmy wczoraj pierwszy raz seks i mam poczucie, że mnie unika. -Powiedziała zakłopotana. Poczuła się, jeszcze gorzej widząc jak jaj przyjaciele wymieniają, ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Miała wrażenie, że ją oceniają i krytykują, a przecież nawet jeszcze nic nie powiedzieli. Na twarz Steve'a wdarł się grymas niezadowolenia, podrapał się nerwowo po czuprynie i zaczął.

-Można się było tego domyślić.

-Czego ?-Zapytała marszcząc brwi. Nie rozumiała o co mu chodzi, a Robin miała taki sam wyraz twarzy jak jej przyjaciel. Czasem byli jak bliźniaki, wyglądali tak samo i nawet mieli takie same połączenia myślowe. 

- No wiesz, zaliczył i już nie ma o co walczyć.- Powiedziała Robin, wprawiając przyjaciółkę w głębokie oburzenie. Nie mogła uwierzyć, w to że to powiedziała. Zmarszczyła czoło czując rozchodzący się po jej ciele gniew. 

-Wątpię  był tym typem mężczyzny.- Chciała w to wierzyć, jednak sprawili, że zaczynała odczuwać wątpliwości. Zwłaszcza gdy oboje patrzyli na nią z pełnym współczuciem. Prawda była taka, że oboje liczyli na niepowodzenie Munsona, czuli coś w stosunku do Rose, czego nie potrafili wytłumaczyć. Kiedy wspomniała im o seksie z Edwardem, poczuli ścisk w żołądku i zazdrość. Steve, chciał się nią zaopiekować, pokazać że jest więcej wart niż ten chłopak, ale nie miał świadomości, że musiałby konkurować też ze swoją najlepszą przyjaciółką. Dla Robin było to coś nawet głębszego. Nie chciała się przyznać, ale kiedy u niej nocowała obserwowała ją jak śpi, dodatkowo ostatniej nocy miała mokry sen z Rose w roli głównej. Zielonooka nie miała, pojęcia że jest obiektem pożądań, aż trójki z bliskich jej osób. Nie wiedziała, też że rzeczy które jej podpowiadają są celowym działaniem, mającym na celu oddalenie ich od siebie, bo każdy liczył, że będzie tym który ją pocieszy. 

- A jaki ma być? Przecież to widać i czuć. Z resztą co ma lepszego do roboty niż spędzanie czasu w ramionach ukochanej kobiety.- Steve wyglądał na głęboko oburzonego. Nigdy by nie zrezygnował z opcji przytulania się i namiętnego seksu. Rose znów posmutniała i znalazła wytłumaczenie, działań Munsona.

-Gra kampanie z dzieciakami. -Odpowiedziała, a oni tylko się zaśmiali. Blondynka skwitowała to krótkim.

-Ja tego nigdy nie zrozumiem.


~~~

    Wróciła do domu myśląc o tym co powiedzieli jej przyjaciele. Obudziło to w niej obawy, których wcześniej nie miała. Czy on mógłby tak postąpić? Oczywiście, że nie. To przecież Eddie, mój Eddie. Powtarzała to sobie w myślach ale całą sobą czuła, że to nie wystarczy. Musiała z nim poważnie porozmawiać. Wiedziała, że czeka ją jednak długi czas oczekiwań. Zamówiła chińszczyznę, włączyła telewizor i opadła beznamiętnie na kanapę. Przełączała kanały bez większego zainteresowania, nie mogąc znaleźć nic na siebie. W końcu poddała się i zostawiła program na którym leciał ,,E.T". Nie miała nic lepszego do roboty, a nie chciała spędzać wolnego czasu na zamartwianiu się tym, co może nie być nawet prawdą. Minęły tak ponad trzy godziny, zdążyła zjeść, obejrzeć film, odrobić lekcje wziąć prysznic i nadal była sama. Dopiero kilka minut po dwudziestej pierwszej usłyszała otwierane drzwi wejściowe. Edward wrócił do domu. Słysząc telewizor udał się do salonu, stanął w progu, a ona spojrzała na niego z pewnym niezadowoleniem. Nie zamierzała jednak się tłumaczyć. Widziała, że jest zmęczony. Miał podkrążone oczy,  a jego cera była bledsza niż zazwyczaj. 

-Jest coś do jedzenia?-Zapytał chwytając się za brzuch, który zaczynał już go boleć. Dziewczyna spojrzała na niego z pewną dezorientacją i wstając z kanapy, zaczęła po sobie sprzątać kartoniki po chińszczyźnie.

-Kazałeś na siebie nie czekać, więc zamówiłam sobie jedzenie. Jak chcesz możesz zrobić to samo, albo znaleźć coś w lodówce.

-No tak.-Powiedział, przecierając zmęczoną twarz. Nie miał siły na nic, nie przespał większości nocy zadręczając się poczuciem odpowiedzialności i winy. - Zamówię coś.- Powiedział beznamiętnie, zmierzając w stronę  telefonu. Chwycił go w dłoń i chciał wybierać numer. Rose pomyślała, że to dobry moment na to by z nim porozmawiać.

-Eddie?-Zapytała niepewnie, a on zatrzymał się i spojrzał na nią pytająco.- Czy wszystko pomiędzy nami jest okej?

-Tak, a czemu miało by nie być?-Zapytał, spoglądając na nią z pewnym niezrozumieniem. Szybko doszło do niego, że nie potrafi dobrze maskować swojego samopoczucia i wątpliwości. Wiedział, że z pewnością musiał dać jej powody, skoro zaczęła tak myśleć i nie zostało mu już nic innego jak próby utwierdzenia jej w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Dziewczyna doskonale wiedziała, że jest inaczej.

-Mam wrażenie, że mnie unikasz. Robin i Steve uważają, że...

-Robin i Steve uważają, że co ? Nie mam na to siły Rose.- Burknął. Pierwszy raz zauważyła, żeby na serio na jego twarz wdarła się czysta złość. Spuściła wzrok, zaczęła nerwowo bawić się dłońmi, a on czuł że powinien zareagować w inny sposób. Wziął głęboki wdech i poraz kolejny przetarł twarz wolną dłonią. Był zmęczony, głodny i nerwowy i to nie był dobry moment, na tak trudną rozmowę.- Oni mówią różne rzeczy, a ja nie wiem czy chcę tego słuchać i się denerwować jakimś niepotrzebnym gównem.

-Nawet nie dałeś mi dokończyć.

-Bo nie interesuje mnie co oni myślą.- Zaczynał się denerwować, a smutek dziewczyny przeradzał się w widoczną irytację. Zaczynała go mierzyć wściekłym spojrzeniem. Założyła ramie na ramię i zmarszczyła czoło. 

-No i chuj ale powinno cię interesować co ja mam ci do powiedzenia.- Oburzyła się.-A ty bezczelnie mi przerywasz.

-Masz rację. Przepraszam. Co w takim razie chcesz mi powiedzieć?- Oparł się o ścianę, również zakładając ramię na ramię. Doskonale wiedział, że to co mu powie to będą te same słowa, które usłyszała od Buckley i Harringtona. Był na to gotowy i zaczynała rozpierać go wściekłość, od pierwszej chwili kiedy Rose otworzyła usta.

-Dziwnie się zachowujesz, mam wrażenie jakbyś przede mną uciekał, jakbyś zaliczył i przestało ci zaliczyć.

-No pewnie.- Zaśmiał się.- Ja na prawdę nie mam na to siły. Myśl co chcesz, daj się manipulować. Nie mój problem, jestem zmęczony.- Mówił coraz głośniej, czując jak zaczyna tracić kontrolę nad sobą. - I pierdole do jedzenie, idę spać.- Powiedział trzaskając słuchawką od telefonu i wyminął ją. Patrzyła na niego, niedowierzając, że taka sytuacja miała miejsce. Widziała jak znika na schodach i nie wiedziała, czy powinna za nim iść, czy wręcz przeciwnie zostać i dać mu spokój. Przecież to mój dom do cholery. Mogę być gdzie chcę. Oburzyła się i poszła za nim. Zauważyła, że w łazience świeci się światło, słyszała odgłos wody pod prysznicem. Mogła więc bez obaw wejść do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, schowała się pod pościelą, czując jak łzy napływają jej do oczu. Pomimo, tego że przebywali w tym samym domu, czuła się strasznie samotna. Nie miała nawet z kim o tym porozmawiać. Potrzebowała bliskości od kogoś kto ją odtrącał i nawet nie chciał z nią rozmawiać. Łzy zaczęły spływać jej po nosie, kapiąc na poduszkę. Nie mogła uwierzyć w to, że przez niego płacze. Usłyszała, że drzwi się otwierają. Szybko otarła łzy i zakryła się bardziej. Widział, że coś jest nie tak, było mu głupio i nie wiedział jak powinien się zachować. Usiadł po drugiej stronie łóżka, położył się nie pewnie obok niej. Patrzył w biały sufit, zbierając myśli. Zerkał na nią czując, że powinien coś powiedzieć. -Przepraszam cię. Jestem strasznie zmęczony.

-Spoko.- Burknęła, a on chcąc poprawić jej humor, wsunął się pod jej pościel. Przytulił ją od tyłu i złożył delikatny pocałunek na jej mokrym policzku. Czuła jego ciepłą klatkę piersiową i to jak jak wilgotne kosmyki włosów łaskoczą ją po twarzy i ramionach.

-Na prawdę cię przepraszam.- Mówił, a ona spojrzała na niego z pewnym rozczarowaniem. Było mu głupio, a w jej oczach się coś zmieniło.

- Nie powinnam przez ciebie płakać.- Powiedziała, a on na to przytaknął. Delikatnie pogładził jej policzek. Miał mętlik w głowie. Tak bardzo przejmował się tym, że nie jest dla niej odpowiedni, że faktycznie zaczynał ją krzywdzić swoim zachowaniem.

-Wiem, strasznie mi głupio.- Patrzył na nią błagalnie.- Jeśli chcesz, możemy jutro porozmawiać a ja odpowiem ci na każde pytanie.- Mówił, a ona przytaknęła i pocałowała go w usta, czując że znów ma pozorną kontrolę. Czuła jednak pewien niesmak pozostawiony po tej sytuacji, było to coś co sprawiało, że zaczynała być bardziej czujna i zdystansowana.


~~~

Przychodzę do was z nowym rozdziałem. Było wczoraj tak gorąco, że nie miałam siły wykrzesać z siebie nic dobrego, wiec przepraszam za jakość. 

W ostatnim czasie mam pewne problemy zdrowotne, przez co mam lekką obsuwę z rozdziałami i nie jestem pewna czy uda mi się jutro opublikować rozdział. Mimo to, postaram się go dzisiaj napisać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro