Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Sobota zaczęła się leniwie. Chodziła po domu, sprzątała i układała zarówno rzeczy jak i myśli. Steve został u niej na noc, spał na kanapie i nic pomiędzy nimi nie zaszło. Nie chciała tak szybko pozwolić komuś na to by wszedł do jej życia z brudnymi buciorami. Starała się uczyć na błędach przeszłości. Dała mu śniadanie i wypuściła go z domu, dając mu do zrozumienia że potrzebuje samotności. Rodzicie mieli niedługo wrócić, więc chciała by zastali dom w lepszym stanie niż go zostawili. Pozmiatała, umyła podłogi, wytarła kurze. Ugotowała sobie obiad pod postacią makaronu w sosie serowym. Zjadła i pozmywała. Opadła bezsilnie na kanapę, chwyciła pilot od telewizora z nadzieją, że jakiś nudny film oderwie ją od rzeczywistości. Usłyszała dzwonek do drzwi. Spojrzała zaskoczona na zegar. Było przed szesnastą i nikogo się nie spodziewała. Nic nie planowała. Podniosła się niechętnie z kanapy i podeszła do drzwi. Otworzyła je pewnym grymasem na twarzy i zobaczyła przygnębionego Munsona. Był to inny typ przygnębienia niż ten, z którym miała do czynienia do tej pory. Wyglądał normalnie, był zadbany i wypachniony, jednak jego oczy mówiły o czymś bardzo smutnym. Uśmiechnął się niepewnie widząc Rose w babcinym fartuszku, z włosami spiętymi w niesfornego koka. Tak bardzo chciał zgarnąć zagubione kosmyki włosów z jej twarzy, poczuć pod palcami jej aksamitną skórę.

-Przepraszam, że cię nachodzę, wiem że miałem zniknąć już na dobre ale mam ci coś ważnego do powiedzenia. Czy mogę wejść?-Zapytał, a ona czując że może to być przełomowa informacja w jej życiu, zrobiła mu miejsce odsuwając się na bok. Wszedł z opuszczoną głową, jak zbity kijem pies. Stanął niepewnie w holu, a ona pokazała dłonią na wejście do salonu. Usiadł na kanapie, gładził nerwowo swoje kolana, bawił się pierścieniami, a jego wzrok był tak pusty, że przeszły ją dreszcze. Usiadła bez słowa obok niego czując, że z trudem łapie oddech. Spoglądał na nią, na kanapę wspominając ich ostatni seks. 

-O czym chciałeś porozmawiać?-Wyrwała go z zamyślenia, a on nawilżył swoje suche usta i spojrzał jej w oczy. Czuł ścisk w gardle, który utrudniał mu to co miało być jak zerwanie plastra. Przetarł twarz czując, że nie przejdzie mu to przez usta, ale musiał to powiedzieć, wiedział że nie będzie następnej szansy.

-Chciałem się pożegnać.-Powiedział, na co uniosła brwi. Nie mieli okazji na szczerą rozmowę po ich nieformalnym rozstaniu. Tak więc to odebrała, jako okazję na to by godnie to zakończyć. Posmutniała, w głowie miała mętlik i zastanawiała się czy tego nie przerwać powiedzieć, że mogą się przyjaźnić, że z  czasem mogą to naprawić, ale dodał coś czego się nigdy nie spodziewała.- Jutro wyjeżdżam. 

-Co ? Gdzie ?-Zapytała zaskoczona, czując że wszystko jest skończone. Cała nadzieja jaką miała właśnie odeszła w niepamięć. Zaczynała rozumieć jego przygnębienie, a przed oczami przeleciały jej wszystkie te cudowne chwile, które spędzili razem.

-Stwierdziłem, że nie skończę tej szkoły. Nie będę się oszukiwał, wyprowadzę się, znajdę pracę i zacznę na nowo.

-Co to za bzdury, czemu to robisz? Zostań, skończysz tą szkołę tylko musisz być cierpliwy.

-Rose...- Przerwał jej czując, że jest mu coraz ciężej.-To nie jest takie łatwe.

-Właśnie, że jest.- Mówiła, a jej oczy zaszły łzami. Nie potrafiła tego pojąć. Zaczęła bawić się swoimi dłońmi, czując że smutek który czuje przeistacza się w coś głębszego, mroczniejszego i pochłania ją całą. Ciężko mu było na to patrzeć.

-Nie rozumiesz.- Powiedział, a ona spojrzała na niego z pewną irytacją.- Jest mi ciężko patrzeć na to jak żyjesz beze mnie, jak wpuszczasz do swojego życia innych ludzi. Nie chcę tego widzieć bo bym zrobił wszystko, żeby temu zapobiec, ale ty zasługujesz na kogoś lepszego. Steve, jest przesadnie dbającym o siebie bucem, ale jest w porządku. Da ci lepszą przyszłość. Jeśli nie on, może znajdzie się ktoś lepszy.-Mówił, a po jej policzkach spływały łzy.

-Nie chcę byś wyjeżdżał.-Mówiła, a niemoc stawała się coraz bardziej przytłaczająca. Chłopak chwycił jej dłoń, ścisnął ją delikatnie, a ona spojrzała mu w oczy i zapytała.-Co by musiało się stać, żebyś nie wyjeżdżał?-Po tych słowach uśmiechnął się, ale w jego oczach wciąż widać było cierpienie. Pogładził jej policzek, zmarzniętą dłonią a ona zadrżała. 

-Oboje wiemy, że i tak by do tego nie doszło, więc chyba nic nie jesteś wstanie zrobić.- Przybliżył się do niej i złożył pocałunek na jej czole. Doskonale wiedziała, że chodzi mu o to by się zeszli. Niestety nie potrafiła o wszystkim zapomnieć. Chciała by został, ale nie była gotowa na to by znowu wchodzić z nim w związek, więc pozwoliła na to by wstał i zostawił tylko po sobie chłód.

-To nie fair Eddie.-Powiedziała, a ona zatrzymał się na krótki moment w progu. Spojrzał na nią tak, że zrozumiała że to w jego mniemaniu, właśnie w tej chwili widzą ją po raz ostatni. Poczuła to w sercu, zobaczyła to na jego twarzy. Nie było już nadziei.

-Wiem.- Uśmiechnął się niepewnie, zilustrował ją i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Cała drżała nie mogąc się z tym pogodzić. Nie chciała go jednak powstrzymywać, czuła że tak będzie lepiej. Wiedziała, że nie może go mieć, nie będąc z nim więc pozwoliła na to. Postanowiła to przyjąć, przepłakać i zacząć żyć na nowo. Nie wiedziała tylko kiedy będzie lepiej. Nie mogła powstrzymać łez. Musiała jednak zamknąć ten dział.

~~~

  Długo siedziała na kanapie starając się uspokoić. Spokojnie oddychała, wypuszczała powietrze ustami, ale ból który czuła nie mijał. Zastanawiała się nad tym czemu na to pozwala, dlaczego duma nie pozwala jej na to by mu wybaczyć i zacząć wszystko od nowa. Coś w jej wnętrzu ją karało za ten wybór, sprawiało że żałowało, ale czuła że postępuje dobrze. To by oznaczało świeży start dla ich obojga. On by się wyniósł z tego miasteczka, może nie żył by w takiej biedzie mając czas na pracę, a ona mogła by zacząć swoje życie uczuciowe na nowo. To nie było jednak takie łatwe. Pragnęła jego obecności, smaku jego ust, przyjemnego głosu. Kochała go jak tylko potrafiła, a mimo to pozwoliła mu odejść. Mijały kolejne godziny, a ona traciła je na przemyśleniach. Przyszedł wieczór i usłyszała dzwonek do drzwi. Miała nadzieje, że to Munson wrócił i, że powie jej że zostaje, a ona będzie miała czas na to by naprawić ich relacje. Jednak gdy otworzyła drzwi zobaczyła Steve'a. Nie była zawiedziona, ale było jej głupio, ponieważ zdążyła zapomnieć, że coś pomiędzy nimi się tworzy. Uśmiechnęła się niepewnie, zobaczyła że jest ubrany wyjściowo i zapytała.

-Hej co cię sprowadza do mych bram?-Starała się zażartować, ale Harrington nie dał się nabrać. Widział jej opuchniętą i czerwoną od łez twarz. Widział, że ma na sobie brudny fartuszek, a jej włosy rozchodziły się w każdym możliwym kierunku. Zmartwił się i od razu zapytał/

-Hej wszystko okej ?

-Tak, jest okej.-Starała się go uspokoić, robiąc mu miejsce w przejściu. Wszedł do środka, oparł dłonie o biodra i nie był przekonany jej słowami. Zmarszczył delikatnie czoło i zaczesał włosy do tyłu. Wszystko mu mówiło, że absolutnie nie jest okej. Nie chciał być nachalny, nie miał zamiaru rozgrzebywać tematu, dopytywać o jej stan. Jedyne co mógł zrobić to postarać się poprawić jej humor.

-Chciałem cię zabrać na miasto, musisz wyrwać się z domu.- Powiedział podchodząc bliżej. Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy, nie będąc pewna czy tego chce.

- No nie wiem.- Uciekła wzrokiem, ale on pogładził jej policzek, przez co przeszedł ją dziwny dreszcz. Gładził go kciukiem, wbijał w nią wzrok starając się zmienić jej zdanie.

-Robin będzie przykro.- Powiedział, na co tylko westchnęła niepewnie.- No daj spokój będzie fajnie, odwiozę cię potem do domu, nie będę pił.- Mówił i wystawił w jej stronę mały palec na znak obietnicy. Znów ciężko westchnęła ale podała mu swój mały palec i je ze sobą skrzyżowali, czego efektem był szczery uśmiech i radość Harringtona. 

-Niech ci będzie, ale nie chce siedzieć długo.

-Jasne. Leć się szykuj.-Powiedział i chwycił jej twarz w dłonie. Złożył na jej ustach krótki, ale ciepły pocałunek, na który tylko szerzej otworzyła oczy. Odlepił się od niej a ona wyminęła go i poszła na górę czując, że wszystko jest nie tak jak powinno.


~~~

Wracam do was z króciutkim rozdziałem. Mam nadzieję, że ma tragedii. Jest to przed ostatni rozdział w tej części opowiadania. Jestem ciekawa jakie jest wasze zdanie na temat opowieści.

I jak myślicie jaki będzie finał?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro