Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Siedziała w barze czując, że nie tam powinna teraz być. Sączyła piwo, głosy dookoła niej wydawały się być przytłumione, słyszała szum, to jak przełyka piwo. Słyszała jak z pianki uchodzi powietrze, jak bąbelki delikatnie pękają. Nie potrafiła się skupić na rozmowie, widziała jak Robin śmieje się z żartu Nancy. Czuła jak Steve ją obejmuje ramieniem, czuła jego ciepło i zapach. Zerkał na nią ale nie próbował jej wyrwać z tego zawieszenia. Była tam tylko ciałem czując, że powinna być gdzie indziej, w innych ramionach. Tym czasem Steve bawił się pod stołem jej dłonią, starał się ją rozgrzać, zwrócić uwagę dziewczyny, ale to nic nie dawało. Ocknęła się dopiero kiedy położył dłoń na jej udzie. Znacznie wyżej niż miał w zwyczaju to robić. Zesztywniała, jej ciało przeszły dreszcze i wróciła do świata żywych. Głosy rozmów stały się wyraźne, jej tętno przyśpieszało. Zabrała jego dłoń ze swojego uda i wstała oznajmując.

-Muszę zapalić.-Wszyscy spojrzeli na nią z pewną dezorientacją, wyglądała jakby zobaczyła ducha. Była wystraszona i ciężko oddychała. Pewnym krokiem zmierzała do drzwi wejściowych, mijała pijanych ludzi, zerkających na nią mężczyzn. Miała wrażenie jak się topiła, a moment w którym otworzyła drzwi był jak wypłynięcie na powierzchnie. Wzięła haust zimnego, jesiennego powietrza. Czuła jak wiatr rozwiewa jej włosy, mrozi jej płuca. Trzęsła się, ale wolała ten chłód niż powrót do środka. Wyciągnęła z kieszeni opakowanie papierosów, wyciągnęła jednego żałując, że nie ma czegoś mocniejszego. Odpaliła go i poczuła ulgę. Dym rozchodził się po jej podniebieniu, drażnił gardło i płuca, w których chciała zatrzymać go jak najdłużej. Co się ze mną dzieje?  To było trudne pytanie i nie znała na nie odpowiedzi. Opierała się o słup przy ulicy czując jak kręci jej się w głowie. Przypomniał jej się moment, w którym Eddie wyszedł do niej z baru, pocałował ją namiętnie po tym jak oboje zgodnie stwierdzili, że są parą. Starała się wyrzucić to wspomnienie z głowy, czując ścisk w gardle, który zwiastować mógł tylko łzy. Usłyszała otwierane drzwi za sobą i głos Nancy Wheeler.

-Czy wszystko okej ?

-Czemu wszyscy o to pytają.-Zirytowała się i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że to powiedziała. Zaśmiała się pod nosem, na myśl o tym, że już nie kontroluje tego co myśli, a co mówi. Wszystko zaczynało się zlewać. Odwróciła się do dziewczyny, uśmiechnęła się do niej serdecznie, starając się ją przeprosić.- Tak, jest okej.

- Mam wrażenie, że mówisz to tylko po to, żebym dała ci spokój.- Powiedziała podchodząc bliżej. Wskazała na papierosa.-Mogę?- Zapytała, a  Rose uniosła wysoko brwi, nie mogą wyjść z zaskoczenia. Wyciągnęła z kieszeni paczkę i poczęstowała dziewczynę. Ujęła drobną dłonią papierosa i włożył go w drżące wargi.-Normalnie nie palę, ale staram się nawiązać z tobą kontakt.- Zaśmiała się odpalając. Zmrużyła oczy kiedy dym jej do nich wchodził. Rose zaśmiała się pod nosem. Pokiwała w niedowierzaniu głową i zapytała.

-Co ci już powiedzieli na mój temat?-Rzuciła spoglądając przez okno na Robin i Steve'a. Wheeler nawet się nie zmieszała, spojrzała dziewczynie w oczy i powiedziała bez ogródek. 

-Powiem ci to wprost. Ty i Steve to nie to, jesteś obok ale myślami jesteś gdzie indziej. Nie mówię tego jako zazdrosna była, bo nią nie jestem. Mam kogoś kto mieszka bardzo daleko, kocham go ale odkąd wyjechał czuję się tak jakby nie było go w moim zyciu.

-Czyli wiesz aż tyle.-Zaśmiała się, ponieważ powiedziała o wizycie Eddie'ego tylko Robin, będąc z nią w damskiej toalecie. 

-Jeśli pozwolisz wyjechać Munsonowi, musisz mieć świadomość tego, że nie będziesz miała już szans żeby cokolwiek naprawić.-Mówiła z troską, a Rose spojrzała na swoje dłonie, którymi zaczynała się nerwowo bawić. Była bliska płaczu i nie wiedziała co powinna zrobić. Wyciągnęła kolejnego papierosa, a Nancy tylko pogładziła ją po ramieniu i posłała jej pokrzepiający uśmiech.- Steve jest świetny, ale widać że to nie to.- Dodała na sam koniec. Czując, że marznie  wróciła do baru, a Rose nadal stała w miejscu jak sparaliżowana. Wszystko zaczynało się komplikować. Nie cieszyła się długo samotnością, szybko przeszedł do niej zaniepokojny Steve.

-Czemu nie wracasz ?- Zapytał, a dziewczyna wzruszyła ramionami i pokręciła głową. Jej spojrzenie było obojętne. Podszedł bliżej, a ona spojrzała mu w oczy.

-Powinniśmy być tylko przyjaciółmi.- Powiedziała bez namysłu, na co chłopak uniósł wysoko brwi i podrapał się nerwowo po głowie.

-Okej? Coś zrobiłem nie tak ?-Zapytał czując, że wszystko to na co pracował rozpada mu się jak domek z kart. Dziewczyna pokiwała przecząco głową i szybko wyjaśniła swoją decyzje.

-To nie jest po prostu to.-Położyła mu dłoń na ramieniu, a on tylko pokiwał twierdząco głową. Czuł zawód ale starał się tego nie pokazywać. 

-No tak.-Powiedział, a ona po prostu go wyminęła i wróciła do środka.

~~~

  Poranek był cięższy niż przewidywała. Męczyły ją wyrzuty sumienia związane z tym co powiedziała Harringtonowi. Kolejną rzeczą był wyjazd Munsona. Każda komórka jej ciała kazała jej wybiec z domu i go powstrzymać, kręciła się nerwowo po kuchni z kubkiem ciepłej kawy w ręku, czując że zaraz eksploduje. Czuła ścisk w żołądku i pochłaniały ją myśli o tym, że nigdy sobie nie wybaczy. Analizowała słowa Nancy, wiedziała że nie będzie odwrotu. Nie była pewna o której wyjeżdża, czy jest jeszcze w domu, ale spać nie mogła już od piątej rano. Zbliżała się siódma, a ona nie wytrzymała. Odłożyła kubek, założyła buty i kurtkę. Wybiegła z domu, nie wiedząc czy zdąży, czy nie odbije się od zamkniętych drzwi. Nie wiedziała, w którą stronę będzie jechał, czy się miną. Zbyt wiele działo się w jej głowie. Przyśpieszyła, z trudem łapała oddech, a zimne powietrze owiewało jej zaczerwienioną skórę. Jesienne liście i gałęzie skrzypiały pod jej stopami, omijała kałuże, aż dobiegła. Zatrzymała się zdyszana, oparła dłonie na kolana, czując ból gardła i serce dudniące jej w głowie. Zdążyła, samochód stał na podjeździe z otwartą klapą od bagażnika. Zaczęła iść w tym kierunku, kiedy Eddie wyszedł z domu, trzymając w dłoni dużą walizkę. Zauważył dziewczynę, nie mógł uwierzyć że przyszła. Położył walizkę obok samochodu i zaczął iść w jej stronę, aż w końcu spotkali się po środku drogi. Munson założył ramię na ramię i wpatrywał się w zadyszaną dziewczynę, która wysapała tylko.

-Nie możesz wyjechać.

-Czemu?-Zapytał marszcząc brwi. Nie mógł uwierzyć, że po raz kolejny przechodzą przez tą rozmowę. Wbijał w nią zniecierpliwione spojrzenie, a ona starała się złapać oddech.

-Przepraszam, nie mam kondycji.-Powiedziała, praktycznie wypluwając płuca, a on zaśmiał się pod nosem. Pokręcił w niedowierzaniu głową i poczekał cierpliwie, aż dziewczyna dojdzie do siebie. - Nie możesz wyjechać bo to samolubne.

-Co jest w tym samolubnego ?-Zapytał, czując że zaczyna kończyć mu się cierpliwość. Nie wiedział o co jej chodzi. Zerwali ze sobą, ona nie chciała go już widzieć, ale nie pozwalała mu też odejść. Zaczynał się w  tym gubić. 

-To, że odbierasz mi szanse na to by dać ci kolejną szansę.

-Nie dałabyś mi jej!-Burknął, tracąc kontrolę.-Robiłabyś mi nadzieje, a ja nie mogę sobie pozwolić na złudzenia, bo tylko bym cierpiał.

-Dałabym ci ją! Zaczęlibyśmy od nowa...

-Skąd taka pewność ?!-Przerwał jej czując, że traci czas. Dziewczynie zaszkliły się oczy, ale on nie miał już na to czasu. Nerwowo zerkał na zegarek, wziął głęboki oddech, chciał się odwrócić, odejść i zapomnieć, ale ona zebrała się w sobie i powiedziała.

- Stąd, że nie przestałam cię kochać.- Powiedziała, a jej tętno przyśpieszyło. Zamarł, przetarł zmęczoną twarz, nie mając już siły. Spojrzał na nią z pewnym pożałowaniem, widział nadzieję w jej oczach.

-Co ty możesz wiedzieć o miłości Rose, byłem twoim pierwszym chłopakiem.-Powiedział, a ona poczuła ścisk w gardle. Nie chciała dać się sprowokować. Wiedziała, że powiedział to tylko po to by odpuściła. Ona już nie potrafiła, dać sobie spokoju. Była zdeterminowana i nie chciała go tracić.

-Okej może nie wiem nic.- Burknęła.- Ale wiem, że cię potrzebuję, że tylko przy tobie trudno złapać mi oddech, że bez ciebie nie mogę jeść, spać a każdy kolejny wdech pali. Każdy dzień bez ciebie jest bez sensu. Wiem, że jeśli pozwolę ci wyjechać oboje popełnimy najgorszy możliwy błąd. Nie wiem, może szczęście nie jest nam pisane, ale nie wybaczę sobie jeśli tego nie sprawdzę.-Mówiła, a jego oczy zaczynały się szklić. Spuścił wzrok nie widząc jak powinien postąpić. wpatrywał się w jej oczy, ilustrował jej pełne usta i poskręcane od wilgoci włosy.  Z trudem utrzymywał gardę, po jej słowach roztopił się jak mały chłopiec. Podszedł do niej bliżej, położył zmarznięte dłonie, na jej zaczerwienionych policzkach.

- Co ja mam teraz zrobić Rose?-Zapytał łamiącym się głosem, a ona chwyciła jedna z jego dłoni. Zaczęła ją gładzić. Doskonale wiedziała, że do niego dotarła. Jej serce biło coraz szybciej, wystarczyło tylko dobrać odpowiednie słowa, podjąć decyzję mającą wpływ na ich przyszłość.

-Zostań ze mną.-Powiedziała, a on posmutniał. Byłoby mu łatwiej gdyby kazała mu odejść. Oparł głowę o jej czoło, czując jak traci kontrolę nad rzeczywistością. Znów czuła jego zapach, chciała go pocałować, ale on ciągle z tym walczył.

-Rose, to jest więcej niż pewne że ja to zjebie.

-Damy sobie z tym radę, ale musisz przestać uciekać.- Powiedziała, chwyciła jego twarz w dłonie i poprosiła po raz ostatni.- Proszę, przestań przede mną uciekać.- Powiedziała, a on cały się spiął. Wszystko w nim chodziło. Jego oddech przyśpieszył. Wyrwał się z jej uścisku i odszedł kilka kroków, przecierając twarz zmęczonymi dłońmi. Zaczynała tracić nadzieję, z każdą chwilą było w nim więcej sprzecznych emocji, które rozsadzały go od środka. Spoglądał nerwowo na samochód, walizki, czasem patrzył na nią. W końcu zdecydował. Podszedł do niej, chwycił w dłonie jej drobną twarz i złożył na jej ustach krótki pocałunek. Zamarła, chciała by tak zostało, by więcej się od niej nie odsuwał. Jednak przerwał pocałunek, a ona wbiła oczy w jego i nie widziała w nich żadnych odpowiedzi.- Jak mam to interpretować?- Zapytała, bojąc się, że to był jedynie pocałunek na pożegnanie. Chłopak uśmiechnął się delikatnie pod nosem i odpowiedział jej.

-Nie wiem, muszę się jeszcze raz upewnić.- Powiedział znów ją całując. Objął ją, całował namiętnie, ich języki splotły się ze sobą tak jak dawniej. Czuła jak wplata palce w jej włosy, jak drugą dłoń wsuwa pod jej kurtkę. Przerwał pocałunek i wysapał w jej usta.-Może mi przypomnisz co mogę stracić?-Powiedział, a ona widziała jak się uśmiecha. Pocałowała go i wskoczyła na niego oplatając go nogami. Jego serce zabiło szybciej, chwycił ją za pośladki by mu się nie zsunęła i zaczął nieść ją w stronę domu. Sprawnie otworzył drzwi, nie odrywając się od jej ust. Omijając różnorakie śmieci i meble zaniósł ją do swojego pokoju i rzucił na łóżko, które głośno zaskrzypiało. Dziewczyna usiadła na nim i zaczęła ściągać z siebie koszulkę.

-Jesteśmy sami?- Upewniła się, a chłopak pchnął ją tak, że położyła się na plecach. Zawisnął nad nią i zaczął obcałowywać jej szyję i dekolt.

-Wujek nie wstanie do dzisiątej.- Odpowiedział jej, zasłaniając je usta dłonią gdy cicho jęknęła, kiedy on  zacisnął drugą dłoń na jej piersi. Oboje tego potrzebowali. Pragnęli się i nie potrafili tego zwalczyć. Budziło to ich zwierzęce instynkty. To nie miało być romantyczne i pełne namiętności zjednanie. Łaknęli się i nie potrafili się sobą nasycić. Ściągnął z niej spodnie i odwrócił ją tak by leżała na brzuchu. Składał pocałunki na jej ramionach i szyli, czuła jak zostawia mokre ślady na jej skórze, jego wzwód naciskał na jej pośladki.-Tak bardzo mi ciebie brakowało.- Wyszeptał do jej ucha, a ona cała zadrżała słysząc jego zachrypnięty głos.

-Mi ciebie też.-Zdążyła wysapać, kiedy schodził niżej pocałunkami. Dotarł do jej pośladków, ściskał je i przygryzał. Słyszał jej ciche i nierównomierne jęki i dał jej klapsa, na który znów jęknęła tylko trochę głośniej. Sięgając do szafki nocnej po prezerwatywę, pociągnął ją delikatnie za włosy, odchylając jej głowę do tyłu.

-Nie chcesz chyba żeby nas usłyszał?-Zapytał, a ona pokiwała głową na boki, delikatnie przygryzając jej dolną wargę. Uśmiechnął się ilustrując jej ciało. Założył prezerwatywę i usiadł za nią. Uniósł delikatnie jej biodra, by znajdowały się na wysokości jego miednicy. Rozłożył jej nogi i zaczął drażnić członkiem wejście do jej pochwy. Z trudem była zapanować nad odgłosami wychodzącymi z jej ust. Gdy poczuła jak na nią napiera, jak delikatnie w nią wchodzi wypełniając, ją centymetr po centymetrze, schowała twarz w poduszce i i przygryzła ją. Za nim zaczął się poruszać, poczekał chwile aż przyzwyczai się do niego. Bawił się jej pośladkami, gładził jej talię i plecy, aż w końcu zacisnął dłonie na jej biodrach i zaczął się w niej poruszać. Robił to co raz szybciej, o ona wsunęła dłoń pomiędzy swoje uda, zaczęła sobie pomagać stymulując swoja łechtaczkę. Nie miała świadomości tego, jak bardzo jest mokra. Z trudem łapała oddech, czuła że jest coraz bliżej, a on wbijał się w nią coraz mocnej. 

-Nie przestawaj.- Powiedziała czując, że jest coraz bliżej. Jej ciało drżało, a on w końcu poczuł jak jej wnętrze intensywnie się na nim zaciska. Chwycił mocniej jej biodra i wsunął się głębiej, by jej skurcze go nie wypchnęły.

-Nigdzie się nie wybieram.-Powiedział, czując jak sam dochodzi. Pchnął jeszcze kilka razy i nachylił się nad nią.-Nigdzie nie idę.- Wyszeptał do jej ucha, starając się złapać oddech. Wyszedł z niej i pozbył się prezerwatywy.  Położył się obok niej, a ona spojrzała z niedowierzeniem w jego oczy.

-Na prawdę ?- Zapytała chcąc się upewnić. Munson pogładził jej policzek, przejechał kciukiem po jej spierzchniętych ustach i z uśmiechem upewnił ją.

- Tak, kocham cię.- Powiedział, a ona uśmiechnęła się i wbiła w jego usta. Całowała go namiętnie, nie mogąc uwierzyć, że go przekonała. Przytuliła się do niego, chowając twarz w zgłębieniu jego ramienia. Rozsadzało ją szczęście.

-Ja ciebie też.- Odpowiedziała, a on pocałował ją w czoło. Chciała by tak już zostało. By byli razem, wspierali się i kochali aż do utraty tchu. 


 KONIEĆ CZĘŚCI PIERWSZEJ 


 ~~~

Chciałam podziękować wszystkim czytelnikom, którzy przebrnęli przez dramaty tej dwójki i nie zrezygnowali. Dziękuje za wszystkie głosy, komentarze i zapisy na listach lektur. 

Mam nadzieję, że finałowy rozdział spełnił wasze oczekiwania i będziecie dzielnie czekać na kolejną część, którą mam zamiar zacząć publikować na początku września. Napiszę wam jednak oddzielną informacje co i jak.

Klasycznie zachęcam do komentowania i podzielenia się opinią.

Co uważacie o rozdziale?

Jak wam podobał się całokształt opowiadania?

Czy ta część powinna mieć inne zakończenie?

Czy są kwestie, które pozostały bez wytłumaczenia i chcielibyście by były poruszone w drugiej części? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro