Szkic: Pluszowi Piraci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny szkic, yay :)

Tutaj nie mam tego wypunktowanego w taki sam sposób, jak to miałam z poprzednim, a notatki (łącznie z rysunkami) są na kartkach, więc będę pisać ręcznie.

Miał to być kolejny fanfik do uniwersum One Piece, tyle tylko, że ten opowiadałby o zupełnie innej załodze. Tak od początku ich istnienia.

Były różne wersje tego, w którym momencie fabuły miałabym ich umieścić. Początkowo mieli oni wypływać w morze mniej więcej w tym samym okresie co słomkowi, później rozważałam również umieszczenie ich w czasach Rogera (myślałam, że mogliby oni spotkać się kilka razy z królem piratów), bądź krótko po jego egzekucji. Koniec końców, nie ustaliłam niczego, bo moment, w którym skończyłam pisanie, jeszcze nie wymagał ostatecznej decyzji.

Początkowo są na North Blue.

Członkowie załogi:

1) Chimizu

Opis:

(Pani) Kapitan. Najmłodszy członek załogi. Raczej nie walczy (wręcz), więc ciężko oszacować jej siłę. Pogodne usposobienie, zachowuje się często jak dziecko, którym jest (trochę jak Luffy...)Dla załogi gotowa do poświęceń. Przez niektórych członków załogi nazywana Chimi-chan.

Umiejętności:

-Zjadła owoc Funi funi no mi (od ang. funny... Ta kreatywność...) - potrafi "ożywiać" i kontrolować zabawki (głównie posługuje się pluszakami, stąd też nazwa załogi)

-W późniejszym okresie miała opanować haki.

Wygląd:

Długie, granatowe włosy zaczesane w dwie kitki. Czarne oczy. Zawsze ma przy sobie chociaż jednego pluszaka (jej ulubiony to pluszowy tygrys)

2) Ryoshitsu Kotoru (Ryoshi w innej wersji)

Opis:

Pierwszy oficer, dołączył do załogi jako pierwszy. Spokojny, zrobi wszystko, by pomóc kapitanowi (kapitance...?). Trochę nadopiekuńczy. Najsilniejszy członek załogi. Pali. Przez Chimizu nazywany również Ryo-nii, ale tylko jej na to pozwala (każda inna osoba, która go tak nazwie, kończy marnie...)

Umiejętności:

-Świetnie walczy halabardą (początkowa wersja)/ naginatą (późniejsza wersja)

-Później miał opanować haki uzbrojenia i obserwacji (Busoshoku i Kenbunshoku)

-Strateg

Wygląd:

Czarne, krótkie włosy. Zielone oczy. Najczęściej ubiera jakieś koszule (względnie eleganckie) i długie spodnie. Przez pas przewiązana czerwona szarfa (coś takiego, jak Zoro miał po przeskoku, ale nieco inny odcień czerwieni. Luffy miał takie żółte). Do pleców ma przymocowaną halabardę/naginatę.

3) Fisher Kuno

Opis:

Nawigator, drugi członek załogi. Nazwisko nie jest przypadkowe. Jego przybranym ojcem (tym, który go wychowywał) był rybolud (nie sam Fisher Tiger, bardziej jakiś jego krewny...). Zginął w pożarze, po którym chłopak ma bliznę na twarzy i na sporej części szyi i ręki. Dość porywczy, raczej wesoły. Drugi najsilniejszy członek załogi, jak też drugi najmłodszy. Przyłączył się do nich, gdy znaleźli go po ostrej bójce w knajpie, kiedy to jacyś piraci obrażali ryboludy.

Umiejętności:

-Kyoujin Karate (tak się to pisze?)

-nawigator

-potrafi sporo powiedzieć po samej obserwacji prądów wodnych

Wygląd:

Fioletowe oczy i włosy. Ubiera się dość swobodnie. Log Pose na lewej ręce. Blizna zajmująca lewą część twarzy, kawałek szyi i ramię.

4) Akagatsu Neru

Opis:

Trzeci członek załogi, również trzecia pod względem siły. Kobieta, lekarz. Wręcz uwielbia się droczyć z  Kuno, walczyć z nim i robić różne zakłady. Przy kontakcie z pacjentami zachowuje zimną krew, jest opanowana. Na co dzień beztroska, daje się ponieść emocjom. Do obcych podchodzi z nieufnością, ale dla przyjaciół jest otwarta.

Umiejętności:

-Hone hone no mi (kość z jap.) - potrafi kontrolować kości. Swoje: wytwarza nowe, po czym używa ich jako broni (auć...). U pacjentów: nastawia je i zmusza do zrośnięcia się. U wrogów: łamie na małe kawałeczki... (kilku złamać przy jej pomocy doświadczył również Kuno... Całkiem przypadkiem, rzecz jasna...)

-haki uzbrojenia

-lekarz

Wygląd:

Czerwone, długie włosy. Czerwone oczy. Blada cera. Ubrania najczęściej w kolorach czerwony, biały (wierzy, że przynosi to szczęście i pozwala ją łatwo zlokalizować na polu walki), rzadziej czarny.

Ok, pomysł na tą postać powstał oparty o jakąś inną postać, ale teraz nie pamiętam, skąd była tamta. I tak mocno ją zmieniłam.

5) i 6) Morino Satsu i Zatsu (bliźniacy)

Opis:

Bliźniacy, strzelcy. Byli złodzieje i uliczni artyści. Spotkani przypadkiem, gdy podczas występów chcieli okraść załogę. Wręcz uwielbiają robić kawały i żartować sobie z innych (najczęściej z siebie nawzajem). Często wydaje się, że czytają sobie w myślach. Chronią się wzajemnie.

Umiejętności:

-Strzelcy, mają dobrego cela

-posługują się krótkimi pistoletami

-byli złodzieje, mają opanowane umiejętności skradania się i otwierania wszystkich zamków.

Wygląd:

Są swoimi lustrzanymi odbiciami. (Teraz opisuję Satsu, Zatsu ma wszystko po drugiej stronie) Włosy ścięte po skosie: z prawej sięgają mu lekko za ucho, z lewej prawie do ramienia. Przez prawe oko ma przeciągnięty okular, który ułatwia mu widzenie odległych celów. Prawy rękaw bluzy jest długi i szeroki (zasłania całą dłoń), a po lewej stronie nie ma rękawa (odsłonięty obojczyk). Przez pas ma przewieszoną zieloną szarfę, której koniec zwisa po lewej stronie. Również po tej stronie ma za niego wsunięty pistolet. Spodnie sięgające połowy łydek.

7) Toshio

Opis:

Kucharz. Uratowany po ataku załogi na statek marynarki, gdzie był przetrzymywany i torturowany. Pozbawiono go obu rąk (tak, to miała być ironia odnośnie Sanjiego... I było to wymyślone kilka lat temu, nie spodziewałam się wtedy obecnych wydarzeń w mandze... Bez spoilerów xD ). Funkcjonuje bez większych problemów, dzięki mocy owocu, który zjadł. Spokojny, stonowany, raczej zamknięty w sobie. Jedynie Chimizu pozwala się do siebie zbliżyć, zazwyczaj stara się unikać kontaktu, chociaż pozostałych członków załogi akceptuje. Potrafi walczyć całkiem nieźle.

Umiejętności:

-owoc materiału (nie wymyśliłam dla niego nazwy) - pozwala użytkownikowi dowolnie kotrolowac materiał. Dzięki temu, Toshio może poruszać rękawami swojego płaszcza, używając ich jak rąk.

-kucharz

Wygląd:

Białe włosy, związane w niewielką, niską kitkę. Jasne oczy. Nosi długi płaszcz z wysokim kołnierzem i długimi rękawami, najczęściej rozpięty z przodu. Przyszyte do niego ma wiele podłużnych pasków materiału, którymi również może sterować (dużo "rąk"). Ciało pokryte licznymi bliznami.

8) Erik Yamamoto

Opis:

Muzyk. Akurat tego gościa nie obmyśliłam do końca. Jest lekkoduchem, nie myśli o konsekwencjach, mimo to, potrafi trzymać się planu. (jeżeli ktoś inny go wymyśli)

Umiejętności:

-Mini mini no mi - potrafi zmniejszać (bądź zwiększać) rozmiary danego obiektu

-używa gitary (która nieużywana jest zmniejszona i zawieszona na jego szyi jako wisiorek)

-podczas walk używa gitary jak maczugi

-haki uzbrojenia (tylko dzięki temu jego gitara jeszcze się trzyma)

-muzyk

Wygląd:

Potężny mężczyzna. Proste, długie włosy, zaczesane do tyłu (koloru nie wiem). Na oczach ma okulary przeciwsłoneczne. Gitara jako zawieszka na prostym rzemyku.

9) Yagumi Yuuhei

Opis:

Były skrytobójca, wynajęty, żeby pozbyć się Chimizu. Zamach mu nie wyszedł, dziewczyna mu wybaczyła i zaproponowała przyłączenie się. Reszta załogi nie za bardzo mu ufa, ale ten uparł się, żeby udowodnić im swoją lojalność.

Umiejętności:

-walka nożami

-rzucanie nimi

-skradanie się

-skrytobójstwo

Wygląd:

Czarne włosy, złote oczy. Skórzany bezrękawnik, czarne spodnie, rękawiczki bez palców. Dwa dłuższe noże na plecach (lekko zakrzywione ostrza). Małe noże w pokrowcach na udach.

W innej wersji, była z nimi jeszcze jedna postać:

10) Hera

Opis:

Cieśla na statku, dołączyła do załogi wraz z nowym statkiem, który wcześniej przez dość długi czas był jej domem. Zna go w każdym calu, potrafi go naprawić nawet z zamkniętymi oczami.

Umiejętności:

-cieśla

-zjadła owoc typu Zoan, który pozwala jej przemienić się w sowę (tak, wiem. Sowa to święty ptak Ateny, a ta postać nazywa się Hera... Taki miałam kaprys xD )

Wygląd:

Brązowe włosy. Zielona bandana na głowie. Brązowy stanik i narzucona na to brązowa koszula, rozpięta z przodu. Ciemne spodnie sięgające kolan. Nie pamiętam, jak miała wyglądać tak poza tym.

Początkowo miałam tylko rozpisane postacie. Potem powstał początek krótkiego opowiadania, w którym to Sanji wypada za burtę statku, po czym zostaje wyłowiony przez tą właśnie załogę i razem przez jakiś czas płyną. Mieli mieć razem jedną większą przygodę, po czym każde miało odpłynąć w swoją stronę. Jednak tego nigdy nie skończyłam, opowiadanie powstało na kartce, która przepadła...

Zamiast tego, później napisałam pierwsze kilka rozdziałów z początków ich podróży. Tak jak w poprzednim szkicu, wrzucę tutaj pierwszy rozdział, chociaż nie gwarantuję, że jest najwyższych lotów... Pisałam go jakiś czas temu.

~~~~

Większość portowych miast wygląda podobnie. Szczególnie, gdy jest się stałym bywalcem popularnych pubów. Wąskie, brukowane uliczki z obu stron otoczone niewysokimi, najczęściej jednopiętrowymi kamienicami. Sterty śmieci ciągle walają się po kątach, nierzadkim widokiem są również szczury przebiegające między nogami przechodniów. Jedynymi wskazówkami są szyldy wiszące po obu stronach i informujące przechodniów, co znajduje się za danymi drzwiami. Mieszkańcy i tak nigdy nie zwracają na nie uwagi: zawsze chodzą w te same miejsca. Zaułki takie rzadko są dobrze oświetlone. Wieczorami jedynym światłem bywa to przebijające przez nieszczelne okiennice barów. Czasami można też liczyć na pomoc księżyca, jeżeli dachy nie są zbyt blisko siebie.

W takich miejscach odnaleźć można różnych ludzi. Czasami są to zwyczajni mieszkańcy, którzy relaksują się po ciężkim dniu pracy. Często bywają tu też handlarze czy marynarze, cieszący się z szansy na odpoczynek na stałym lądzie, w towarzystwie dobrego alkoholu. Zdarzają się również odważniejsze dzieci, które przychodzą tu tylko po to, by posłuchać fantastycznych historii, opowiadanych przez stare wilki morskie. Jest to również miejsce spotkań piratów rozmaitej maści. Tych, którzy wraz z kamratami przyszli tu się zabawić, tych, którzy poszukują nowych członków załogi lub tych, którzy chcą się do kogoś przyłączyć. Znacznie rzadziej, pojawiają się osoby, które zwyczajnie lubią znaleźć się w takiej atmosferze. Posłuchać śmiechów dochodzących z wielu gardeł. Wesołych głosów, których właściciele dawno już przekroczyli granicę trzeźwości. Wsłuchać się w ten hałas i zastanowić się. Ci najczęściej pragną coś zmienić, ale zwyczajnie nie wiedzą co.

Taką właśnie osobą był, siedzący na drewnianej skrzyni, pod jednym z licznych barów, mężczyzna. Szyld nad jego głową nosił dumną nazwę „Róg jednorożca", chociaż z tym pięknym, dumnym zwierzęciem niewiele miał wspólnego. Mężczyzna zaciągnął się głęboko dymem z trzymanego w zębach papierosa i przymknął oczy, opierając głowę o ścianę za sobą. Jego czarne włosy falowały lekko w delikatnych podmuchach wiatru, niosących ze sobą zapach soli morskiej i obietnicę wspaniałej przygody. Wsłuchiwał się w odgłosy docierające do jego uszu. Niesamowita mieszanka dobiegająca z pubu, połączona z odległym szumem fal i krzykiem mew. Lubił te dźwięki, chociaż wiedział, że czegoś tu brakowało. Czegoś...

Do dźwięków odbieranych przez jego zmysły doszedł jeszcze jeden. Był tak bardzo niepasujący do tego miejsca i do tej późnej pory, że zmusił mężczyznę do przerwania rozmyślań. Jednak na swój sposób dźwięk ten zlewał się z innymi, przez co wszystko zaczynało tworzyć jakby nową melodię, niby opartą na tych samych odgłosach, ale zupełnie inną. Było to nucenie. Wesołe nucenie dobiegające prawdopodobnie z gardła młodej osoby.

Gdy wyczuł, że właściciel głosu zbliża się, otworzył oczy. Niemal natychmiast dostrzegł osobę, która szła w jego kierunku. Była to młoda dziewczynka. Ciemnoniebieskie włosy były związane w dwie wysokie kitki, które podskakiwały przy każdym jej kroku. W rękach trzymała jakiegoś pluszaka. Wyglądało to na tygrysa, ale nie mógł mieć pewności, przy takiej odległości. Jego zielone tęczówki spotkały się z jej czarnymi. Wiedział, że idzie w jego stronę, ale z jakiegoś powodu nie zmartwiło to go, ani nie zdziwiło. Może była to zasługa atmosfery, może coś w postawie nieznajomej, ale zwyczajnie wiedział, co zaraz się wydarzy. I był na to gotowy.

Dziewczyna zatrzymała się kilka kroków przed nim. Przerwała nucenie i uśmiechnęła się.

- Jak się nazywasz? - zapytała bez żadnych wstępów, spokojnym głosem.

- Ryoshitsu Kotoru - odparł bez chwili zastanowienia. - A ty?

- Jestem Chimizu. Przyłączysz się do mojej pirackiej załogi?

Ryoshitsu zaśmiał się. Właśnie takiej odmiany szukał.

- Jasne - zgodził się, podnosząc się ze swojego miejsca i otrzepując spodnie.

***

Grupa marynarzy biegła ulicami miasta, pokrzykując przy okazji coś do siebie. Mijając drzwi do kolejnego z kolei baru nie zauważyli, że patrzą stamtąd dwie pary czujnych oczu.

- Mówiłem, że chwalenie się, że jesteśmy piratami w miejscu, w którym roi się od marynarki, nie jest dobrym pomysłem - mruknął mężczyzna, przygładzając czarne włosy i spoglądając zielonymi oczami na swoją towarzyszkę.

- Hm? Przecież pytali, kim jesteśmy. - Niebieskowłosa dziewczyna zaśmiała się, patrząc na niego z rozbawieniem.

- Nie musiałaś mówić prawdy... - Westchnął starszy z nich.

- Nie chcę kłamać. Ty też nie powinieneś, Ryo-nii...

- Jak według ciebie mamy teraz dostać się na statek? Już pewnie obstawili cały port. - Ryoshitsu nie zareagował na jej słowa.

- Zajmę się tym, jeżeli ty się boisz - zaproponowała ze śmiechem i wybiegła z baru. Chcąc, nie chcąc, czarnowłosy musiał ruszyć za nią. Już kilka minut później obydwoje wpatrywali się w ruch w porcie, sami pozostając ukryci dzięki półmrokowi panującemu na zacienionej uliczce.

- Tylko się nie narażaj, Chimi-chan. W razie czego wołaj - poradził Ryoshitsu.

- Jasne, jasne... - Dziewczyna przewróciła oczami i wyprostowała się. Z jej gardła dobyło się ciche nucenie, a ona sama wyszła na plac.

Czarnowłosy obserwował, jak marynarze zaczynają zauważać wychodzącą postać i zbliżają się do niej. Sięgnął za plecy i złapał przymocowaną tam naginatę. Wzmocnił chwyt i obserwował.

- Hej, czy to nie ona była z tamtym piratem? - Usłyszał pytanie któregoś z marynarzy. Tylko przewrócił oczami.

- Myślicie, że ją porwał? Sprawdźcie, czy wszystko z nią w porządku! - rozkazał inny.

„Kto tu kogo porwał?" pomyślał z rozbawieniem.

Tymczasem Chimizu nie przestawał nucić, podchodząc na środek placu. Marynarze, zaaferowani jej nagłym pojawieniem się, nie zauważyli, jak z jednej z łodzi wyszły dwa pluszowe misie. Jeden miś i jeden zając, żeby być dokładnym. Przez chwilę kiwały się w rytm melodii nuconej przez dziewczynę, po czym zaatakowały.

Ryoshitsu pokręcił głową. Ile razy by tego nie widział, nigdy nie przestawało go to zadziwiać. Wiedział, że jego kapitan posiadła moce Szatańskiego Owocu, ale wciąż miał problem, żeby w to uwierzyć. Chimizu potrafiła za sprawą jedynie swojego głosu zmusić zabawki do posłuszeństwa. Używała tego głównie na pluszakach, ale na innych zabawkach też to działało. Jednak pluszaki były ponoć łatwiejsze w kontroli, więc nimi głównie się posługiwała.

Wpatrywał się w niemym zachwycie, jak zając jednym kopnięciem posyła żołnierza kilka metrów do tyłu. Już się nie podniósł. Nie miał pojęcia, jak to jest możliwe, żeby miękkie łapki zabawek zadawały aż takie obrażenia, ale średnio go to obchodziło. Liczyła się efektywność, a tej na pewno nie mógł odmówić umiejętnością dziewczyny.

Szybko otrząsnął się z tych myśli. Dwa pluszaki spowodowały już duże straty wśród marynarzy, a ci najwyraźniej zaczęli domyślać się, że ma to jakieś powiązanie z nucącą dziewczyną. Czas wkroczyć do akcji.

Wyskoczył ze swojej kryjówki i jednym płynnym ciosem powalił trzech przeciwników. Błyskawicznie zbliżył się do towarzyszki i zaczął bronić jej, przed zbliżającymi się żołnierzami.

- Nie powinnaś się tak odsłaniać - pouczył ją, parując nadchodzący cios i wykonując błyskawiczny kontratak.

Chimizu tylko się uśmiechnęła. Odezwanie się, przerwałoby jej melodię, czyli zakłóciłoby jej technikę. Mimo to, Ryoshitsu doskonale nauczył się odczytywać jej bezgłośne sygnały. Ten wyraźnie mówił „Panuję nad sytuacją". Zmarszczył brwi i rozejrzał się. Dwie zabawki walczyły w dużej odległości od dziewczyny, w razie czego nie byłyby w stanie przyjść jej z pomocą... Zaraz, dwie?

Ponownie spojrzał na swoją kapitan i zrozumiał. Jej trzeci, a jednocześnie ulubiony pluszak, dość duży tygrys, spoczywał spokojnie w ramionach Chimizu, czekając na swoją szanse na występ. Najwyraźniej miał jednak tej szansy nie zaznać, skoro czarnowłosy włączył się do walki.

Kilka minut później, na placu nie pozostał nawet jeden żołnierz zdolny do walki, więc dwójka piratów wskoczyła szybko na swój statek i odpłynęła na pełne morze.

Cóż, może „statek" nie było najlepszym terminem opisującym ich środek transportu. Niewielka łódka nie pomieściłaby więcej niż trzech, góra czterech osób, a maleńka zadaszona część mogła dać schronienie co najwyżej dwójce ludzi i takiej ilości zapasów, która starczyłaby im na miesiąc. Zdecydowanie nie była to łajba odpowiednia na Grand Line, ale na dość spokojne wody North Blue była całkiem w porządku. A obydwoje doskonale wiedzieli, że zanim zapuszczą się gdziekolwiek dalej, będą musieli najpierw zdobyć więcej członków załogi i nowy statek.

- Jaki mamy teraz cel? - zapytał Ryoshitsu, kończąc porządkować nowo zdobyte zapasy.

- Hmmm... Tam - zdecydowała dziewczyna, wskazując palcem przed siebie.

- Można trochę dokładniej? - Mężczyzna spojrzał podejrzliwie na swoją kapitan.

- A jaki to kierunek? - zapytała, analizując w głowie ich położenie.

- Północ - poinformował.

- Więc na północ. - Uśmiechnęła się zwycięsko.

- Nie masz pojęcia, gdzie płyniemy, prawda?

- Żadnego - przyznała z uśmiechem.

- Czy ustalenie dalszego kierunku nie powinno być priorytetem przed odpłynięciem z portu?

- Być może. Ale nie znam się na tym. - Dziewczyna wspięła się na daszek i z szerokim uśmiechem obserwowała horyzont.

- Musimy znaleźć nawigatora. Bez tego prędzej czy później zginiemy - jęknął mężczyzna i wyciągnął się na pokładzie, opierając stopy o burtę i odpalając papierosa. - Budź mnie, jeżeli coś zauważysz.

- Jasne!

~~~~

I to by było na tyle. Dziękuję za uwagę :)

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro