4. Wyruszamy!
********
*Pov. Manami*
-Gdzie ona jest? - Myślałam
-Manami Sensei! -Usłyszałam za sobą głos mojej nowej uczennicy
-Ohayo Nanako, możemy wy ruszać?
-T-tak... -Posmutniała
-Nie martw się! Jeszcze ich spotkasz, nie ostatni raz się widzicie! -Uśmiechnełam się
*Pov. Nanako*
-M-manami-sensei... -Zdziwiłam się jej słowami-Masz rację! Przecież nie mogę jeszcze zginąć! -Pogłaskała mnie po głowie na moją wypowiedź
-Oczywiście. -Wyszła poza Bramę Konohy-Idziemy?
-Hmmm... - Spojrzała na mnie
-O co chodzi? -Zapytała
-Nigdy nie wyruszałam poza wioskę..
.
-Naprawdę? -Pokiwałam głową- Nie przejmuj się taką drobnostką!
-Hm! Chodźmy! -Podniegłam do niej. Spojrzałam ostatni raz na wioskę- Żegnaj wiosko... Spotkamy się zmów za rok! -I wyruszyłyśmy
********
-Manami-Sensei! Gdzie my idziemy?! -jęczałam
-Podróżujemy! Musisz trenować swoje umiejętności.- stanęła w miejscu- Robimy tu obozowisko!
-Czemu tu? Przecież nie ma tu gdzie go zrobić! -Krzyczałam
-Jak to? Pójdziemy nad staw. Znalazłam to miejsce na jednej z moich misji... A że robi się ciemno tym bardziej tu-Upierała się
-Hai, hai... -Zaczełam wyciągać namiot
********
-I jak ci idzie młoda? -Zawołała Moja Sensei z daleka
-Nawet dobrze... Już... Prawie... Jest! -Rozłożyłam namiot!
-Brawo... -W moją stronę poleciał Kunai, z łatwością go ominęłam
-S-sensei? -Spojrzała na mnie
-Musimy trenować, prawda? Więc pomyślałam tak... Wróg może zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie. Dajmy na przykład noc. Masz obozowisko, myślisz że nikogo nie ma w pobliżu, więc idziesz się kłaść spać. A tym czasem Wróg wyciszył chakre-Mówiła-Może w kraść ci się do namiotu i poderżnąć gardło. -Przeraziła mnie trochę ta myśl
-Czyli to jest trening? -Powiedziała króciutkie „Tak" i staneła do pozycji bojowej-Czas zacząć... Sensei...
-Trzy... Dwa... Jeden... START! -Znikneła, To znaczy że usuneła się w kont i obmyśla strategię. Nie będe stała jak korek i czekała na atak- Od skoczyłam w do tyłu chowając się w koronie drzewa-Dobra czas ją wytropić! -skupiłam się na otoczeniu.
-Gdzie ona jest-otworzyłam oczy-Tam jest! -Wyczuwam, że czeka na mój ruch.Wyciągnęłam Kunaia, rzuciłam w jej stronę. Odskoczyła, a ja ją zauważyłam. Pobiegła nas strumyk. -Nie dam ci uciec-Pobiegłam za nią
*Pov. Manami*
Zobaczyłam Kunaia lecącego w moją strone. Z łatwością go omiemałam. Podbiegłam na strumyk, tam mam lepsze szanse wygrania.
-Suiton: Mizurappa! -Usłyszałam.
-Katon: Gokakyu no jutsu!
(Coś w tym stylu)
-W wodny pocisk leciała moja kula ognia. Przez to wytworzyła się para.
-Kuso... -Usłyszałam z daleka cichy głosik Nanako
-Sharinagn-Moje oczy stały się czerwone, miałam trzy łezki
-Usłyszałam kroki za sobą, powstrzymałam ręke zmierzającą w moją strone.
-A masz! -Dostałam. Nic mi się poważnego nie stało. Mgła już prawie opadła
-Poddaj się Nanako, nie wygrasz ze mną. To niemożliwe... -mówiłam
-Nigdy się nie poddam! Żeby bronić to co mi bliskie, muszę stać się silniejsza!A żeby stać się silniejszą,muszę wygrać ten pojedynek!-Moje oczy stały się większe. Skoczyła wysoko w góre.
*Pov. Nanako*
Skoczyłam wysoko w góre. Zacisnełam pięść. I krzyknełam:
-Ha! -Spojrzałam w strone Sensei. Miała otwartą buzie. Widać że się zdziwiła
-N-nanako... N-nie wiedziałam że masz taką siłę! -Podeszła- Jestem z ciebie dumna...
-Co? -byłam w szoku-Naprawdę?!
-Tak... -Miałam lekkie rumieńce-Ale! -Spojżałam na nią, nie wiedząc w Co się pakowałam-To mój ulubione miejsce! Będziesz miała karę... -jej twarz wyglądała bardzo strasznie
-To się ze mną stanie? -Potknęłam się o kamyk. Cofałam się do tyłu
-Nic szczególnego... -znalazła się za mną-Ale.... Bez kary nie może się obejść... -Zaczeła mnie łaskować
-P-p-prz-e-sta-ń! P-p-ro-sz-ę!-Mówiłam, oddechu mi brakowało
-Przeproś! -Zaczeła jeszcze mocniej mnie łaskotać
-P-p-prze-p-p-ra-sz-sz-am! -Wydusiłam z trudnością te słowa
-Przyjmyje przeprosiny-Uśmichneła sie-Chodźmy! Musimy coś zjeść!
-A co jemy? -zapytałam wstając
-Idziemy do baru coś zjeść.
-Jest tu gdzieś bar? -Ponownie zapytałam
-Jest tu nawet mała wioseczka. -Zmyśliła się-Bardzo dobrze żarcie dają! -Miała gwiazdki w oczacz
-Hihi! Prowadź Sensei! -Poszłyśmy
**********
-Dzień dobry co podać? -Spytał kelner
-Ja poproszę gyozy! -Powiedziała Sensei
-A ty panienko? -Zapytał się mnie
-Co? Ah! Tak... Macie może dango? -Spytałam nadzieją w głosie
-Oczywiście -uśmiechnął się do mnie-Czyli dango-Pokiwałam główką-Już się robi! -odszedł
*******
Przed naszymi twarzami pojawiły się o to te wspaniałości:
Przed Manami-sensei wylądowało to:
A przede mną to:
Powiedziałyśmy obie:
-Itadakimasu! -I zaczełyśmy jeść
*********
-Ale się najadłam-Powiedziała Sensei
-Ja też -uśmiechnełam się
-Bardzo dobre było... -W ty momencie drzwi się otworzyły. Wszyscy spojżeli w tamtą stronę. A stali tam mężczyźni ubrani w te same stroje. Czyli czarny płaszcz w czerwone chmurki z biała obróbką. Jeden miał długie czarne włosy, spięte w kucyk i czerwone oczy. Drugi zaś z wyglądu przypominał rekina, a na jego plecach był wielki miecz.
Jak weszli do środka Manami odważyła się spojrzeć na Przybyszy. Jak już ich zobaczyła jej oczy zmniejszyły się do granic możliwości.
-Kuso... -Powiedziała cicho pod nosem. Słyszałam to.
-Co się dzieje Sensei? -odwróciła się do mnie.
-Nie nic... Po prostu gdzie tak długo jest kelner? -Widziałam go jak obsługiwał Tych dwóch kolesi, trzęsł się jak pies w sylwestra. Teraz zobaczyłam że jeden z nich przygląda mi się. Odwróciłam wzrok. Ciągle czułam to spojrzenie. Manami też zauważuła że mi się przyglądają. Teraz obaj, no świetnie!
-Można już rachunek? -Spytał kelner
-Ah... Oczywiście! -Podała mu pieniądze
-Dziękuje-Odszedł. Zauważyłam że każdy w tym lokalu przestał rozmawiać, smiać się, a nawet bali odejść od stołu.
-Idziemy Nanako... -Z myśleń wyrwała mnie Sensei która wstała. Wszyscy odwrócili wzrok w naszym kierunku.
-Hai... -Także wstałam wyszłyśmy. Nie miała nawet minuta, a przed nami pojawili się tamcy kolesie. Kruczoczarny Miał Sharinana, teraz dopiero zauważyłam.
-Dawno... -Zaczął-Się nie widzieliśmy... -Manami zacismeła pięść, ale była spokojna-Manami...
-Masz rację... -Czy tylko ja nie wiem o co biega?! -myśłałam
-Sensei... Kto to? -Spytałam
-To ninja rangi S... Są w znanej organizacji którą zna cały świat... -powiedziała
-A więc masz uczennice, jak miło...-mówił Sharingan'owiec -Ale jest problem...
-A mianowicie jaki? -Niebieski zaczął Chihotać
-A taki... -Tu spojrzał na moją osobę... Ciarki mnie przeszły. -Że ona idzie z nami... -Serce mi stanęło....
***********
Najdłuższy rozdział! 1057 słów! Mój rekord XD
(Serce stanęło jej w przeności xD)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro