Na co dzień

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsze dni w pracy

Dazai Osamu

Weszłaś do Budynku Agencji trzymając w ręku kubek z aromatyczną kawą. Rozkoszowałaś się jej zapachem i ciemną, głęboką barwą. Gdy otworzyłaś drzwi biura magiczne uczucie komfortu i rozluźnienia prysło.

- Nie bądź taki Kuninikida-kun. Wiesz że to dla twojego dobra - Osammu biegał w kółko uciekając przed Doppo. Nic byś do tego nie miała gdyby nie fakt że podczas pościgu Dazai wytrącił ci z rąk kubek z napojem.

"Moja biedna kawka..."

Rozejrzałaś się po agencji szukając intencji Ale jej nie zdobyłaś. Ranpo nie zwracają uwagi na widowisko objadał się łakociami. Yosano czyściła swoje narzędzia tortur. Kenji i Atsushi głośno komentował całą sytuację. Naomi dusiła... ekhem to znaczy przytulała Junihirou. A Kiouka jak gdyby nigdy nic wyszła z pokoju.

- Oo Natsuś - krzyknął brunet - weź to i zajmij się tym proszę - powiedział wręczając ci jakieś akta po czym szybko ewakułował się przez drzwi za Tobą.

- Dazai! Ty jełopie. Wracaj tu natychmiast! - Kunikida krzyczał bezskutecznie, Osamu już się tu nie pojawi... A tobie właśnie wręczono dodatkową pracę...

Tak mniejwięcej od tygodnia wygląda "zwyczajny dzień" w Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Czego chcieć więcej...?

Nakahara Chuuya

Podeszłaś do rudzielca z wielkim uśmiechem i podekscytowaniem. Można było wręcz zobaczyć iskierki w twoich oczach.

- Co jest? - zapytał zdziwiony. Chyba nigdy nie widział Cię takiej pobudzonej.

- Mori-san przydzielił kolejne zadanie - powiedziałaś podając mu kartki papieru, które trzymałaś w ręce. Nakahara przyglądał się im chwilę i zamruczał coś pod nosem.

- W końcu znaleźli ich bazę - powiedział.

- Dokładnie. A wiesz co dodał Mori-san? - zapytałaś z chytrym uśmieszkiem.

- Że możesz iść ze mną... - nie wiedziałaś czy to było stwierdzenie czy pytanie ale ba pewno nie brzmiało zbyt entuzjastycznie.

- Dokładnie! Chce w końcu wyjść na zewnątrz a nie kisić się tutaj jak jakaś stara bułka.

Pewien osobnik w kapeluszu przymrużył oczy i spojrzał na Ciebie wymownie. Westchnął i położył dłonie na biodrach. Cały czas patrzyłaś na jego twarz. Chciałaś sparaliżować go wzrokiem aby tym razem nie Ci nie odmówił, ale on nawet na Ciebie nie patrzył.

- Nie jestem przekonany - powiedział po dłuższej chwili ciszy unosząc głowę - jesteś tu zaledwie tydzień. Nie sądzę żebyś..- nie dałaś mu dokończyć. Postanowiłaś zbombardować go argumentami o chęci walki, o doświadczeniu i innych pierdółkach. Kiedy skończyłaś swój monolog on tylko powiedział - Papier, kamień, nożyce.

- Co proszę?

- Niech los zadecyduje - dodał pewien siebie. Nie byłaś zbyt pewna takiego rozwiązania. Tak po prostu? Zadecydować ma szczęście? Nie miałaś nic przeciwko, w końcu to duża szansa na wygraną, jednak... jego uśmiech sprawiał mieszane odczucia.

- Zgadzasz się? - zapytał. "Nie mam nic do stracenia" pomyślałaś. Przystałaś na propozycje.

- No to raz - w twojej głowie przeplatały się wyszystkie możliwe scenariusze - dwa - co będzie najlepszą opcją. Czego ludzie używają najrzadziej oraz czy na pewno to nie podstęp - trzy!

Papier kontra nożyczki. A właścicielem nożyczek... był oczywiście Chuuya.

- To nie sprawiedliwe! Oszukiwałeś! - krzyknęłaś oburzona - Nie mogłeś wiedzieć że wystawię akurat to.

- To prawda. Po prostu pomyślałem że może mi się poszczęści i uda mi się Ciebie pozbyć.

Prosto z mostu, aż zabolało. Nakahara obrócił się na pięcie i poszedł w kierunku wyjścia. A na pożegnanie pomachał ci skrawkami papieru.

"Po raz enty kończy się tak samo..."

Nakajima Atsushi

Kompletnie nie wiedziałaś od czego zacząć a twój partner niezbyt ci pomagał. Atsushi przerzucał różne papiery z jednego do drugiego miejsca.

- Musi gdzieś być - powiedziałaś zrozpaczona - jak jej nie znajdziemy to mnie wyleją.

Zgubiona lista zadań od Pana Yukichiego. Oto twój kłopot. Nakajima starał się pomóc jak może ale przewrócenie wszystkich artykułów biurowych do góry nogami stworzyło raczej kolejny problem niżeli pomoc.

- Na pewno jej nie wyrzuciłaś? - zapytał chłopak wzdychając.

- Nie, leżała na biurku. A kiedy wróciłam z toalety już jej nie było - powtórzyłaś swoją wersję.

- Nie pamiętasz co było na niej zapisane? - chłopak zaczął odkładać porozrzucane przedmioty na swoje miejsce.

- Mówię... ledwie na nią zerknęłam. - ugryzłaś wargę - Kiedy chciałam ją przeanalizować wyparowała - powiedziałaś nabuzowana - I nie, nie było tutaj nikogo, wszyscy siedzą na dole w kawiarence - odpowiedziałaś zanim chłopak zdążył zadać Ci pytanie.

- A może...

- Atsushi... nie denerwuj mnie - powiedziałaś zagryzając zęby. Dobrze wiedziałaś co powinnaś teraz zrobić. Poprosić Pana Fukuzawę o zrobienie jeszcze jednej listy, w końcu była bardzo krótka. Ale nie chciałaś robić sobie złej reputacji już w pierwsze dni pracy. "Dlatego za wszelką cenę musisz ją zna.."

Usłyszałaś ciche skrzypnięcie drzwi. Ty oraz Nakajima odwróciliście się w kierunku dźwięku. Do biura wszedł w samej osobie szef organizacji - Fukuzawa Yukichi.

"No i jestem w grobie..."

Czekałaś na najgorsze. Byłaś już mentalnie przygotowana na pytania "Czemu jeszcze nie zaczęłaś swojej pracy?" "Jak mogłaś zgubić coś takiego?" "Po co ja Cię w ogóle zatrudniłem?".

- A wy nie na dole? - zdziwił się Fukuzawa - myślałem że jesteście z innymi na dole - dodał - Lepiej też idźcie zrobić sobie przerwę. Jutro będziemy mieć dużo pracy - powiedział miłym głosem - Oddaję listę - poprawiając kilka niesfornych kosmyków włosów położył kartkę na biurku - Zabrałem ją na chwilę do skorygowania - uśmiechnął się i wolnym krokiem wymaszerował z pokoju.

Stałaś przez pewien czas w bezruchu i przyglądałaś się liście, która spowrotem była na swoim miejscu. Wyrwana z transu usłyszałaś cichy chichot zza pleców, który stawał się coraz głośniejszy.

- Atsushi... ani słowa...

Akutagawa Ryuunosuke

Jak można sobie wyobrażać pracę w Portowej Mafii? Z pewnością pierwsze co przychodzi na myśl to że jest niebezpieczna, ciężka oraz ekscytująca. Kolejna myśl to że może być przepełniona ścieżkami krwi. Może i by tak było gdyby twoim partnerem nie był pewien osobnik zwany...

- Akutagawa-kun! - wołałaś mężczyznę który jak zwykle na Ciebie nie reagował - Poczekaj chwilę - dogoniłaś czarną postać i złapałaś ją lekko za ramię. Ryuunosuke odwrócił się przeszywając Cię wzrokiem. "Niepotrzebnie dotykałam płaszcz..." Ten facet zawsze sprawiał że czułaś na plecach ciarki.

- Czego? - zapytał oschle.

- Musimy zrobić raport z misji - powiedziałaś próbując brzmieć pewnie i stanowczo.

Ryuunosuke spojrzał na Ciebie od niechcenia. Nie dość że mężczyzna nigdy Cię nie słucha to na dodatek nie dopuszcza Cię do ingerowania w walkę. Widać że nie jest zadowolony z posiadania partnerki.

- Więc? - zapytałaś tylko po to aby przerwać ciszę i nadal czekałaś na odpowiedź chłopaka.

- Ja papierkami się nie zajmuje... - odparł i odwrócił się od Ciebie - Napisz jeden w naszym imieniu - dodał stanowczo. Odchodząc coraz bardziej zlewał się z ciemnym korytarzem. A ty bezradna nie miałaś innego wyboru jak zrobić o co prosi... bądź bardziej karze.

"Cóż, przynajmniej nie jest tak jak za pierwszym razem gdzie używał słów "masz to zrobić" lub "to rozkaz". Hm... może za jakieś dwa lata zacznie używać słowa proszę?"

Kunikida Doppo

Był ładny poranek. Szłaś szybkim krokiem w stronę Agencji omijając tłum ludzi na chodniku. Miałaś dobry dzień i myślałaś że nic Ci go nie popsuje.

Weszłaś do biura i pierwszą twarzą jaką zobaczyłaś była twarz okularnika.

- Natsu-kun - zaczął - czy ty wiesz która godzina? - spojrzałaś na zegarek i odparłaś krótko.

- Dokładnoe 8:00 - twój głos zabrzmiał pewnie ale wyraz twarzy już na to nie wskazywał.

- Dokładnie to powinnaś być co najmniej 5 minut przed czasem - powiedział stanowczo a ty tylko przerzuciłaś oczami.

- Kunikida, nie katuj jej tym - powiedziała Dr. Yosano przenosząc jakieś pudła do magazynu - Nie przejmuj się tym Natsu-chan. Przez pierwszy miesiąc będzie Cię upominał za nawet najmniejszy błąd. Atsushi przechodził to samo "szkolenie" - powiedziała lekko się uśmiechając. Doppo chciał jakoś zaprotestować Ale nie wiedział za bardzo jak. Atsushi siedzący przy komputerze pokiwał znacząco głową na znak że Cię rozumie.

- Dobra, nie rozpatrujemy tej 0,3 sekundy mojego spóźnienia - powiedziałaś uśmiechając się do blondyna. Nic nie popsuje ci dzisiaj chumoru. Podeszłaś do burka i usiadłaś na krześle. Zobaczyłaś 4 pary akt.

- Co to? - zapytałaś zdziwiona. Przecież wczoraj pokończyłaś wszystkie raporty.

- Praca. W końcu do niej przychodzisz - odparł sarkasrycznie Doppo.

- R-rozumiem - przyznasz było tego trochę dużo... tak dwa razy więcej niż wczoraj. Ale spokojnie uporasz się z tym w oka mgnieniu! Dasz radę... W końcu nic nie popsuje ci tego wspaniałego... zawalonego stertą papierów, dnia... eh...

"Chcę już jakąś misję..."

Edogawa Ranpo

Z tego co słyszałaś od Atsushiego, w Zbrojnej Agencji jest dość dużo pracy. Mogłaś to potwierdzić już po pierwszych dniach. Największe zagmatmanie jest z pracą papierkową, którą dawali ci na początek. Jednak mimo dużej ilości zadań zawsze kończyłaś trochę wcześniej. A kiedy miałaś wolny czas uwielbiałaś grać w różne gry. A któż z agencji jest równie wielkim miłośnikiem gier?

- Ranpo, daj mi chwilę - powiedziałaś przyglądając się kartom w ręku i małej planszy przed sobą.

- Natsu-chan ile można się zastanawiać nad wyłżeniem jednej karty? - zapytał brunet już lekko zirytowany.

- Dobra, ta - powiedziałaś wykładając ostatnią kartę i zaczeliście podliczać punkty.

Często grałaś z Edogawą w gry karciane, planszowe lub komputerowe. W końcu znalazłaś bratnią duszę do rozgrywek w 7 Cudów czy Tysiąca. Kunikida nie chciał żeby jakieś pudełka walały się po Agencji więc zawsze kitrałaś je w plecaku. W końcu w torbę kobiety wejdzie prawie że wszystko.

- Dobra. U mnie 57. Ile masz? - zapytałaś trzymając kciuki za swoje zwycięstwo.

- 41..49..57.. - mówił zliczając ostatnie punkty - 57 - powiedział ostatecznie podnosząc głowę znad planszy. Tego się nie spodziewałaś.

- Czyli sumując.. Mamy 1 remis, ty masz 3 wygrane a ja 2 wygrane w tym tygodniu - podsumowałaś - jeszcze raz! - poprosiłaś - Tym razem Cię pokonam! - powiedziałaś z hytrym uśmieszkiem.

- Hmpf. Wybacz ale nalepszy detektyw na świecie nie da się tak łatwo pokonać - powiedział podnosząc triumfalnie palec do góry.

- Najlepszy detektyw na świecie idzie obecnie na miejsce wypadku obok piekarni w centrum miasta - zza pleców usłyszałaś głos Kunikidy - A najlepsza sekretarka idzie pomóc Atsushiemu w segregowaniu akta a potem razem z Dazaiem leci pomóc przy sprawie z morderstwem policjanta - dodał kładąc Ci rękę na ramieniu.

"No cóż... może uda mi się go pokonać za tydzień?"

Fiodor Dostojewski

Przez prawie dwa tygodnie siedziałaś w siedzibie swojego szefa, czyli Dostojewskiego. Więc byłaś szczęśliwa, że w końcu możesz wykonać jakieś zadanie. Jednak... twój entuzjazm gasł tym mocniej im dalej wchodziłaś w pustą, ciemną i wilgotną alejkę.

"Na co ja się zgodziłam?" Pytałaś siebie w duchu.

Treść zadania brzmiała dość prosto. "Znajdź Kishiniego Mizawę i przekaż mu te papiery"
Teoretycznie łatwe... Ale praktyka zawsze wychodzi inaczej!

Sunęłaś powoli do przodu rozgladając się za wyznaczonym adresem oraz sprawdzając czy nikt podejrzany nie kręci się gdzieś niedaleko.

- Hej mała! - usłyszałaś nagle gruby głos w oddali. Odwróciłaś się i zobaczyłaś trzech napakowanych mężczyzn z dość dużą ilością blizn i tatuaży. Zaczęli do Ciebie podchodzić.

- Jeśli szukasz burdelu to jeszcze kawałek - powiedział najniższy - sami tam idziemy więc możemy Cię tam zaprowadzić - zachichotał i obleśnie polizał wargi.

Dreszcz Cię przeszedł na samą myśl co chcieli z Tobą zrobić. Miałaś już zatakować swoim darem Ale poczułaś jak jakaś dłoń spoczeła na twoim ramieniu.

- Nie trzeba. Ta pani jest ze mną - powiedział właściciel dłoni z pomalowanymi na czarni paznokciami.

Na twarzach osiłków malowało się przerażenie. Zrobili kilka kroków w tył, kiwnęli głową na znak że przepraszają za zwłokę i jak szybko się pojawili tak szybko zniknęli. Dopiero po paru sekundach zdobyłaś się na odwagę i odwróciłaś głowę. Za tobą stał wysoki mężczyzna o wręcz białych włosach.

- Nazywam Kishin Mizawa. To ty jesteś Watanabe? - zapytał uprzejmie.

- T-tak... - odparłaś opanowując strach. Wyjęłaś z plecaka potrzebne papiery i podałaś przybyszowi - Proszę.

- Bardzo dziękuję - powiedział melodyjnym głosem i szybko ulotnił się z wąskiej alejki.

"Jeśli ta praca ma tak wyglądać to chyba się zwalniam..."

***

Hejka! Co prawda trochę późno... ale życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku! 🎉🎊☄

Rozdział miał być wstawiony w Sylwestra ale wena mnie jakoś zawiodła w ten dzień xD Więc pojawia się dziś ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro