III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Coruscant. Jedyna planeta pokryta wręcz w całości budynkami. Praktycznie środek całej galaktyki, ale ku uciesze Eisher i zielonego droida Coruscant był praktycznie wolny od Najwyższego Porządku, a przynajmniej tak sądzili.

Ta planeta miała tylko jedną zasadniczą wadę, a mianowicie była pełno kontrastów. U samej góry mieszkali najzamożniejsi. Po środku ludzie dość dobrze odziani, ale tylko dlatego, że pracowali u tych z samej góry. Za to na samym dole piszczała bieda, ludzi byli skłonni pobić się o choćby złamanego kredyta.

Na szczęście biblioteka znajdowała się na samym szczycie, w końcu kiedyś urzędowali tu sami Jedi. Eisher słyszała o nich jedynie, że to byli zwykli ludzie, o wielkich przygodach, i że byli dziełem w rękach mocy. Moc była mistyczną energią przepływającą przez wszystkich, pewnie nawet przez nią samą. Eisher ktoś opowiadał, że to zmierzalna energia, że za to odpowiedzialne są midichloriany, dziewczyna wiedziała, że to tylko głupia bajeczka o midichlorianach, że tak naprawdę mocy nie da się zmierzyć, bo po co?

Zanim jeszcze Eisher i R2-D6 ujrzeli próg biblioteki strażnicy tego pięknego miejsca zatrzymali dziewczynę i nakazali, aby zostawiła swojego droida na zewnątrz, że biblioteka musi być czysta od całej elektroniki. Eisher się nie zdziwiła, bo w końcu biblioteka miała ponad kilka tysięcy lat.

- Zostań tu, ja tylko przeczytam coś o tym - Wskazała na swój naszyjnik. - O ile coś znajdę...

Droid coś zabrzęczał w nadal nieznanym dla Eisher języku i odjechał przyglądając się architekturze starej biblioteki... Od zewnątrz.

Gdy tylko Eisher weszła do środka pomieszczenia ujrzała i zdumiała. Nie było w galaktyce niczego piękniejszego. Od zewnątrz wydawało się, że to było mniejsze. Biblioteka była naprawdę wielkich rozmiarów. Po środku tego miejsca znajdował się kilkumetrowy srebrny posąg zakapturzonej postaci trzymającej coś w rodzaju miecza. Eisher podeszła bliżej posągu. Poczuła bardzo dziwne wibracje. Coś jakby ktoś, albo coś uspokajało i jednocześnie wzmacniało ją. Gdy tylko dotknęła posągu rozległ się trzask, pojawiła się mała szpara z której rozbłysło się złote światło. Dziewczyna sięgnęła do środka, tak z ciekawości, w środku wyczuła dwa zwinięte pergaminy złączone jednym sznurkiem. Gdy tylko te rzeczy wyjęła, szpara natychmiast zamknęła się powodując wielki trzask.

Parę ludzi krzyknęło, a część pobiegła sprawdzić, czy nic się nie stało z posągiem.

Eisha się przestraszyła. Ze strachu wsadziła zwinięte pergaminy do rękawa i uciekła za najbliższą półkę z książkami i z ukrycia przyglądała się zbiegowisku jakiego ona sama niechcący zrobiła.

- Trzeba zawiadomić Najwyższy Porządek o tym całym zdarzeniu - Krzyknął jeden z gapiów.

Po chwili wszyscy przyznali mu racje i kilka osób wybiegło z biblioteki szukając najbliższego szturmowca na warcie.

Eisher cała zaczęła się trząść ze strachu. Bała się, że ją znajdą i po prostu zabiją. Brzydziła się Najwyższym Porządkiem i wszystkimi co ich popierali.

Po chwili dziewczyna miała już plan ucieczki. 

Zaczęła krążyć po bibliotece szukając drugiego wyjścia. Niestety takie biblioteki mają tylko jedno wyjście.

Zniechęcona Eisher naglę poczuła to samo co przy posągu i gdy pierwszy raz dotknęła naszyjnika.

Znajdowała się przy najdalszej części biblioteki, a mimo to usłyszała za sobą głosy.

- Wiem kim jesteś i po co tu przyszłaś.- Powiedział ktoś zza pleców Eisher. - Wiem też co masz w rękawie.

Eisher odwróciła się i ujrzała przed sobą bardzo przystojnego chłopaka mniej-więcej w jej wieku. Miał on krótkie, jasnobrązowe włosy, oczy zaś miał koloru ciemnozielonego.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Nasza bohaterka chyba się zakochała <3

Kontynuowałam bym z chęcią ten rozdział, bo mam dużą wenę itd, ale niestety będę robiła opowiadania mające ok. 500 zdań.

Dawajcie bardzo proszę gwiazdki do mojego opowiadania, niech powstanie nasza galaktyka mająca tysiące gwiazd.

Do jutra!







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro