rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mały imp wstrzymał oddech, gdy przekroczył próg pałacu ptasich arystokratów. Wpatrując się w portrety i gobeliny na ścianach, odczuwał zarówno zdumienie, jak i lęk przed nieznanym. Każdy krok przybliżał go do sali tronowej, gdzie miał stawić czoło ptasiej arystokracji. Wilczy strażnik, wielokrotnie większy od niego, prowadził go przez korytarze.

Ogar piekielny o wielu bliznach otworzył drzwi do sali tronowej, gdzie trzechbptasich demonów czekało na przybycie Strikera. Wysoka kobieta, przypominająca Łabędzia, z fioletowymi końcówkami piór, jej partner o jasnożółtych piórach, i syn, młody demon o czerwono-niebieskich piórach. Wszyscy patrzyli na niego z niechęcią, a sala wypełniła się milczeniem.

"Przyprowadziłem go" - odezwał się szary strażnik i opuścił pomieszczenie, pozostawiając Strikera sam na sam z ptasią arystokracją. Kobieta ubrana w królewskie szaty szyte złotymi nićmi spojrzała na niego z wyraźnym brakiem szacunku.

"Striker, tak?" - zapytała z tonem, który brzmiał, jakby mówiła do brudnego zboczeńca. Imp zająknął się potulnie, potwierdzając swoją tożsamość. Czy to oznaczało, że musi teraz żyć w tym pałacu?

"Idź do pokoju, potem cię zawołam. A!bym zapomniała, dziś mój Syn ma naukę gry na pianinie, masz się zająć salą, na instrumencie nie może być kurzu" - zarządziła kobieta, wskazując na drzwi. Striker opuścił salę, błądząc przez korytarze, aż natknął się na drzwi z tabliczką "Pokój Służby". Wszedł, a jego oczy ukazały zniszczony pokój służby - ciasny, stary, brudny, z niewygodnym łóżkiem, który miał być jego schronieniem na kolejne dni.Westchnął cicho.
"No cóż, przynajmniej mam łóżko," powiedział do siebie ponurym głosem. Rozpakował to, co przywiózł ze sobą ze sierocińca – tak, był sierotą, zwykłą sierotą zatrudnioną w pałacu. Miał mieszane uczucia. Bał się nowego życia.

Przez chwilę zamyślenia nie zauważył, kiedy minęło 20 minut. Patrząc na zegar, zdawał sobie sprawę, że jest już trzy minuty spóźniony. Biegiem ruszył korytarzem, szukając odpowiednich drzwi. Gdy wreszcie dotarł, jego spóźnienie wynosiło już 10 minut. W sali czekał arystokrata o niebieskich piórach, a jego gniew był jak lawina gotowa do zejścia.
"Przez twoje spóźnienie mam mniej czasu!" Oczy demona zalśniły błękitem, gdy krzyczał na Strikera.
"P-przepraszam!" Striker spuścił głowę. Pierwszy dzień i już problem. Jednak postanowił, że się poprawi. Natychmiast zabrał się do sprzątania, dokładnie wytarł i wypolerował cały fortepian, a następnie przygotował nuty. Ptasi demon podszedł do instrumentu, jednak gdy tylko się przyjrzał, na jego twarzy ukazało się obrzydzenie.
-czym ty to wycierałeś? Są tłuste mazy. I do tego....
Wziął do rąk ksiąrzkę z nutami. Po chwili żucił nią pod nogi impa. Striker pospiesznie podniósł przedmiot.
-symfonie już przerabiałem! Teraz uczę się Jazzu!
Tak jak oczekiwano, Striker ponownie przetarł pianino tak, by nie zostawiać żadnych mazów. Potem przyniósł odpowiednią ksiąrzkę, zamiast pochwały usłyszał jednak tylko słowa
-beznadziejny dzieciak. Wracaj do sierocińca impie
Szeptane przez arystokratę, który zaczynał właśnie grać.




[[Co myślicie?444 słowa, kródko bo to wstęp-Amirart000]]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro