Burza

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Opowiadanie nie jest wulgarne, niemniej zawiera scenę współżycia seksualnego!

W zamyśle chciałam napisać ładną scenę erotyczną, a nie pornografię. 

Mam nadzieję, że się udało.


Kolejny wieczór chylił się ku końcowi. Kawa w kubku stygła zbyt prędko i miała zdecydowanie podły smak, ale było już zbyt późno, by mógł wyjść i kupić coś lepszego. Zadowalał się więc tym, co znalazł w kuchennej szafce. Opierając się łokciami o blat, lustrował ze znużeniem wnętrze mieszkania, zatopione w przytłumionym świetle. Nie tkwiło w nim zupełnie nic specjalnego. Pokój dzienny połączony z nieużywanym do tej pory aneksem kuchennym, po prawej dwie pary drzwi — jedne do łazienki — drugie do sypialni. Łóżko było przeznaczone dla dwóch osób, ale mając świadomość swojej samotności, przygotował się na spędzenie nocy na kanapie, która wydała mu się mniej przytłaczająca. W dodatku od kilku dobrych godzin deszcz ciął niemiłosiernie krajobraz na zewnątrz i mężczyzna pomyślał, że może szum ulewy choć trochę zdoła ukoić jego bezsenność.

Lokal został mu przydzielony odgórnie na okres tych kilku dni, w trakcie których świat wrzał i najodpowiedniejszym krokiem było odizolowanie jego oraz reszty zespołu do momentu, aż temperatura opadnie. Jednocześnie zapewniłoby to im odrobinę spokoju. Właściwie jedyny plan, jaki miał, przewidywał koczowanie w tych czterech ścianach, dopóki przyjaciele nie wezwą po niego jako po ewentualne wsparcie w sytuacji kryzysowej. Z dwojga złego wolałby chyba kolejne zadanie do wykonania niż ślęczenie w pustym mieszkaniu z własnymi myślami. Afery rządowe nagle robiły wrażenie bardziej wygodnych i mniej bólotwórczych niż konfrontacja z emocjami. Sądził, że wygłuszył trzymające go do niedawna poczucie krzywdy, ale sącząc chłodny napój kawopodobny, stwierdził, że nie polepszyło mu się. Wciąż czuł gorycz, niezwiązaną z mdłym smakiem naparu.

Z letargu wyrwało go pukanie. Nikt nie powinien był przychodzić o tej porze. I na pewno nie w taką pogodę. Z przyzwyczajenia chciał sięgnąć po broń, ale w sekundę przypomniał sobie, że jej nie posiada. Zapukano ponownie. Stuknięcie — przerwa — stuknięcie — przerwa. Następnie trzy stuknięcia.
Umowny szyfr.
W progu stał ktoś z grupy.

Zobaczył ją, gdy otworzył drzwi. Włosy miała mokre, poklejone deszczem do twarzy. Ubranie wilgotne, nogawki spodni przemoczone. Drżała lekko w wyniku zderzenia z klimatyzacją na korytarzu. Oddychała szybciej niż normalnie — umykała przed burzą. Mężczyzna domyślił się, że ulokowali ją w podobnym, przejściowym mieszkaniu. Przez chwilę oboje stali w milczeniu, jakby nasłuchiwali czyichś kroków, które nigdy nie miały nadejść albo oczekiwali na ingerencję kogoś, kto nagle się zjawi i w magiczny sposób rozładuje skaczące między nimi napięcie.

— Mogę wejść? — spytała w końcu, nie chcąc sterczeć w progu, zauważając również, że zupełnie nie spodziewał się jej tam zobaczyć.

— Nie zajmę ci wiele czasu.

— Jasne — odrzekł cicho, uchylając bardziej skrzydło drzwi, aby móc ją wpuścić do środka. Istotnie, nie spodziewał się jej wizyty. Jednak skoro kobieta miała mu do przekazania jakąś informację, przewidywał, że faktycznie potrwa ona niedługo. Może to i lepiej.

Niepewnie weszła, kierując się do salonu.

— Potrzebujesz ręcznika? - powiedział, wyciągając w jej stronę miękki kawałek tkaniny.

— Dzięki. — Wzięła od niego materiał, po czym powoli zaczęła osuszać pasma włosów, zamykając je w połach ręcznika. Pewnie wychodząc, znów przemoknie do suchej nitki, ale wolała zająć się jakąś niezobowiązującą czynnością niż skazać się na konieczność utrzymywania z nim ciągłego kontaktu wzrokowego.

Ostatecznie przycupnęła na brzegu fotela, nie przerywając suszenia. On udawał, że wcale nie obserwuje ruchów jej dłoni aż tak uważnie. Na knykciach wciąż miała świeże zadrapania, podobnie jak pod prawym okiem. Mimowolnie pomyślał, że chciałby złapać ją za rękę i pocałować w ten policzek, ale jakiekolwiek działanie pozostało jedynie w sferze marzeń.

Odłożyła ręcznik i odezwała się.

— Informatyk twierdzi, że kryjówka w Paryżu będzie gotowa lada moment i że do tego czasu nie powinniśmy się wychylać.

— Rozumiem, że do ciebie wystosował ten komunikat — rzucił zbyt prędko, nim zdążył ugryźć się w język. Uderzyło go, że potrafił być tak złośliwy i to już nie pierwszy raz. Zwłaszcza że miał zachować neutralność, a nie kopać leżącego.

Zagrzmiało wewnątrz jak i na zewnątrz mieszkania.

Kobieta zamilkła. Wzięła ciężki oddech i przełknęła go z trudem.

— Powiedział też, że będzie się z tobą niedługo kontaktował, ale nieoficjalnie. Także jeśli zauważysz połączenie z numeru zastrzeżonego, to po prostu odbierz.

— Nie mógł mi sam tego przekazać?

— Pozbawili go sprzętu. Ostatni widział się ze mną i prosił, żebym cię poinformowała.

Kiwnął głową w geście zrozumienia.

Ona jeszcze chwilę wpatrywała się w róg kanapy, usiłując nie zwracać na niego uwagi, ale poczuła, że dłużej nie da rady zachowywać spokoju i jeśli zaraz nie opuści mieszkania, zrobi jej się niedobrze.

Grzmoty na niebie wyzwalały ich od ciszy, ale huragan emocji emanujących z ich ciał pochłaniał każdy dźwięk spoza budynku. Poczucie uścisku, pałętającego się gdzieś dyskomfortu oblepiało ich jak wilgoć w upalny, letni dzień.

— To ja już pójdę — szepnęła.

Wstała energicznie z brzegu fotela. Rzucenie ostatniego spojrzenia w jego kierunku, idąc do wyjścia, było jednak błędem. Frustracja osiągnęła punkt krytyczny i jedyne, co mężczyzna wiedział w tamtym momencie, to że pieprzy już wszystko, co miałoby się stać.

Kiedy złapała za klamkę, uchylając skrzydło drzwi, on jednym ruchem lewej ręki zatrzasnął je z powrotem, prawą dociskając ją do nich plecami. Pocałunek odebrał jej oddech, a deszcz za oknem zaczął ciąć w poziomie.

Oderwała się od niego na kilka centymetrów. Zdawało się, że czas zwolnił i ucichły wszelkie odgłosy. Starała się złapać ciężkie powietrze, jednak czując ciepło jego ciała tak blisko siebie, nie mogła zebrać żadnej myśli. Jej dłoń drżała na wysokości jego klatki piersiowej, ale nie odważyła się na więcej. Ostatnim razem nie pozwolił się jej dotknąć, a ona nie chciała przeżywać ponownie tego odrzucenia. Wzrok kobiety błąkał się po ścianach, byle nie zatrzymać się na jego twarzy, którą przecież pragnęła widzieć już zawsze, a którą równocześnie mogła widzieć po raz ostatni. 

On odczytał to wahanie i nie zwlekając, poprowadził jej dłoń do swojego ramienia, znów przysuwając się bliżej. Teraz ich czoła dzieliły milimetry. Wstrzymała powietrze, gdy prawym kciukiem zaczął obrysowywać kontur jej ust. Z każdym muśnięciem opuszka wyczuwał, jak skacze jej puls, chociaż sama stała sztywno niczym kamienny posąg. Potem przesunął dłoń, ujmując jej policzek. Kiedy nie miała już dokąd uciec wzrokiem i spojrzała na niego, pocałował ją znowu. Z zaangażowaniem i pragnieniem.

Lewą rękę ułożył z tyłu jej głowy, dociskając kobietę do powierzchni drzwi. Drugą zabrał z policzka, obejmując ją mocno w pasie. Ona zarzuciła mu ręce na szyję, tak że nie było już między nimi żadnej przestrzeni.

Nie byli świadomi tego, co dzieje się dookoła. Tego, że deszcz bombardował puste ulice. Że wiatr przewracał co lżejsze obiekty, które znikały, porywane przez spływającą wodę. Że to nie przytłumione żarówki rozjaśniały ciemne mieszkanie, jak błyskawice rozpalające granat nieba. Pamiętali tylko o swoim dotyku.

Mężczyzna zostawił kącik jej ust, po czym zjechał na szyję, znacząc gorący ślad swoich warg na jej brodzie. Przycisnęła do siebie jego głowę, wplatając palce w krótkie, brązowe włosy. Choć oczy oboje mieli przymknięte, to jakby ze wspomnień odczytywali swoje ułożenie. Napierali na siebie biodrami, a urywane westchnienia opuszczały ich gardła. Przemieścili się w prawo, przenosząc ciężar zatkniętych ciał na lodówkę. Pomimo chwilowego braku tchu nie przerywali, jakby dłuższy moment odseparowania miał sprawić, że ogarniające ich podniecenie wyparuje i nie będzie się dało powrócić do tego, co było wcześniej.

Kobieta całowała go teraz tuż pod uchem, nie omijając szczęki. Wiedziała, że to lubił. On natomiast gładził ją po ramionach i plecach. W końcu kradnąc kolejny pocałunek, wsunął dłonie w tylne kieszenie jej jeansów i ściskając za pośladki, posadził ją na blacie. Dopiero po dłuższej chwili odsunęli się od siebie. Z wciąż zetkniętymi czołami łapczywie czerpali powietrze. Mężczyzna przyciskał do swojego torsu jej klatkę piersiową, kiedy ona oplatała go nogami w pasie. Sprawiało to wrażenie, jakby ich serca uderzały o siebie, próbując się zrównać rytmem i doprowadzić do stanu uspokojenia.

Otrzeźwił ich i na powrót wyostrzył zmysły rozlegający się bardzo blisko grzmot. Po nim znów usłyszeli szumiącą ulewę.

A ona znów obawiała się, co będzie, gdy na siebie spojrzą. Kiedy to w końcu nastąpiło, jej twarz wykrzywił grymas bólu, jakby łykała gorzką pastylkę przez bolące gardło. Mężczyzna nic nie powiedział, tylko przycisnął do siebie jej głowę, twarz chowając we włosach tuż przy szyi. Dopiero gdy przytulił ją właśnie tak, całkiem i dokumentnie, wszystko puściło. Z początku jedynie mocno zacisnęła powieki, czując na powrót bliskość jego ciała i siłę jego ramion. Po chwili jednak zaczęła drżeć i choć także się nie odezwała, głos łamał jej się poprzez szloch. Płakała w zagłębienie jego ramienia, jakby chciała w materiale ubrań ukryć cały noszony od miesięcy żal i smutek.

Nie znała słów, którymi mogłaby wyrazić to, że go przeprasza. Że nigdy nie chciała się rozstawać, ale wolała umrzeć niż narazić go na niebezpieczeństwo. Najbardziej nie chciała, żeby ten należący do nich moment dobiegł końca, bo wiedziała, że nie byłaby w stanie opuścić mieszkania sama. Jednak jego pewny, niesłabnący uścisk utwierdzał ją w tym, że nie ruszy się stąd na krok. Obiecał sobie, że nie da jej więcej odejść. Póki żyli, nie dotknąłby innej.

Gdy odetchnęła, wziął jej twarz w dłonie. Kciukiem otarł resztki tuszu do rzęs, które zebrały jej się pod oczami. Była tak szczera, czuł to. Zwłaszcza że tak jak on, bardzo rzadko pozwalała sobie na płacz. Na chwilę zapomniał, że poza byciem agentką, była również kobietą, którą tylko on mógł kochać.

Musiał pocałować ją po raz kolejny. Tym razem bardziej miękko, troskliwie. Choć z taką samą pasją, pozwalali sobie na swobodne oddychanie. Mężczyzna pomógł jej zdjąć z ramion sweter, który opadł na blat. Swojej koszulki też miał się już pozbywać, ale coś go zatrzymało.

— Poczekaj — szepnął, zsuwając dłonie na jej kolana.

Spojrzała na niego pytająco, ale on tylko podszedł do drzwi, po czym zamknął je na klucz. Wracając, zamknął jej usta pocałunkiem.

Burza zatrzymała świat pędzący za oknami. Chłód i wilgoć oblepiły ulice. Deszcz odcinał ich pionową ścianą od reszty ludzkości.

Teraz nic nie mogło im przeszkodzić.

Najpierw pomogła mu zdjąć koszulkę. Otoczona znów jego silnymi ramionami uświadomiła sobie, od jak dawna nie zaznała tego kontaktu. Biło od niego ciepło zarezerwowane tylko dla niej, bo tylko ona te kilka lat wcześniej zdołała stopić okalający go lodowy mur rozpaczy. Zadrżała skrycie na myśl tego, co miało właśnie nastąpić. Zwłaszcza że zaledwie kilka minut wcześniej sądziła, że już nigdy tego nie zazna.

Całował jej szyję, którą wrogowie niegdyś próbowali zmiażdżyć, a z której umykały teraz szepty jego imienia. Wtedy pojął, jak tęsknił za tym dźwiękiem i automatycznie docisnął jej biodra do siebie. 

W tym geście była zaborczość. 

I obietnica. 

Na nowo przyciągało go jej z pozoru delikatne, ale w istocie tak silne ciało. Już zapomniał, że choć była niezłomna duchem, jednym dotykiem potrafił poruszyć je do żywego.

Błądziła dłońmi po jego krótkich włosach, a on swoimi badał wypukłość jej piersi przez materiał podkoszulka. Ugniatając je starannie z dołu do góry, kciukami drażnił sutki. Odpowiadały mu gardłowe jęki i mocniejsze zaciśnięcia ud, kiedy biodra kobiety desperacko pragnęły zniszczyć dzielącą ich wciąż barierę ubrań. Oboje czuli coraz większe ciepło, gdy ocierali się o siebie przez materiał. W ferworze uniesienia przyciskała jego dłonie, by przypadkiem nie zsunęły się z jej dekoltu. Choć mając ją z powrotem w swoich rękach, z niczego nie zamierzał rezygnować. Ich usta odrywały się od siebie, tylko by zaczerpnąć odrobiny powietrza lub zmienić punkt przyłożenia. Całowali się bezmyślnie i zupełnie tak, jakby tylko w ten sposób mieli przeżyć tę noc. Wkrótce napięcie stało się nie do zniesienia. Mężczyzna powstrzymał ją, gdy bawiła się sprzączką od jego paska. Sztywno chwycił ją za pośladki, aż pisnęła. Oderwali się od blatu, ignorując upadające części garderoby. Przywarli do siebie w pocałunku. Języki i ciała splotły ze sobą, gdy upadli na skórzaną kanapę. Zmiana pomieszczenia nie miała sensu. Sypialnia była ciemna, a oni pragnęli wreszcie móc się zobaczyć.

W takich chwilach nie ma czasu na myślenie. Nie ma planu, strategii ani metody. Nie ma żadnego zawahania. Ściskała jego ramiona, trzymające ją w żelaznym uścisku. Zaczął całować jej brzuch, wędrując wyżej. Nie omijał żadnego zadrapania powstałego w trakcie niedawnych starć. Była gorąca pod jego palcami i tak piękna jak ostatni raz, kiedy wiła się u jego boku. Wreszcie wsunął dłonie pod jej podkoszulek. Ściągając go całkiem, mokrymi pocałunkami znaczył jej obnażone piersi. Już wcześniej wiedział, że nie miała na sobie stanika, co tylko potęgowało jego podniecenie. Kobieta z westchnieniem złapała go za kark. Nie wydawała z siebie głośnych jęków, jedynie głęboko oddychała, czując z przymkniętymi oczami każdy ruch jego warg na swoich piersiach. Niekiedy rozchylała powieki, pozwalając sobie spojrzeć na jego twarz i usta, przytknięte do jej nagiego ciała. Wypychała wtedy nieznacznie klatkę piersiową, aby było mu wygodniej oraz by dać mu znak, jak wielką przyjemność jej to sprawiało. Czuła niesłabnące drżenie w podbrzuszu i jego erekcję, napierającą na jej wewnętrzne udo. Wkrótce ich języki wróciły do siebie, a wraz z nimi ekstatyczne ruchy bioder coraz bardziej domagających się kontaktu. Może z tego powodu, a może z niedających się ignorować emocji, równocześnie chwycili się swoich spodni. Kobieta zdołała wyciągnąć jego pasek, który pomógł jej odrzucić gdzieś na bok. Sam szarpnął za brzeg jej jeansów razem z bielizną. Może nieco trochę za agresywnie, ale nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia.

Całując jej szyję i obojczyki, zdjął z niej wszystko. Kręcąc się pod nim, kopnięciem zrzuciła z nóg ubrania, nim poczuła, że jego język znów przemieszczał się w dół jej ciała. Aż podsunęła się na kanapie, gdy zaczął adorować jej podbrzusze. Nie poszedł jednak dalej, lecz delikatnymi muśnięciami warg obrysowywał jej tatuaż. Dostojny feniks wił się po jej udzie, oddając niemal idealnie istotę jej osoby. Nagła czułość zupełnie ją zaskoczyła, jednak nie ostudziła szalejącego pożądania. Mężczyzna dawał jej czas na oddech, choć dokładnie wiedział, co się z nią działo. Oczy utkwiła w suficie, łapiąc jakąkolwiek chwilę zatrzymania pośród namiętności przeszywającej mieszkanie jak błyskawice niebo za oknem. I już niemal zatraciła się w subtelnych gestach. Dopóki jego usta nie zsunęły się między jej uda. Kobieta prawie zachłysnęła się powietrzem. Jakby nagła sensacja odcięła jej dopływ tlenu, doszczętnie ogołacając umysł z jakichkolwiek myśli. Gwałtowny jęk opuścił jej gardło. Silna dłoń ściskała biodro, usiłując utrzymać ją w miejscu, kiedy ciało wyrywało się na fali uniesienia. Z następnym ruchem jego języka, jej plecy aż uniosły się z poduszek. Zupełnie jakby jakaś siła poderwała jej klatkę piersiową w gorączce. Choć leżała zupełnie naga i chłodniejsze powietrze smagało jej śniadą skórę tam, gdzie jej nie dotykał, nie potrafiła czuć żadnego wstydu. Pragnęła wszystkiego, co robił, w jaki stan wprawiał jej ciało. Czuła dreszcze biegnące wzdłuż kręgosłupa, gdy najbardziej ukryte mięśnie kurczyły się za sprawą jego sprawnego języka. Skupiała się tylko na przyjemności i mężczyźnie, który pieścił jej najbardziej intymne części tak namiętnie. Słabość wsiąknęła w jej kończyny, więc nie miała siły podnieść się na łokciach. Uniosła jedynie nieznacznie głowę, by zobaczyć, jak usta mężczyzny subtelnie doprowadzają ją do szaleństwa. Przekleństwo poprzedzone jego imieniem uciekło spomiędzy jej warg, gdy mimowolnie wypchnęła biodra w jego stronę, a on wykorzystał to, by uderzyć dokładnie w jej punkt. Była tak cudownie wilgotna, że jego erekcja powoli zaczynała go wykańczać. Jednak jej rozkosz dawała mu satysfakcję, która tłumiła ten dyskomfort. Ani myślał odpuszczać. Zamierzał przedłużyć jej doznania jeszcze przez chwilę. Chociaż kobieta miała wrażenie, że znajduje się gdzieś we śnie. Jedną dłonią trzymała się jego krótkich włosów. Drugą automatycznie splotła z jego dłonią, jakby tylko w ten sposób mogła pozostać w kontakcie z rzeczywistością. Głębokie oddechy zmieniły się w cichy spazm. Z zaciśniętymi powiekami wyciągała szyję, a drżenie nóg dawało jej znać, że niebezpiecznie zbliżała się do granicy.

Której jednak nie przekroczyła.

Nagle gorący oddech i usta mężczyzny zniknęły. Choć delikatnie całował teraz jej wewnętrzne uda, poczuła chłód tak drastyczny, że od razu przywrócił jej zmysły. Jęknęła cierpiętniczo. Nie wiedziała, czy to ostre zatrzymanie było ulgą, czy karą. Czy on nagle nie odsunie się od niej i nie karze jej się wynosić. Wiedziała natomiast, że nie chce tak skończyć. Nie kiedy wreszcie miała go przy sobie i nic nie stało im na drodze do całkowitego połączenia.

Przyciągnęła jego głowę, by znów go pocałować i chociaż odrobinę oddać zaznaną rozkosz. Mężczyzna z uśmiechem pochwycił zapał, z jakim operowała językiem. Myśl o tym, że także mógłby poczuć go na swoim przyrodzeniu, sprawiła, że jęknął gardłowo.

Ale nie taki był plan.

Pragnął jej.

Pragnął jej od tak dawna, zwłaszcza w snach i momentach, kiedy bał się, że już jej nie zobaczy, nie usłyszy i nie dotknie.

Może był słaby. Może oboje byli zbyt słabi, by odrzucać uczucia, które dzielili przez dziesięć lat. Tylko jak długo miałby przeciwstawiać się temu, że czego by nie zrobiła, i tak by ją kochał? Gdziekolwiek by był, zawsze by jej szukał i nad nią czuwał.


Te myśli ogarnęły umysł mężczyzny w sekundę, potęgując siłę, z jaką ją całował i trzymał jej talię. Kobieta wyczuła jego nagłe spięcie. Żeby coś na to zaradzić, objęła dłońmi twarz mężczyzny, gładząc kciukami jego policzki. Ten gest sprawił, że lekko odetchnął, a sztywność jego mięśni zelżała. Jedną dłonią przyciągnęła go za kark, całując tęsknie. Drugą, sunąc po klatce piersiowej, zatrzymała na jego nabrzmiałej erekcji. Jęknął, czując ją przez jeansy. Niecierpliwie szarpnęła za zamek. Pomógł jej pozbyć się swoich spodni i bokserek i gdy oboje byli już zupełnie nadzy, ich biodra zaczęły powoli się poruszać. Jego członek ocierał się o jej wzgórek, wydobywając z ich gardeł ciche odgłosy ekstazy. Z każdym ruchem podsycali swoje pragnienie, bijące od rozgrzanych ciał. Z jej ust uleciał szept jego imienia, jako nieśmiały znak, że nie zniesie więcej ceregieli. Mężczyzna też nie mógł już dłużej zwlekać. Ostatkami racjonalności uniósł się znad jej pięknego ciała i sięgnął do torby leżącej pod stolikiem tuż obok kanapy. W wewnętrznej kieszonce odnalazł prezerwatywę, jedną z tych, które mieli zawsze pod ręką, jeszcze za czasów kiedy wszystko było dobrze. 

Z mocno bijącym sercem pochylił się znów nad kobietą. I choć sądziła, że po prostu zajmie się zabezpieczeniem, przedtem raz jeszcze musnął jej usta. Emocje i pobudzenie wprawiały jego palce w drżenie. Nie radził sobie z otwarciem folijki. Kobieta zajęła się tym sama, delikatnie odbierając od niego saszetkę. Rozerwała ją, uprzednio cmokając go w policzek. Razem umieścili prezerwatywę na miejscu, a ich usta nie oderwały się od siebie, gdy powoli się w nią wsunął. 

Czując siebie nawzajem w każdym tego słowa znaczeniu, mimowolnie przerwali pocałunek. Choć ich biodra stykały się nieustannie, w miarowym tempie, wrażenie wydało im się nagle tak zniewalające, jakby robili to po raz pierwszy. Byli rozpaleni, spragnieni tego, co tylko nawzajem mogli sobie dać. Próby ponownych pocałunków spełzały na niczym, bo jego głębsze pchnięcia odbierały jej zmysły. Ich oddechy coraz bardziej przyspieszały, biodra uderzały o siebie, a ręce pieściły nagie, wrażliwe miejsca. I choć ich ruchy stawały się coraz trudniejsze do kontrolowania, wyrażały tylko to uczucie, którego tak długo nie mogli sobie okazać.

Mężczyzna ściskał jej pośladki i uda, które owinęła mu wokół talii. Tatuaż feniksa palił jego dłoń, kiedy wędrował nią w kierunku jej zaróżowionych piersi. Niedługo nie słyszeli już szumu deszczu, lecz swoje urywane oddechy. Nie słyszeli uderzeń kropel wody o rynny, a jęki, których nie mieli już serca kontrolować. Nie słyszeli grzmotów, lecz odgłos, który mogą tworzyć tylko ludzie uprawiający seks.

Przeczuwając rosnące w trzewiach podniecenie, objął ją mocno, jakby bał się, że zaraz rozpłynie się w powietrzu. Przyciągnął ją, by usiadła na nim okrakiem. Przyjmując pozycję siedzącą i zmieniając kąt pchnięć, już wiedzieli, że nieuniknienie zbliżają się do szczytu. Kropelki potu wstąpiły na ich rozpalone ciała. Szeptali do siebie niewyraźne półsłówka, których sens może i nie miał znaczenia, byle drugie chciało ich wysłuchać.

Najwięcej jednak uczuć wyrażały oczy. Pomimo niepohamowanych spamów zmusili się, by na siebie spojrzeć. Widziała coś zmysłowego w sposobie, w jaki na nią patrzył, w jakim równocześnie gładził miękką skórę na jej brzuchu i żebrach opuszkami palców. Jakby pozostawała żywa tylko w jego ramionach. Przypomnieli sobie wszystko, co zostawili za sobą, ale w tym momencie te trzy pieprzone miesiące rozstania zdawały się blaknąć, jak przemokłe elewacje kamienic za oknami.

Ich wzrok mówił więcej, niż kolejne słowa kiedykolwiek by wyraziły.

W końcu napięcie stało się niemal tak powalające, że ich czoła zderzyły się, a powieki zacisnęły w przypływie uniesienia. Biodra prawie nie odrywały się, kiedy napierali na siebie bezwzględnie, a lekko unoszące się i opadające pośladki kobiety potęgowały doznanie obecności jednego w drugim.

Gwałtownie wtulili się w siebie — ona obejmując jego szyję ramionami, on — przyciskając jej tułów do swojego torsu. Czuł jej twarde sutki, gdy przylgnął ustami do jej szyi. Ich ruchy stały się chaotyczne, tętna anormalnie szybkie i spełnienia nie dało się już uniknąć. Kiedy szepnął tuż przy jej uchu trzy krótkie słowa, rozkosz uderzyła ją jak błyskawica przecinająca najwyższe drzewo. Jej głowa opadła w tył, a plecy zastygły w ekstazie, jakby faktycznie przez jej nerwy przelał się prąd. Prowadził ją przez to uniesienie i po chwili, gdy pocałowała go w czoło, sam dosięgnął orgazmu razem z nią. 

Wbiła się intensywnie w jego usta, zaciskając powieki, by uczucie zatracenia stało się choć trochę łatwiejsze do zniesienia. Samotna łza spłynęła po jej policzku, ale zauważając to, mężczyzna od razu wytarł ją delikatnie. Przylgnęli do siebie, studząc dreszcze zmęczonych ciał. Gorące oddechy osnuły ich klatki piersiowe. Wciąż trwali blisko, nie odzywając się i nie wykonując gwałtownych ruchów. Kobieta lekko przyłożyła usta do jego skroni, a on pocałował miejsce między jej piersiami. Powoli żarliwość zmieniała się w błogostan, jak burza ustępowała spokojnej nocy.

W cichym, zaciemnionym salonie słychać było jedynie szum odchodzącej ulewy. Kobieta ze spokojnym wyrazem twarzy i przymkniętymi oczami gładziła jego kark. Mężczyzna założył jej włosy za ucho, po czym czule potarł końce ich nosów o siebie, chcąc zwrócić na powrót jej uwagę. Wydawało się, jakby próbowała coś powiedzieć, ale ją ubiegł.

— Obiecaj, że jutro też tu będziesz — poprosił, kreśląc palcem szlaczki na jej nagich plecach.

Kobieta od razu podniosła wzrok, ale jego spojrzenie było łagodne. Nie odnalazła w nim chłodu ani dystansu, który bił od niego, gdy stanęła w progu mieszkania. Widziała oczekiwanie i nadzieję na to, że faktycznie mu to obieca.

— Obiecuję — szepnęła tuż przy jego wargach, nim nie ukryła twarzy w zagłębieniu jego szyi. Uścisk mężczyzny wzmocnił się, a on sam odetchnął głęboko. Czuł, jak spada mu z ramion ogromny ciężar i ta lekkość wywołała jego pierwszy od bardzo dawna szczery uśmiech. Miał ją wreszcie z powrotem przy sobie, bez obaw o nastanie następnego dnia. Wiedział, że ziścił się jego szczęśliwy sen, który po przebudzeniu będzie trwał nadal.

____________________________________________________

Jeżeli Ci się podobało (albo nie ;), daj mi znać w komentarzach. Jestem bardzo ciekawa ♥


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro