.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Stałam przy blacie kuchennym krojąc warzywa na dzisiejszy obiad gdy kątem oka dostrzegłam jak w moją stronę zbliża się sześciolatka w niebieskiej sukience, która w swojej prawej ręce trzyma kartkę z rysunkiem. Na jej widok zaraz przerwałam swoje dotychczasowe zajęcie, a następnie spojrzałam na blondynkę.

— Cześć skarbie, to dla mnie ? — zapytałam, spoglądając na rysunek.

— Tak mamo, wszystkiego najlepszego z okazji walentynek !

— O jejku dziękuje — odparłam, przytulając Kaję, a następnie zerknęłam na lekko już pomiętą kartkę.

Na niej dziewczynka narysowała wielkie serce, w którym na samym środku znajdowało się pięć patykowatych ludzików przedstawiających naszą rodzinę, co uznałam za niezwykle urocze.

— Piękne Kaja, zaraz powieszę go na lodówce — odparłam do niej z uśmiechem, a następnie przeszłam do wykonywania owej czynności.

— Mamo a jak ty w ogóle poznałaś się z tatą? Nigdy mi tego nie opowiadałaś.

— Wiesz, nie sądzę, aby to była jakoś szczególnie ciekawa historia. — Odpowiedziałam jej i ponownie wróciłam do krojenia warzyw. W chwili kiedy poznałam Daniela, nie prowadziłam szczęśliwego życia i nie lubiłam wracać myślami do tamtych czasów. Mimo wszystko wiedziałam jednak, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonuje mojej córki.

— No ale mamooo proszę, powiedz mi — nalegała moja córka. Na tyle, jak ją znałam, domyślałam się, że nie odpuści, dopóki nie dopnie swego, stąd też mimo swojej niechęci wiedziałam, że będę musiała jej ustąpić.

— No dobrze — odparłam, odwracając się do niej przodem — ale za to masz zjeść cały talerz zupy.

Dziewczynka posłała mi szczery uśmiech, a ja zbierałam myśli, aby móc zacząć opowiadać.

— Kiedy poznałam twojego ojca, miałam dwadzieścia jeden lat. — rozpoczęłam, a w mojej głowie pojawiły się wspomnienia z tamtego deszczowego dnia.

Był wtedy dziewiąty marca, a ja siedziałam w domu oglądając w telewizji jakieś durne reality show kątem oka spoglądając na moją mamę. W wyniku wypadku samochodowego miała złamany kręgosłup, stąd też poruszała się na wózku inwalidzkim, i każdej chwili mogła potrzebować mojej pomocy. Mama jednak leżała na swoim łóżku pogrążona we śnie, dzięki czemu miałam chwilę dla siebie którą postanowiłam wykorzystać na bezsensowne wpatrywanie się w ekran telewizora. Mimo tego, że wpatrywałam się w pojawiające się na ekranie postacie, myślami byłam kompletnie gdzie indziej. Ostatnio było nam szczególnie ciężko, ja ledwo co wiązałam koniec z końcem i cały czas myślałam o tym, aby pójść do drugiej pracy, ponieważ moja marna pensja kelnerki ledwo co nas utrzymywała. Rozważałam nawet opcję wzięcia pożyczki, lecz nasuwało się jednak pytanie, czy dałabym radę w ogóle ją spłacić ? Z moich rozważań wyrwał mnie jednak głośny dźwięk pioruna, który uderzył w niebo. Lekko przerażona wyłączyłam telewizor, i pobiegłam w stronę uchylonego okna, aby je zamknąć, a następnie biegałam po całym domu, aby upewnić się, że żadnego z nich nie pominęłam. Kiedy byłam już upewniona, że zalanie, któregokolwiek z pomieszczeń nam nie grozi, zostawiłam otwarte drzwi do pokoju mamy, i udałam się do salonu, aby usiąść na kanapie i z przerażeniem wpatrywać się w okno. Odkąd pamiętam, burze mnie przerażały. Różnica jednak była w tym, że kiedy byłam dzieckiem, mogłam schować się pod swoją ciepłą pierzyną, i przeczekać ten czas, a teraz, jako że dorosłej osobie już nie wypada takie zachowanie, jedyne co mi zostało to tylko modlić się w duszy, aby piorun nie uderzył w nic znajdującego się blisko naszego domu. Potem jednak zdałam sobie sprawę, że takie bezczynne siedzenie jeszcze bardziej mnie nakręca, stąd też sięgnęłam po leżąca na półce Opowieść podręcznej i zaczęłam czytać ją na ostatnio skończonej stronie, aby choć przez chwilę zająć czymś myśli. Gdy grzmoty ustały, i było słychać dochodzące z zewnątrz mocne opady deszczu, nagle usłyszałam głośny pisk opon, a następnie odgłos łamanej bramy. Przerażona rzuciłam książkę na kanapę i szybko wybiegłam na podwórze, na którym zastałam widok, gorszy niż zakładałam. W drewnianej bramie znajdowała się ogromna dziura, a zaraz przed nią znajdował się czarny poobijany samochód, z którego aktualnie wychodził równie przerażony jak ja czarnowłosy mężczyzna. Wpatrując się, w moją stronę zaczął mówić w moim kierunku jakieś słowa, które przez wszechogarniającą ulewę nie byłam w stanie zrozumieć. Stąd też dałam mężczyźnie znać ręką, aby wszedł do środka, co też po chwili zrobił.

— Co to do cholery ma znaczyć? — zapytałam, zdenerwowana mężczyznę wskazując ręką na armagedon, który znajdował się za nami.

— Bardzo cię przepraszam za te płot. Serio to wszystko przez tę ulewę, droga jest śliska, straciłem kierowanie nad autem i…

— Za ten zniszczoną bramę będziesz musiał zapłacić, nie odpuszczę ci tego.

— Kupię ci nawet cały nowy płot, tylko proszę czy mógłbym poczekać u ciebie do przyjazdu lawety? Kurcze wiem, że po tym co się wydarzyło, to głupio brzmi, ale naprawdę nie chce stać na tym deszczu.

— Człowieku nie ma mowy, ty się lepiej ciesz, że jeszcze policji nie wezwałam. — odparłam oburzona. — Do przyjazdu lawety twoja noga nie ma stać na mojej posesji. I to jest moje ostatnie słowo.

Mężczyzna bez słowa wyszedł z przedpokoju, a następnie widziałam, jak wybiera numer w telefonie. Ja za to cała kipiałam ze złości. Dlaczego akuratnie takie rzeczy musiały przytrafiać się mi? Miałam zdecydowanie za dużo zmartwień na głowie, aby dołożyć jeszcze do tego rozwaloną bramę i jakiegoś mężczyznę, który od teraz jest mi winny jej naprawy. Kiedy jednak już miałam zamykać drzwi i obserwować przez okno czy aby na pewno trzyma się moich zaleceń, na widok całe przemokniętego smutnego mężczyzny diametralnie zmieniłam zdanie. Po jego minie widać było, że jest mu wstyd za całą tę sytuację, a ja nie zgadzając się na jego prośbę, zachowałam się jak jakaś jędza. Poza tym pewnie przez takie stanie na deszczu się rozchoruje, a znając siebie, będę to potem miałam na sumieniu. Wzięłam więc do ręki parasolkę, a następnie najszybciej jak się dało, pobiegłam w stronę nieznajomego.

— Hej, wiesz, co jednak możesz u mnie zostać. Wiem, że ta rozwalona brama to przykry przypadek i nie chcę, abyś był chory.

Na moje słowa mężczyzna posłał mi szczery uśmiech, a następnie poszedł za mną w stronę domu. Tam zaprowadziłam go do salonu, a potem zostawiając go samego, poszłam w stronę łazienki.

— Przyniosłam ci ręcznik, żebyś choć trochę mógł się osuszyć — odparłam, podając mu do ręki ową rzecz.

— Dzięki. I dziękuje też za to, że pozwoliłaś mi jednak zostać. A o ten płot to już nie musisz się martwić. Jutro ma do ciebie przyjechać firma, która szybko naprawi ogrodzenie.

— Bardzo mnie to cieszy. Napijesz się czegoś ?

— Herbaty, a najlepiej melisy. — Rzekł, kładąc mokry ręcznik na kanapie — A tak poza tym to jestem Daniel — dodał, podając mi dłoń.

— Nina — odparłam, uciskając jego rękę, a następnie poszłam w stronę kuchni zaparzyć nam oboje herbaty.

Po przejrzeniu zawartości szafki również zdecydowałam się na melisę. W tym dniu coś na uspokojenie zdecydowanie mi się przydało. Po nastawieniu wody szybko poszłam się upewnić, że mama nadal śpi, a następnie gotową herbatę zaniosłam do salonu, gdzie Daniel z zainteresowaniem przyglądał się stojącej przy telewizorze półce z książkami.

— Wszystkie należą do ciebie?
 — Tak, niektóre z nich są jeszcze z czasów licealnych.

— Widzę, że nie tylko ja jestem molem książkowym — odparł ze śmiechem. Ulubiona książka ?

— Wichrowe wzgórza Emilly Brönte. — odparłam po chwili namysłu. A twoja?

— Zdecydowanie Rok 1984. Ale widzę, że tutaj też jest na półce — odparł, wskazując  palcem na tytuł.

— Tak, niedawno kupiłam, ale jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Ostatnio mam dosyć sporo pracy.

— Kurczę co ja bym dał, aby pierwszy raz przeczytać tę książkę — odparł, siadając na kanapie i biorąc do ręki kubek z herbatą. — I jeszcze raz przepraszam cię za tą całą sytuację. Wracałem z pracy, aż w drodze spotkała mnie burza. Nie chciałem się zatrzymywać, bo spieszyło mi się do domu, ale teraz wiem, że to był błąd.

— Ja cię za to przepraszam za to, że na początku byłam dla ciebie taka chamska, co prawda byłam wtedy na ciebie zła, ale nie musiałam cię wyganiać na ten deszcz, to nie było w porządku — Rzekłam i wzięłam spory łyk herbaty.

To naprawdę dziwne, jakie życie potrafi pisać scenariusze. Jeszcze dziś rano w życiu nie pomyślałabym, że o tej porze będę siedziała, z przemoczonym obcym mężczyzną w moim salonie pijąc herbatę. Pewnie gdyby mi ktoś powiedział o tym wcześniej, w życiu bym nie uwierzyła.

— A tak poza tym to gdzie pracujesz?

— Jestem sprzedawcą na stacji paliw i zaocznie studiuje zarządzanie na UJ.

— Też chciałam studiować na Jagiellońskim, tyle że biochemię. Cóż, zamiast tego muszę myć podłogi w kawiarni.

— Nie dostałaś się?

— Nie, nie w tym rzecz, po prostu muszę się opiekować mamą, i nie dałabym połączyć tego ze studiami.

— Kurde przepraszam, nie powinienem pytać. Ale serio bardzo ci współczuje.

— Nic nie szkodzi. Powiedz mi lepiej coś o samym uniwersytecie.

Resztę czasu do przyjazdu lawety spędziliśmy, rozmawiając o studiach, jak i o życiu. Naprawdę przez ten krótki czas zdążyłam polubić Daniela. Był przezabawny i naprawdę było mi przykro kiedy musiał już wyjść, co wręcz napawa o ironię, bo początkowo nawet nie chciałam go wpuścić. 

— No to co, w takim razie do zobaczenia — odparłam, do Daniela odprowadzając go do wyjścia.

— Nie martw się, tak szybko się mnie nie pozbędziesz, jutro odwiedzę w pracy — odparł na pożegnanie, a ja na jego słowa się zaśmiałam. To był zdecydowanie pokręcony dzień.

— I na tym kończy się ta historia — zakończyłam opowieść, tym samym kończąc ponownie odtwarzanie w mojej głowie tych samym zdarzeń.

— Dziwna ta historia — odparła Kaja z grymasem na twarzy.

— Co nie podoba ci się? — zapytałam, śmiejąc się z jej reakcji. 

— Strasznie pokręcona, ale też trochę zabawna. A tatuś odwiedził cię następnego dnia w pracy?

— Tak i co więcej… o patrz o wilku mowa! — odparłam na widok mężczyzny, który w swojej ręce trzymał ogromny bukiet róż.

— Czy wyście mnie obgadywały?

— Córka była ciekawa, jak się poznaliśmy, więc jej to odpowiedziałam. — Odparłam, podchodząc do Daniela.

— Rozwaliłem ci płot. Czy istnieje bardziej romantyczne zapoznanie? — zapytał, a następnie podał w moją stronę bukiet róż. — Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek!

— Dziękuje bardzo kochanie — odparłam, a następnie później go pocałowałam.

— A teraz kto ma ochotę, aby zamówić pizze ?

— Jaaaa! — krzyknęła ucieszona Kaja.

— Ej a tę zupę to po co gotowałam?

— Ją się zje na kolację. Są walentynki Nina, trzeba świętować!

Odparł, na co ja się szczerze zaśmiałam. Życie potrafi być przewrotne, lecz najlepsze chwile, to są właśnie te niezaplanowane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro