18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

<pov Tommy>

Był środek nocy. Spałem sobie spokojnie. Nagle przebudził mnie płacz osoby z łóżka obok. Wstałem pompozycji siedzącej i przetarłem oczy.
-Tubbo? Czemu płaczesz?- spytałem pół przytomny
-H-huh? Tommy? A to nic! Przepraszam że Ci obudziłem..- powiedział, usiadł i chyba przetarł oczy bo nadal był odwrotny tyłem z tego co widziałem. Westchłem I ruszyłem w jego stronę przytuliłem, poczułem że strasznie się trzęsie
- Tubbo jest okey.. oddychaj.. jestem tutaj..- zaczęłem mówić do niego by się uspokoił
-T-To moja wina.. przecież..-
-To nie twoja wina, bo to ja wymyśliłem że będziemy się ścigać, a tak w ogóle to ja tu jestem z Tobą!- powiedziałem i przytuliłem go mocniej. Poczułem że chłopak odwzajemniam uścisk. Gdy sie puściliśmy, pogadaliśmy jeszcze trochę  i poszliśmy znów spać.

<pov dzadza> 

Właśnie wszyscy jedliśmy śniadanie przy stole. Każdy jadł co sam zrobił. No może oprócz tej jednej rzeczy która mnie zdziwiła. Tommy pomógł zrobić śniadanie Tubbo. Bardziej bym pomyślał że będzie na odwrót. Coś jest nie tak. Jedliśmy w ciszy. Gdy zjadłem swoją jedzenie, wziąłem talerz i dałem do zlewu. Usłyszałem dzwonek do drzwinruszylem.by otworzyć. Na wejściu była policja.
-Dzień dobry, czy zastaliśmy pana Tommy'iego I pana Willa?- zapytał jeden z policjantów
- Uhm.. tak? Um.. proszę wejść?- zaprosiłem funkcjonariuszy policji do środka. Powiedziałem że ktoś do Willa i Tommy'iego. Po 30 minutach wyszli.

-Żądam wyjaśnień.. CZEMU TU BYŁA POLICJA?!- Krzykłem, nastała cisza- ODPOWIE MI KTOŚ DO CHOLERY!?- byłem wściekły
-N-no.. bo..- Chciał coś powiedzieć Dream
- No? Bo?-spytałem ironicznie- odpowiecie?- nagle do jednego z pokoji ktoś mnie zaprowadził. Był to Quackity
- Po  1 nie drzyj japy bo mnie łep boli- powiedział sucho - po 2 była tu policja nie wiem czemu ale napewno dlatego że kilka dni temu porwali Tommy'iego, i praktycznie prawie go zgwałcili- powiedział nastała cisza.

<pov Quackity>

Nastała cisza. Głowa mnie napierdała strasznie że jedyne czego chciałem w tym momencie to połysk się i iść spać.
-więc jeśli wiesz, możesz łaska- próbowałem powiedzieć
- ŻE CO?!- krzykł. DOBRA wkurwiłem się- Uhm.. Już będę cicho.. - powiedział
-Oj.. napewno będziesz cicho..- wyszedł z pokoju, a ja skierowałem się do kuchni i wziełem patelnie
-A WIĘC CZY MOŻE KAŻDY SIE ZAMKNĄC BO MNIE ŁEB BOLI?! JEŻELI USŁYSZĘ TO JAKIS KRZYK OBIECUJĘ ŻE NIE SKOŃCZY SIE DO DLA NIEGO DOBRZE- zagroziłem. Nagle do domu weszli Sapnap I George. Nie wiem kiedy wyszli i po co, ale chuj mnie to. Zobaczyłem pierwszego lepszego z nich kim się okazał Nick i rzuciłem patelnią. No i nastała kłótnia Nick się mnie czepiał czemu to zrobiłem, Philza mnie pouczał, oczywiście krzycząc bo jakby innaczej! NA PIEPRZONY DODATEK TECHNO ŚMIAŁ SIE JAK OPETANY. NO JAPIEPRZE! Przekonałem w myślach. Weszłem do łazienki na dole i się zamknąłem. Zatkałem uszy i próbowałem się uspokoić. Miałem dość krzyku.. dość kłótni.. dość wszystkiego..

Byłem w tej łazience chyba z ponad godzinę. Nie chciałem wychodzić było mi tu wygodnie. Kilka razy pukali I się pytali czy wszystko gra, bądź czy mogę stąd wreszcie wyjść. Zachciało im się krzyczeć? No to teraz mają.

-Niech on stąd wyjdzie!- usłyszałem
- Nie krzycz!- usłyszałem trochę inny głos. Nie umiałem rozpoznać tonacji ich
-A daj mi spokój! Niech ten pieprzowy dupek w końcu wyjdzie!- slyszelm wtedy tyle nie przyjemnych słów w moją stronę.. Po jakiś czasie rozpoznałem że mówią to moi przyjaciele? Raz był to Karl..  raz Dream.. Nie raz byk to Tubbo czy Tommy.. bądź Sapnap albo.. albo.. sam już nie wiem kto.. Miałem już dość.. wszystkiego.. dość..

<pov Karl>

Alex siedział tam dobra godzinę. Wraz z innymi zaczęliśmy się martwić i udaliśmy by otworzyć drzwi bo nam się odpowiadał. Sapnap spróbował otworzyć łazienkę śrubokrętem. Przypomniała mi się akcja gdy podobnie było u Quackity'iego w domu. Zaczęłem się nie pokoić. Gdy drzwi zostały otwarte, zobaczyliśmy leżącego na podłodze Alexa. Z tego co Philza powiedział zemdlał. Przenieśliśmy go do pokoju i uznaliśmy że pójdziemy popływać by SIE wyluzować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro