~1/1~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

HOSEOK

Nienawidzę takich miejsc. Ludzie przychodzący do tych śmierdzących alkoholem barów to same wyrzutki społeczne, którym nie powiodło się życie i zapijają smutki w alkoholu, marnując swój czas i zdrowie. Roiło się od nich tu. Jednak starałem się to olać, gdyż te chore pomieszczenie wiązało się z moją pracą. Co jak co, ale pijani ludzie gadają wszystko, o wszystkim, każdemu co się nawinie, a ja tylko korzystam. Choć każdą informację musiałem później dokładnie sprawdzać.
Skierowałem się do wolnego stolika jak najdalej od lady. Nie chciałem rzucać się w oczy.

Najlepszy szpieg to taki, co go nie widać.

Gdy tylko usiadłem podeszła do mnie jakaś młoda kobieta. Wiedziałem, kim była, to widać było po jej ubraniu, oraz zachowaniu. Nienawidziłem ich. Dziewczyny w jej wieku powinny co najmniej studiować lub pracować w przyzwoitej pracy, a nie jako prostytutki, które oddają się każdemu, bez wyjątku. Zresztą wszystkie kobiety dla mnie były nikim. Starałem się je unikać jak najbardziej, a one i tak lgnęły do mnie, jak muchy do lepu.
Mimo wszystko starałem się być miły. Wyprosiłem ją zdecydowanie zbyt grzecznie, jak na mnie, bo dziś był mój dobry dzień. Czuję, że dostanę naprawdę spore zlecenie. Nie chciałem sobie psuć dnia.
Na odchodnym rzuciła mi wściekłe spojrzenie oraz podsumowała mnie cichym słowem palant.

Oj, wybacz szmato, że nie dam ci zarobić..

Wróciłem do mojego zajęcia, czyli wyszukiwałem wzrokiem człowieka, który ściągnął mnie z łóżka, od mojego uroczego, jak i drapieżnego chłopaka, który dziś akurat miał ochotę na małe co nieco, jednak praca, to praca, czy człowiek to chce, czy nie, musi jakoś zarabiać na te nędzne życie.
Muszę przyznać, że akurat kochałem to, czym się zajmowałem. Zbieranie informacji stało się moim hobby i pracą. Byłem w tym naprawdę świetny. Wbrew pozorom to druga najlepsza rzecz w moim życiu, która mi się przytrafiła.

Oczywiście, na pierwszym miejscu jest mój kochany Tae.

Cały czas spoglądałem na drzwi wejściowe tego brudnego baru. Za każdym razem nadzieja, że w końcu zobaczę tego dupka Banga malała. Nie wybaczę, gdy się nie zjawi. Czas to pieniądz, nienawidziłem, gdy ktoś go marnował.
Zemsta w moim wykonaniu może go słono kosztować.
W pomieszczeniu roiło się od pijanych ludzi, którzy chcąc zabłysnąć, udawali wielkich chojraków. Jednak co taki człowiek może wiedzieć o prawdziwym niebezpiecznym życiu? Ich jedyny problem, to jest to, co na drugi dzień wleją do tej przepitej gęby i skąd wezmą na to pieniądze. Nigdy nie rozumiałem takich ludzi. Piją, by odpędzić smutki i zmartwienia, myśląc, że tym sposobem ich kłopoty same się rozwiążą, a świadomie rzucają się w nałogi, które dodadzą im tylko dodatkowych problemów. Zamiast iść do pracy i poukładać swoje, już zniszczone od używek, życie, to wolą zalać się w trupa w brudnym i tanim barze.
Nigdy nie zniżę się do ich poziomu. Ja jestem ponadto. Wolałbym już się zabić, niż stoczyć się na samo dno marginesu społecznego.

-To ty jesteś tym marnym informatorem?

Usłyszałem nad głową męski głos, przepełniony nienawiścią i odrazą. Nie zauważyłem nawet, jak podszedł, jednak nie dałem po sobie znać, że mnie zaskoczył.
Spojrzałem na mężczyznę, który wyrósł przede mną.

-Marnym?

Nie wierzyłem własnym uszom. Pracuje jako informator już kilka ładnych lat i nikt nigdy mnie tak nie nazwał. Gdyby nie to, że jako zawodowiec, umiem zachować spokój i być opanowany, to bym go zabił za taką zniewagę.

- Odpowiadaj, jak się do ciebie mówi.

- To nie ja. Widocznie się pomyliłeś Mon.

- Mon? Znasz mnie?

-Jako najlepszy informator, znam każdego frajera wartego uwagi.

-Frajera?

Kim Namjoon, znany jako Rap Monster, zdrobniale nazywam go Mon albo potworek. Człowiek jest pieskiem Banga, a raczej jego bestią. W Butterfly jest na wysokim stanowisku, przez co jest szanowany i podziwiany na ulicy. Nie jeden gang chciał go w swoich szeregach.
Każdy, nawet najmniej poinformowany informator słyszał chociaż jedną historię o nim.
Typ ten jest nieobliczalny, łatwo wpada w złość i niszczy wszystko na swojej drodze, jednym dotykiem. Zaskakujące jest to, że on nie wyżywa się na tych przedmiotach, to właśnie one go pobudzają. Zawsze, gdy obudzi w nim się jego destrukcyjna moc i coś ulegnie zniszczeniu, on denerwuje się jeszcze bardziej.
To taka bestia, potwór. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego jego ksywka to Rap Monster, a nie sam Monster, co by bardziej do niego pasowało.

-Czego tu chcesz? Miał przyjść Bang.

Widziałem, jego pulsującą żyłkę na czole. Widocznie zdenerwowałem naszą bestyjkę. Jeśli będę szczęściarzem, to może zobaczę go w akcji, jak niszczy ten bar. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby to miejsce już nie istniało, a ja bym się do tego przyczynił.

-Słuchaj ty kretynie. Bang nie ma czasu dla takich szczeniaków jak ty. Ciesz się, że to ja przyszedłem. To wystarczy.

-Teraz to ty mnie posłuchaj potworku. Ja nic ci nie powiem ani jednego słowa na temat, który was tak interesuje. Umawiałem się z Bangiem, nie z tobą. Żegnam.

Wstałem i chciałem odejść, jednak Kim złapał mnie dość mocno za ramię. Nie ukrywam, siłę ta bestia ma niesamowitą. Czułem, że jakbym chciał się wyrwać, to moje ramię by zostało u niego w dłoni.
Spojrzałem na niego gniewnie. Nie miałem żadnych obaw, że coś by mi zrobił. Ludzi takich jak ja się nie zabija. Informatorzy są cenni i nawet taki potwór jak on musiał to rozumieć.

-A ty gdzie? Nie skończyłem z tobą.

-Ale ja skończyłem. Puść mnie.

-Bang, nie będzie zadowolony. Chyba tego nie chcesz?

-Koło dupy mi lata, to czy wasz kochany szefuńcio jest szczęśliwy, czy nie. Trzeba było szybciej myśleć, zanim wystawił mnie do wiatru.

Poczułem, jak jego uścisk na ramieniu się zwiększył. W rękach on ma chyba imadło. Starałem się nie pokazywać, że robi to na mnie jakieś wrażenie. Nie chciałemby miał satysfakcję, że mnie to boli.

-Czemu mi nie możesz powiedzieć? Masz do mnie jakiś problem?

-Jesteś kretynem. A ja umawiałem się z twoim szefem. Takie mam zasady, kto do mnie dzwoni i zawraca dupę, to ma się dostosować do mnie. To ja o wszystkim decyduje.

Nie odpowiedział już nic. Jedynie pociągnął mnie w stronę wyjścia. Przy jego nawigacji zdążyłem już zaliczyć bliskie spotkania z każdym krzesłem i stołem, mijanym przez nas.
Gdy wyszliśmy już na zewnątrz, nie wytrzymałem, z całej siłę wyrwałem się z jego uścisku i drugą wolną ręką, uderzyłem w jego szczękę. Dzięki temu ja byłem wolny, a on lekko się zachwiał. Nie uważałem siebie za słabego, ale wątpię, że zdołam powalić tę bestię.

-Co ty odpierdalasz?!

-Należało ci się śmieciu.

-Jak Ci zaraz..

-Rapi, nie sądziłem, że będziesz miał problem z jednym marnym informatorem. Co tak długo? Miałeś go tylko przeprowadzić.

-Marnym?

Jeszcze raz zostanę tak nazwany, a rozpętam piekło. Nic w życiu mnie tak nie denerwuje, jak zniewaga mojej pracy, przez idiotów, którzy nie potrafią szukać informacji na własną rękę.
Spojrzałem na człowieka, który podszedł do nas i z pogardą patrzył prosto w moje oczy. Właśnie uświadomiłem sobie, że moje położenie mimowolnie spadło z bardzo złego, na beznadziejne, jak nie jeszcze gorsze.
Monster może i był nieobliczalny z siłą Supermana, ale dało się nad nim zapanować, choć w jakimś najmniejszym stopniu.
Kim Minseok, znany pod ksywką Xiumin, był jednym z najgorszych ludzi Banga. Nie dość, że siłą dorównującą do potworka, to jeszcze w każdym momencie mógł popaść w szał morderstw. Z informacji na jego temat, mogę spokojnie wywnioskować, że nawet jego szef nie potrafi nad nim zapanować. Człowiek zabija dla przyjemności, nie patrzy nawet kogo. Potrafi zamordować nawet przypadkowego przechodnia, który spojrzy jedynie na niego, albo po prostu znajdzie się o złej porze w złym miejscu. Dla niego nie liczy się nic.

-Zamknij się Xiu. Chciałem coś sprawdzić.

-Jak mocno bije?

-Śmieszne.. A teraz idziemy. Szef czeka.

-Czyli jednak ruszył to dupsko?

-Szczeniak z ostrym języczkiem? Takich zabija się najlepiej, więc zamknij mordę i choć.

Jeśli myślał, że tym mnie wystraszy, to się grubo myli. Jestem może i w towarzystwie samych bestii, ale to ja tutaj jestem górą. To oni potrzebują informacji ode mnie, ja od nich niczego nie chcę.
Szedłem za Xiuminem, a za mną podążał Monster, jakby bali się, że im zwieje. Nie ma nawet takiej opcji. To zlecenie mogłoby być na wagę złota. Słyszałem dużo informacji, że Butterfly nie korzystają z usług osób z zewnątrz, więc to, że chcą współpracy ze mną to duże zaskoczenie, ale i szansa na jeszcze lepszy rozgłos.
Xiu zaprowadził nas do limuzyny, która na bank należała do założyciela Butterfly. W tych rejonach nikt z bogatych się nie zapuszczał, gdyż nie była to dla nich jakoś specjalnie przyjazna okolica.
Brązowo włosy skierował się na miejsce kierowcy i wsiadł, nawet na nas nie patrząc. Całkowicie zignorował nas.
Blondyn podszedł do drzwi i otworzył je, wymownie na mnie patrząc. Widać było, że dalej był zły na mnie i chciał zachować spokój.
Aby już go nie prowokować, wykonałem jego nieme polecenie i wsiadam na tylną kanapę w samochodzie. Zaraz za mną podążył Mon i usiadł obok mnie.
W tym momencie atmosfera w aucie była dość wyrazie nieprzyjemna. Czuć było wrogość do mojej osoby.
Siedziałem między potworkiem a Choi Junghongiem, zwanym jako Zelo. Zwykły młody gangster, który zdobył szacunek na ulicy przez dołączenie do gangu, przynajmniej tak o nim mówią osoby, które się nie znają i lekceważą go, przez jego młody wiek. Ja jestem zdania całkowicie innego. Jestem pełen podziwu, że właśnie mimo wieku, zdołał dołączyć do tak groźnego gangu i zostać prywatnym ochroniarzem samego założyciela. Z moich informacji wychodzi, że chłopak ma niesamowite zdolności w posługiwaniu się bronią. Nigdy nie pudłuje.
W samochodzie, oprócz nich, znajdował się człowiek, który te wszystkie bestie zgromadził i trzyma nad nimi władze. Zebrał najlepszych ludzi, którzy działali solo i stworzył z nich grupę niezawodną, co więcej potrafi nad nimi zapanować. W ich skład wchodzą osoby, z pięknie zabarwioną kartoteką policyjną.
Dało się wyczuć od niego tę aurę człowieka niebezpiecznego, nieobliczalnego, człowieka bez skrupułów, który jest w stanie zrobić wszystko dla własnych celów.
Mimo tak znanego nazwiska nie każdy miał zaszczyt widzieć go osobiście. Mężczyzna nie unosił się sławą, nie obchodziła go opinia innych, ani tytuł jako najlepszego. Ten człowiek należy do najbardziej tajemniczych osób z wszystkich tych, z którymi miałem przyjemność pracować. Na jego temat zdobyć informacje, było ciężkim zadaniem, jednak poradziłem sobie, może nie wszystko, bo wciąż mam dużo luk w całej mojej układanie, jednak te najbardziej ogólne i powszechne mam. Niestety nie doszukałem się szczegółów, a każdy wie, że to właśnie one są najważniejsze.

-Tak więc jednak pojawiłeś się osobiście. Już myślałem, że zmarnowałeś jedynie mój czas Bang.

Nie mogłem pokazać żadnych emocji. Musiałem grać wypranego z jakichkolwiek uczuć. Każde nawet najmniejsze ujawnienie ich, w tej robocie, wiąże się z kłopotami albo śmiercią. W tym świecie nie ma miejsca na tak mało znaczące emocje.

-Jakbym śmiał.

-Tak więc, co było na tyle ważne, by się ze mną kontaktować? Z tego, co wiem, nie korzystacie z pomocy osób z zewnątrz.

-Masz już jakieś informacje o Butterfly?

-Jak każdy szanowany informator. Ostatnio dużo o was słyszę. Rośniecie w siłę. Słyszałem nawet, że działacie w Busan. Wrócił już wasz człowiek? Musicie mu ufać, skoro sam pojechał, bez żadnej pomocy... Aż tak jest niezawodny?

- Skoro taki dobry z ciebie informator, to pewnie wiesz, że on w tym, co robi, nie ma sobie równych.

-Niestety, ale zdaje sobie z tego świetnie sprawę.

-Co mnie niekoniecznie cieszy, że wiesz takie informacje o moich ludziach.

-Życie.

-Przyjedziemy się... Nie masz nic przeciwko, prawda?

Lekko kiwnąłem głową, dając mu znak, że mi to nie przeszkadza. Jego ton głosu wskazywał, że nie przyjmuje odmowy, zresztą moja strona człowieka ciekawskiego się odezwała.
Czułem na sobie wzrok każdego tutaj zgromadzonego. Nawet Xiumin, co chwila odrywał wzrok od jezdni i patrzył na mnie, czy przypadkiem nie zagrażam życiu jego towarzyszy. Pochlebiało mi to, że w mojej obecności są tak ostrożni, bo znaczyło to, że jednak mnie nie lekceważą.
Najmłodszy z towarzystwa cały czas w ręku trzymał broń, dobitnie dając mi znak, że jeśli ruszę, choć palcem jego szefa, zginę.

- Musisz we mnie celować?

-Koniecznie.

-Nie mam, choć w najmniejszym stopniu, interesu w śmierci waszego szefa.

-Nie obchodzi mnie, co leży w twoim interesie. Ja nie zamierzam ryzykować.

-Dlatego potrzebujecie mnie. Teraz informacja rządzi światem, nie żadne pieniądze.

-Ciesz się. Właśnie dlatego tacy ludzie, jak ty, są potrzebni.

-Zelo, schowaj broń. Nie sądzę, by nasz kolega był na tyle głupi, by nas atakować.

Młody posłusznie, zgodnie z poleceniem szefa schował broń, jednak ani razu nie spuścił ze mnie wzroku. Byłem jednak wdzięczny Bangowi, chyba nikt nie lubił, jak się w niego celowało.
Blondyn po mojej prawej stronie, zaskakująco był już całkowicie spokojny i co chwila obserwował okolice, jednak wiedziałem, że jest czujny na moje ruchy. Sprawdziłem już to niejednokrotnie. Powoli i płynnie ruszałem dłonią od kieszeni do kieszeni. Chciałem tym sprawdzić, w jakim stopniu Mon jest na mnie skupiony. Niestety musiałem przyznać, że potworek ma niesamowicie wyczulone oczy, bo za każdym razem wracał do mnie wzrokiem i dokładnie obserwował moje ruchy. Ewentualnie był to jedynie jego instynkt, w końcu tak jak przystało na bestie.

-Po co miałbym zabijać swojego pracodawcę? Zresztą, nie sądzę, bym dał radę wam wszystkim.

Tak. Gangsterzy lubią, jak się ich chwali. Mają wtedy swoje poczucie wyższości nad nami wszystkimi. Uważają się, za bogów, którzy mogą wszystko, którzy są nieśmiertelni. W swoich umysłach wydaje im się, że to właśnie oni są panami życia i śmierci, że to właśnie oni decydują, kto powinien stąpać na tej ziemi.

-Jung Hoseok, mam rację? Słyszałem, że jesteś dobry w tym, co robisz.

-Najlepszy. Kto mnie tobie polecił? Jeden z twoich ludzi wpadł na mój trop?

-Skromny jesteś. Powiedzmy, że tak chciał los.

-Stwierdzam fakty. Jako informator nie mogę pozwolić sobie na kłamstwo. Nie wierzę w coś takiego jak szczęście. Kto mnie tobie polecił?

- Osoba, która często korzysta z twoich usług. Mój stary przyjaciel.

-Dragan. Mam rację?

-To, aż zaskakujące.. Co jeszcze na mój temat wiesz?

-Więcej niż ci się wydaje. A teraz przejdźmy do rzeczy. Czego ode mnie oczekuję sam założyciel Butterfly?







~~~~

Witam serdecznie :*

Mam nadzieję, że rozdział się podobał <3

Mimo, że chciałam zacząć przygodę z Butterfly dopiero jak skończę Jestem na tak , to zdecydowałam, że te pierwszy rozdział opublikuje <3

Przepraszam za wszystkie błędy ;*

Mam nadzieję, że was nie zawiodłam <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro