~1/5~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


  DAEHYUN


Czy ja już mówiłem, jak bardzo nienawidzę wind? Nie? To mówię teraz. Te klaustrofobiczne pomieszczenia są przeklęte. Nie dość, że musisz diabelnie długo czekać, kiedy łaskawie zjeździe na dół, gdy wciśniesz magiczny przycisk, który ją przywołuje. To jeszcze dłużej wjeżdża na górę. W dodatku, za każdym razem nieważne czy to drzwi się otworzą, czy zamkną, albo wybierzesz piętro, na którym chcesz się zatrzymać, to zawsze towarzyszy przy tym ten strasznie irytujący dźwięk. Czasem naprawdę wolałbym użyć schodów, jednak że mieszkamy w dwudziestym pierwszym wieku i budynki sięgają ponad sto pięćdziesiąt metrów, jest wystarczającym argumentem, aby jednak przeboleć jazdę windą.

-Taehyung musisz mieszkać tak wysoko?

Moja radość się zwiększała przy każdym kolejnym pokonywanym piętrze. W końcu, gdy dotarłem na samą górę, mogłem nazwać się szczęśliwym człowiekiem, który pokonał nadany sobie wcześniej cel.
Wyszedłem z windy i od razu skierowałem się pod drzwi mieszkania Tae. Nawet nie pukałem, po prostu wszedłem do środka. Zawsze tak robiłem. W tym domu czułem się jak u siebie.
Moje nogi powędrowały automatycznie na prawą stronę mieszkania, jednak hałasy z lewej powstrzymały mnie. Nie myśląc długo, otworzyłem drzwi i rozejrzałem się po pomieszczeniu.

-Daehyun!

Mój instynkt samozachowawczy teraz przejął kontrolę i gdy tylko uświadomiłem sobie, że w moją osobę jest wycelowane kilka pistoletów, również sięgnąłem po broń. Robiłem to automatycznie. Nikt nie zdoła mnie w ten sposób zaskoczyć. Gdy doszło do mnie w końcu, że osoby do mnie mierzące to mój kochany szef Bang i reszta członków Butterfly, zdziwiony odłożyłem broń. Chłopaki też się już uspokoili i spuścili gnaty w dół. Ta sytuacja była dla mnie nie do rozszyfrowania. Nigdy bym się nie spodziewał, że ich tutaj znajdę. Para zamieszkała w tym mieszkaniu nigdy nie miała mieć styczność z moim gangiem.
Nagle poczułem gwałtowne uderzenie w klatkę piersiową. Spojrzałem na dół, byłem w stanie zobaczyć burze brązowych włosów. Ich właściciel wtulał się w najlepsze we mnie ignorując wszystkich dookoła. Widziałem, że założycielowi Butterfly się to nie podoba. Jak nic na tym świecie, nienawidził być olewany.
Odwzajemniłem uścisk z uśmiechem na twarzy. Strasznie brakowało mi tego małego urwisa. Brak jakiegokolwiek z nim kontaktu spowodował, że bardzo się stęskniłem. Żałowałem teraz, że już wcześniej go nie odwiedziłem.

-Taeś. Jak tam u ciebie? Wybacz, że tak długo musiałeś na mnie czekać.

-Nie było cię praktycznie cztery miesiące! Stęskniłem się!

Ten chłopak był moim oczkiem w głowie. Nikogo tak mocno nie kochałem jak jego. Wzmocniłem mój uścick, chcąc dać mu do zrozumienia, że jestem tutaj teraz dla niego i nigdzie się nie wybieram. Wiedziałem, że potrzebował tego po tak długiej nieobecności mojej osoby w jego życiu.

-Wybacz. A czy...

-Tak, tak! Hoseok dobrze mnie traktował. Ma mi dziś upiec sernik! Zostaniesz?

Czy byłem, aż tak bardzo oczywisty? Taehyung zawsze wiedział, o co chcę go zapytań. To dokładnie tak, jakby czytał mi w myślach. Niekiedy mnie to denerwowało. Miałem wrażenie, że jestem dla innych czytelny, a nie chciałem tego. Ludzie mieli na mnie patrzeć i bać się mojej niepoczytalności.

-Sernik? Oczywiście!

Gdy tylko doszła do mnie druga połowa zdania Tae, od razu w mojej głowie została pustka z wielkim bilbordem przedstawiający pyszne ciasto w wykonaniu Hoseoka. Nie lubiłem drania, ale piekł niesamowicie dobrze. Nie raz w tajemnicy namawiałem Kima, aby poprosił swojego chłopaka o to, aby napiekł kilka blaszek ciasta.

-Wybaczcie, że przerwę tę ckliwą chwilę, ale.. Daehyun co to ma znaczyć?! Zdradzasz nas?

Głos Banga był na tyle poważny, że wiedziałem, że teraz nie czas na żarty. Mój szef potrafił być bezwzględnym dupkiem, szczególnie jeżeli chodziło o zdradę. Może nie bałem się Yongguka, ale nigdy bym nie ośmielił się go zdradzić. Jestem człowiekiem lojalnym. Chyba że zagrażałby życiu mojemu Taehyungowi.
W pomieszczeniu był jeszcze młody Zelo, Xiu i Chanyeol, no i oczywiście ten dupek Hoseok. Może i na geniusza nie wyglądam, ale umiem dodać dwa do dwóch. Wszystko, o czym opowiadał mi Choi to wina tej dwójki i wychodzi na to, że to właśnie ten mały urwis Tae postrzelił Xiunina. Gdy doszła do mnie powagą całej tej sytuacji, nagle poczułem w sobie niewyobrażalnie dużą chęć wybuchnięcia śmiechem.

  -Już tłumaczę, szefie...

Odsunąłem lekko od siebie Taesia, nakazując mu głową, by poszedł do swojego chłopaka. Wolałem, aby był poza zasięgiem wściekłego Yongguka. Spojrzałem poważne w oczy Banga i już nie mogłem wytrzymać. Cała niedorzeczność tej sytuacji i podejrzeń lidera nie pozwoliła mi się inaczej zachować. Momentalnie wybuchłem śmiechem i nie mogłem się powstrzymać. Nie umiałem. Z tego śmiechu zgiąłem się w pół, trzymając się kurczowo za brzuch.

-Daehyun do cholerny co cię tak śmieszy? Odpowiadaj!

Zdziwiło mnie to, że jako pierwszy udzielił głosu Minseok, ale nie dałem tego po sobie poznać. Widocznie wcześniejsza sytuacja w tym mieszkaniu źle wpływała na cierpliwość Xiumina.

-Spokojnie Xiu. Ja wiem, że nie możecie sobie pozwolić na stratę tak genialnej i seksownej osoby jak ja, więc odpowiadając na wcześniejsze pytanie, to... nie, nie zdradzam was. Jestem lojalny niczym pies.

-Więc o co tu chodzi ?!

Przed szereg wyszedł człowiek, który założył Butterfly i swym morderczym wzrokiem dał mi jasno do zrozumienia, że jeżeli nie odpowiem mu na pytanie, nie powstrzyma się przed wymierzeniem mi srogiej kary.

-Życie jest piękne! Od zawsze wam powtarzam, jestem młody, dziki i przede wszystkim wolny!

-Jak mam to rozumieć?

Zniecierpliwiony Bang, to rzadki widok, więc korzystałem z tej okazji i wpatrując się w niego jak w obraz Picasso, zapamiętywałem każdy, nawet najdrobniejszy szczegół jego twarzy.

-Daeś wam chce powiedzieć, że jestem dla niego najważniejszy! Oczywiście, Hoseok również!

-Może ty Tae, z Hobim cię trochę poniosło.

  Strzał z pistoletu w sufit momentalnie każdego uciszył. Przeklinałem w myślach tego kretyna, który ośmiela się używać broni w towarzystwie Taehyunga. Mimo że chłopak nie był święty i używał różnego sprzętu jak nie jeden profesjonalista, to nie lubiłem, gdy był świadkiem takich rzeczy. Szczególnie ze mną w roli głównej. 

Spojrzałem na sprawcę tego nagłego wybuchu. Stał niewzruszony przy ścianie i patrzył na mnie obojętnym wzrokiem, od którego jego ofiary paraliżowało ze strachu. Jednak ja byłem na zupełnie innym poziomie, aby lękać się tego. W końcu Chanyeol jest moim przyjacielem i znam każdy jego słaby punkt. Owszem zdawałem sobie sprawę, że gdy będzie chciał to strzeli, ale ja i tak miałem tutaj przewagę.
Taehyung widząc wszystko, od razu skierował broń na Parka. To spowodowało łańcuch kolejnych gwałtownych i nikomu niepotrzebnych ruchów.
Xiunin, celował w Tae, gdzie jestem pewny, że to jest bardziej wywołane chęcią zemsty niż ochrony Chana. Ja w Minseoka, ponieważ nikt bezkarnie nie będzie groził mojemu urwisowi. Hoseok, również w niego miał skierowaną broń, co było do przewidzenia, gdyż mnie by nie ubezpieczał. Za to Bang i Zelo również celowali we mnie.

-Chan zobacz, co spowodowałeś? Nie lepiej porozmawiać przy herbatce? Hoseok by nam zrobił.

Byłem wściekły na wszystkich oraz na samego siebie. Nie chciałem, aby ta sytuacja tak daleko zaszła. Gdyby Butterfly wykazało się większą cierpliwością, wiedzieliby już wszystko. Znali mnie i powinni się domyślić, że takie działania jedynie odciągają ich od celu, ponieważ nigdy nie lubiłem, jak ktoś groził mi bronią.

-Lepiej wyjaśnij, o co dokładnie chodzi.

-Żadnej zabawy z wami. Może lepiej schowajmy broń. Tak niezbyt przyjaźnie się rozmawia.

Wiedząc, że oni pierwsi tego nie zrobią, schowałem broń i czekałem z tym na resztę. Najbardziej zależało mi na tym, aby żaden z chłopaków nie celował w Taehyunga.

-Taeś schowaj broń. Nic mi nie zrobią, przecież jesteśmy przyjaciółmi. Słyszysz?

Ruchem głowy dałem znak Hoseokowi, aby uspokoił trochę swojego chłopaka. Taehyung był nieobliczalny, jeśli jest zagrożone życie moje albo tego dupka.
Gdy te dwa gołąbki były zajęte, okazywaniem sobie miłości, na co nie chciałem patrzeć. Ja musiałem wyjaśnić sprawę z liderem, póki jeszcze chciał mnie słuchać. Wbrew pozorom potrafił być bardzo obrażalski.

-Więc waszym informatorem jest Hoseok? Jednak ten świat jest mały. To może na początek.. Jakieś pytania? Wiecie, przeważnie to ja pytam, więc teraz wam się dam zabawić.

-Zdradzasz nas?

Zawiodło mnie to pytanie, ponieważ gdyby słuchał uważnie to wiedziałby, że byłem na tyle miły, że już dawno odpowiedziałem nanie. Jednak mimo wszystko powstrzymałem się od zbędnych komentarzy, aby już bardziej nie denerwować Banga.

-Jestem wierny jak piesek.

-Ale wymierzyłeś broń w stronę Xiunina.

-A bo to pierwszy raz? Zresztą wy też we mnie celowaliście.

-Kim oni są dla ciebie?

W końcu coś bardziej konkretnego. W sumie jakby nie patrząc, to gdyby zaczął od tego pytania, wszystko byłoby już jasne jak słońcę i moglibyśmy znów zacząć się przyjaźnić.

-Taehyung to mój młodszy kuzyn. A ten drugi, to jego chłopak, jak już się pewnie domyśleliście.

  W pomieszczeniu zrobiło się cicho, jednak atmosfera niestety ani trochę nie opadła. Yongguk nienawidził zdrady, całkowicie go tutaj rozumiałem, jednak ja nie miałem powodu, aby odejść z Butterfly. Nigdy im tego nie powiem, ale oni to mój drugi dom. Moja druga rodzina. To w końcu ja ich wybierałem, to ja ich stworzyłem. Ja stworzyłem tą rodzinę. Bang był liderem i założycielem tej organizacji, ale ludzi przyprowadziłem ja. Nie oficjalnie byłem drugim liderem, choć Bang szybciej umrze, niż odda mi przywództwo. Zresztą ja nawet tego nie chciałem, być szefem nie oznacza jedynie wysoka pozycja i szacunek na ulicy, to coś więcej. To odpowiedzialność za życie swoich członków. Jedna zła decyzja może słono kosztować w świecie przestępczym. Bang to rozumie i bierze na siebie całą tę odpowiedzialność i dlatego właśnie należę do Butterfly.

Widziałem zdziwione spojrzenie Yongguka i domyśliłem się, że wraz z moimi słowami przypomniały mu się te wcześniejsze.

-Dokładnie tak, To o nim cały czas wam mówiłem. To o jego ochronę cały czas mi chodziło Bang. Wcześniej was ze sobą nie zapoznałem, bo czym mniejszy z wami kontakt ma, to jest bezpieczniejszy, ale wiem, że w końcu przyjdzie taki dzień, gdzie ten drań Hoseok nie da rady sam ochraniać Taesia.

-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?

-Musisz mi zaufać. Przez wszystkie lata byłem, może nie posłuszny, ale napewno wierny Butterfly.

Uśmiechnąłem się do wszystkich. Wiedziałem, że Bang nie jest głupi i zaraz jego umysł powróci na dobry tor i zrozumie, że nigdy nie działałem przeciwko niemu.
Z tych wszystkich ludzi tutaj, to chyba najgorzej czuł się Zelo. Chłopak załamałby się, gdyby jednak moja zdrada okazałaby się prawdą. Nasze relacje są wyjątkowe. Nawet teraz czuje, jak ciężko mu jest stać z myślą, że jestem podejrzany o najgorszą zbrodnię przeciwko Bangowi. Młody nigdy by mi tego nie wybaczył.

-Zresztą, co wy byście beze mnie zrobili? Mój seksowny tyłek przyda wam się jeszcze na długie lata.

-Jeszcze jedna taka akcja, a twój seksowny tyłek długo nie pożyje.

-Ma się rozumieć Bang.

Czułem, jak wszyscy nagle odetchnęli z ulgą. Strach przed utratą członka rodziny już odszedł, a atmosfera stawała się z sekundy na sekundę luźniejsza.

  -Coś jeszcze przed nami ukrywasz?

- Że Himchan i Jin mają rację. Przez cały rok zajadania się ciastem przytyłem kilogram. Tylko im nie mówcie! Później będą chodzić jak te pawie.... Właśnie! Chanyeol, twoja seksi dupa siedzi sama w aucie i na mnie czeka.

-Baekkie?

-Nie, twoja matka.

-Śmieszne Dae. Dobra, skoro nie jestem już potrzebny, to idę do niego. Wy sobie tutaj raczej poradzicie.

Teraz gdy byłem tutaj, Bang mógł odesłać wszystkich. Umiałem doskonale poradzić sobie z nieobliczalnym Taehyungiem i tym dupkiem Hoseokiem.

-Tylko nie zabrudź tapicerki! Sperma ciężko schodzi.

-Postaram się nie nabałaganić.

W końcu atmosfera się rozluźniła. Byłem już bezpieczny. Szybko spojrzałem na mojego kuzyna, który jakby nigdy nic całował się z Hoseokiem. Nie był to mój ulubiony widokiem, więc zażenowany odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku. Taehyung był obsesyjnie zakochany, w tym człowieku odkąd pamiętam. To była tak zwana miłość od pierwszego wejrzenia, w dodatku jego pierwsza i z tego, co można zauważyć ostatnia. Ja z Tae znamy się z Hoseokiem już dziesięć lat. Przez ten cały okres były sytuację, w których próbowałem dotrzeć do Taehyunga i przemówić mu do rozsądku, że miłość do Hoseoka skończy się dla niego tylko niepotrzebnym cierpieniem, ale nie chciał mnie słuchać. Nienawidziłem od zawsze tego dupka Hobiego, jednak okazał się mądrzejszy, niż myślałem. Zdając sobie sprawę z uczuć młodego dwunastoletniego Taehyunga, Hoseok długo czekał, aby chłopak zyskał odpowiedni wiek i dopiero wtedy pozwolił mu się zbliżyć do siebie. Byłem mu za to wdzięczny.

  - Tak, więc macie informacje, które chcieliście? Hobi się spisał?

-Jeszcze ich nie widziałem. Przeszkodziłeś nam.

-Wybacz. Xiu uśmiechnij się! To nie wstyd oberwać od tego młodego urwisa. Widziałem go już akcji, umiejętnościami dorównuje niejednemu z nas.

-Zamknij się Dae.

Byłem rozbawiony zachowaniem Minseoka. Wiedziałem, że mimo wszystko jego duma została nadszarpnięta i długo będzie to przeżywał. Taehyung był na jego czarnej liście i nawet ja nie mogłem nic na to poradzić. Xioumin był upartym dupkiem, któremu nie szło nic przetłumaczyć.

-Zelo. Nie ładnie tak podnosić broń na swojego Hyunga! Porozmawiamy sobie jeszcze.

Śmiać mi się chciało z miny Choia. Ten chłopak jest bardziej uczuciowy, niż wygląda. Jego oddanie Yonggukowi jest bezwzględne. Jednak zawsze znajdzie się jakaś słabość, którą w tym wypadku jestem ja. Uczucia młodego do mnie również są silne, co więcej, odwzajemniane. Nigdy bym go świadomie nie skrzywdził. Jest w nim coś takiego, co nie pozwala mi o nim myśleć negatywnie w żadnym aspekcie. Nie wiem, czy to przez jego uroczą twarzyczkę, czy jego częstą nieśmiałość, ale jakkolwiek to dziwnie i dwuznacznie brzmi, kocham go.

-Dae, bo..

-Dobra, wiem. Spokojnie nie tłumacz się, to moja wina.

Nie mogłem patrzeć na zbolałą twarz mojego drogiego przyjaciela. Wiedziałem, że jak mierzył do mnie bronią, był niepewny i przestraszony. Jednak wiedziałem również, że gdybym zranił Yongguka, strzeliłby. Mógłby mnie zabić bez mrugnięcia, aczkolwiek znając jego wrażliwość to, to również zabiłoby jego. Nie umiałby poradzić sobie z wyrzutami sumienia i świadomością, że zabił swojego przyjaciela.

-To wy tu jeszcze jesteście? Teczka leży na biurku, brać i spadać. Rachunek wyślę pocztą.

Zacisnąłem pięści, gdy tylko usłyszałem głos Hoseoka. Nie mogłem zdzierżyć tego faceta, za każdym razem jak znajdował się blisko Taehyunga. Wciąż ubolewam nad gustem mojego kuzyna. Hobi nie miał w sobie ani grama uroku, a jego charakter pozostawiał wiele do życzenia. Od kilku lat łudzę się, że w końcu Tae przejrzy na oczy i wykopie go ze swojego życia.

-Jak zawsze miły.

-Zamknij się Dae. Ciebie akurat...

-Hobi!

W końcu byli ma tyle mili, aby się od siebie odkleić. Niech swoją namiętność pokazują w sypialni z dala ode mnie. Nie chce widzieć, jak ten dupek wykorzystuje na każdym kroku mojego urwisa. Taehyung wbrew pozorom jest bardzo wrażliwy, więc jeśli kiedykolwiek ten drań go skrzywdzi, nie ominie go kara w moim pokoju zabaw. Będę bezwzględny, nie okaże nawet grama litości. Wyleje z siebie całą frustrację z dziesięciu lat. Z satysfakcją będę patrzył jak będzie błagał mnie o śmierć.  

  -Dae, więc zostaniesz na ciasto?


Automatycznie moja mina stężała. Mimo że bardzo pragnąłem zostać i zjeśc te pyszne ciasto, to wiedziałe, że po całej dzisiejszej akcji, jak nie wrócę do domu Bang będzie zły. W dodatku zebrane informację od Hoseoka były bardzo kuszące.

-Nie wiem, czy będę mógł Tae. Bang sobie może bez mojego geniuszu nie poradzić.

-Z moich obliczeń wynika, że najmądrzejszy jest Potworek!

Czy on właśnie mnie obraził? Czy tymi słowami, właśnie nie stwierdził, że jestem głupi i niepotrzebny Yonggukowi? Zamknąłem na chwilę oczy i wziąłem głęboki oddech, aby przypadkiem nie naskoczyć na mojego kuzyna. Nie lubiłem, gdy wyskakiwał z tymi swoimi mądrościami.

-Że niby Mon? Niby z jakiej racji?

-Ma najwyższe IQ w Butterfly. Spokojnie, dla mnie też to było zaskoczeniem. Stawiałem na Himchana albo Jina. W końcu lekarz, czy psycholog sądowy musi mieć ogromną wiedzę.

-Co? Nie wierzę..

-No nie obrażaj się Dae! Ty też jesteś mądry! W hierarchii jesteś tak z... Dziewiąty.

- Dziewiąty?

Słyszałem śmiech chłopaków obok siebie, przez co się zdenerwowałem. Statystyki Taehyunga nie muszą być dobrze doprecyzowane, zawsze mógł gdzieś zrobić jakiś błąd. Wiedziałem, że może jakoś nie specjalnie jestem z naszej grupy najmądzejszy, ale żeby mieć przed sobą ósemkę osób?

-A Suga? Gdzie on jest?

Błagam, żeby nie był przede mną! Zniosę każdego, ale nie jego!

-Z wiedzy ogólnej to jest w rankingu za tobą, niestety w sprycie poprzeczkę wyżej jest ustawiony.

Wiecie, jak to jest cieszyć się i płakać jednocześnie? Bo ja już tak. Zdecydowanie muszę wsiąść się za siebie, aby ten drań Suga spadł niżej. Nie mogę sobie nawet wyobrazić przegranej z nim. To był jak największy koszmar w moim życiu.

-W sprycie? To ile ty masz tych rankingów?  

  -Mądrość, spryt, siła, skuteczność w akcji, brutalność, i jeszcze tam by się kilka znalazło. Dobra wiadomość jest taka, że w sprycie masz szóste miejsce.

-Szóste? Jest jakaś lista, na której góruje?

-Brutalność.



  YONGGUK



Po całej tej niewiarygodnej akcji wszyscy wróciliśmy do domu. Nie pozwoliłem Daehyunowi zostać u tej dwójki wariatów, chciałem, aby został z nami i przejrzał dokumenty, które Hoseok dla nas zdobył. Mimo nadszarpniętego zaufania Daehyun jest ważnym członkiem gangu, więc postanowiłem zignorować ten wyskok. Gdyby jednak zdrada okazałaby się prawdziwa, nie miałbym żadnych skrupułów, aby zakończyć jego żywot. To jest ta jedna rzecz, której nienawidzę najbardziej.
Spojrzałem na wszystkich zgromadzonych w pokoju głównych, którzy wraz ze mną studiowali informacje w dokumentach. Niechętnie, ale musiałem przyznać, patrząc na notatki, że Hoseok wiedział co robi. Chłopak zasługuje na swój status najlepszego.

-Szefie jestem pod wrażeniem. Nie wiem, skąd on wstrząsnął takie informacje, ale się spisał.

-Wiem Xiumin. Pewnie wyślę mi rachunek, po którym się nie wypłacę. Zresztą, nie chwal go teraz. Jak znajdziemy Matoki, wtedy osobiście powiem mu, że jest najlepszy.

Mimo wszystko musiałem brać pod uwagę, że informację, które mam przed sobą są lipne. Hoseok mógł specjalnie lub całkowicie przypadkiem nas oszukać. Jeżeli zdobyte informację były z mało wiarygodnych źródeł to musiałem brać taką opcję pod uwagę i myśleć trzeźwo.

-Gra jest warta świeczki.

-Dobra ludzie, proszę mi streścić to wszystko.

Wiedziałem, że Daehyun w końcu nie wytrzyma i zacznie marudzić. Nie byłby sobą, gdyby nie zaczął mnie denerwować. Czasami podziwiałem samego siebie za cierpliwość do tego człowieka.
Westchnąłem i groźnie na niego spojrzałem. Nie chciałęm, aby mi teraz przeszkadzał. Matoki były dla mnie zbyt ważne, aby w nieskończoność je odkładać.

-Masz właśnie po to te papiery, aby się dowiedzieć.

-Tak, ale nie chce mi się czytać ich. Wolę się dowiedzieć werbalnie.

-Dae, ale Bang o tym mówi od tygodni. Cały czas truje nam dupę o tym, a ty nie wiesz co się dzieje?

Całe szczęście, że zareagował Baekhyun, gdyż ja w tym momencie byłem za bardzo podminowany. Jeszcze chwila a mógłbym przysiąść, strzeliłbym Daehyunowi i to konkretnie w twarz.

- Baekkie, nie było mnie trzy miesiące, mam prawo nie wiedzieć czym dokładnie teraz się zajmujemy.

-Więc słuchaj, bo nie mam zamiaru się powtarzać. Odkąd pamiętam moim głównym celem, jest właśnie znalezienie Matoki..

-Matoki? Co to jest?

-Nie przerywaj mi. Matoki to stare figurki, wykonane z kamienia księżycowego. Ten materiał jest jednym z najbardziej cenionych. Posiadanie tych figurek sprawi, że będziesz obrzydliwe bogaty.

-Czyli chodzi o pieniądze?

-Nie. Interesują mnie tylko Matoki, nie zamierzam ich sprzedawać.

Odkąd pamiętam, próbuje zdobyć te figurki. Byłem wszędzie, u każdego, kto mógłby w jakikolwiek sposób mi pomóc, jednak za każdym razem wszystko nie szło po mojej myśli. To właśnie dlatego stworzyłem gang, miałem nadzieję, że właśnie z ich pomocą uda mi się w końcu je zdobyć. Wiem, że to samolubne z mojej strony, tak wykorzystać przyjaciół, jednak każdy zdawał sobie sprawę z ryzyka, jak do mnie dołączał.

-Rozumiem. To jak je zdobędziemy, jest zawarte w tych dokumentach?

-Tak, dokładnie.

-Bang, z tego wychodzi, że mamy wejść do archiwum policyjnego...

Niespodziewanie odezwał się Xiumin. Chłopak był perfekcjonistą i pedantem, więc nie dziwię się, że odnalazł się jako pierwszy w notatkach Hoseoka. Zawsze wszystko musiał mieć odealnie położone, a doładnie poukładane papiery przede mną świadczyły, że Hoseok tutaj dogadałby się z Minseokiem.

-Policja? Co oni mają z tym wspólnego?

Nie wiem, dokładnie jak sam się czułem na tą wiadomość. To wszystko nie trzymało się kupy i było zdecydowanie zbyt dziwne. Gdyby nie mój ojciec, rzuciłbym już dawno to wszystko i próbował żyć spokojnie bez żadnych upierdliwych dzieciaków obok mnie.

  -Nie wiem, ale potrzebujemy mapy tuneli z lat siedemdziesiątych. Przynajmniej tak twierdzi Hoseok.

-Tuneli? Czyli Matoki są w tunelach pod ziemią? Teraz mi, aż głupio, że wcześniej na to nie wpadłem..

-Nie wykluczone. Jest też tu coś o tej starej fabryce EXO, coś tam jeszcze o starym kościele. Ogólnie te informacje nie trzymają się kupy.

Czym więcej o tym słuchałem, tym bardziej głupiałem. Zaczynam podejrzewać, że przez cały czas trwania akcji z Matoki będziemy zmuszeni współpracować z tamtą dwójką wariatów. Niezbyt się z tego cieszyłem, jednak już to było lepsze niż stanie w miejscu.

-Tak więc złożymy jeszcze jedną wizytę u Hoseoka, ale najpierw znajdziemy tę mapę tuneli.

-Dobra, przekażę chłopakom, aby przeszukali dla nas archiwum.

-Nie. My pójdziemy, oni niech załatwią nam wejście. Sami będą długo to szukać tylko we dwójkę. My jak pomożemy, to będzie szybciej, a mi zależy na czasie.

-Rozumiem, więc kto w takim razie..

-Pójdę z Zelo i Daehyunem, to chyba wystarczy. Jakby co to bądźcie pod telefonem.

-Szefie! Dlaczego ja?! Obiecałem Taesiowi, że pójdę jutro do niego. Poza tym nienawidzę takiej roboty!

Ten człowiek z całego gangu najwięcej marudzi i wykłóca się o najmniejszą pierdołę. Denerwuje mnie to strasznie, jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że się to tego już nie przyzwyczaiłem. W końcu znam go i pracuje z nim już pięć lat. W pewnym sensie lubię te jego narzekanie, nigdy przynajmniej nie jest nudno. Najgorzej jednak gdy chce spokój i ciszę, a ten drań nie umie tego uszanować i cały czas nawija o nieistotnych rzeczach. Daehyun jest człowiekiem, którego chcesz nienawidzić, a nie umiesz. Jest w nim coś takiego, że nakazuje ci go lubić. Czego osobiście nie rozumiem, gdyż jest draniem, samolubnym i egoistycznym, który za sernik potrafi zabić.

-Daehyun, nie marudź. Do tego wariata możesz iść rano i siedzieć do wieczora. Nasza akcja zaczyna się o dwudziestej pierwszej.

-Nie obrażaj go! On nie jest wariatem! Jest tylko trochę wybuchowy.

-Czekajcie... O kim wy mówicie?

Po raz pierwszy odezwał się Suga. Był widocznie zainteresowany tematem, co było dziwne, zwłaszcza że tego człowieka nic nigdy nie interesuje. Może z wyjątkiem Jina.

-O kuzynie Daehyuna.

-Kuzynie? Myślałem, że byliście tylko u informatora..

-Byliśmy. Jego kuzyn to chłopak Hoseoka. To właśnie on postrzelił Xiumina.

-Więc to jego kuzyn jest tym pieprzonym wariatem, który was tak miło przywitał?

Gdyby nie to, że umiem nad sobą zapanować, to przyrzekam, Yoongi teraz by cierpiał. Tamta sytuacja to rysa, głęboka i długa, na mojej dumie, a ten drań najzwyczajniej w świecie się śmieje. Posłałem mu zabójcze spojrzenie, mówiące, aby zaprzestał, ale zignorował to. Chyba zacząłem robić się dla nich za miękki.

-I wy się dziwicie, że jego kuzyn jest szalony!? Spójrzcie na Daehyuna. Co w rodzinie, to nie zginie, prawda?

-Sugerujesz coś patafianie?

-Jakbym śmiał zdrowy na umyśle człowieku.

-Zaraz cię zabiję.. Lepiej się zamknij.

-Oboje się zamknijcie! Jutro o dziewiętnastej widzę wszystkich tutaj w salonie. Xiumin daj znać chłopakom. Daehyun nie spóźnij się, bo każdy kawałek ciasta w tym mieszkaniu będzie wyrzucony. Zelo idziemy...

-Ale co winne jest w tym ciasto?!

-Zamknij się. Dzisiaj już i tak mnie, nieźle wkurzyłeś, nie próbuj ponownie.

Już nie czekając na nic, wyszedłem z salonu. Podszedłem do windy i wcisnąłem przycisk, przywołujący tę stalową puszkę do przewożenia ludzi. Z każdą sekundą niecierpliwiłem się coraz bardziej, ta cholerna winda jak zwykle się wlecze.

-Zelo, przypomnij mi, abym opierdzielił Suge za lenistwo. Tę puszkę powinien już dawno naprawić.

-Yes, sir..



~*~

Miłego dnia :* <3!

Bawcie się dzisiaj dobrze i powodzenia jutro w szkole ;p 

Fighting!!<3!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro